Mali. Pieszo przez pustynię
Marcin Gienieczko, dziennikarz i podróżnik, przemierzył pieszo największy odcinek Sahary w Północnej Mali. Zakończył tym samym pierwszy etap ekspedycji „Extreme South No Limits”. Gienieczko specjalizuje się w wyprawach na Daleką Północ – do Kanady, Norwegii, na Alaskę i Syberię. Tym razem jednak postanowił odbyć inną, dziką wyprawę - na południe. Chce przejść samotnie 1000 km pustyni Gibsona w Australii i przepłynąć kajakiem słynną Cieśninę Bassa. Aby jednak zgłębić zasady przetrwania na pustyni w październiku ubiegłego roku wyjechał do Mali i razem z Tuaregami przeszedł 750 km przez pustynię.
Marcin Gienieczko, dziennikarz i podróżnik, przemierzył pieszo największy odcinek Sahary w Północnej Mali. Zakończył tym samym pierwszy etap ekspedycji „Extreme South No Limits”. Gienieczko specjalizuje się w wyprawach na Daleką Północ – do Kanady, Norwegii, na Alaskę i Syberię. Tym razem jednak postanowił odbyć inną, dziką wyprawę - na południe. Chce przejść samotnie 1000 km pustyni Gibsona w Australii i przepłynąć kajakiem słynną Cieśninę Bassa. Aby jednak zgłębić zasady przetrwania na pustyni w październiku ubiegłego roku wyjechał do Mali i razem z Tuaregami przeszedł 750 km przez pustynię.
- Dlaczego akurat Mali? Tam jest niebezpiecznie, porwania obcokrajowców… I 750 km na pieszo przez Saharę... Rozumiem, że Tuaregowie przemieszczali się na wielbłądach. ;-)
- Moim celem na rok 2009, który właśnie minął, było znalezienie się w dwóch różnych strefach klimatycznych. Od stycznia do kwietnia przemierzałem najzimniejszy obszar na ziemi-Kołymę na Syberii, natomiast w październiku postanowiłem wyruszyć do Mali i zanurzyć się w biegun ciepła. Nigdy nie byłem w Afryce, w tak gorącym klimacie, chciałem poznać sztukę przetrwania na pustyni, aby móc się lepiej przygotować do najbliższej ekspedycji-trawersu Australii.
- Po pokonaniu 750 km - samego marszu - w ciągu 18 dni, spędzeniu w sumie 23 dni na pustyni, wróciłeś 1 grudnia 2009 r. do Polski. Cel zrealizowany. Jak wyglądała codzienność na pustyni?
- Codziennie pobudka o 4-tej rano i marsz do zmroku. Na Saharze liczy się tylko świt i zmierzch - wtedy człowiek się ożywia. W południe, kiedy temperatura dochodzi do plus 47 stopni C wszystko jest uśpione - całe wnętrze mojej osoby i wszystkich spotkanych ludzi na Saharze.
- Miał miejsce jakiś niebezpieczny incydent? Czułeś zagrożenie, samotność?
- W tak nieprzewidywalnym i obcym dla mnie miejscu jak pustynia jest całe mnóstwo niebezpiecznych sytuacji, zwłaszcza, kiedy człowiek boryka się z nieznośnym upałem, brakiem wody, jedzenia, brakiem higieny, obcą kulturą. Pamiętam dobrze zwłaszcza jedną taką sytuację podczas naszej wędrówki, kiedy wstając o 4 rano zobaczyliśmy, że brakuje nam kilku wielbłądów. Po prostu uciekły, mimo, że co noc pętaliśmy nogi wielbłądom sznurkiem z trawy. Hassan, mój przewodnik i nauczyciel (dzięki niemu zgłębiałem wiedzę o przetrwaniu na pustyni), wybrał się na poszukiwanie wielbłądów i zostawił mnie wtedy na cały dzień samego. Czułem się fatalnie - sam, pośrodku wielkiej nieokiełznanej pustyni. Nawet nie wiedziałem dokładnie, gdzie się znajduję, gdyż nie posługiwaliśmy się GPS-em. Na szczęście Hassan powrócił po dziewięciu godzinach. Znalazł wielbłądy, ale tylko pięć sztuk, szósty po prostu gdzieś przepadł.
