Trwa ładowanie...
06-08-2012 12:59

Japonia według Martyny Wojciechowskiej

Japonia uchodzi za najbardziej nowoczesne państwo na świcie. Roboty i elektronika już na dobre zagościły w życiu codziennym Japończyków. Martyna Wojciechowska, przybywając do Kraju Kwitnącej Wiśni skupiła się na dobrze znanym symbolu tego kraju – gejszy. Jak dzisiaj wygląda życie kobiet, których towarzystwo wciąż kosztuje krocie?

Japonia według Martyny WojciechowskiejŹródło: EAST NEWS/Piotr WYGODA
d1l5gze
d1l5gze

Japonia uchodzi za najbardziej nowoczesne państwo na świcie. Roboty i elektronika już na dobre zagościły w życiu codziennym Japończyków. Martyna Wojciechowska, przybywając do Kraju Kwitnącej Wiśni skupiła się na dobrze znanym symbolu tego kraju – gejszy. Jak dzisiaj wygląda życie kobiet, których towarzystwo wciąż kosztuje krocie?

Kolor biały jest uważany w japońskiej kulturze za bardzo erotyczny. Kiedyś gejsze smarowały buzie zwykłym talkiem rozbełtanym w wodze, a te zamożniejsze nakładały na siebie odchody skowronków. Poza pożądanym kolorem działały one niczym ekskluzywny odżywczy krem, po którym skóra robiła się delikatna i gładka. Dziś każdy sklep kosmetyczny dla gejsz oferuje porządne kosmetyki do bielenia twarzy. Nakłada się je specjalnym pędzelkiem od linii włosów do linii głębokiego dekoltu oraz na kark.

Z tyłu mniej więcej od linii ucha z obu stron pod skosem do dołu szyi zostawia się kawałek niepomalowanej skóry. Kark jest bowiem najbardziej erotyczną częścią ciała gejszy i ponoć właśnie ten pozbawiony makijażu fragment robi na mężczyznach największe wrażenie. Następnie całość się pudruje i przechodzi do podkreślania szczegółów twarzy. Poza pastą do bielenia reszta kosmetyków wygląda zwyczajnie, dostrzegam kredki i cienie znanych producentów. Linia brwi oraz linie wokół oczu u młodych maiko mają mocno czerwony kolor, jednak w miarę upływu czasu gejsza stosuje coraz ciemniejsze odcienie, by w końcu, będąc już dojrzałą geiko, używać wyłącznie czerni. Szminka znajduje się w specjalnym pudełeczku i Kimichie nakłada ją pędzelkiem. Młode gejsze malują usta mniejsze, niż mają w rzeczywistości, później dopiero naturalnej wielkości.

Niemal przestaję oddychać i z fascynacją śledzę dokładnie każdy jej ruch. Obserwuję poszczególne etapy tego spektaklu i jestem nim urzeczona. Przypomina mi się fotoreportaż o gejszach zrobiony przez znaną fotografkę National Geographic, Jodi Cobb. W nakładaniu makijażu faktycznie jest coś z wchodzenia w rolę. Kimichie z wesołej, zabawnej dziewczyny, którą była jeszcze przed chwilą, przeistacza się w kobietę świadomą swojego magnetyzującego działania. Podobno prawdziwa gejsza potrafi zatrzymać mężczyznę jednym spojrzeniem…

d1l5gze

Otokoshi, garderobiany, czeka już za drzwiami. Zgodnie z regulaminem strój gejszy ma ważyć około 20 kilogramów, a jego elementy powinno się wkładać w ściśle określonej kolejności. Potrzeba do tego siły – stąd obecność tego mocno zbudowanego mężczyzny z certyfikatem uprawniającym do ubierania w kimono. Każdego popołudnia chodzi on od jednego okiya do drugiego.

