Cool(turowe) oblicze Pragi
Widniejące za Wisłą wieże katedry św. Floriana i słynne, zachęcające do wizyty w zoo "miśki" - najbardziej rozpoznawalne wizytówki na obrzeżach warszawskiej Pragi - witają przybyszy z lewobrzeżnej części stolicy.
To jednak zaledwie przedsmak tego, co czeka nas, gdy zapuścimy się w głąb dzielnicy - intrygującej, pełnej kuszących smaczków i nieznanych odsłon. Pragi, która z każdym dniem zrywa ze stereotypem królestwa rzezimieszków, przybliżając się do enklawy artystów i celu turystów, gotowych odkrywać jej uroki i tajemnice.
Do niedawna wielu wystrzegało się przekroczenia symbolicznej granicy Wisły, święcie wierząc, że o ile nie trzeba, lepiej się na prawobrzeżną część miasta nie zapuszczać, bo nie tylko licho nie śpi, lecz także prascy naśladowcy Kuby Rozpruwacza, czający się za każdym rogiem. Stopniowo mit niebezpiecznej Pragi słabł, a odmienność dzielnicy zaczęto dostrzegać w jej wyjątkowej atmosferze, bogatej historii, swoistym folklorze oraz ilości magicznych miejsc i unikatowych zabytków, a nie melin i podejrzanych zaułków. Za sprawą mnożących się kafejek, kameralnych galerii i centrów artystycznych rezydujących w poprzemysłowych obiektach zła sława usuwa się cień. Oby jak najszybciej odeszła w zapomnienie wraz z krzywdzącym stereotypem wszechobecnych tu zła i brzydoty. Wszystko wskazuje, że nadzieje te nie są płonne, a optymistyczna wizja daleka jest od utopii. Sprzyja temu przyjazne nastawienie lokalnych władz, inwestujących w renowację historycznego oblicza ulic i budynków, oraz środowisk artystycznych, które -
doceniając klimat dzielnicy i dostrzegając jej potencjał - angażują się w kreowanie pozytywnego wizerunku Pragi. I chwała im za to, bo to, co wyjątkowe, a nieodkryte, zasługuje, by znaleźć się w świetle jupiterów.
Od wsi do artystycznego centrum
Historycznie tereny Pragi od 1583 roku należały do hetmana Jana Zamoyskiego, który odstąpił wieś biskupowi Marcinowi Białobrzeskiemu. Praga Biskupia zastąpiła wówczas Pragę Magnacką, a w 1648 roku na mocy decyzji króla Władysława IV uzyskała prawa miejskie i używany do dziś herb. Wydarzenia sprzed wieków są upamiętnione w obecnym nazewnictwie dzielnicowej infrastruktury. Współcześnie ulicę Zamoyskiego przepełnia zapach czekolady ze słynnej fabryki Wedla i duch kultury wylewającej się z Teatru Powszechnego, a młodzież uczy się w renomowanym liceum im. Władysława IV przy ulicy Jagiellońskiej.
Po spustoszeniu potopu szwedzkiego i zgubnych skutkach wydarzeń początków XVIII wieku nastąpił okres powolnego odradzania się Pragi. W czasach Księstwa Warszawskiego nastąpiła architektoniczna przebudowa Pragi, której towarzyszyło zniszczenie ulic i świątyń. Kolejne rozbiórki i zniszczenia przyniosło Powstanie Listopadowe, po którym nastąpił kolejny renesans tej części miasta. Istotne dla rozwoju Pragi okazało się otwarcie dwóch linii kolejowych: Petersburskiej w 1862 roku i Terespolskiej w 1867 roku oraz zbudowanie mostu Kierbedzia w latach 1859-1864. Od momentu włączenia w 1891 roku Nowej Pragi, Szmulowizny i Kamionka do Warszawy obszar ten przeżywał intensywny rozwój, stając się miejscem osiedlenia dla gwałtownie rosnącej liczby mieszkańców, w tym ludności żydowskiej. Podczas wojny prawobrzeżna część Warszawy zaznała stosunkowo znikomych strat, zniszczeniom uległy głównie obiekty przemysłowe. Dzięki temu przez krótki okres Pragę obrały na swą siedzibę władze miejskie i państwowe. Oszczędzona w czasie
wojny dzielnica nie włączyła się do powszechnej odbudowy miasta, przez co zabudowa niszczała i podupadała, tracąc ze swej dawnej świetności.
