Trwa ładowanie...

Czechy na rowerach. Nie tylko dla tych, którzy kochają aktywny wypoczynek

Czechy Północne, a dokładnie kraj ustecki, graniczący z Saksonią, są wciąż mało znane wśród Polaków. Chętnie przybywają tu Arabowie, a słowiański mikołaj przez cały rok rozdaje prezenty. Zapraszamy na wycieczkę po Rudawach.

Czechy na rowerach. Nie tylko dla tych, którzy kochają aktywny wypoczynekŹródło: WP.PL
d2pwa2h
d2pwa2h

– Jako mały chłopak dostałem od mamy 900 zł – słyszę od Vratislava, który szeroko uśmiecha się na dźwięk języka polskiego i stawia lemoniadę na stół. – Myślałem, że wzbogaciłem się o niezłą sumkę i zadowolony poszedłem do banku. Ale zamiast 90 tys. koron… w portfelu miałem tylko 90.

Vratislava spotykam w Rudawach w kraju usteckim w Czechach, bodaj na 15 czy 16 kilometrze trasy nr 23, bo tym razem walory naszego południowego sąsiada postanowiłam podziwiać z perspektywy rowerowego siodełka. I choć knajpka pamięta trochę czasy z lat 80. czy 90., to nie ma to dla nas znaczenia, bo sympatyczny Czech wita nas jak dobrych przyjaciół, koty lądują na naszych kolanach, a Vratislav chętnie się do nas przysiada i opowiada różne anegdoty.

I pewnie moglibyśmy tu zostać jak najdłużej, ale mięśnie w naszych nogach były rozgrzane, a głowy wciąż ciekawe nowych wrażeń.

Kraina ustecka wita

Ale od początku. Dzień zaczęliśmy z przytupem. Wyruszyliśmy do Trial Parku Klinovec, wypożyczyliśmy rowery i hulaj duszo. Do wyboru mieliśmy dwie trasy. Niebieską (azur) o długości 10,3 km i czerwoną (rubin) nieco krótszą, bo o długości 8 km, ale za to bardziej wyboistą. – 6-latkowie świetnie radzą sobie na azurowej – uspokaja mnie pracownik parku, widząc lekką panikę na mojej twarzy, bo choć obiecuję sobie powrót do aktywnego trybu życia, na obiecankach niestety się skończyło…

Zobacz też: Karlowe Wary. Tu biją gorące źródła

Ruszyłam więc niebieską i poczułam wiatr we włosach, choć czasami trzeba było mocno ściskać hamulec, żeby nie wypaść z trasy. Moi towarzysze wybrali czerwoną. Endorfiny wyzwoliły się w takim stopniu, że każdy z nas ruszył na trail jeszcze raz i jak dzieci trzeba nas było zabierać z parku, bo wciąż było nam mało.

WP.PL
Źródło: WP.PL

– Latem Klinovec to raj dla rowerzystów, a zimą dla narciarzy. Mówimy na niego czeski lodowiec. To najwyższy szczyt (1244 m n.p.m.) w masywie Rudaw. Miejsce to leży przy samej granicy czesko-niemieckiej i nie jest zbyt popularne wśród polskich narciarzy. A szkoda, bo mamy tu do czynienia z największym terenem narciarskim w całych Czechach – opowiada Ellen Herzogová, która odpowiada za turystykę w krajskim urzędzie usteckiego kraju.

d2pwa2h

W końcu ruszyliśmy dalej. – Polacy się opóźniają. Będziemy później – słyszymy rozmowę naszej przewodniczki Evy.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Święty Mikołaj po czesku

Bo tym razem trafiliśmy pod opiekę Evy Nduwimany, która chciała podkręcić tempo naszej wyprawy, a my rekreacyjnie, powoli wciąż chcieliśmy zatrzymywać się, robić zdjęcia i podziwiać widoki. Dopiero na koniec naszej wycieczki Eva przyznała się, że trenuje narciarstwo biegowe. Nagle stało się jasne, że gdy my wypluwaliśmy płuca ze zmęczenia, dla Czeszki to wciąż była rozgrzewka.

