Trwa ładowanie...
d151aiu
21-03-2008 09:00

Gwadelupa. Inny rajd

Z mokrego Paryża wylatuję zaraz po świcie, jest koniec listopada i w Europie właśnie zaczyna się zimowa pogoda. Po ośmiu godzinach ląduję w Pointe-ŕ-Pitre, ekonomicznym centrum Gwadelupy. Jest tak duszno i gorąco, że po przejściu odprawy bagażowej czuję, jak koszulka lepi mi się do pleców.

d151aiu
d151aiu

[

]( \"http://www.poznajswiat.com.pl\" )

(fot. Poznaj Świat)
Źródło: (fot. Poznaj Świat)

Gwadelupa to pięć wysp leżących na granicy Morza Karaibskiego i Oceanu Atlantyckiego, między Dominiką a Montserrat. Jest terytorium zamorskim Francji, należy więc zarówno do Unii Europejskiej, jak i strefy euro.

d151aiu

Pierwsze dwie noce spędzam w Saint-François, niewielkim miasteczku na wschodniej wyspie Grande Terre. Ann-Wilma, moja przewodniczka, zaprasza mnie na biały rum, obiekt miejscowej dumy – nie spróbować go, to jak w Polsce nie napić się z gospodarzem wódki. Jest bardzo mocny i najlepiej smakuje w drinkach z dodatkiem cukru trzcinowego i z kawałkami owoców. Nigdy nie piłam tak przyrządzonego napoju, ale nie narzekam, po dwóch toastach zabawa właśnie się zaczyna.

W Saint-François jest sporo luksusowych hoteli, jest też pole golfowe i lotnisko prywatnych samolotów, ale miejscowi nie należą do ludzi zamożnych. W biedniejszych dzielnicach pełno jest popękanych domów i starych samochodów, a nawet małe dzieci bawią się wprost na ulicy. Ale gdy zapada zmrok i temperatura wreszcie robi się znośna, właśnie w tych dzielnicach rozkwitają życie, taniec i śpiew, które są symbolem Karaibów.

(fot. Poznaj Świat)
Źródło: (fot. Poznaj Świat)

W rytmie reggae

To niesamowite, że wystarczy jeden dźwięk, jedno uderzenie w bęben i już każdy ze zgromadzonych zaczyna się poruszać w takt reggae. Po minucie wszyscy tańczą i śpiewają, a nawet najstarsi wiekiem lekko gibią się na parkiecie. Jest coś niesamowitego w ich żywiołowości, nieustającym uśmiechu i radości.

d151aiu

Mogłabym tak na nich patrzeć przez całą noc. Gwadelupa jest częścią Francji i – jak to we francuskojęzycznych krajach bywa – w dobrym tonie leży niemówienie po angielsku. Miejscowi posługują się więc tylko językiem przodków – kreolskim oraz tym znad Sekwany. Pozostaje mi więc gestykulacja.

Ranek w tym 450-tysięcznym kraju uświadamia mi, że kontynentalne podejście do życia jest tu obce. Nie ma pośpiechu, nie ma ciszy nocnej, a zakazów nie traktuje się poważnie. Gdy idę przez miasto w kierunku plaży, mijam grupki nastoletnich chłopaków siedzących w oparach niedozwolonych w Polsce substancji. Obok spacerują policjanci i bardziej obserwują mnie niż tych młodych ludzi.

(fot. Poznaj Świat)
Źródło: (fot. Poznaj Świat)

Uroki surfingu

Uroków lazurowego oceanu nie można poznać z brzegu, muszę więc trochę popływać. Na pierwszy rzut idzie surfing, spektakularny i wbrew pozorom trudny sport, którego nauka idzie raczej powoli. W tej aktywności prym wiodą miejscowi, których podziwiam nie tylko z powodu na umiejętności, lecz także fantazji wykonywanych na falach skoków. Jakby deskę mieli przyrośniętą do stóp.

d151aiu

W łatwiejszy windsurfing bawią się głównie turyści. Na płytkiej wodzie całkiem spora grupa szlifuje swoje umiejętności, również w kite surfingu. Gwadelupa to raj dla wodniaków – temperatura wody nie spada tu nigdy poniżej 26 stopni Celsjusza. Pod koniec dnia postanawiam trochę ponurkować. Rafa znajduje się zaledwie kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią wody, dlatego ryby we wszystkich kolorach tęczy i pokręcone koralowce podziwiam w całej okazałości bez większego wysiłku.

W tropikalnym klimacie, który występuje na Karaibach, dzień jest tylko oczekiwaniem. Oczekiwaniem na wieczór, na noc, kiedy można swobodnie oddychać i nie kryć się w cieniu. Na zmierzch, z którym budzą się wszystkie owady, urządzając koncert tak głośny, że nie można zasnąć.

Wulkan Soufriére

Jedziemy na drugą wyspę, Basse-Terre, która od pierwszej oddzielona jest słoną rzeką i lasem namorzynowym. Centrum miasteczka Saint-Claude, położonego u stóp wulkanu Soufriére (1467 m n.p.m.), leniwie przeczekuje dzień. Tylko bazar przepełniony zapachami soczystych owoców i mocnych alkoholi od rana tętni życiem. Kilkaset metrów dalej z porośniętych gęstą dżunglą gór aż bije wilgoć. Rano tropikalna ulewa, potężna jak najgorsze oberwanie chmury, ale bardzo krótka, rozmyła prowadzące do wulkanu ścieżki. „Wspinam” się więc błotnistym korytem przez dwie i pół godziny, mijam wiszące liany, potężne drzewa i zastępy mrówek gigantów maszerujących w niekończącej się sztafecie. Obserwuję też zagłębienia, z których unoszą się trujące opary siarki. Strażnicy parku ostrzegali mnie, żebym pod żadnym pozorem nie próbowała ich wąchać, bo stężenie trujących gazów jest tak mocne, że powoduje mdłości a nawet zasłabnięcia. Biorę sobie ich rady do serca i nawet maszerując dookoła krateru, nie zatrzymuję się na długo. Zresztą nie
ma czego oglądać, bo szczyt spowiła gęsta mgła, a w dodatku aparat odmówił posłuszeństwa. Co ciekawe, gdy tylko opuściłam okolice krateru, obiektyw ponownie zaczął działać...

d151aiu

Trzęsienie na koniec

Żeby skosztować specjału francuskich Karaibów, odwiedzam starą plantację kawy. W drodze do ukrytego w dżungli skansenu zaskakuje mnie lekkie trzęsienie ziemi z oddalonym o 150 kilometrów epicentrum pod Martyniką. Ziemia drży minimalnie. Tutaj nie jest to żadne wydarzenie, więc moja opiekunka w spokoju zamawia mocne espresso. Mówi, że to trzeci (po trzcinie cukrowej i rumie) produkt, z którego Gwadelupa jest dumna i gdyby logistycznie była taka możliwość, to cała Europa piłaby tylko ich kawę.

Ja jednak myślę, że gdyby logistycznie była taka możliwość, to cała Europa po prostu przeprowadziłaby się tam, gdzie lato trwa cały rok.

_ Tekst: Monika Strojny Źródło: Poznaj Świat _

d151aiu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d151aiu