Dziś praskie zabytki lśnią niespotykanym dotąd blaskiem. Nowa i Stara Praga, Szmulowizna, Pelcowizna w oczach pięknieją, przywracając przedwojennej architekturze nowy wymiar. Pozwalają współistnieć historii i współczesnym zjawiskom, przydając atrakcyjności, która podobnie jak relikty dawnej wielokulturowości buduje markę Pragi jako wielotorowej i pociągającej dla różnych grup społecznych: biznesmenów poszukujących ciekawych lokalizacji dla swych inicjatyw, twórców czerpiących inspirację z przestrzeni z duszą, pasjonatów historii i tropicieli perełek przeszłości, wreszcie bywalców miejsc modnych, które zyskały miano kultowych, a odwiedzających je uczyniły godnych miana "cool". Marki i zakamarki
O tym, że warszawska Praga stała się trendy, przesądziło wiele czynników. Choć po wielu lokalnych smaczkach do niedawna tworzących aurę okolicy dziś trzeba obejść się smakiem, to nadal cieszą oczy zabytkowe budowle, zasługujące na miano wizytówek dzielnicy, a odkrywców Pragi w mniej znanej odsłonie czeka wiele niespodzianek. Ciekawostki i ślady przeszłości dla wtajemniczonych coraz częściej ujawniają przewodniki po unikatowych zakątkach Pragi - tworzone dla fascynatów przez fascynatów - jak choćby "Warszawska Praga" autorstwa Michała Pilicha.
Do wielkiej, niepisanej akcji propagowania uroków Pragi włącza się coraz więcej podmiotów. Praski Punkt Informacji Turystycznej i Kulturalnej InfoPraga, oprócz udzielania stosownej wiedzy na temat dzielnicy i dystrybuowania materiałów promocyjnych, organizuje we współpracy z innymi instytucjami szereg akcji przyciągających w praskie okolice. Przykładem letnie spacery z przewodnikiem na kilku trasach opracowanych przez Przewodnickie Biuro Turystyczne PTTK Trakt czy specjalne przejazdy zabytkowym tramwajem z centrum Warszawy, który niegdyś mknął arteriami Pragi, a dziś przywołuje wspomnienia i stanowi nie lada atrakcję. Tramwajowe wycieczki wakacyjne z omówieniem mijanych miejsc i wskazaniem ciekawostek były częścią projektu Fundacji Centrum Europy "Rzuć, bracie, blagie i jedź na Pragie", popularyzującego prawobrzeżną część Warszawy i walczącego z mylnym postrzeganiem Pragi jako dzielnicy, której należy się wystrzegać niczym diabeł święconej wody. Podobne działania pokazują, że nie taki diabeł straszny jak go
malują, zaś symboliczne połączenie obu stron Wisły dowodzi, że rzeka nie stanowi granicy nie do przekroczenia, a to, co kryje się za praskimi rogatkami, nie powinno być pomijane na szlakach warszawskich wędrówek.
Jedną z niedawnych inicjatyw jest projekt Fundacji Kazantyp, polegający na wytyczeniu szlaku "Praga Per Pedes", opracowaniu ulotek i specjalnej strony internetowej z fotomapą i opisem uwzględnionych na oznakowanej trasieobiektów, gdzie zachował się przedwojenny duch, lub które ewoluowały, wpisując się w lokalny folklor i pejzaż praskich zakątków. Miejsca objęte projektem to dobrze rozpoznawalne praskie wizytówki, takie jak zadziwiające swą okazałością i architekturą świątynie, reprezentujące trzy współistniejące tu historycznie wyznania: Metropolitalna Cerkiew Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego pw. św. Marii Magdaleny, Bazylika pw. Najświętszego Serca Jezusowego oo. salezjanów, katedra św. Floriana, Kaplica Matki Boskiej Loretańskiej - najstarszy zabytek Pragi czy budynek tak zwanej Morgi (kaplicy przedpogrzebowej) przy Szpitalu Praskim. Na pewno warto zwrócić uwagę na relikty przeszłości związane z dziejami ludności żydowskiej, niegdyś licznie zamieszkującej teren Pragi. O ich bytności
przypomni nam gmach wychowawczy Warszawskiej Gminy Starozakonnych im. Michała Bergsona czy budynek dawnej mykwy. Ciekawostką jest jeden z ostatnich zachowanych drewnianych domów przy Kawęczyńskiej, powstały w 1900 roku oraz usytuowany na wprost Dworca Wschodniego tasiemiec, zwany jamnikiem lub długasem - najdłuższy blok mieszkalny w stolicy z początku lat 70., mierzący 508 metrów.
