Trwa ładowanie...
d3gm3pe
24-01-2008 10:00

Pół wieku "Domu pod Biegunem"

W rejonie Spitsbergenu polscy wspinacze weszli na 160, w większości dziewiczych szczytów, pomierzyli prawie wszystkie lodowce i dokonali wielu badań naukowych.Skąd się bierze miłość polskich alpinistów do gór Spitsbergenu?

d3gm3pe
d3gm3pe
(fot. Marcin Dobas / Globtroter)
Źródło: (fot. Marcin Dobas / Globtroter)

_ W rejonie Spitsbergenu polscy wspinacze weszli na 160, w większości dziewiczych szczytów, pomierzyli prawie wszystkie lodowce i dokonali wielu badań naukowych.Skąd się bierze miłość polskich alpinistów do gór Spitsbergenu? Pod koniec lat sześćdziesiątych polarnik i alpinista R.W. Schramm pisał: „Nie ma poza Tatrami obszarów górskich, które byłyby tak polskie jak Spitsbergen Zachodni na południe od Van Kenlen fiordu.” _

Dzień 9 lutego 1927 r. był w Paryżu mroźny ale słoneczny. Francuzi zajęci swoimi sprawami nie przywiązywali zbytniej wagi do tego co dzieje się w Wersalu. Również w Polsce, z trudem i mozołem budującej zręby swojej świeżo odzyskanej państwowości, wydarzenia te przeszły wówczas niemal bez echa.

d3gm3pe

Tego dnia _ „Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Jego Królewska Mość Król Wielkiej Brytanji i Irlandji oraz Brytyjskich Terytoriów Zamorskich, Cesarz Indyj, Jego Królewska Mość Król Danji, Prezydent Republiki Francuskiej, Jego Królewska Mość Król Włoch, Jego Cesarska Mość Cesarz Japonji, Jego Królewska Mość Król Norwegji, Jej Królewska Mość Królowa Niderlandów, Jego Królewska Mość Król Szwedzki, uznając suwerenność Norwegji nad archipelagiem Spitsbergu łącznie z Wyspą Niedźwiedzią i pragnąc, aby te kraje otrzymały ustrój sprawiedliwy zdolny zapewnić ich pokojowe wykorzystanie i użytkowanie (…) zgodzili się na następujące postanowienia…” _

Tak brzmią pierwsze słowa traktatu, który znamy jako Traktat Spitsbergeński. Na jego mocy zwierzchnictwo nad całym terytorium przyznano Norwegii, ale jednocześnie obywatelom państw, które podpisały traktat przyznano równe prawa między innymi w prowadzeniu badań naukowych na terenie Archipelagu i wód terytorialnych.

Po czterech latach, w oparciu o sejmową ustawę uchwaloną w marcu, drugiego września, Rząd Rzeczpospolitej ogłosił przystąpienie do Traktatu. Nie był to pusty dyplomatyczny gest. Niespełna trzy lata później wysłaliśmy na dziką, niezbadaną wyspę dwie wyprawy. Pierwszą z nich zorganizował Klub Wysokogórski i brali w niej udział Stanisław Siedlecki, Stefan Bernadzikiewicz, Witold Biernawski, Henryk Mogilnicki, Stefan Zbigniew Różycki, Sylweriusz Zagrajski i Antoni Zawadzki. Z bazy nad fiordem Van Kenlen polarnicy badali północną część Ziemi Torella. Wykonali mapy fotogrametryczne obszaru o powierzchni ok. 400 km2 i geologiczne obejmujące teren prawie 500 km2. Na mapach wyspy pojawiają się pierwsze polskie nazwy: Kopernikusfjellet, Curie-Skłodowskafjellet, Staszicfjellet, Stanisławskikammen, Piłsudskifdjelle i Polakkbreen. Po tej wyprawie Stanisław Siedlecki, którego nazwisko nierozerwalnie związane jest z polską działalnością na Spitsbergenie, porzucił fizykę i rozpoczął studia na Wydziale Geologii Uniwersytetu
Warszawskiego. Po wojnie zostanie profesorem i powszechnie uznawanym światowym autorytetem. Weźmie udział w szesnastu wyprawach na Spitsbergen.