Nduwimana poprowadziła nas z Klinovca do Božiego Daru.

d2pwa2h

– Dzieci na całym świecie piszą listy do św. Mikołaja i odwiedzają Rovaniemi w Laponii i wierzą, że to brodaty staruszek w czerwonym stroju przynosi prezenty, a czeskie dzieci… piszą do Ježíška i są w pełni przekonane, że to on obdarowuje je na święta. Najmłodsi przyjeżdżają więc do Božiego Daru, bo przyjęło się, że tutaj mieszka dzieciątko Jezus, tu odbiera pocztę i co więcej… Można go spotkać przez cały rok – opowiada Eva.

Ruszamy więc na naszych dwóch kółkach szlakiem dzieciątka Jezus (Ježíškova cesta), mijamy rozentuzjazmowane grupki dzieci i podziwiamy po drodze różne rzeźby.

WP.PL
Źródło: WP.PL
http://www.bozidar.cz
Źródło: http://www.bozidar.cz

Dzieci mogą wybrać, czy przejdą całą trasę (12,9 km) czy krótki szlak (5,6 km). Podczas wycieczki wypełniają różne zadania i zapisują je w zeszycie, który wcześniej kupili w biurze informacji turystycznej w mieście. Na koniec pokazują zeszyt i otrzymują znaczek Jezuska oraz małą nagrodę. Czy mi się udało? Czy byłam grzeczna i przyjdzie do mnie w tym roku św. Mikołaj? Oj, będą jednak rózgi, bo wstyd się przyznać, ale nie wróciłam z Božiego Daru ze specjalnym znaczkiem.

d2pwa2h

– Ja co roku piszę list do Ježíška i wieszam go na lodówce. Co roku spełnia moje życzenia – żartuje Ellen. – Chyba jednak jestem grzeczna.

W kopalni cyny

Gdy odwiedzam kraj ustecki jest gorąco, żar leje się z nieba. Temperatury sięgają 30 stopni. A my na rowerach…

Gdy więc według planu kolejnym punktem wycieczki miała być kopalnia cyny Mauritius, przyjęliśmy tę wiadomość z ulgą. Przyjeżdżamy na miejsce (nieopodal miejscowości Hřebečná) i właściwie nic nie wskazuje, że mamy do czynienia z jakimś zakładem górniczym. Ot, stoi jakaś opuszczona chatka.

d2pwa2h

Wchodzimy do środka. Uderza w nas fala chłodu. Miła pani każe nam nałożyć kalosze, wodoodporne płaszcze i kaski wyposażone w latarki. Wchodzimy do najstarszej sztolni – Krzysztof.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Schodzimy kilkanaście metrów, po czym udajemy się na spacer korytarzami. Są wyjątkowo wąskie, często brodzimy w wodzie do kostek, co chwila słyszymy kapanie wody. Gdyby nie czołówki na naszych kaskach, nie widzielibyśmy tego, co jest przed nami. Po 15 minutach zwiedzania przyjemne uczucie chłodu zamienia się w ziąb. Trzęsę się z zimna i marzę tylko o tym, żeby opuścić to miejsce. Nic dziwnego, wszak pod ziemią panuje temperatura 7 st. C., a do tego organizm rozgrzany i słońcem i wysiłkiem mocno odczuł tę różnicę.

d2pwa2h

– Kopalnia była czynna przez 400 lat – opowiada przewodniczka Gita Korinková. – Pracujący tu górnicy najpierw wydobywali cynę ręcznie, potem wypalali skały ogniem, następnie wykorzystywali materiały wybuchowe.

Zwieńczeniem wycieczki jest wizyta w komorze, która powstała po wyeksploatowaniu żyły rudy i cyny. Wygląda jak ołtarz. Wrażenie to potęguje gra świateł i figury pracowników, którzy zostali umieszczeni na różnych wysokościach i półkach skalnych. Ta praca eksploatowała ich ponad miarę, nie dość, że spędzali w ciemnościach niemal całe życie, za zarobione pieniądze nie mogli utrzymać rodziny, to jeszcze w większości dożywali jedynie czterdziestego roku życia.