Szlak prowadzi ulicami do niedawna pokrytymi kocimi łbami, od kamienicy do kamienicy, z których każda skrywa burzliwe losy mieszkańców lub piękne detale architektoniczne, przenoszące w dawne czasy. Spacerując po Pradze warto mieć oczy dookoła głowy - nie po to, by wypatrywać przestępców czyhających na przybyszów zza wiślanej granicy, lecz by chłonąć wyjątkową aurę okolicy, zaczajoną w detalach. Nie bójmy się bram, które po przekroczeniu ukazują wysmakowane ornamenty, klatek schodowych, które obok współczesnego graffiti prezentują zabytkowe freski i posadzki, podwórzy, które witają nas unikatowymi, drewnianymi balustradami i jedynymi w swoim rodzaju kapliczkami, które niekiedy bywają zastępowane figurami świętych strzegącymi wejścia na posesję lub wkomponowanymi w fasady budynków mieszkalnych. Dobrze, że są zapaleńcy, którzy pomagają odkrywać tajemnice ukryte w kamienicznych murach, sakralnych wnętrzach i oddzielonych od ulicy przestrzeniach, zarażając swoją pasją i przekonując, że mity trzeba obalać, a
wyjątkowość popularyzować. Magia praskiego klimatu
Praską specyfikę budują też ludzie. To tu żyje najwięcej rdzennych mieszkańców Warszawy, dla których nie jest tajemnicą lokalny slang, znany jako gwara warszawska. To tu nadal można spotkać kupców, nawołujących klientów chwytliwymi hasłami, mającymi przekonać, że towar z ich stoiska jest najlepszy. Ostoja "plenerowego" handlu i miejskiego folkloru - najstarszy w Warszawie bazar Różyckiego, zwany "Różycem" - to jedyne w swoim rodzaju targowisko, zlokalizowane u zbiegu ulic Ząbkowskiej i Targowej - jak wskazuje nazwa, już od średniowiecza miejsca targów bydłem, końmi i trzodą - nieporównywalne nawet z imponujących rozmiarów Jarmarkiem Europa, który powoli dogorywa dobijany łopatami wbijanymi pod budowę stadionu narodowego. Do niedawna prężnie działający handel na koronie stadionowych ruin i wzdłuż Zielenieckiej był uwspółcześniony i pozbawiony charakteru, jaki niewątpliwie jest nieodłącznym elementem bazaru Różyckiego. Tylko tu można spotkać panie oferujące swojskie flaczki z wózeczków i nawołujące co i raz:
"Pyzy, pyzy gorące!", a kapela podwórkowa przygrywa na banjo i akordeonie, podśpiewując szlagiery starej Warszawy. Kto nie przeżył, ten niech żałuje, a najlepiej niech czym prędzej nadrobi zaległości, bo gdy bazar - już i tak w kiepskiej formie - upadnie, razem z nim zaginie istotny fragment praskiej specyfiki. Wizyta na bazarze to nie tylko zakupy, jak głosi urywek wiersza Tadeusza Szurka: "Tu wszystko można kupić, można nie,/Warszawska atmosfera, każdy o tym wie...". Ten sam autor pisał: "U bram bazaru pączki sprzedają,/Lukrowe, słodziutkie. Nawet od Bliklego wysiadają.". Czy wysiadają - rzecz gustu. Jedno jest pewne: to także część praskiego folkloru, która kiedyś wywoła uśmiech, jak dziś nieodżałowany saturator, ulokowany przed murami Różyca.
