Trwa ładowanie...
20-04-2015 12:19

Herbatka z liści koki to nie narkotyk

Suszone liście koki pomagają turystom w wędrówkach po Andach, ponieważ zwalczają objawy choroby wysokościowej. W Peru czy Boliwii, gdzie są legalne, można je kupić na targu za grosze, ale słono zapłacić za przywiezienie choćby jednego listka do Polski.

Herbatka z liści koki to nie narkotykŹródło: www.kropkinamapie.pl
d2pwa2h
d2pwa2h

Koka. Ta roślina, która nic złego nikomu nie zrobiła, a mimo to jest uważana za zło całego cywilizowanego zachodniego świata. Jej uprawy są regularnie niszczone. Dla Indian w Ameryce Południowej to jednak roślina święta. Z poziomu dyskusji światopoglądowych zejdę jednak szybko na parter. Do kuchni. Napar z liści koki można pić tak, jak pija się kawę, czy herbatę.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem charakterystyczne liście na indiańskim targu w Peru (wyglądają jak liście laurowe), od razu domyśliłem się, z czym ma do czynienia. Za 1 sola (około 1 złotówki) kupiłem garść liści koki. W Boliwii są jeszcze tańsze. A taka garść wystarczy naprawdę na długo.

Liście koki w takiej postaci, czyli suszone, zwija się, wkłada pod policzek i ssie. Po kilku minutach zaczynają wypuszczać sok. Smakują jak trawa albo cokolwiek innego zielonego. Jeśli ktoś w dzieciństwie wcinał na łące koniczynę albo mlecz, to koka ma mniej więcej podobny trawiasto-żaden smak. Nic specjalnego. Niczego specjalnego też po zażyciu liści nie należy się spodziewać. Ot, pozwalają lepiej znosić zmęczenie, duże wysokości, głód, a nawet pragnienie. Mają też wiele innych dobroczynnych właściwości. Dlatego od dawna używają jej Indianie. Przede wszystkim w górach. Ale można je kupić na niemal każdej wysokości w andyjskiej części Ameryki Południowej.

Żeby poczuć jakie właściwości ma koka, kilka listków można zalać też gorącą wodą. W filiżance, jak herbatę. Ma specyficzny zapach i smak. Mi bardzo odpowiada. Ale to kwestia gustu. Doskonale pobudza rano, podobnie jak kawa. W sklepach w Peru można kupić też „Mate de coca” w saszetkach, czyli herbatkę do zaparzania ekspresowego. Taka przemysłowa wersja wiele traci. A przede wszystkim nie wygląda tak oryginalnie.

fot. darez, www.kropkinamapie.pl

d2pwa2h

Co ciekawe, jeszcze kilka lata temu jeden z peruwiańskich producentów tego napoju chciał nawet go sprowadzać do Polski. Masowego zaopatrzenia w herbatkę z koki u nas niestety nie ma, ale można ją znaleźć w imporcie prywatnym, w niewielkich sklepikach z egzotycznym jedzeniem.

W peruwiańskich marketach można jeszcze kupić zmielone na pył liście koki. Do stosowania jako dodatek do zup, sosów czy sałatek. W tej formie, roślina, może i zachowuje ciągle swoje właściwości, ale smakuje paskudnie. Co innego cukierki z koki. To tuż obok marketowej „Mate de coca”, jeden z najbardziej pożądanych prezentów w kraju po powrocie z Peru.

Wszystkie te przetworzone przemysłowo produkty z koki możecie z Peru czy *Boliwii *wwieźć legalnie do kraju. Liście suszone, kupione od Indian na targu - jeszcze raz podkreślę - nie. W niektórych krajach *Ameryki Południowej *koka osiągnęła status symbolu popkultury i wykorzystywana jest w przemyśle turystycznym. Zamiast koszulek z liściem marihuany turyści kupują koszulki z liściem koki. Listki zatapiane są też w biżuterii.

Ale na peruwiańskiej wyspie Taquile, na jeziorze Titicaca , koka zachowała swój tradycyjny status. Mieszkańcy na „dzień dobry” wymieniają się kilkoma listkami. Witają się i przekładają sobie wzajemnie do torebek czy woreczków.

W Cuzco, dawnej stolicy Inków, jest niewielkie muzeum koki. Do Cuzco z Limy możesz dolecieć samolotem albo dojechać nocnym autobusem z Arequipy.

Tekst i zdjęcia: darez, www.kropkinamapie.pl /if/udm

d2pwa2h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pwa2h