Trwa ładowanie...

Tak wygląda praca górników. Doświadczyłem tego na własnej skórze

Hałas, ciemność, wysokie temperatury, pył i ciągła świadomość, że to może być ostatni dzień pracy. Górnicy nie mają lekko i kiedy mówią, że to nie jest robota dla mięczaków, mają rację. Tekst przypominamy w ramach akcji #ŚląskiTydzień w WP. Ukazał się na łamach Wirtualnej Polski 18 stycznia 2018 r.

Tak wygląda praca górników. Doświadczyłem tego na własnej skórzeŹródło: fot. Szymon Adamczyk
d41ib30
d41ib30

Kopalnia Węgla Kamiennego Budryk i Ruch Borynia oraz Kopalnia Soli "Kłodawa". Miałem okazję odwiedzić oba te miejsca. Chłopak znad morza, Kaszuba, który o górnictwie miał (i nadal ma) blade pojęcie. Jednak wystarczyło pobyć pod ziemią kilka godzin, aby choć w niewielkim stopniu zrozumieć, z czym muszą codziennie zmagać się tysiące Polaków, w zdecydowanej większości mężczyźni. Zmęczenie, brud, pot, ciągłe igranie z losem. Tę pracę albo się kocha, albo nienawidzi. W moim odczuciu łatwiej o to drugie.

Kopalnia Soli "Kłodawa" – pierwsze zetknięcie z podziemnym światem

Do położonej w woj. wielkopolskim Kłodawy dotarłem wraz z grupą kilku dziennikarzy. Mieliśmy tu sprawdzić, w jakich warunkach kręcono pierwszy w Polsce serial o górnikach, który pokazuje rzeczywistość pracy pod ziemią, w wysokich temperaturach, hałasie, ciemności i pyle. To, co dotychczas widzieliśmy w telewizji, dostaliśmy szansę zobaczyć na własne oczy.

Kłodawa jest największym w Polsce producentem soli kamiennej. Od 2004 r. czynna jest tu najgłębsza na świecie, zlokalizowana 600 m pod ziemią, trasa turystyczna, zakończona imponującą, wysoką na 13 m komorą solną. Co ciekawe, w 2007 r. odbył się tu koncert na 600 osób, który wpisano do księgi rekordów Guinnessa.

Źródło: Kopalnia Soli "Kłodawa" / Wojciech Gojke, WP

Dotarliśmy na miejsce. Na początek rozmowa z przedstawicielami kopalni, następnie szkolenie BHP i przygotowanie ekwipunku: każdy dostaje fartuch ochronny, kask, czołówkę i czarną, "ucieczkową" torbę. W razie zagrożenia pozwala oddychać przez kilkadziesiąt minut. Zjeżdżamy na dół ciężką, głośną windą - 600 m pod ziemię (najgłębsze miejsca wydobycia soli to 780 m). Choć świadomość bycia ponad pół kilometra pod ziemią wzbudza pewien niepokój. Myślę sobie "nie jest tak źle", ale dowiaduję się też, że "najlepsze rzeczy" dopiero zobaczymy.

Przed nami kilometry korytarzy, do których przymocowane są kable i lampy. Poruszamy się samochodami, które wyglądają jakby były stworzone do celów militarnych. Może kogoś dziwić, że w podziemiach używa się tego typu pojazdów, ale fakt, że korytarze liczą łącznie ponad 300 km, szybko rozwiewa wszelkie wątpliwości. Zakręty, podjazdy i wszechobecna ciemność. Drogi w tunelach oświetlają jedynie reflektory samochodu.

Źródło: Kopalnia Soli "Kłodawa" / Wojciech Gojke, WP

Docieramy do miejsc, w których pracuje łącznie 750 górników. Nie wszystko nam pokazują, chodzi o względy bezpieczeństwa. Drobiny soli wdzierają się w nozdrza i oczy. Najbardziej pyli tam, gdzie przygotowuje się otwory do umieszczenia materiału wybuchowego. To tzw. "metoda strzałowa". Pracownicy zapytani o to, co jest największym zagrożeniem, odpowiadają bez chwili zastanowienia, że woda. Radzą: "Jeśli ją zobaczycie, rzucajcie wszystko, uciekajcie i módlcie się, żeby sufit nie runął wam na głowy".

d41ib30

Po kilku godzinach, biali od soli, wracamy na górę. Na pożegnanie powiedziano nam, że to była tak naprawdę rozgrzewka przed prawdziwą "mordownią" - kopalnią węgla. – Tam zobaczycie, co znaczy brudna robota – uprzedził nas górnik. Miał sporo racji.