Zabawne, ale odnoszę wrażenie, że mężczyzna lepiej wie, gdzie dziewczyna trzyma poszczególne przedmioty niż ona sama. Nie pytając o zgodę, sięga do górnej szuflady szafki pod oknem i wyjmuje z niej piękne, ciężkie kimono. Materiał mieni się fioletem i czerwienią – ekstrawaganckie połączenie, które nagle wydało mi się niezwykle piękne.
– Otokoshi jest dla mnie jak przyjaciel. Przy nim mogę płakać i śmiać się, mówię mu o moich rozterkach i on zawsze potrafi mnie pocieszyć – zwierza się Kimichie, spoglądając z wdzięcznością na rosłego mężczyznę w tradycyjnym, niebieskim stroju.

Ubrana Kimichie żegna się z garderobianym, a ja korzystam z okazji i proszę mojego tłumacza, który pełni niestety też funkcję cerbera (wybrała go matka Kimichie), żeby zostawił nas na chwilę, na wspólne zdjęcia.
– Ponieważ jest dużo luster, musimy zostać same, bo wszyscy się w nich odbijacie – dodaję, żeby uwiarygodnić moją prośbę.
Siadamy na łóżku. Dwie kobiety z dwóch różnych światów.
– Co dzisiaj będziesz robić? – przechodzę na angielski.
Kimichie mówi całkiem płynnie, choć jak większość Japończyków nie lubi posługiwać się obcym językiem. Wynika to z nieustannego dążenia do perfekcji we wszystkim, co robią.
– Idę na przyjęcie, będzie na nim pięć osób. Zamówiona jestem od dwudziestej do dwudziestej drugiej, może zostanę trochę dłużej. Dziś mam spokojny dzień.
Biorę do ręki ramkę ze zdjęciem stojącą koło telewizora.
– A to kto? – pytam machinalnie.
– Ja i moja przyjaciółka.
Z fotografii patrzy na mnie śliczna dziewczyna. Nie rozpoznałam w niej Kimichie – mocny makijaż zdecydowanie dodaje jej lat. Przyjaciółki siedzą przy stoliku przytulone do siebie głowami i uśmiechnięte szeroko. Kimichie cieszy się, że udało się jej mnie zaskoczyć.
– Nosisz barwiące soczewki kontaktowe, prawda?
– przyglądam jej się z bliska.
Dziewczyna się czerwieni. – To sekret, ciii – przykłada palec do ust. Po chwili jednak śmieje się głośno. – W naszej kulturze duże oczy uchodzą za ładne, więc noszę soczewki, które nadają mojemu spojrzeniu głębi.
Mój wzrok pada na stos płyt DVD. Na samym szczycie jest „Ocean’s 13”, znany hollywoodzki film w reżyserii Stevena Soderbergha.
– Fajny? – pytam od niechcenia. (Osobiście uważam, że „11 ”, czyli pierwsza część, była najlepsza).
– Nawet fajny. Lubię filmy akcji.

Dysonans. Piękna maiko w tradycyjnym stroju, a tu z płyty patrzą na mnie przystojniaki z George’em Clooneyem na czele…
– Który ci się najbardziej podoba? Ja kocham Brada Pitta, jest super!
– Brad Pitt? No nie… – Kimichie wydyma usteczka. – To Matt Damon jest najprzystojniejszy. Uwielbiam go! – jest podekscytowana.
Nie wierzę w to. Jest to tak nierealna sytuacja, że zaczynam się głośno śmiać.
– Najbardziej jednak z aktorów podoba mi się Johnny Depp. Zazdroszczę Vanessie Paradis – mówi i teraz śmiejemy się już obie.
Po opuszczeniu domu Kimichie długo jeszcze o niej myślę. O tym, że najlepsze lata poświęca na rzeczy, które tak naprawdę nie sprawiają jej przyjemności.

d1l5gze

Hanamachi, dzielnice kwiatów, są wydzielonymi obszarami miasta posiadającymi własną administrację. Społeczność, która tam mieszka, tworzy sieć wzajemnych powiązań. Centralne miejsce zajmują w niej gejsze. To dzięki ich klientom malarze i producenci tkanin na kimona, sprzedawcy, perukarze, wytwórcy ozdób do włosów i kosmetyków, dostawcy i organizatorzy przyjęć mogą nadal wykonywać swoje profesje. Bez tych wszystkich osób czarodziejski świat pełen tajemnic zapewne by nie przetrwał.