Latem na Lubelskiej, na tyłach Dworca Wschodniego, wcześniej znanego jako Terespolski, co niedziela można było wybrać się "na dechy", by przy dźwiękach melodii starej Warszawy: "Balu na Gnojnej" czy "Panny Andzi" odkryć na nowo tradycję publicznych potańcówek, wpisującą się w miejski folklor. Akcja spotkała się z żywym zainteresowaniem starych Prażan, pragnących wskrzesić wspomnienia, oraz młodych ludzi z obu stron Wisły, ciekawych dawnych zwyczajów i rytmów. Przy odrobinie szczęścia można trafić na zespoły dające upust swej muzykalności i umiłowaniu folkloru na ulicach lub chociaż natknąć się na osamotnionego grajka wyczekującego adoracji pod oknami kamienic. Najbardziej spragnieni starowarszawskich szlagierów i brzmień orkiestry podwórkowej powinni udać się na plac u zbiegu ulic Floriana i Kłopotowskiego, gdzie stoi pięciu spiżowych grajków stworzonych w hołdzie warszawiakom z prawego brzegu. Po wysłaniu sms-a pomnik Praskiej Kapeli Podwórkowej ożywa i wygrywa jeden ze stu szlagierów, a oświetlenie daje
efekt tańca. To kolejny dowód współistnienia historii i teraźniejszości, gdzie komórka umożliwia upamiętnienie tradycji.
Prawdziwy wysyp kapel, zespołów i pokazów artystycznych ma miejsce podczas cyklicznego festiwalu "Praskie spotkania ze sztuką", kiedy to w letni weekend ulica Ząbkowska ożywa feerią barw, gwarem i niespotykaną frekwencją stałych bywalców imprezy oraz przypadkowych przechodniów, którzy przystępują zaciekawieni tym wielotorowym show i zostają na dłużej. Maleńkie, klimatyczne kafejki i równie kameralne galerie sztuki, atelier wychodzą na zewnątrz ze stolikami i wystawami. Artyści prezentują swoje prace, organizują pokazy i warsztaty dla najmłodszych, clowni i szczudlarze zabawiają małych i dużych, a gwiazdy chętnie przybywają koncertować na Pragę.
Fabryki sztuki
Jednak nie trzeba specjalnego święta, by poczuć ducha Pragi - nie tylko w przedwojennej architekturze nadgryzionej zębem czasu lub odrestaurowanej dla zachowania jej świetności, lecz także w małych lokalach wabiących zapachem kawy, podawanej na stoliku przykrytym babciną serwetą, muzyką na żywo, umilającą czas przy piwie, artystyczną atmosferą i awangardowym wystrojem. Od kawiarenek w babcinym stylu po klubową atmosferę - co kto lubi. Prawdziwym zagłębiem "artystycznego co nieco" są ulice Ząbkowska i Inżynierska, gdzie praskim klimatem przesycone są dzielnicowe przestrzenie, pełne doskonałych miejsc dla dziennych tropicieli sztuki i Nocnych Marków, spragnionych ciekawego wystroju, swobodnej atmosfery i niekomercyjnych brzmień. Bywalcom nie trzeba przedstawiać Składu Butelek, gdzie w sylwestra można się bawić w stylu przedwojennej Pragi pod hasłem "Nie ma cwaniaka nad warszawiaka", Łysego Pingwina czy legendarnego Baru Mlecznego Ząbkowska. Kusi też pub Pantograf przy zajezdni tramwajowej na Kawęczyńskiej,
który upodobali sobie studenci pobliskiej Wyższej Szkoły Menadżerskiej, a niejeden lubi po pracy zanurzyć się w Oparach Absurdu - miejscu spotkań o niepowtarzalnym klimacie, gdzie można posłuchać muzyki na żywo, obejrzeć prace artystów lub niszowy film albo po prostu spędzić czas w nietuzinkowym wnętrzu. Opary Absurdu stworzyła aktorka i rzeźbiarka Elżbieta Komorowska, która po latach spędzonych przy okazji studiów w krakowskim Kazimierzu zatęskniła za podobnym klimatem w Warszawie. Zauroczona praską aurą, postanowiła wnieść swój wkład w rozkwit dzielnicy. - W mojej ocenie Praga jest w jakiś wyjątkowy sposób autentyczna. Dlatego to, co tu się dzieje, również jest wyjątkowe, a nie globalne i nijakie, co charakteryzuje drugą stronę Wisły. Choć w istocie nie jest tu bardziej niebezpiecznie niż w centrum Warszawy, to krążące słuchy jedynie dodają dzielnicy pikanterii - jednych taki obraz odstrasza, innych przyciąga - mówi Elżbieta Komorowska. Lista osławionych celów eskapad warszawskiej Bohemy stale się poszerza
