Atrakcje Macedonii - Prilep
Odpowiednio zaopatrzeni dojeżdżamy do Prilepu. Naszym celem jest monastyr Treskavec. To około trzy godziny spaceru drogą pośród skał i łąk pachnących tymiankiem i rumiankiem. Ptaki śpiewają, owce dzwonią dzwonkami, pasterze nawołują. Napotkani panowie zbierający zioła na zimę, gdy usłyszeli, że zamierzamy dojść do klasztoru, na pożegnanie krzyknęli za nami: - Ajde, brzo, brzo! - Szybko, szybko! ("Ajde" to słowo wytrych; Macedończycy używają go w każdej sytuacji). Idziemy niemalże ze śpiewem na ustach. Plecak trochę ciąży, ale wynagrodzeniem jest spokój i piękno drogi. Kolejną nagrodą jest widok monastyru, schowanego pośród skał. Wydaje się, że szczyt Zlatovrv otula go swoimi skalnymi ramionami. W monastyrze mieszka tylko jeden mnich - Kalist, mówiący perfekcyjną angielszczyzną, a do tego prowadzący bloga o Treskavcu. - Co wy tu robicie? - pyta. Trochę się zmieszaliśmy. Mówię, że chcielibyśmy tu zanocować, że słyszeliśmy o takiej możliwości. - Była - mówi mnich - do zeszłego roku, kiedy
wszystko spłonęło!