Trwa ładowanie...
14-11-2014 13:11

Chcesz zwiedzać? Nie daj się oszukać przewodnikowi

- To jest ta uliczka - Aneta z uśmiechem wskazuje kameralny deptak w centrum Barcelony. - Ale co to znaczy "ta"? - dopytujemy zaciekawieni. - Po mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1982 roku w Hiszpanii, niemal każdy kto przyjeżdżał do stolicy Katalonii chciał wiedzieć, gdzie jest miejsce, o którym śpiewał Bohdan Łazuka. Zwrotka hitu z mundialu zaczynała się słowami "uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek". No cóż, miejsce było fikcyjne, ale musieliśmy z kilkoma innymi przewodnikami "ustalić", która to będzie uliczka, bo nam turyści żyć nie dawali.

Chcesz zwiedzać? Nie daj się oszukać przewodnikowiŹródło: funkyfrogstock / Shutterstock.com
d2v93mj
d2v93mj

To, iż niektórzy przewodnicy turystyczni *oprowadzający swoich klientów po ciekawych miejscach czasami (delikatnie mówiąc) mijają się z prawdą, nie jest dla nikogo tajemnicą. Różne tylko mogą być tego powody. Bywa, że jest tak jak w przypadku, o którym opowiadała przewodniczka Aneta, gdy takie zachowanie na osobach oprowadzających wymuszają sami zwiedzający, którzy akurat w tym przypadku zwyczajnie nie chcieli uwierzyć, że Bohdan Łazuka mógł śpiewać o czymś, co nie istnieje. Bywa też, że przewodnicy zmyślają, bo nie mają wiedzy na temat miejsc, po jakich przyszło im oprowadzać turystów. Wymyślanie w miarę sensownych odpowiedzi na niezliczone *pytania turystów staje się dla nich z jednej strony ratowaniem swojej reputacji, z drugiej zaś nie lada wyzwaniem.

Historie jak z bajki

Dawniej przewodnicy byli zazwyczaj pasjonatami historii potrafiącymi godzinami opowiadać o konkretnym miejscu. Teraz nie zawsze tak jest. Często rzucani na głęboką wodę, w miejsca, w których są po raz pierwszy, z opresji muszą umieć wychodzić tak szybko, jak tylko potrafią. Liczą przy tym, że nikt ze słuchaczy nie zorientuje się, kiedy się pomylą. "Zakłamywacze historii", jak nazywają ich koledzy po fachu, byli, są i będą. Jednak, jeśli coś jest nie tak, to turyści, płacąc za usługę, mają ustawowe prawo zgłaszania roszczeń. Zwykle tego nie robią, puszczając zasłyszane historie mimo uszu lub chłonąc bezsensowną wiedzę i (oby nie) szerząc ją dalej. Czego się dowiadują? Z ust do ust przekazywana jest już historia, jak to w jednej z krypt na Wawelu, w której spoczywa marszałek Józef Piłsudski, można było już usłyszeć, że Piłsudski żył w XVI wieku, albo że… był szefem AK. W Krakowie znana jest też opowieść o pewnym przewodniku, który w południe pojawiał się na Rynku z grupą zagranicznych turystów, którym
opowiadał legendę o hejnale granym z wieży Kościoła Mariackiego, po czym proponował, że za niewielką opłatą zwiedzający mogą usłyszeć tę właśnie melodię, wystarczy zapłacić trębaczowi. Nietrudno się domyślić, że chętnych (najczęściej Japończyków) do usłyszenia legendarnej melodii nie brakowało. Zrzutka, jaką robiła grupa, lądowała w kieszeni sprytnego przewodnika, który oczywiście zawsze "załatwiał" zagranie hejnału. Punktualnie w południe.

- Któregoś dnia, przechodząc ulicą Szeroką w Gdańsku, słyszałam jak ktoś opowiadał o pożarze (w maju 2006 r.) kościoła św. Katarzyny, wskazując przy tym na bryłę Żurawia. Rozpowszechnianych legend jest zresztą więcej, jak choćby ta (usłyszana przez mojego kolegę - przewodnika), że w Wielkiej Zbrojowni w Gdańsku był kiedyś pałac królewski. Ów kolega się śmiał, że wnętrza na paterze pewnie dlatego były tak rozległe, aby zaprzęgi konne mogły swobodnie zakręcać - opowiada Ewa Kowalska, popularyzatorka Gdańska, twórczyni serwisu iBedeker.pl.

