Trwa ładowanie...
de45wa1
15-12-2008 10:15

Jordania. Skarby pustyni

Wszystko co najciekawsze znajdziesz na południu kraju. Starożytną Petrę, czerwone piaski i skały pustyni Wadi Rum oraz rafy koralowe w pobliżu Aqaby.

de45wa1
de45wa1

[

de45wa1

Musicie przyjaźnić się z Rosją! Niepotrzebnie stwarzacie cały czas problemy – po kilku minutach jazdy wiadomo, że pasją Hassana, ammańskiego taksówkarza, jest polityka. Jadę jego Toyotą, z powagą wysłuchując zaleceń i instrukcji. Jakby Hassan był ministrem spraw zagranicznych, a ja jego europejskim emisariuszem Zalecenia są proste ­­– sojusz z Ameryką jest zły. Znacznie lepiej jest przyjaźnić się z Rosją. Za oknami przesuwają się wysokie wzgórza ciasno zabudowane prawie takimi samymi szarymi domami. Wzgórza rozcinają kaniony głównych ulic. Wszędzie pełno samochodów. To najstarsza część stolicy Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego. Po przebyciu trasy mierzonej kolejnymi rondami, bowiem większość ulic nie ma tu nazw, a domy pozbawione są numerów, zatrzymujemy się przy amfiteatrze. Jednej z pozostałości po starożytnej rzymskiej Filadelfii. Tu żegnam się z Hassanem, który nalega, abym przemyślał dalszy kierunek naszej polityki zagranicznej. Obiecałem, że się zastanowię.

Wykuty w skale amfiteatr mógł pomieścić ok. 6 tys. widzów. Jak zwykle w takich miejscach, wdrapuję się na koronę budowli. W dole kilka osób stojących na scenie testuje akustykę teatru. Nie ma najmniejszej szansy by ktokolwiek tu na górze usłyszał, co mówią. Ich głosy nikną w szumie i gwarze płynącym z dudniącego miasta. Obok mnie biegają rozbawione dzieciaki. Przystają i przyglądają mi się z uwagą. Po chwili już rozmawiam z ich ojcem. Okazuje się, że przyjechał do Ammanu na wycieczkę z Arabii Saudyjskiej. Pytam czy to wszystkie jego dzieci. O nie! - zaprzecza. – Łącznie mam 7 dzieci. Jednak zastanawia się, liczy coś na palcach – uśmiecha się i poprawia: jednak ma 9. Do wieczora poznaję inne starożytne zabytki Ammanu Nimfeum, Odeon i fragmenty świątyni Herkulesa wraz z muzeum. Jednak pozostały z nich niezbyt interesujące szczątki. W centrum Ammanu handel odbywa się przez całą dobę. Cichnie nieznancznie w piątek – to tutaj dzień świąteczny.

Siedząc przy kawiarnianym stoliku rozmawiamy z Alim – moim przewodnikiem ­– o swoich rodzinach i krajach. Wspomagają nas telefony komórkowe ze zdjęciami rodziny, domów czy samochodów. W nowej dzielnicy stolicy królują apatramentowce i markowe salony z ciuchami. Już wiem, że małżeństwa przestają być aranżowane przez rodziny. Młodzi idą z duchem nowych czasów, jednak nadal wymagana jest akceptacja przyszłego związku przez rodziców. Ulubionymi miejscami spotkań Jordańczyków są kawiarnie, ale rodziny ze stolicy coraz częściej spędzają wieczory w olbrzymim centrum handlowym. Od naszych tzw. galerii różnią się jednym szczegółem: bramkami do rewizji przy każdym wejściu.

Zgodnie z radami Alego poznaję starożytne miasta na północy Jordanii: Gadarę (Umm Qais) i Geraza (Jerash, Dżarasz). Oba miasta, a także Filadelfia, w czasach rzymskich były miastami Dekapolu, związku dziesięciu miast, w których dominowały wpływy hellenistyczne. Pierwsze z nich leży przy granicy z Izraelem i Syrią. Ze skarpy usianej współczesnymi umocnieniami doskonale widać stoki Wzgórz Golan, a z pobliskiego obozu wojskowego dobiegają odgłosy ćwiczeń. Drugie leży w odległości ok. 50 km od Ammanu. W obu można oglądać imponujące ruiny teatrów, amfiteatrów, świątyń, łaźni oraz pozostałości akweduktów. Jednak Geraza jest nie tylko większa, jest też o wiele ciekawsza.

de45wa1

Rdzawo-żółtawą pustynię przecina dwupasmowa szosa. Jedziemy na południe, do Petry. Wpisane na listę UNESCO rozległe ruiny w lipcu 2007 r. ogłoszono jednym z siedmiu nowych cudów świata. Do miasta wkracza się liczącym 1188 m wąwozem Sik ­– niegdyś jedyną drogą wiodącą w głąb doliny. To wąskie przejście wyżłobione przez okresowy potok Wadi Musa o ścianach wznoszących się pionowo niekiedy na więcej niż 100 m czyniło miasto twierdzą nie do zdobycia. Dlatego Petra przez wiele stuleci cieszyła się niezależnością i bogactwem czerpanym z handlu. Kadzidło, szafran, mirra, przyprawy, muślin i jedwab wędrowały z Indii do portów Hadramautu w Jemenie (legendarnym królestwie Saby), skąd Nabatejczycy transportowali je karawanami przez pustynie Półwyspu Arabskiego do Petry i dalej do krajów nad Morzem Śródziemnym oraz do Persji i Mezopotamii. Petra uległa Rzymianom na mocy pokojowego układu dopiero w II w. Za szczeliną wąwozu Sik ukazuje się wspaniała fasada Chayne al Faraun (skarbca faraona) doskonale znana z filmu o
Indianie Jonesie. To dopiero początek drogi wśród wykutych w skale grobowców, kolumnad i świątyń. Najlepiej przemierzać Petrę pieszo, zagłębiając się w boczne ścieżki i mniejsze wąwozy, koniecznie wdrapując się do tzw. Monastyru, czyli mauzoleum władcy nabatejskiego Obodata I.

Petra leży ledwie kilkadziesiąt kilometrów od Wadi Rum, jednej z najpiękniejszych pustyń świata. Tu gigantyczne budowle stworzyła natura: woda i wiatr wyrzeźbiły w skałach kolumny, mosty i wąwozy, a słońce zmienia kolory gór i pasku. Przesiadam się na „pakę” leciwej Toyoty. Na pierwszym postoju przy Źródle Lawrenca silnik jest obficie polewany wodą. Fakt ­– wymaga schłodzenia, ale dlaczego kierowca polewa także instalację elektryczną? Zostawiam techniczne dylematy: jest tu zbyt pięknie. Zachodzące słońce nadaje skałom czerwony kolor. Jakbym znalazł się na Marsie! Na niebie szybko pojawiają się gwiazdy. Siedząc w namiocie, przy lampie naftowej planuję dalszą trasę po Wadi Rum. Postanawiam, że zakończę jordańską wyprawę w ciepłej wodzie Morza Czerwonego w Aqabie. To najlepszy sposób na zmycie z siebie czerwonego pyłu pustyni.

_ Tekst i zdjęcia Marek Waśkiel Źródło: Poznaj Świat _

de45wa1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
de45wa1