Trwa ładowanie...
19-06-2015 11:05

Zarabiaj w złotówkach, pracuj z tropikalnej plaży

Bartek pracuje dla polskiej firmy, a w przerwie wyskakuje na dwie godziny poserfować w Pacyfiku. Krysia dla polskiej redakcji pisze spod rozgwieżdżonego nieba Karaibów. Justyna z okna swojej firmy widzi wieloryby. Biuro urządzają sobie tam, gdzie znajdą internet. Nie rozdzielają pracy od podróży. Cały czas są w drodze, ale nie przestają pracować. Wśród cyfrowych nomadów - czyli podróżników, którzy pracują zdalnie - jest coraz więcej Polaków. Jak to robią?

Zarabiaj w złotówkach, pracuj z tropikalnej plażyŹródło: Michał „Pasikonik” Szymczak
d9ju0ck
d9ju0ck

Bartek pracuje dla polskiej firmy, a w przerwie wyskakuje na dwie godziny posurfować w Pacyfiku. Krysia dla polskiej redakcji pisze spod rozgwieżdżonego nieba Karaibów. Justyna z okna swojej firmy widzi wieloryby. Biuro urządzają sobie tam, gdzie znajdą internet. Nie rozdzielają pracy od podróży. Cały czas są w drodze, ale nie przestają pracować. Wśród cyfrowych nomadów - czyli podróżników, którzy pracują zdalnie - jest coraz więcej Polaków. Jak to robią?

Antek ma 33 lata, od 13 lat podróżuje po Azji, z czego od trzech – pracując jednocześnie jako programista aplikacji na telefony. Z powodu różnicy czasu pracę zaczyna zazwyczaj ok. godz. 15:00 – 16:00, a wcześniej ma wolne chwile na zwiedzanie, surfing i motocyklowe wycieczki. Podróżuje także weekendy. – Wcześniej także dużo jeździłem, ale odbywało się to na zasadzie: albo pracuję, albo podróżuję. Zarabiałem wystarczającą ilość pieniędzy, a potem zwalniałem się z pracy i ruszałem w świat – mówi Antek, z którym łączę się, gdy akurat przebywa w Hanoi.

– W którymś momencie doszedłem do wniosku, że nie muszę rozgraniczać pracy od podróży, że mogę robić to jednocześnie i nie robić sobie tym samym dziury w CV w okresie, kiedy podróżuję – opowiada. Pracując zazwyczaj po 8 godz. dziennie zdążył już odwiedzić Tajlandię, Malezję, Indonezję, Filipiny i Wietnam. Teraz jego podróże wyglądają trochę inaczej niż wcześniej: porusza się wolniej, zazwyczaj zatrzymuje się w danym miejscu na dłużej – czasem nawet na miesiąc lub dwa. Może także na więcej sobie pozwolić finansowo. – Mam stały dochód, a w branży IT nie zarabia się mało. Azja Południowo-Wschodnia jest też wciąż w większości miejsc tańsza niż Polska. No może poza Filipinami, gdzie koszty życia są nieco wyższe niż u nas w kraju – wyjaśnia.

(Biuro Antka, Caramoan, Filipiny. Fot. archiwum prywatne)

d9ju0ck

- To że zarabia się w silniejszej walucie, a wydaje w słabszej, jest już coraz popularniejszym sposobem na życie. Spotykamy podczas naszej podróży wiele osób, które zarabiają w dolarach lub w funtach, a mieszkają na przykład w Meksyku – mówią Justyna i Bartek, którzy życie "cyfrowych" nomadów prowadzą od roku. – Tacy ekspaci oprócz tego, że żyją w raju, oszczędzają jeszcze sporo pieniędzy. No bo jeśli super dom na plaży w Baja California wynajmiesz za 1000 dolarów (ok. 3700 zł), a ciemne, 2-pokojowe mieszkanko na przedmieściach Los Angeles, to koszt 1100 dolarów (ok. 4000 zł), to już jest coś – wyjaśniają. Oni sami jednak zarabiają w złotówkach, więc w ich przypadku o dużych oszczędnościach nie można mówić. Zarówno Justyna, Bartek, jak i Antek podkreślają, że taki tryb życia prowadzą dlatego, że kochają podróże. I w odróżnieniu od ekspatów, jako "cyfrowi" nomadzi – cały czas są w drodze.