o nowe, które nie chcą być szeregowane i oklejane etykietkami pub czy klub, lecz pretendują do tytułu szeroko rozumianych miejsc z duszą. Coraz częściej znajdują się inwestorzy, często znani twórcy, którzy wykorzystują dawne przestrzenie przemysłowe do stworzenia unikatowych centrów artystycznych, gdzie zadomawiają się teatry, galerie, sale kinowe, pracownie, restauracje. Tak zagospodarowano dawną wytwórnię marmolady, konserw, następnie zakład Polskiego Przemysłu Gumowego, słynący z "pepegów", a w końcu masarnię. Przypadkiem odkryty obiekt oczarował kompozytora i producenta muzycznego Wojciecha Trzcińskiego, który wcielił w życie swoją wizję i stworzył tu legendarne Centrum Artystyczne Fabryka Trzciny, stawiające na różnorodność oferty artystycznej, gdzie światowe sławy dają koncerty, a rodzime gwiazdy bawią się na zamkniętych bankietach. Industrialne surowe wnętrza jednego z najstarszych obiektów poprzemysłowych tej części stolicy służą pokazom mody, sesjom zdjęciowym, nagraniom telewizyjnym oraz imprezom
pokroju Fryderyków, które ostatnio odbywały się tu oraz w oddalonej o rzut beretem, monumentalnej bazylice NSJ oo. salezjanów z okazałą wieżą, górującą nad Szmulkami i wyznaczającą Prażanom nocą kierunek do domu.
Piękno bazyliki NSJ zostało docenione przez twórców filmowych i uwiecznione w kadrach takich obrazów, jak "To ja, złodziej" i "Testosteron". Wnętrza świątyni upodobali sobie również muzycy. Od kilku lat odbywają się tu koncerty, wyczekiwane nie tylko przez parafian, lecz także gości zza Wisły, a nawet z innych miast. U salezjanów gościli między innymi: Stanisław Sojka, Edyta Geppert, soliści Teatru Wielkiego, artyści z Wybrzeża Kości Słoniowej, duet Klausa Schulze i Lisy Gerrard, Filharmonicy Wiedeńscy i słynna orkiestra Filarmonica della Scala z Mediolanu. Wykonawcy doceniają piękno architektury bazyliki i doskonałe warunki akustyczne, a tłumy wypełniające wnętrza kościoła wyjątkową okazję korzystania z duchowej uczty w tak podniosłym otoczeniu. - Już fundatorka bazyliki, księżna Maria Radziwiłłowa, życzyła sobie, aby świątynia była miejscem kultu, ale i krzewienia kultury. Biorąc sobie do serca jej wolę, a zarazem będąc miłośnikiem muzyki, postanowiłem mieć swój wkład w rozwój duchowy mieszkańców Pragi,
którzy w wielu przypadkach nie mogliby sobie pozwolić na kupno biletów na koncerty, oraz budowanie renomy kościoła i pozytywnego wizerunku dzielnicy. Oblicze Pragi powoli się zmienia, choć nie jest łatwo zerwać z raz przyklejoną niepochlebną etykietką. Trzeba jednak działać i podejmować próby, bo bazylika i Praga są tego warte. Wszystko zaczęło się od prośby udostępnienia świątyni zespołowi Mazowsze. Następnie sam zorganizowałem kilka koncertów, a potem propozycje zaczęły napływać same. Na pewno będę kontynuował kulturalny kierunek działalności bazyliki, ale tak, by nie zatracić przy tym głównego celu kościoła i misji duszpasterskiej. Są już ciekawe plany na wiosnę, których na razie wolę nie zdradzać - opowiada ksiądz Wiesław Kania, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego, który włącza się w promocję dzielnicy na różne sposoby. Co roku, chodząc po kolędzie, obdarowuje parafian przygotowanym kalendarzem tematycznym, uwieczniającym praską historię i specyfikę. Były już praskie kapliczki, w tym roku
