Gdy wchodzę do wynajętego pokoju i na łóżku widzę ręczniki skręcone w łabędzia oraz tanie meble ze sklejki, którym towarzyszą gipsowe ramy obrazów pokryte "złotem", skręca mnie w żołądku. Bo czuję, że ktoś robi ze mnie głupka. Za wątpliwe namiastki "luksusu" muszę słono zapłacić, a z luksusem mają one tyle wspólnego, co najtańsze parówki z szynką parmeńską.