Trwa ładowanie...
17-12-2014 11:23

Afganistan - oaza spokoju w kraju wojny i chaosu

Jak wyglądają wybory parlamentarne w kraju, który kojarzy się nam głównie z wojną i chaosem? Raczkująca demokracja w praktyce wygląda naprawdę fascynująco. Oto relacja Jakuba Rybickiego dla Wirtualnej Polski z najdalszego zakątka Afganistanu.

Afganistan - oaza spokoju w kraju wojny i chaosuŹródło: Jakub Rybicki
d2uxcsf
d2uxcsf

„Boże, gdyby w Polsce była taka frekwencja w jakichkolwiek wyborach” – myślę sobie oglądając z okien swojej chaty traktor, jedyny pojazd mechaniczny w wiosce, który pracowicie kursuje tam i z powrotem do odległej o kilka kilometrów komisji wyborczej, wioząc na przyczepie ludność rwącą się do decydowania o losach kraju. Właściwie mógłbym pomyśleć „na Allaha”, bo przecież Allah znaczy po prostu Bóg. Nie zrobiłoby to pewnie wielkiej różnicy moim przyjaciołom z wioski – wyznają _ izmailizm _, czyli najbardziej liberalną odmianę islamu.

fot. Jakub Rybicki
fot. Jakub Rybicki

Jestem w Sarhadzie, wiosce w Korytarzu Wachańskim, czyli wąskim pasie ziemi wciśniętym między Tadżykistan, Pakistan i Chiny, podarowanym Afganistanowi jako strefa buforowa między imperiami brytyjskim i rosyjskim pod koniec XIX wieku.

Mimo, że zagnieździły się we mnie jakieś pasożyty, jestem chory i nie za bardzo mogę oddalać się od toalety, ciekawość jest silniejsza. W końcu miałem okazję obserwować przygotowania do wyborów już dwa tygodnie temu. Złapaliśmy na stopa agitatorów, którzy zachęcali do głosowania na generała Dżafara, rozdając ludności plakaty, mogące być sympatycznym ozdobnikiem w czarnych od dymu z palenisk chatach. Człapię więc z wolna po rozbabranym trakcie – mamy już wrzesień i właśnie spadł pierwszy śnieg. Nie zabierze mnie traktor – tym razem na przyczepie siedzą wyłącznie kobiety, eskortowane przez kilku facetów.

d2uxcsf

Komisja jak komisja – eskorta kilku żołnierzy, którzy na wyciągnięcie aparatu reagują podniesieniem kałasznikowów nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie, żeby spodziewano się jakiegoś zagrożenia, ale strzeżonego Allah strzeże. Zdjęć w lokalu wyborczym robić nie wolno, ale dookoła – proszę bardzo. Miejscowi chętnie pozują z palcami czarnymi od tuszu na dowód, ze oddali głos i nie zrobią tego ponownie.

fot. Jakub Rybicki
fot. Jakub Rybicki

Na pocieszenie prowadzą mnie do szkoły sponsorowanej przez fundację Agi Chana, duchowego przywódcy izmailitów. Książę Aga Chan mieszka w Genewie, ale nie traci z oczu problemów wiernych, hojnie wspomagając rozwój regionu. Inna sprawa, że to właściwie jedyne miejsce w Afganistanie, gdzie można coś zbudować z dużą dozą pewności, że nie zostanie to wkrótce zniszczone. Z tego powodu inwestują tu rozmaite organizacje międzynarodowe, tworząc infrastrukturę mającą ułatwiać życie mieszkańcom i zachęcać do przyjazdu coraz liczniejszych turystów. A dostać się jest łatwo – zdobycie wizy nie stanowi problemu, potem wystarczy przekroczyć most na rzece Pandż w Iszkaszim i już. Jesteśmy w Afganistanie, omijając strefę działań wojennych.

Nie ma tu żadnych zabytków, jest za to powalająca przyroda, dziewicze góry i przyjazna ludność, która szczególnie chętnie wita dolary przybyszów z zachodu. Najbardziej znanym turystą był niejaki Marco Polo, który 700 lat temu podróżował nitką jedwabnego szlaku przechodzącą przez Wachan. Imieniem słynnego wenecjanina nazwano później gatunek owcy, hasającej po górach Pamiru.

d2uxcsf

Wróćmy jednak do doliny i wioski Sarhad. Kończy się tu coś, co w założeniu powinno być chyba drogą, przejezdną tylko dla kamazów i aut terenowych. Dalej można iść piechotą lub jechać konno, na spotkanie Kirgizów, żyjących w jurtach wysoko na równinie pamirskiej. Oni na pewno nie przyjdą głosować, ale wszyscy, którzy mają mniej niż dzień drogi – tak. Niektórzy próbują zagadywać mnie po rosyjsku, najwyraźniej kontakty z sowietami nie są tu powodem do wstydu. Zresztą, niektórzy Wachowie chwalą sobie Rosjan, którzy zbudowali tu drogę.

fot. Jakub Rybicki
fot. Jakub Rybicki

Korytarz Wachański to dziwne miejsce, zawieszone w czasie i przestrzeni. Gdyby usunąć nieliczne atrybuty nowoczesności, można by pomyśleć, że wciąż panuje tu średniowiecze. Nigdy nie prowadzono tu działań wojennych, a pacyfistyczni mieszkańcy zawsze myśleli raczej o tym, jak wyżywić rodziny z ubogiej ziemi, niż o walce z kimkolwiek. Mieszkają tu Tadżycy, Wachowie i Kirgizi – mały wycinek z mozaiki etnicznej Afganistanu. Porozumiewamy się z nimi w _ Dari _, odmianie języka perskiego, dużo łatwiejszego do nauczenia się niż chociażby węgierski.

d2uxcsf

A co z wyborami? Jak instruuje propagandowa gazetka armii amerykańskiej, na 5000 kandydatów do Izby Ludowej aż 2000 stanowiły kobiety. Sam widziałem wielkie plakaty wyborcze kobiet rozwieszone w Iszkaszimie – i nie wzbudzały żadnej sensacji. Trudno powiedzieć ile z nich zdobyło mandat poselski, bo wyników nie można się było doliczyć przez pół roku, a gdy wreszcie się doliczono nie miały prawdopodobnie wiele wspólnego z głosem ludu.

_ Tekst i zdjęcia: Jakub Rybicki/udm/if _
Przeczytaj więcej narowerowarosja.pl

Na jakiej trasie jeździsz najczęściej? Kliknij i oblicz, ile możesz oszczędzić!

d2uxcsf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2uxcsf