przyszła kolej na zabytkowe kamienice. W działającym w podziemiach kościoła oratorium św. Jana Bosko grane są jasełka, dzieci próbują sił na scenie teatralnej. A na najbliższej drodze Stowarzyszenie Michałów, które będzie działać na rzecz Pragi, zwłaszcza tej części dzielnicy, gdzie kończy się trasa siódemki i trzynastki, a dla niektórych Warszawa. I właśnie myślenie, że Praga to tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, czas najwyższy zmienić. Bo tu dzieje się dużo i dzieje się ciekawie. Na nowoczesną formę i wielość sztuk skupionych we współczesnym entourage?u postawili zarządcy Wytwórni Wódek "Koneser" przy ulicy Ząbkowskiej - XIX-wiecznej Fabryki Oczyszczania Spirytusu, uznanej w 1988 roku za zabytek. W ceglanym kompleksie, zwanym "Monopolem", a kojarzonym z "Wyborową" i "Luksusową", dziś strumieniami leje się sztuka, zwłaszcza offowa, promująca młodych twórców. Galeria Luksfera, teatr Wytwórnia, warsztaty taneczne, instalacje plastyczne, wernisaże, cykliczne festiwale filmowe i przeglądy teatralne oraz
jednorazowe performance?y to tylko nieliczne przykłady tego, co dziś oferuje zamiast procentów Koneser, niosąc Pradze kulturalne ożywienie. W planach jest wielka inwestycja, zmierzająca do utworzenia na terenie fabryki nowoczesnego centrum z obiektami mieszkalnymi i rozrywkowymi oraz placówkami kulturalnymi. Czy jednak z planami realizacji do symbolicznego roku 2012 pójdzie lepiej niż z budową stadionu i dróg na Euro?
Na siedzibę swego biura projektowego i galerii sztuki starodawny obiekt użytkowy przy Inżynierskiej wybrał też światowej sławy architekt Mirosław Nizio - twórca słynnego Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Wsi Kieleckiej czy United States Holocaust Memorial Museum oraz wielu innych współczesnych obiektów użyteczności publicznej. Oprócz Nizio Design International i Nizio Gallery twórca powołał na Pradze Fundację The Creators, promującą artystów młodego pokolenia i włączającą się w twórczą aktywizację praskiej społeczności, przyczyniając się do zmiany oblicza dzielnicy. O tym, że artyści wybierają Pragę na miejsce swej działalności, decyduje nie tyle niski czynsz, co specyficzny klimat i lokalny koloryt. Odnajdują tu atmosferę krakowskiego Kazimierza i przewidują karierę nowojorskiego Soho, dostrzegając ogromny potencjał dla działań artystycznych. - Zwykle to właśnie w takich dzielnicach - zaniedbanych i opuszczonych, a jednocześnie bardzo prawdziwych, bez plastiku i bogactwa, zaczyna się działanie sztuki.
Kiedy zagoszczą w nich artyści i wniosą wyższe wartości niż tylko pieniądz - a to już się dzieje na Pradze - miejsce zaczyna być modne i ceny idą w górę, a kiedy ceny są już porównywalne z innymi częściami miasta, artyści przenoszą się do kolejnej niszowej dzielnicy - potwierdza zachodzące na Pradze ożywcze zmiany Elżbieta Komorowska. Jednak ich dokonania przetrwają, podobnie jak przewartościowany wizerunek dzielnicy. Na prawą stronę Wisły warto przyjechać w poszukiwaniu zabytków i przedwojennego ducha, lecz także kultury. Dobrze, gdy taka wycieczka wypływa od nas, a nie jest wynikiem mody i faktu, że w miejscach trendy warto się pokazywać. Cieszą modernizacje ulic, mnożące się centra artystyczne zastępujące fabryki i otwartość ludzi na inicjatywy artystyczne i projekty, budujące markę Pragi. Najbardziej cieszy, że wszystko, co dzieje się w praskim otoczeniu, obala mit tej "złej", szemranej dzielnicy, którą należy omijać szerokim łukiem. W zamian coraz szersze kręgi zatacza przekonanie, że warto obrać
kierunek Praga. Bo tu rozkwita nie przestępczość, lecz kultura.
Tekst: Małgorzata Szerfer
Więcej na: www.magazynvip.pl