Wraz z tą wyprawą zaczęła się, trwająca do dzisiaj miłość polskich alpinistów do gór Spitsbergenu. Pod koniec lat sześćdziesiątych polarnik i alpinista R.W. Schramm pisał: „Nie ma poza Tatrami obszarów górskich, które byłyby tak polskie jak Spitsbergen Zachodni na południe od Van Kenlen fiordu.” Opinii tej nie zmienia fakt, że później pojawiły się nasze sukcesy w eksploracji Hindukuszu. W rejonie Spitsbergenu polscy wspinacze weszli na 160, w większości dziewiczych szczytów, pomierzyli prawie wszystkie lodowce i dokonali wielu badań naukowych.

d3gm3pe

Minęły dwa lata i bezkresne, dziewicze tereny polarnego interioru znów ujrzały Polaków. Trójka polarników, pieszo i na nartach, ciągnąc sanie z ekwipunkiem przetrawersowała Spitsbergen z południa na północ. Pokonali ok. 850 km dziewiczego terenu. Bez map, GPSu, wsparcia lotniczego, łączności radiowej, telefonu satelitarnego. Ci trzej śmiałkowie to Stanisław Siedlecki, Stefan Bernadzikiewicz i Konstanty Jodko Narkiewicz.

Dwa lata później, 17 października 1938 r. dr Konstanty Jodko Narkiewicz wraz z kapitanem Henrykiem Burzyńskim, z pierwszego w Europie kosmodromu w Dolinie Chochołowskiej, balonem Gwiazda Polski, miała wystartować do granic stratosfery. Los pokrzyżował te plany. Następny termin wyznaczono na jesień 1939 r. W ówczesnym świecie naukowym było to wydarzenie dużej rangi, był także przedstawiciel magazynu National Geographic. Stefan Bernardzikiewicz w 1939 r., uczestniczył w zwycięskiej wyprawie na Nanda Devi East.. Niestety Wrzesień tego roku na długo przerwał naszą obecność na Spitsbergenie. Nikt wówczas nie przypuszczał, że będzie to trwało aż tak długo.

Po II Wojnie Światowej rozpoczął się kolejny okres w historii polskich badań polarnych. W ramach 3 Międzynarodowego Roku Geofizycznego rusza wielka wyprawa złożona z 37 osób. Kierownikiem ekspedycji jest Stanisław Siedlecki.

d3gm3pe

W wyjątkowo niesprzyjających warunkach polarnicy ręcznie rozładowali około 500 ton materiałów budowlanych i po trzech miesiącach trudów, w lipcu budynek stanął i był gotowy do użytkowania. Tak powstała naukowo badawcza stacja nad Zatoką Białego Niedźwiedzia zwana POLSKĄ STACJĄ POLARNĄ W HORSUNDZIE. Prof. Siedlecki zimował tam i prowadził badania przez 5 sezonów. Później gdy znaczącą rolę odgrywały partyjne układy i względy polityczne dla Polskiej stacji polarnej nastały trudne czasy.

Do 1978 r. nie zorganizowano ani jednej całorocznej wyprawy. Sporadycznie na stację trafiały letnie ekipy naukowe. Budynek stał nie używany przez większość roku i niszczał. Korzystali z niego czasem norwescy traperzy, którzy skórowali i obrabiali w nim upolowane przez siebie niedźwiedzie lub foki. Stacja stawała się coraz mniej użyteczna i coraz bardziej zniszczona.

