Trwa ładowanie...
17-04-2012 15:40

Meszi. Maroko. To miejsce jest bardzo w porządku

Wycieczka do Maroka zapowiadała się nad wyraz ciekawie: Marrakesz, Essaouira, Agadir, Casablanca. Cieszyłam się z ewentualnej wizyty w Casablance, którą pokochałam dzięki melodramatowi z 1942 roku z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergman. Ale w Casablance miałam tylko międzylądowanie. Czy to miejsce jest meszi?

Meszi. Maroko. To miejsce jest bardzo w porządkuŹródło: uploaded on Flickr by Rosino under CC license http://creativecommons.org/licenses/by/2.0/
d2pwa2h
d2pwa2h

Z Warszawy docelowo poleciałam do Marrakeszu. Do hotelu dotarłam busem. Mimo dość późnej pory, czekała na mnie (i innych przyjezdnych także) kolacja. Następnego dnia rozpoczęłam poznawanie miasta. Udałam się do Pałacu De La Bahia, wzniesionego pod koniec XIX wieku. Miałam trochę szczęścia, bo pałac częściowo zamieszkuje rodzina królewska i tylko podczas jej nieobecności można zobaczyć wnętrza, i ogrody. A naprawdę jest co oglądać. Budowla miała być rezydencją Si Achmeda ben Musa (zwanego tez Bu Achmedem), wielkiego wezyra sułtana Mulaja al-Hassana I. Zbudowano ją z przepychem. Mijałam sypialne apartamenty wezyra z przepięknie rzeźbionymi drzwiami i ściennymi mozaikami, a także apartamenty haremu - jego żon i konkubin. Łącznie jest tutaj 160 pokoi. Otoczenie pałacu jest pełne zieleni - piękne ogrody zajmują 8 tys. mkw.; panuje w nich cisza i przyjemny chłód. Nazwa budowli - Bahia - ma dwa znaczenia: "Miejsce Faworyta" i "Pałac Piękna". Myślę, że oba doskonale odzwierciedlają jej wygląd i przeznaczenie.

Fortuna kołem się toczy

Marrakesz to dawna stolica królewska. Miasto założono w XI wieku u podnóża Atlasu Wysokiego. Do naszych czasów zachowały się, i to w niezmienionym stanie, miejskie mury wzniesione na początku XII stulecia. Ich budulcem jest tabia, materiał składający się głównie z czerwonej gliny. Na przełomie XII i XIII wieku Marrakesz był stolicą wielkiego imperium, rozciągającego się od wybrzeży Atlantyku po Trypolitanię. W historii miasta był to okres bardzo udany - gród znacznie rozbudowano. Jednak imperium rozpadło się, a Marrakesz znalazł się w ogniu wojen domowych. Ostatecznie utracił swą pozycję na rzecz Fezu, innej historycznej stolicy Maroka.

Okres świetności miasta powrócił w XVI wieku. Dynastia Saadytów ponownie uczyniła z niego stolicę imperium, tym razem sięgającego od południowej Portugalii aż po Timbuktu. Mimo, że z czasem stolicę przeniesiono do Meknesu, Marrakesz pozostał ważnym ośrodkiem administracyjnym południowej części państwa. W 1985 roku tutejszą (starówkę) wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

Na magicznym placu

Bez przesady można powiedzieć, że życie w Marrakeszu koncentruje się na placu Dżamaa al-Fina. Nikt nie wie dokładnie, jak powstał. Plac, a wraz z nim cały Marrakesz, stał się sławny w latach 60. i 70. dzięki hippisom, którzy masowo napływali tu z całego świata. Magnesem był ogólnodostępny kif- tutejsza odmiana marihuany. Dla wyznawców "flower power" było to czarowne miejsce. A jak jest dzisiaj? Rano plac jest wielkim targowiskiem, wieczorem zaś zmienia się w miejsce magiczne. Do północy, a niekiedy i dłużej, przewija się tu gwarny tłum ludzi ze wszystkich stron świata. Kogo i czego tu nie ma? Są kuglarze, berberyjscy opowiadacze legend, bębniarze, zaklinacze wężów, a nawet uzdrawiacze. Są garkuchnie z orientalnymi potrawami i świeżym sokiem z pomarańcz. Wokół placu jest wiele kawiarni i restauracji, w których można pokrzepić się miętową herbatą i z tarasów popatrzeć na kolorowy tłum ludzi.

d2pwa2h

Miasto meczetów

W medynie znajduje się meczet Alego ibn Jusufa, największy i najstarszy ze wszystkich innych w obrębie starego miasta. Niestety, meczet jest niedostępny dla niemuzułmanów. Obok stoi medresa, zbudowana w 1565 roku. Zdobią ją przepiękne sztukaterie. Dzisiaj jest to największa szkoła teologiczna Magrebu.

Natomiast inny, już poza medyną, meczet - Kutubija - jest z kolei największym w Marrakeszu i zarazem w całym Maroku. Jego nazwa pochodzi z arabskiego "al-Kutubijin", co oznacza "bibliotekarza". Swą nazwę zawdzięcza sprzedawcom rękopisów, którzy dawno temu rozkładali wokoło niego swe kramy. Historia meczetu jest o tyle ciekawa, że jego pierwotne mury z 1147 roku rozebrano 11 lat później ze względu na błędne wyznaczenie kibli. Budowę nowego meczetu zakończono w 1199 roku. Jego wieża liczy 69 m. Zbudowano ją w tradycyjnym arabskim stylu. Wieżę zdobią 4 miedziane kule. Legenda głosi, że początkowo były tylko 3 kule, ale za to ze szczerego złota. 4. kula - też szczerozłota (kruszec pochodził z biżuterii) - to podarunek żony kalifa Jakuba al-Mansura jako zadośćuczynienie za złamanie przez nią postu podczas ramadanu. Wnętrze meczetu składa się z 6 sal położonych jedna nad drugą, połączonych rampą, którą muezin przechodzi na balkon.