Kopalnię zamknięto w 1944 r. Do zwiedzania została udostępniona w 2014 r.

d2pwa2h

Z ulgą wyszliśmy na powierzchnię. Tym razem buchnął w nas żar. A przed kopalnią czekały na nas rowery. Dzisiaj od aktywności fizycznej nie będzie zwolnienia. Gdy dotarliśmy do hotelu Emerán w miejscowości Kliny – padliśmy jak nieżywi.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Bobslej, park linowy i nie tylko

Następny dzień również zapowiadał się aktywnie. Tym razem mieliśmy otrzymać wspomaganie. Rowery elektryczne.

Najpierw pojechaliśmy do Krupki. To tutaj znajduje się czeski unikat, kolejka linowa, która miała nas zawieźć na szczyt Komáři vižka. Oddano ją do użytku w 1926 r. Jest technicznym zabytkiem, ale na szczęście sprawnym i zadbanym. Nikt nie ucierpiał podczas wjazdu, a na szczycie, czyli na wysokości 806 m, mogliśmy podziwiać widoki na Czeskie Średniogórze i Wielką Zapadlinę, czyli Wielką Pinkę.

WP.PL
Źródło: WP.PL
WP.PL
Źródło: WP.PL

I potem ruszyliśmy na 40-kilometrową wyprawę rowerową trasą nr 23. Na 9 km minęliśmy tablicę z napisem: "Jak nas miniesz, umrzesz z pragnienia". Na 15 ugościł nas Vratislav, a na 35 km dotarliśmy do Flaje – zapory wodnej z pitną wodą. I wróciliśmy do naszego hotelu.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Ale atrakcji tego dnia miało być znacznie więcej, wszak zatrzymaliśmy się w ośrodku Sport Areal Kliny. A tu na gości czeka wiele możliwości. Jest wypożyczalnia terenowych hulajnóg (koloběžky) i rowerów zjazdowych. I jest też bobslej. 900 m zjazdu z różnicą wysokości 130 m robi wrażenie. Na trasie umieszczono też 50-metrowy most, po którym jedziemy cztery metry nad ziemią. Poza tym można skorzystać z parku linowego.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Właściciel obiektu chętnie się do nas przysiada i opowiada o swoich planach rozwoju obiektu. Przyznaje, że już niebawem ma powstać jedna z najdłuższych tyrolek w Europie. I jest szczególnie dumny, że jego inwestycja nie została sfinansowana ze środków Unii Europejskiej ani z dotacji państwowych. Ten fakt podkreślił umieszczając specjalny baner.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Mój pobyt w usteckiej krainie dobiegał już końca. To był aktywny, intensywny czas, podczas którego prawie w ogóle nie zaglądałam do komputera, a organizm choć się przez chwilę buntował, przypomniał mi o swoich prawach.

WP.PL
Źródło: WP.PL

Na koniec wycieczki postanowiliśmy zajechać jeszcze do Cieplic. To najstarsze uzdrowisko w Czechach i jedno z najstarszych w Europie Środkowej. To romantyczne miasteczko, nazywane przez wielu "małym Paryżem".

W pobliżu Cieplic znajdują się jeszcze inne uzdrowiska, takie jak Bílina lub Dubí.
– Szczególnie Dubi upodobali sobie szejkowie arabscy, którzy przyjeżdżają z całymi rodzinami i wynajmują przez kilka miesięcy całe wille. Równie często odwiedzają to miejsce Arabki z nadwagą, która uniemożliwia im swobodne chodzenie. Są przed trzydziestką, a mają już za sobą zawały czy inne poważne schorzenia. Przyjeżdżają więc na dietę, a potem wzywają taksówki, wymykają się do miasta, zaszywają się w kawiarniach, po czym zajadają się olbrzymimi kawałkami ciast i tortów – opowiada Ellen Herzogová.

– Polacy przyjeżdżajcie do nas, robię pyszną lemoniadę, a i piwo mam nienajgorsze – mówi nam do widzenia Vratislav.

Ja chętnie skorzystam z tego zaproszenia. A wy?

WP.PL
Źródło: WP.PL

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d2pwa2h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pwa2h