Z Justyną i Bartkiem rozmawiam, gdy są akurat w miejscowości Antigua w Gwatemali. Oboje mają po 31 lat, a swoją podróż rozpoczęli na Wyspach Kanaryjskich. We wrześniu przedostali się za Atlantyk, na razie nie planują wracać na drugą stronę oceanu. W Stanach Zjednoczonych kupili 18-letnią Toyotę Land Crusier, w Meksyku wzięli psa ze schroniska, a w Gwatemali w samochodzie skonstruowali platformę do spania. Kierują się na południe, planują dotrzeć na sam kraniec Ameryki Południowej. – Nigdzie się jednak nie spieszymy, jeśli gdzieś nam się spodoba – zostajemy na dłużej. Jeśli wpadnie nam jakiś większy projekt w pracy, to wynajmujemy dom na miesiąc i skupiamy się na życiu zawodowym – opowiadają. Teraz jadą na wyspy Bocas del Toro w Panamie – Bartek chce tam nauczyć się nurkować, a Justyna surfować.

Justyna ma własną agencję copywritingową, wszelki kontakt z klientami utrzymuje przez internet. Wymyśla m.in. nazwy produktów i firm, hasła reklamowe, pisze scenariusze spotów. Zanim wyjechała, 2 lata zajęło jej otworzenie i rozkręcenie firmy w Polsce, tam także ma księgową. Podczas podróży studiuje też online – robi specjalizację z digital marketingu na uniwersytecie w Illinois. Bartek pracuje dla polskiej firmy, zajmuje się automatyzacją testów oprogramowania – pisze programy, które sprawdzają, czy inne aplikacje działają tak, jak powinny. Kiedy zaczynał pracę, zastrzegł, że chce pracować zdalnie. Ma dobry układ z szefostwem – ma stawkę godzinową i pracuje tyle godzin tygodniowo, ile chce. W jednym tygodniu jest to 8 godz. dziennie, a w innym robi sobie zupełnie wolne i idzie na trekking do lasu tropikalnego, by zobaczyć majańskie ruiny El Mirador. Justyna i Bartek po drodze zazwyczaj coś wynajmują – zwykle cały dom. Nie chcą na tym oszczędzać, bo jak mówią, dobre warunki i cisza podwyższają jakość
ich pracy.

(Bartek pracuje w swoim domu w Baja California w Meksyku. Fot. archiwum prywatne)

d9ju0ck

Trochę inny tryb życia prowadzi Krysia. Współpracuje z portalami na temat zdrowego stylu życia, dla których pisze artykuły. Podróżując zbiera ważne informacje do swoich tekstów: o "egzotycznym" dla Polaków jedzeniu, o biegach na świecie, o naturalnych suplementach, o filozofii biegania jako przemieszczania się w przestrzeni i czasie. Pracuje też nad dwiema książkami. Nie żałuje pieniędzy na dobre jedzenie ani sport, ale sporo także oszczędza: dużo jeździ autostopem, zdarza jej się także nie płacić za nocleg. Śpi za darmo na zasadzie tzw. housesittingu. – W Gwatemali pomagałam przyjacielowi w remoncie i sprzątaniu hotelu, dzięki czemu mogłam sobie tam mieszkać. Potem dbałam o psy i rośliny pewnej artystki, która na miesiąc poleciała do Europy – opowiada mi. Z Krysią rozmawiam, kiedy akurat jest na Sardynii.

- Typowy dzień? Żartujesz?! Prawie każdy dzień jest zupełnie inny od poprzedniego! – mówi mi, kiedy pytam ją o harmonogram pracy. Zaczęła 14 miesięcy temu od Gwatemali, potem był Salwador. – Tam, pamiętam, na plaży, podczas pełni księżyca, siedziałam pisząc tekst i pomyślałam, że mam najbardziej boską pracę świata – opowiada. Potem dla polskich redakcji pracowała także z Meksyku, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Islandii, Portoryko, Wysp Dziewiczych, Antyli Holenderskich, Hiszpanii, Portugalii, Azorów, Sardynii oraz z Danii. Po drodze stara się realizować swoją pasję – bieganie. - W Barcelonie i w San Francisco przebiegłam maraton, zrobiłam ultra w Kanionie Miedzianym i połówkę w gwatemalskim Coban – mówi. Pisze teksty i pracuje, gdy znajdzie internet, często robi to z tropikalnej plaży. – Mieć pracę, do której można chodzić boso... Czyż może być coś piękniejszego?! – uśmiecha się Krysia.