- A co z zapasami wody?
- Piłem wodę ze studni, jak Tuaregowie. W takim upale trzeba pić dziennie klika litrów. Podczas wędrówki przez pustynię transportują ją wielbłądy w dętkach od samochodów ciężarowych. Woda jest czarna jak smoła. Miałem oczywiście tabletki odkażające, ale czasami pragnienie było tak wielkie, że nie czekałam na zadziałanie specyfiku.
Raz zdarzyła się nerwowa sytuacja, kiedy pewnego dnia zabrakło nam wody. Studnia, z której mieliśmy zaczerpnąć wodę miała około 100m, a nam zabrakło sznurka. Do kolejnej studni mieliśmy dwa dni drogi. Musieliśmy się ograniczać, pijąc tylko jeden litr dziennie. A upał był nie do zniesienia!
- W których sytuacjach Tuaregowie okazali się pomocni? Jakimi są ludźmi?
Tuaregowie to bardzo życzliwi ludzie, znają pustynię jak własną kieszeń. Można się od nich wiele nauczyć, na przykład jak przemieszczać się po pustyni, zdobyć wiedzę o nawigacji. W nocy poruszaliśmy się za sprawą gwiazdy Północy, w dzień naszym przewodnikiem było wszechobecne tu słońce.
- Jakie buty są najlepsze na pustynię?
- Wędrowałem po prostu w sandałach. Średnia temperatura to plus 42 stopnie. Po piasku dało się chodzić na boso, ale tylko po zmierzchu.
- Jakie są podstawowe zasady przetrwania na pustyni?
- Przede wszystkim umieć nawigować w piaskach Sahary. Nie wpadać w panikę w trudnych, ekstremalnych sytuacjach. Wędrować nocą i starać się odpoczywać w najgorętszych godzinach od 12 do 15, wtedy czasami jest nawet plus 47 stopni. Szukać cienia. I zjeść jakiś soczysty owoc, na przykład pomarańczę - to poprawia smak w ustach. Ale owoce w takiej podróży to luksus. Musiałem sobie dawkować takie przyjemności.
- Jakie lektury polecasz naszym Internautom w przygotowaniu do wyprawy do Mali, na Saharę Zachodnią?
- Ja nic specjalnie nie czytałem, oprócz znanych książek, takich jak „Heban” Ryszarda Kapuścińskiego czy ,,Chwila przed zmierzchem” Marcina Kydryńskiego. To najlepszy i najprawdziwszy obraz Afryki. Znacznie pomógł mi Jakub Pająk ( nagrodzony nagrodą Kolosa na spotkaniu podróżników w Gdyni za przejście całego szlaku przez Saharę w obie strony). Jakub Pająk wspierał mnie logistycznie w przygotowaniach.
- Wielu podróżników "choruje" na Afrykę…
- Ja nie choruję na Afrykę, te klimaty tak mocno mnie nie ujęły, stanowczo wolę Północ. Afryka to z pewnością raj dla rasowego reportera oraz beztroskich podróżników… Tutaj dużo jeździ ludzi z lekkimi plecakami, mają lekkiego ducha. Ja wolę wyprawy, gdzie trzeba logistycznie rozważyć wszystko, na przykład: jak przepłynąć kajakiem słynną Cieśninę Bassa w Australii.