Życie dzielnicy kwiatów skupia się w tradycyjnych herbaciarniach, które wyróżniają przesuwane drzwi wejściowe i okna na parterze zasłonięte delikatnie tkanym ratanem lub bambusowymi żaluzjami. Herbaciarnia (ochaya) to miejsce, które musi zapewniać klientom dyskrecję, ułatwić swobodne zachowanie, wyjście na jakiś czas z oficjalnej roli opanowanego urzędnika, sztywno skrępowanego nakazami etykiety.

Nic z tego, co wydarzy się podczas spotkania z gejszami, nie powinno wydostać się na zewnątrz, zwłaszcza w przypadku, gdy pijany „samuraj” powie zbyt wiele lub będzie poczynał sobie zbyt śmiało. W tych ekskluzywnych klubach bywają tylko stali klienci. Aby się tu dostać, trzeba zostać poleconym, a i to nie zapewni od razu spotkania z gejszą. Wzajemne zaufanie i szacunek są podstawą funkcjonowania herbaciarni. Za każde przyjęcie i towarzystwo gejsz płaci fundator zabawy. To z jego inicjatywy odbywa się spotkanie, to on przyprowadza ze sobą gości. Na nim też spoczywa odpowiedzialność za ich zachowanie, dlatego kiedy ktoś zaprosi cię na przyjęcie z gejszami, możesz być pewien, że okazuje ci w ten sposób zaufanie albo daje dowód przyjaźni.

d1l5gze

Na wieczór w towarzystwie gejsz nie stać przeciętnego Japończyka. Mogą sobie na to pozwolić bogaci biznesmeni, politycy i gwiazdy. Bywanie na imprezach z gejszami należy do dobrego tonu – mówi nie tylko o zamożności klienta; podnosi też jego prestiż i świadczy o wysokiej kulturze… Kiedy reżyser „Wyznań gejszy” przygotowywał się do kręcenia filmu, odwiedził słynną herbaciarnię w Kioto. Spędził w towarzystwie gejsz całą noc. Za tę jedyną w swoim rodzaju dokumentację zapłacił 10 tysięcy dolarów…

Ja mam możliwość biernego obserwowania takiego spotkania. Siadam w kącie zashiki (pokój wyłożony matami, oznacza także rodzaj przyjęcia, które odbywa się, gdy występuje tam gejsza). Uważam przy tym, żeby mimo zmęczenia nie oprzeć się o ściany, które w tradycyjnym budownictwie są wyjątkowo delikatne. Na środku stoi niski stół zastawiony sushi i sashimi (cienkie plastry surowej ryby) oraz marynowanymi warzywami. Do wyboru są też tempura, czyli owoce morza i warzywa smażone w głębokim oleju.

Goście już biesiadują. Dziś są to dwaj dobrze sytuowani mężczyźni, towarzyszy im starsza kobieta. Właściciel popularnej w Kioto restauracji jest w zwyczajnym stroju – luźna, rozpięta koszula i proste spodnie, znany architekt ma na sobie yukatę w kolorze ciemnoszarym. Przez cały czas hostessa podaje im jedzenie i wykwintne alkohole.
Świat gejsz zawsze kojarzył się z pięknem, zmysłowością i erotyzmem. Mało kto jednak wie, że do obowiązków gejszy należy też picie nalewanej przez nią sake i to w tym samym tempie co klienci.

d1l5gze

Rozsuwają się drzwi. W korytarzu klęczy Kimichie. Żeby wejść, musi kucnąć przed drzwiami (w kimonie z trzech warstw, z deseczką oraz z poduszeczką!) i z gracją je otworzyć. Kimichie przepuszcza swoją starszą siostrę onēsan, po czym sama wchodzi i znów na kolanach zamyka za sobą drzwi. Obie witane są entuzjastycznie, ale widać, że prawdziwy podziw wzbudza Kimichie. Goście są wyraźnie ożywieni, oczy im błyszczą. Nie tylko od alkoholu. Są zachwyceni, że mogą spędzić dwie godziny w towarzystwie gejsz.