Na szczęście w 1978 r. Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk wznowił całoroczne wyprawy na Spitsbergen. Trwają one nieprzerwanie już od trzydziestu lat a każdego roku zimę spędza w niej ośmiu uczonych. Oprócz naukowców w wyprawie biorą udział grupy techniczne, które mają za zadanie modernizować budynek stacji. Może w niej przebywać i pracować aż czterdziestu naukowców, a warunki są dość komfortowe..

d3gm3pe

Budynek usytuowany jest kilkaset metrów od brzegu Zatoki Isbjornhamna ( Zatoka Niedźwiedzi ) wewnątrz fiordu Hornsund. Zbudowany jest w kształcie litery T pokryty drewnem i pomalowany na brązowy kolor na wzór skandynawskich domów. Wewnątrz jest czysto i schludnie. Stacja podzielona jest na trzy części. Część na lewo od wejścia to tak zwana część zimowników, w której każdy z naukowców ma swój mały przytulny pokoik. Mieści się tam też kuchnia, jadalnia pokój komputerowy i mesa, w której toczy się życie towarzyskie. Po przeciwnej stronie znajdują się wyposażone laboratoria, oraz wieloosobowe pokoje. To część naukowa i letnia, zaś w głębi budynku są, magazyny żywności, sprzętu, broni, oraz ambulatorium. Jest tu wszystko co niezbędne do życia i prowadzenia badań. . Przed budynkiem zawsze powiewają flagi Polski i Norwegii i flagi narodowe zespołów mieszkających w stacji.

Nieopodal stacji stoi budynek agregatu zapewniającego dostawę prądu przez całą dobę, Banachówka - zamykany hangar, w którym przechowywane są silniki, paliwo, pontony. Dookoła budynku stacji rozstawione są rozmaite urządzenia pomiarowe. Klatki meteorologiczne, maszty radiowe, anteny satelitarne, Całości strzegą psy, to też mieszkańcy stacji. Ich głównym zadaniem jest ostrzeganie przed zbliżającymi się niedźwiedziami.

Zaopatrzenie Stacji Polarnej transportuje się w dwóch lub trzech rejsach. Na początku lipca , pierwszym , rejsem z Polski przypływa nowa grupa naukowców. Są to ci, którzy spędzą na stacji kilka miesięcy, jak również ci dla których Stacja stanie się domem przez najbliższy rok. Wraz z ludźmi przywożone jest paliwo, żywność i cały sprzęt niezbędny nowej wyprawie. Statek wracając do kraju zabiera zimowników z poprzedniej wyprawy. W sierpniu i wrześniu czyli drugim i trzecim transportuje się zaopatrzenie na zimę, i zabiera uczestników letniej wyprawy. Pod koniec września fiord zaczyna zamarzać i do Stacji drogą morską nie można dostać się aż do końca kwietnia. Statkiem wożącym polarników jest Statek szkolno badawczy HORYZONT II będący własnością Szkoły Morskiej w Gdyni.

d3gm3pe

Wszędzie dookoła słychać nieustający jazgot alczyków. Są to małe czarno białe ptaszki które gnieżdżą się w licznych koloniach w szczelinach i na półkach skalnych. Gdy w zasięgu ich wzroku pojawi się drapieżnik ptaki zrywają się do lotu i swym krzykiem powiadamiają o niebezpieczeństwie. Od kilku lat te małe ptaszki znajdują się w centrum zainteresowania polskich i amerykańskich ornitologów. Alczyki żywią się wyłącznie bezkręgowcami morskimi i drobnymi rybami. Wzrost średniej temperatury Morza Barentsa wpływa na wielkość i zróżnicowanie planktonu oraz nektonu. Naukowcy starają się odpowiedzieć na pytanie jakie konsekwencje dla zwierząt lądowych ma postępująca zmiana składu ich pożywienia, związana z ociepleniem wód.

Naukowcy pracują w bardzo trudnych warunkach. Nagłe załamania pogody, niskie temperatury, silne wiatry i słaba widoczność to normalne zjawiska w tych szerokościach geograficznych. Aby poruszać się po lodowcu czy pływać po arktycznych wodach trzeba mieć bogatą wiedzę i dobrą kondycję. Dlatego tak ważna jest odpowiednia selekcja kandydatów na wyprawy.