Podczas zwiedzania wiele się dzieje nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Zdarza się bowiem, że biura wysyłają w podróż pilota, który nie ma doświadczenia z danym kierunkiem. I tu mała dygresja - poza wiedzą o zabytkach, piloci wycieczek muszą pełnić niejako rolę informacji turystycznej i wiedzieć, gdzie jest tania speluna oraz wykwintna restauracja, powinni znać rozkład nabożeństw we wszystkich okolicznych świątyniach, a także miejsca występów tancerek w night clubach.
- Jeżeli jestem w zupełnie nowym, nieznanym mi miejscu, nigdy się do tego nie przyznaję. Wolę zrobić krótki postój, dać ludziom czas na odpoczynek i w tym czasie sprawdzić szczegóły o tym, gdzie trafiliśmy. Muszę jakoś ratować swoją reputację. Poza tym od pilota podczas wycieczki oczekuje się idealnej wiedzy o wszystkim. I nawet jeśli cała wycieczka pójdzie znakomicie, w pamięci turystów zostać może jedna drobna wpadka, która będzie główną wykładnią mojej oceny - mówi doświadczony pilot wycieczek.
Czasami brak wiedzy u przewodnika trudno krytykować. Nie jest przecież łatwo być wszędzie przysłowiową alfą i omegą. Poza tym bywa, że to biura podróży wymuszają na pilotach konkretne zachowania, nieprzyznawanie się do niewiedzy. Nic jednak nie usprawiedliwia ewidentnych gaf, jak ta gdy w jeden z poniedziałków pod *Muzeum Narodowym Rzymu w Pałacu Altemps *pilot tłumaczył grupie, że nie mogą wejść do środka, ponieważ ogłoszono właśnie alarm bombowy. Zapomniał niestety, że muzeum w poniedziałek jest nieczynne. Wyssane z palca opowieści, mylenie dat i nazwisk zdarzają się dość często, choć podejrzenie wśród turystów może wzbudzać też poważnie wydłużony spacer z kluczeniem po zaułkach miasta, gdy pilot nie ma pojęcia gdzie jest.

d2v93mj

Zabawiani legendami

Tego zawodu nie można nauczyć się na półrocznym kursie przygotowującym do egzaminu. Wielu przewodników z odpowiednimi dokumentami potwierdzającymi ich umiejętności jest zresztą zdania, że niepotrzebnie zmuszano ich do uczenie się np. wielu dat. Teraz dla turystów, szczególnie zagranicznych, liczą się historie i ciekawostki, nawet życie codzienne. - Mam niemal codzienny kontakt z osobami, które przyjeżdżają do Gdańska z zagranicy. Coraz częściej zauważam, że te osoby, oczywiście poza tym, że chcą zobaczyć najważniejsze zabytki miasta, zainteresowane są naszym życiem codziennym. Ostatnio ktoś mnie zaskoczył pytaniem, jakie są u nas najpopularniejsze marki samochodów - mówi Ewa Kowalska.

W wielu krajach praca przewodnika nadal jest regulowana - w kilkunastu krajach UE, m.in. w Hiszpanii i we Włoszech. Natomiast przewodnictwo jest całkowicie wolnym zawodem m.in. w Niemczech, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, krajach Beneluksu, krajach Skandynawii. W Polsce deregulacja w tym zawodzie zaczęła obowiązywać z początkiem bieżącego roku, dlatego obecnie przewodników turystycznych bez licencji możemy spotkać niemal wszędzie, są w dużych i małych miastach. Jak się bronić przed tymi, którzy wiedzę przekazują (nazwijmy to) mało rzetelnie? Jednego lekarstwa nie ma. Na stronie wolnezawody.org czytamy "… z zasady nie ma w Polsce czegoś takiego jak 'zakaz opowiadania bzdur'. Obowiązuje gwarantowana konstytucją wolność słowa. Jej efektem jest np. istnienie - obok mediów poważnych - prasy tabloidowej publikującej 'bzdury'. Jest kwestią wolnego wyboru klienta - czy chce słuchać poważnych wykładów, czy też być np. zabawiany legendami." Może więc zwracać uwagę na cechy osoby, która zapoznaje turystów z zabytkami i
ciekawymi zakamarkami miast?
- Taka osoba powinna być charyzmatyczna, ciekawa świata, przedsiębiorcza i komunikatywna. Wiedza bowiem może być bezużyteczna, jeśli ktoś nie będzie umiał jej przekazać turystom. Potrzebne są też zdolności logistyczne, bez których trudno zapanować nad dużą grupą. Łatwo wyczuć kogoś, kto wykonuje ten zawód bez pasji, tylko po to, aby zarabiać pieniądze - dodaje Ewa Kowalska.

Tekst: Marta Legieć /if/udm

d2v93mj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2v93mj