Starsza siostra i opiekunka Kimichie jest już geiko. Wygląda mniej atrakcyjnie niż jej tryskająca młodością i energią podopieczna, widać, że całonocne imprezy bywają męczące. Jest jednak miła i jak się okazuje – bardzo lubiana.

Każda młoda uczennica podczas specjalnej ceremonii zaślubia onēsan, która od tego momentu staje się jej nauczycielką, przewodniczką, obrończynią. Związek kobiet przypieczętowuje wspólny toast trzema łykami sake z trzech różnych czarek. Maiko otrzymuje wówczas nowe imię tworzone zazwyczaj od imienia starszej siostry. Data ceremonii wybierana jest zgodnie z japońskim horoskopem, bowiem gejsze są bardzo przesądne. Dzień po zaślubinach maiko oficjalnie debiutuje w społeczności hanamachi. Obchodzi wtedy wszystkie najważniejsze herbaciarnie w swojej dzielnicy, po czym udaje się na bankiet zorganizowany na jej cześć.

d1l5gze

Klienci jedzą, popijają przednią sake, co chwila donoszone są nowe butelki piwa. Atmosfera rozluźnia się, rozmowy są coraz głośniejsze. Panom zaczynają puszczać hamulce i stają się rubaszni. Gejsze uśmiechają się, za każdym razem zasłaniając usta. Z jednej strony tak jest grzecznie, tak wypada. Z drugiej – zęby przy tak białych twarzach wyglądają bardzo żółto, a więc i nieładnie. Nalewając sake, Kimichie lekko odsłania nadgarstek, który uchodzi za jeden z bardziej erotycznych fragmentów kobiecego ciała. Robi to świadomie, z rozmysłem uwodzi swoich klientów. Po nalaniu trunku szybko zasłania go rękawem. Teraz pręży łabędzią szyję i pozwala mężczyznom delektować się jej widokiem. Zastanawiam się, czy po tej ilości alkoholu ktokolwiek, poza mną, jeszcze zauważa jej subtelne starania. Mówi się, że gejsza nie sprzedaje swojego ciała, tylko sztukę. Szkoda, że widownia w tym teatrze upiła się, zanim jeszcze rozpoczął się właściwy występ.

Kimichie zatańczy, bo taka jest rola maiko, a starsza siostra będzie jej akompaniować na szamisenie. Dziś pudło rezonansowe tego instrumentu robi się z tworzyw sztucznych, a trzy nylonowe struny szarpie kostką z drewna. Dawniej szamisen miał struny z jedwabiu, uderzało się w nie kostką z kości słoniowej albo skorupy żółwia, zaś pudło rezonansowe było obleczone… kocią skórą. Ponoć małe dziewczynki zmuszane były do grania na tym instrumencie na zewnątrz nawet w mróz, by kształtować hart i wytrwałość. Poza tym na mrozie sztywnieją palce. Sztywnieją też ze strachu. Jeśli uczennica nauczy się bezbłędnie grać na mrozie, nie popełni błędu, gdy palce zesztywnieją jej pod wpływem tremy przed ważnym występem.

Fragment książki Martyny Wojciechowskiej "Japonia".

| Dossier: Martyna Wojciechowska – dziennikarka i podróżniczka. Redaktor naczelna magazynów „National Geographic Polska” i „National Geographic Traveler”. Zafascynowana motoryzacją. Jako pierwsza Polka i kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej ukończyła Rajd Paryż-Dakar 2002. Jako trzecia i najmłodsza Polka zdobyła w 2006 roku najwyższą górę świata Mount Everest. Na swoim koncie ma siedem najwyższych szczytów na wszystkich kontynentach, czyli tzw. Koronę Ziemi. |
| --- |

d1l5gze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l5gze