Na pierwszym miejscu zawsze stawia się bezpieczeństwo ludzi. Każdy kto prowadzi badania poruszając się po lodowcu wyposażony jest w raki i czekan. Podczas badawczych rejsów pontonem wszyscy zakładają specjalne kombinezony ratownicze. Temperatura wody przy powierzchni w środku lata spada poniżej zera. Czas przeżycia w takiej wodzie w zwykłym ubraniu to tylko kilka minut więc w razie wypadku kombinezon zapewnia nie tylko dodatkową wyporność ale i komfort termiczny. Ważnym urządzeniem stosowanym na pontonie jest radioboja. Niewielkie pudełeczko, uruchamiane ręcznie lub samoczynnie poprzez zanurzenie w słonej wodzie. Gdy boja zostanie uruchomiona wysyła sygnał do służb ratowniczych które niezwłocznie podejmują akcję. Zawsze opuszczając stację zabiera się radiotelefon do kontaktu i broń na wypadek ataku niedźwiedzia polarnego. Na stacji panuje również zwyczaj wpisywania się w specjalną książkę wyjść. Podaje się trasę wyprawy przewidywany czas podróży oraz godzinę alarmową.

d3gm3pe

Niedźwiedź atakuje człowieka stosunkowo rzadko i przeważnie tylko w sytuacjach gdy jest głodny, lub czuje się zagrożony. Mimo iż jest to gatunek z Czerwonej Księgi władze norweskie dopuszczają użycie broni przeciwko niemu ale tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Zawsze trzeba być przygotowanym na taką okoliczność, zwłaszcza, że nie ma żadnej możliwości ucieczki przed atakującym zwierzęciem.

Gdy badania prowadzone są w miejscach odległych od stacji często za zgodą gubernatora Svalbardu wykorzystuje się husy. Są to stare chaty wybudowane z drewna dryftowego przez norweskich bądź rosyjskich traperów. Do niedawna były to schronienia, w których myśliwi mieszkali podczas polowań na lisy, niedźwiedzie czy foki. Od momentu gdy zakazano polowań chaty opustoszały i dziś wykorzystywane są jako pomocnicze stacje naukowe. W bliskim sąsiedztwie stacji istnieją cztery takie husy. Obok Werrenhusa – bazy wrocławskiej na szczególną uwagę zasługuje Hyttevika, ponieważ w tym roku obchodzi swoje setne urodziny. Ta zabytkowa chatka, przez wielu uważana za najpiękniejszą na wyspie należała niegdyś do norweskiego łowcy białych niedźwiedzi Clausa Andersena. Położona jest nad malowniczą zatoką, nieopodal lodowca Torella i została opuszczona przez trapera gdy definitywnie zakazano polowań na niedźwiedzie . Za przyzwoleniem władz norweskich dom ten stał się stałą bazą letnich wypraw Akademii Górniczo Hutniczej, w której
również tak jak w Hornsundzie czy Werrenhusie pracują naukowcy wielu narodowości.

Nie ulega wątpliwości, że cały archipelag jest olbrzymim poligonem badawczym niezwykle ważnym dla nauki. Od pewnego czasu prowadzi się szeroko zakrojone badania dotyczące globalnego ocieplenia. Arktyka jest bardzo wrażliwa na wszelkie zmiany klimatyczne a najlepszym wskaźnikiem wszelkich zmian klimatycznych jest kriosfera – warstwa śniegowo lodowa naszej planety, dlatego coraz częściej powstają projekty ogólnoświatowych badań, w których znaczącą rolę odgrywają Polacy. Od ponad dwudziestu lat przez uczestników wypraw prowadzone są ciągłe obserwacje lodowców i zmian w rejonie Hornsundu . Wyniki opracowują naukowcy z całego świata. Ta ciężka i żmudna praca pomaga nam zrozumieć i prognozować zmiany na całym globie.

_ Tekst i zdjęcia: Marcin Dobas _
_ Źródło: Globtroter _

d3gm3pe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3gm3pe