Marzec 2021, pandemia. Jestem na Rynku Czarownic w La Paz. Szaman rozrzuca liście koki na kolorowej płachcie. Nadstawiam uszu, aby usłyszeć go przez uliczny gwar i przez kulkę, a właściwie wielką kulę zżutych liści koki, którą ma zapchany policzek. Zielona miazga wystaje, gdy mówi. Szaman pyta mnie o imię i datę urodzenia, każe mi chuchnąć na liście 3 razy. Zastanawiam się, co mi powie, skoro targowałam się o cenę czytania.