naturyści

Od kilku lat liczba ludzi, którzy podczas opalania czy kąpieli rezygnują z kostiumów kąpielowych stale rośnie. Widać to zarówno na plażach, jak i w internecie, gdzie przybywa zarówno zdjęć z błogiego plażowania nago, jak i dyskusji dotyczących najlepszych plaż, gdzie spokojnie można zrzucić ubrania. Potwierdza to Federacja Nudystów Polskich, przekonując, że społeczna akceptacja dla "golasów" jest w Polsce coraz większa.

Nick i Lins kochają podróżować i wszędzie, gdzie jest to możliwe, zrzucają z siebie ubranie. Para wyznaje zasadę: "bez ubrań i ograniczeń". Swoje wojaże, opatrzone kreatywnymi i odważnymi zdjęciami, Belgowie publikują w mediach społecznościowych.

Naturyzm to dla nich nie tylko przesiadywanie nago na plaży, ale po prostu styl życia. Przyznają, że w Polsce wciąż brakuje dla nich odpowiedniej infrastruktury. - Na tle innych państw europejskich dalej wypadamy nieco słabo, a to wiąże się z mniejszą popularnością tej idei oraz brakiem pełnej akceptacji wśród naszego społeczeństwa - mówi Peter Rijnvis, prezes Federacji Naturystów Polskich.

Działająca od półtora roku restauracja dla naturystów zamyka się. Okazuje się, że niewielu turystów i mieszkańców Paryża było zainteresowanych spożywaniem posiłku nago. Chętne osoby mają ostatnią szansę, aby zarezerwować stolik w O'naturel.

Od lat kochają jeździć do miejsc, w których mogą bez skrępowania relaksować się nago. Nie zawsze było to łatwe i możliwe, dlatego postanowili stworzyć własną stronę rezerwacyjną. Dzięki temu ułatwili życie wielu naturystom na całym świecie.

W latach 80. łódzkie kąpielisko "Fala" słynęło z tarasu widokowego dla nudystów. Po długim czasie postanowiono reaktywować pomysł. Decyzję podjęli mieszkańcy, którzy mogli oddawać głosy, czy chcą stworzenia specjalnej plaży.

Kiedy przypadkowo (czyżby?) spotkamy panią topless lub nudystę na złocistym piasku, czerwienimy się, nieco przyspieszamy kroku, ale też ukradkiem spoglądamy. Nie ma na to siły. Czy to mężczyzna, czy kobieta - zerkniemy. Czy nagość na plaży powinna być zakazana, czy traktowana jako coś zupełnie naturalnego?

Jest rok 1985. Zbigniew Wodecki nagrywa piosenkę, której nie chce wykonać Irena Santor ("Ja mam śpiewać o gołych babach?"). To ma być taki niezobowiązujący, wakacyjny żart. Gdy telewizja publiczna pokazuje teledysk, w którym golizna bije po oczach, Polska Republika Absurdu oficjalnie zamienia się w Stany Zjednoczone Golasów. A "Chałupy Welcome To" stają się jej hymnem. Polacy zrzucają ciuchy. Polki biorą udział w wyborach "Miss Natura". I nie mają nic do ukrycia.