Trwa ładowanie...
d2p0eob
10-10-2008 13:28

Bruksela nocą

Na przemian zamykam i otwieram oczy. Czerwone światło ulicznych latarni to gaśnie, to znów się zapala. W ich blasku dostrzegam strużki deszczu, spadające na ziemię z ogromną szybkością. Tak wita mnie Bruksela nocą.

d2p0eob
d2p0eob

_ *Na przemian zamykam i otwieram oczy. Czerwone światło ulicznych latarni to gaśnie, to znów się zapala. W ich blasku dostrzegam strużki deszczu, spadające na ziemię z ogromną szybkością. Tak wita mnie Bruksela nocą.Podczas godzinnego przejazdu z lotniska do centrum miasta układam w głowie plan tych kilku dni, które jeszcze przede mną i modlę się, by pogoda, która mnie przywitała, nie była złą wróżbą i by nie została moim codziennym towarzyszem. * _

Jadąc tu nie spodziewałam się wiele. Ot _ „stolica” _ Unii Europejskiej. Będę w samym sercu Europy – tak opisywałam swoją tam wycieczkę. „A co ty tam będziesz robić?” pytali znajomi. No cóż? Jeść słynne belgijskie czekoladki, kosztować słynnych belgijskich trunków i patrzeć na Manneken-Pis’a. Zobaczyłam jednak znacznie więcej.

Bruksela opisywana jest w przewodnikach jako miasto posiadające najpiękniejsze muzea w Europie. I choć nie do końca się z tym zgodzę, to jednak warto wiele z nich zobaczyć. Tyle różnych miejsc, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Muzyk - przepiękne Museum of Musical Instruments, którego już sam budynek jest małym dziełem sztuki, zawierającym w swym wnętrzu więcej niż 7 tysięcy instrumentów. Miłośnik Orientu, do których i ja się zaliczam, le Pavillon Chinois (chińską wystawę) wraz z La Tour Japonaise (Chińską Wieżą) ukazujące kontakt między Wschodem, a Zachodem. Pasjonat samochodów, zwłaszcza tych _ wiekowych _, Autoworld Brussels, w którym popodziwiać będzie mógł blisko 400 pojazdów. Nie zabraknie też atrakcji dla fanów komiksów w muzeum Tin Tina, gdzie natknęłam się również na wystawę poświęconą małym, niebieskim postaciom z kreskówki, czyli Smurfom, z okazji ich pięćdziesięciolecia. Degustatorzy złocistego napoju mogą odwiedzić Muzeum Browarnictwa i skosztować belgijskiego trunku na miejscu.

A skoro to centrum Europy, to nie mogłoby być inaczej, gdyby nie można było tu zwiedzić w jeden dzień właśnie całego kontynentu. Niemożliwe? A jednak! Wystarczy paręnaście minut metrem, by znaleźć się w Mini-Europe i móc z bliska przyjrzeć się krzywej wieży w Pizie, Big Benowi, czy słynnej hiszpańskiej arenie, gdzie odbywa się corrida, a oprócz tego doznać na własnej skórze trzęsienia ziemi wywołanego wulkanem Wezuwiusz.

(fot. JupiterImages/EAST NEWS)
Źródło: (fot. JupiterImages/EAST NEWS)

Bruksela, w której na równi funkcjonują dwa języki urzędowe, czyli francuski i flamandzki, znana jest wśród turystów przede wszystkim z trzech miejsc, do których odbywają się wręcz pielgrzymki: z Mini-Europe oraz znajdującego się tuż obok Atomium zbudowanego z okazji Expo w 1958 roku, a które dziś jest jednym z najbardziej oryginalnych budynków i niesamowitym miejscem widokowym. I wreszcie z Grand Place - centralnego miejsca, skupiska restauracji, pubów, sklepów z czekoladkami i turystów. Miejsca otoczonego przez la Maison du Roi (Domu Królów), la Maison des Ducs de Brabant (domów korporacji) i l’Hotel de Ville (Ratusz)
. Rynek, o którym mówi się, że jest jednym z najpiękniejszych. I ci, co tak twierdzą, mają rację. Powala nie tylko wielkością budynków, ale i ich niesamowitym pięknem, finezją rzeźbień i jednocześnie solidnością konstrukcji.

d2p0eob

Przychodzę z samego rana i siadam na placu w centralnym miejscu, by mieć wokół siebie całość tego pięknego majestatu. Tylko o tej porze, mogę na spokojnie śledzić szczegóły zabudowań, gdyż większość turystów jeszcze śni marzenia senne. A ja w tym czasie podziwiam i z każdą minutą moje oko dostrzega nowe szczegóły: a to łabędzia, a to wilka na szczycie jednej z wieżyczek. Siedzę i chłonę. Za godzinę bądź dwie nie będzie można szpilki tu wetknąć, tak będzie tłoczno od handlarzy kwiatów i obcokrajowców.

Każdy dzień zwiedzania, poznawania miasta, zaczynam od mojej chwili ciszy, momentu kontemplacji na tym przepięknym rynku, a potem ruszam w kilkunastogodzinną wędrówkę przez ulice i uliczki miasta, chcąc poznać nie tylko jego historię zamkniętą w murach muzeów, ale i jego obecne jestestwo. Jego prawdziwy klimat. Nie tylko piękne turystyczne szlaki wyznaczone w przewodnikach, ale ulice, na których toczy się prawdziwe życie i żyją prawdziwi ludzie. Dzielnice, w których żyją emigranci, brukselskie slumsy. Spróbować nie tylko belgijskich czekoladek, czy frytek z majonezem, ale i marokańskich placków z razowej mąki czy manioku. Zakosztować ich codzienności. Poczuć się nie jak turysta ale jak „tubylec”. Takim miejscem na pewno jest pchli targ na Place du Jeu de Balle, gdzie można zakosztować prawdziwej mieszanki kulturowej, wsłuchać się w mieszaninę różnych języków i wtopić w tłum.

Bruksela jest miejscem, gdzie krzyżują się różne kultury i to w niej jest najpiękniejsze. Jest miastem bardzo przychylnym turystom, choć niestety nie tanim. Warto udać się w podróż do „serca Europy”.

_ Tekst: Anita Demianowicz _

_ "Tekst zdobył nagrodę w Wielkim Konkursie Podróżniczym organizowanym przez Serwis Turystyka." _

d2p0eob
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p0eob