Perła nekropolii

Inną atrakcją są grobowce Saadytów, książąt z tej dynastii. To zarazem znakomity przykład arabskiej architektury. Nekropolia składa się z 2 mauzoleów, dziedzińca i ogrodów. Najstarszy grobowiec pochodzi z 1557 roku. Natomiast największą atrakcją nekropolii jest przypuszczalne miejsce pochowku sułtana Ahmada I al-Mansura, zwanego Zwycięzcą. Jego szczątki spoczywają w 12-kolumnowej sali, pokrytej wspaniałymi płaskorzeźbami i mozaikami. To prawdziwa perła wśród wielu innych grobowców. Niewiele brakowało, aby wszystkie te bogato zdobione budowle pozostały nieznane, bowiem przez blisko 200 lat - z woli Mulaja Ismaila, który kazał je zamurować - były ukryte za wysokim murem. Ich ponowne odkrycie dla świata zawdzięczamy francuskim lotnikom.

Drzewa pełne kóz

Z Marrakeszu udałam się w 170-kilometrową podróż górskimi serpentynami do Agadiru. Podziwiałam niesamowite widoki gór i zatok. Mijałam stada wielbłądów i kóz, pasących się - ku mojemu najwyższemu zdziwieniu - na drzewach. Ale... po drodze była jeszcze Essaouira, czyli po polsku As-Sawira. Warto zobaczyć tutejszy port, który w XVIII wieku - pod nazwą Mogador - słynął z handlu międzynarodowego, a w XIX wieku był jedynym na południe od Tangieru, do którego mogły wpływać europejskie statki handlowe. Zwiedziłam też lokalną Medynę oraz dawne wały i fortyfikacje.

d2pwa2h

Na lunchu byłam w hotelu "Dar L?Qusiia". Ale tu chcę wtrącić kilka słów o marokańskiej kuchni, zaliczanej do jednej z najciekawszych wśród arabskich. Podczas ramadanu spożywa się tu harirę - zupę ze świeżej kolendry, soczewicy, fasoli i jagnięciny. Popularne jest też tażin - mięsa: baranie, wołowe lub drobiowe, podawane z duszoną cebulą, różnymi warzywami oraz dość dla Europejczyka egzotycznymi ziołami i przyprawami. Jada się też kuskus. Na deser zazwyczaj serwuje się ghoriba (ciastka z migdałami lub sezamem) i typową miętową herbatę, gorącą i dobrze osłodzoną, podawaną w metalowych, lub srebrnych imbrykach, doskonale gaszącą pragnienie. Oczywiście, jak wszędzie w tym kraju w menu są dania kuchni francuskiej i włoskiej, bo też i z tych krajów przyjeżdża dziś do Maroka najwięcej turystów.

Historia trzęsieniami pisana

"Agadir" w berberyjskim języku oznacza "mur" lub "ufortyfikowane miasto". Leży u podnóża Atlasu, na północ od ujścia rzeki Souss. W średniowieczu była to niewielka rybacka osada, ale w 1505 roku Portugalczycy uczynili z niej ważny ośrodek wymiany handlowej, nadając jej dźwięczną nazwę Santa Cruz do Cobo de Gue. Miasto szybko się rozwijało, niestety, w 1731 roku zniszczyło je trzęsienie ziemi.

200 lat później, dokładnie w 1960 roku, historia się powtórzyła: w 15-sekundowym trzęsieniu ziemi zginęło ponad 15 tys. osób, a 20 tys. straciło dach nad głową. O tej tragedii mówił wówczas cały świat. Praktycznie całe miasto legło w gruzach i trzeba je było odbudowywać od zera. Stąd też nie ma ono typowego marokańskiego charakteru. Podczas trzęsienia ucierpiała również stara agadirska kasba. Dopiero ponad 30 lat później zaczęto jej odbudowę, trwającą zresztą do dziś.

d2pwa2h

Choć chciałam zobaczyć jak najwięcej, nie mogłam jednak odmówić sobie leżakowania pod parasolem na plaży i kąpieli w Atlantyku. Wszędzie towarzyszyła mi troskliwość pracowników hoteli oraz przyjazne gesty i uśmiechy tubylców. Na pamiątkę pobytu w Maroku kupiłam sobie "Arganic", olejek arganowy, który ponoć świetnie działa na skórę i włosy, a także różne przyprawy do ryb i mięs. Żałuję tylko, że byłam w tym kraju tak krótko. Wszystkich gorąco zachęcam do dłuższego pobytu, bo można tu dobrze zregenerować siły po całorocznej pracy. Do tego - jest co oglądać. Gdyby mnie ktoś zapytał, jak było? - odpowiedziałabym śpiewnie: meszi, co znaczy mniej więcej tyle, co OK.

Tekst: Lucyna Pońc Wydanie internetowe: www.magazynvip.pl

d2pwa2h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pwa2h