Źródło: Kopalnia Soli "Kłodawa" / Wojciech Gojke, WP

Kopalnia węgla kamiennego w Jastrzębiu Zdroju (Borynia i Budryk). Uważasz, że górnicy mają lekko? Grubo się mylisz

Jastrzębie-Zdrój, Górny Śląsk. Wchodzimy do biura kopalni węgla. Zostajemy poinformowani, że jeśli Kłodawa była dla kogoś emocjonującym i mało przyjemnym doświadczeniem, to tutaj może sobie nie poradzić. – Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, lepiej niech zostanie na powierzchni. To nie jest "wycieczka" dla każdego – ostrzega prezes.

Wojciech Gojke, fot. Szymon Adamczyk
Źródło: Wojciech Gojke, fot. Szymon Adamczyk

Szkolenie w sztucznie zadymionym korytarzu, badanie stanu zdrowia i przygotowanie wyposażenia: ubranie robocze, maska, okulary, rękawice, czołówka, kask, maska tlenowa – to podstawowy zestaw. W podziemia można zabrać tylko specjalistyczny sprzęt fotograficzny, więc o telefonach czy cyfrówkach można zapomnieć. Powód jest prosty – z racji wysokiego stężenia metanu nawet niewielka iskierka może spowodować wybuch. Na końcu podpisanie dokumentów i jesteśmy gotowi do zjazdu 900 m pod ziemię.

Źródło: Kopalnia w Jastrzębiu Zdroju / Szymon Adamczyk

900 metrów pod ziemią. Piekło jest bliżej, niż się wydawało

Na początku chłodno, ale to się ma zaraz zmienić. – Będzie z was ciurkiem spływać brudny pot – nastawia nas psychicznie pracownik oprowadzający po czeluściach polskiego Hadesu. Za chwilę mamy doświadczyć ponad 30 st. C i wilgotności powietrza porównywalnej do tej w saunie.

d41ib30

Siaty, solidne, żelazne podpory, drewniane bele, taśmociągi, obco wyglądające i niezwykle głośne urządzenia. Tu nie ma samochodów, jest za to podwieszana kolejka. Brud, wilgoć, kałuże i płachty materiałów, które mają za zadanie częściowo zatrzymywać pył. Kierując się w stronę najbardziej ekstremalnej części kopalni, czyli, tam, gdzie maszyny kruszą cenny surowiec, słyszymy nie tylko pracę urządzeń, ale też, jak tłumaczył górnik, naciskanie na siebie mas skalnych.

Źródło: Kopalnia w Jastrzębiu Zdroju / Szymon Adamczyk

Przewodnik kieruje nas na przód. Duchota jest nie do zniesienia. Po drodze mijamy ludzi. Gdyby nie oświetlone czołówkami gałki oczne i białe zęby, nawet nie wiedzielibyśmy, że ktoś obok nas przechodzi (w sumie w kopalni pracuje ok. 3 tys. górników). Wszyscy są dosłownie czarni i zaczynamy się zastanawiać, czy i my tak będziemy niebawem wyglądać. Nasze przeczucia spełniają się po dotarciu do ściany, przy której wyposażona w tarcze maszyna ścina czarne złoto, lądujące wprost na taśmociąg, tworząc przy tym chmurę pyłu. Jest dosłownie wszędzie, mocno zawężając pole widzenia. Potykamy się o węglowe grudy, grzęźniemy w wąskich szczelinach, pot zalewa nasze ciała, a okulary ochronne są tak zaparowane, że trzeba je ściągnąć.

d41ib30

Jest niebezpiecznie i ma się ochotę uciec na powierzchnię. Przestaje dziwić, że górnicy witając się mówią "Szczęść Boże". Każdy dzień to igranie z losem. Po 3 godzinach, niesamowicie brudni, spoceni i wykończeni (chyba głownie emocjami), wracamy z powrotem. "Jeśli tak wygląda piekło, to od dziś nie będę już grzeszyć" - mówi ktoś z grupy.

Kopalnia w Jastrzębiu Zdroju / Szymon Adamczyk
Źródło: Kopalnia w Jastrzębiu Zdroju / Szymon Adamczyk

#ŚląskiTydzień to nowa akcja Wirtualnej Polski, w której przybliżamy naszym czytelnikom Śląsk. Jeśli masz ciekawy temat, którym chciałbyś się z nami podzielić, napisz do nas na #dziejesie.

Zobacz też: Janowiczki: zapomniany kamieniołom

d41ib30
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d41ib30