- Właśnie wracając do tematu wspomnianej wyprawy "Philips Extreme Life Australia 2010" *do Australii, jak dokładnie ma przebiegać trasa?*
- Po treningu na Saharze, rozpocznę właściwą ekspedycję do Australii. Z Darwin chcę udać się rowerem do niewielkiej osady aborygeńskiej u progu Pustyni Gibsona – Newman – to ponad 3 tysiące kilometrów. Z tej osady chcę wyruszyć pieszo 1000 kilometrów ze specjalnym wózkiem w poprzek pustyni - do Alice Springs. Z Alice znowu planuję wsiąść na rower i przejechać - 3 tysiące kilometrów do Sydney. Stamtąd popłynę dalej kajakiem początkowo wzdłuż wybrzeży Australii, a później przez owianą złą sławą Cieśninę Bassa do Hobart. To słynna droga morska Sydney -Hobart. Na Tasmanii zamierzam zakończyć dziką wyprawę, która potrwa prawie 4,5 miesiąca. Start wyprawy "Philips Extreme Life Australia 2010" planuję na maj 2010 r.
- W związku z tym projektem budujesz łódź na trasę Sydney- Hobart.
- To będzie 7-metrowa łódź – trimaran, zbudowana przez Bartosza Puchowskiego, inżyniera z Gdyni.
- A jakie masz guru wśród podróżników i dlaczego?
- Tylko jeden na świecie człowiek mnie fascynuje. To jest Mike Horn (www.mikehorn.com)
, jest człowiekiem numer jeden w świecie przygody. Zdobył między innymi Biegun Północny nocą, przeszedł dookoła koła podbiegunowego w ciągu dwóch lat samotnie bez pomocy z zewnątrz. Specjalizuje się w samotnych ekspedycjach. On żyje z przygody i dla przygody. Zazdroszczę Mike’owi Horn tego, że potrafi doskonale łączyć przygodę, eksplorację, i pasję z życiem rodzinnym. W Polsce mogłoby to budzić zawiść.
- Dawniej wybierałeś Daleką Północ. Tam kształtowałeś hart ducha. Na koniec zapytam, jak przeżyć na Syberii?
- Przede wszystkim trzeba zabezpieczyć się przed wszechogarniającym mrozem – chronić ręce, nogi, na przykład trzy pary specjalistycznych skarpet, dwie pary rękawic puchowych. Należy pamiętać o skórze, odkrytych fragmentach twarzy, aby uniknąć odmrożeń. Ja przy minus 47 stopniach C smarowałem twarz kaczym tłuszczem - pomagało!
| Marcin Gienieczko ma 31 lat, jest mieszkańcem Gdańska. Dziennikarz, podróżnik, członek Alpinus Expedition Team - grupy zawodowych podróżników. Autor książki "Pokonać siebie" (wydawnictwo Zysk i S-ka) na temat przepłynięcia dwóch największych rzek Ameryki Północnej. Największej rzeki Alaski Jukonu w pontonie: 3100km, w 2,5 miesiąca oraz największej rzeki Kanady - całego systemu rzecznego Mackenzie w canoe 4000 km, również w 2,5 miesiąca. Łącznie ponad 7 tys. km na wielkich rzekach Ameryki Północnej. Przeszedł wówczas też Góry Mackenzie szlakiem Canol Trail. Dzięki tej podróży ożywił nie jeden wątek wyczytany z książek Jacka Londona. Marcin Gienieczko specjalizuje się w wyprawach na Daleką Północ – do Kanady, Norwegii, na Alaskę i Syberię. Do tej pory zorganizował wyprawy w góry Tien-Szan (Chiny), na Syberię - przewędrował samotnie rejony Przybajkala pokonując rwące górskie rzeki i tajgę. Wędrował w zimie przy minus 40 stopniach po Jukonie. Zorganizował samotną wyprawę rowerową na czas „Dookoła Polski”.
Rowerem górskim przejechał dzikie góry Pamiru i Uzbekistan. Mongolię przejechał konno pokonując ponad 1000 km. Opłynął samotnie kajakiem południową część Półwyspu Kolskiego w Rosji. Zimą, przy temperaturze minus 50 stopni wędrował w poprzek Syberii od Magadanu po wyspę Ayon na Czukotce. |
| --- |