(Krysia na pustyni w Nevadzie. Fot. archiwum prywatne)

d9ju0ck

O połączenie z internetem nie jest trudno. – Jeszcze 10 lat temu mógłby być z tym problem, czasem w kawiarence internetowej znalazło się jakiś starożytny komp, na którym po 15 min. udało się przy odrobinie szczęścia wysłać wiadomość e-mail. Ale te czasy już minęły – mówi Antek. Dodaje, że prawie wszędzie na świecie jest już internet 3G i coraz ciężej znaleźć miejsce bez dostępu do sieci. Przez 3 lata podróży nie miał większych przygód z internetem, jedynie takie, które równie dobrze mogłyby przytrafić mu się w Polsce. – Raz tylko, gdy byłem na Filipinach, tajfun rozwalił elektrownię i nie było prądu przez kilka dni na całej wyspie. Na szczęście był to okres między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem, więc po prostu życzyłem wszystkim w pracy Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku i napisałem, że odezwę się, jak wróci net – śmieje się Antek.

Justyna i Bartek marzą o tym, żeby móc urządzić sobie biuro w samochodzie. - Platformę do spania już mamy, trzeba by jeszcze skonstruować jakiś prowizoryczny prysznic, zamontować baterię słoneczną na dachu i postarać się o internet satelitarny – wyliczają. Jak mówią, w Europie, Turcji i północnej Afryce już można się w taki internet wyposażyć, kosztuje to 250 złotych miesięcznie, a transfer jest 40-krotnie wyższy niż ten, który mają obecnie w Gwatemali. Dobrego internetu globalnego jeszcze nie ma, ale Justyna i Bartek twierdzą, że jego pojawienie się to kwestia najbliższych kilku lat. Myślą również, że za kilka lat będą mogli popłynąć "jachtostopem" do Australii, nie przestając pracować nawet na środku oceanu.

(Justyna, Django i nowa platforma w toyocie. Fot. archiwum prywatne)

d9ju0ck

Świat stoi dla "cyfrowych" nomadów otworem. Niektóre miejsca stały się swoistymi magnesami dla podróżników pracujących zdalnie. Niewątpliwą światową stolicą _ digital nomads _ jest miejscowość Chiang Mai w północnej Tajlandii. – To miejsce przyciąga przede wszystkim niskimi cenami. Noc w skromnym hostelu to dosłownie kilka dolarów (kilkanaście złotych), ciepły posiłek w ulicznym barze to koszt 1 dolara (ok. 4 zł), za grosze można także wypożyczyć motocykl– opowiada Antek, który mieszkał w Chiang Mai przez 3 miesiące. W miasteczku są też miejsca do coworkingu oraz dobrze zintegrowana społeczność "cyfrowych" nomadów. Organizują warsztaty, podrzucają sobie pomysły na biznes, wymieniają się know-how.

Podróżnicy pracujący zdalnie kontaktują się ze sobą także w internecie. Wymieniają się informacjami na facebookowym forum, na stronie _ Web Work Travel _, spotykają się też na _ Digital Nomad Conference _, która odbywa się w Berlinie. W tym roku w dniach 31 lipca-1 sierpnia podczas konferencji będzie można wziąć udział w warsztatach i wykładach poprowadzonych przez gości z całego świata. Dowiemy się z nich przede wszystkim, jak prowadzić biznes w sieci. Podobnych wskazówek udziela popularna w kręgach nomadów wydana w 2007 r. książka Tima Ferrisa „4-godzinny tydzień pracy”.

Informację o miejscach przyjaznych osobom, które pracują online, znajdziemy zaś w wydanym przez _ Web Work Travel _ darmowym 156-stronicowym przewodniku. Na jego potrzeby wybrano 60 popularnych wśród cyfrowych nomadów miejscowości z opisami kawiarni z darmowym wifi, miejsc do coworkingu i tanich miejsc do spania. _ Web Work Travel _ od tego roku uruchamia także na Taryfie w Hiszpanii _ Workation Camp _, czyli miejsce do wspólnej pracy dla digital nomads. Działa ono on maja do listopada 2015 r. i oprócz przestrzeni do coworkingu oferuje także kitesurfing, jazdę na rowerze górskim, kursy hiszpańskiego oraz platformę do wymiany pomysłów dla osób pracujących przez internet.

d9ju0ck

Justyna i Bartek założyli facebookową grupę oraz stronę internetową dla polskich nomadów. Na stronie cyfrowinomadzi.pl starają się udzielać rad osobom, które chciałyby prowadzić takie życie jak oni. Opisują także zawody, które można wykonywać online. - Oprócz pracy w IT albo w copywritingu można też robić tłumaczenia, transkrypcje, korekty, a także prowadzić kursy online albo być odpowiedzialnym za prowadzenie stron na Facebooku – wymieniają. Inni nomadzi pracują jako graficy albo prowadzą swoje firmy w sieci. Często są to sklepy internetowe, w których kontaktują klienta z dostawcą, a sami nie mają bezpośredniego kontaktu z towarem.

Freelancerzy mogą szukać ofert pracy w internecie. W sieci działają strony, które ułatwiają kontakt między niezależnymi pracownikami a pracodawcami. Najpopularniejszymi tego typu platformami są freelancer.com z 15 milionami użytkowników, _ guru.com _ (strona, która powstała już w 1998 r.) oraz _ upwork.com _ – serwis, który połączył dwa inne popularne miejsca – _ Elance i oDesk _. Najwięcej ofert znajdą tam dla siebie programiści (59 proc. ofert pracy na Upwork), sporo także branża kreatywna (24 proc.) oraz specjaliści od marketingu (7 proc.). – Większość nomadów, których spotykamy w podróży to tzw. _ location independent specialists _ – ludzie, którzy są dobrzy w swoim zawodzie i mogą pracować z dowolnego miejsca na świecie – mówią Justyna i Bartek. Wszyscy moi rozmówcy zgodnie potwierdzają, że do pracy, którą wykonują teraz doprowadziły ich lata studiów i wcześniejszego doświadczenia zawodowego, a także dużo determinacji.

Antek spotkał jednak także sporo osób, które zaczynały jako „żółtodzioby”. – Ktoś jest na wakacjach i dochodzi do wniosku, że wcale nie chce wracać. Spotyka kogoś, kto pracuje online i ta osoba pokazuje mu, co i jak – opowiada. W Azji Południowo-Wschodniej poznał wiele osób, które wcześniej nie miały żadnego doświadczenia w pracy przez internet. Wszystkiego nauczyły się od innych cyfrowych nomadów, a później w praktyce. Można także próbować „żyć z podróży”: opisywać swoje wyprawy w pismach turystycznych, sprzedawać zdjęcia do gazet albo do serwisów stockowych albo o podróżach opowiadać na slajdowiskach.

(Autorka artykułu – Ola Synowiec podczas pracy na Isla de Flores w Gwatemali. Fot. archiwum prywatne)

d9ju0ck

Sama wywiady z Antkiem, Krysią, Justyną i Bartkiem przeprowadziłam na Skypie z Buenos Aires, tekst pisałam w Madrycie, a do redakcji WP Turystyka wysłałam go już z Berlina. W podróży jestem 365 dni w roku, bo nie wyobrażam sobie pisać o turystyce nie ruszając się z warszawskiej Pragi. O ile przemieszczanie się w moim zawodzie jest oczywiste, to przynosi także wiele korzyści w innych profesjach "cyfrowych" nomadów. – Otwieramy się na świat, nasze umysły stają się bardziej chłonne, zyskujemy zdrowy dystans, poznajemy wielu inspirujących ludzi, uczymy się, jak funkcjonuje świat, dowiadujemy się w praktyce o rzeczach, o których nie mieliśmy pojęcia – wylicza jednym tchem Justyna.

- No i nie zapominajmy o pogodzie! Badania naukowców mówią, że słońce i kolory wpływają na pracę mózgu lepiej niż szachy, a na nasze samopoczucie lepiej niż seks - mówi Bartek. – Poza tym co miałabym niby robić z zarobionymi pieniędzmi? Kupić za nie meble do salonu za 15 tys. złotych? Jaki jest sens zarabiania, jeśli nie ma się tych pieniędzy kiedy wydawać, kiedy nie można ich wydawać na nic sensownego? Koncept pracy dla pracy zupełnie mi nie odpowiada – puentuje.

Ola Synowiec / wg

d9ju0ck
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9ju0ck