Trwa ładowanie...
21-12-2009 15:34

Surowsze oblicze Bałtyku

Przy wiatrochronie nad piaszczystym brzegiem zatoczki Kälaviken chłopak z dziewczyną niespiesznie pakują plecaki. Biwakowali tu, teraz ruszają dalej. Dokąd idą? W tygodniowej wędrówce przemierzą Szlak Wysokiego Wybrzeża (Höga Kusten), 130-kilometrową trasę wzdłuż jedynego obszaru nad szwedzkim Bałtykiem, gdzie brzeg stromo opada ku morzu.

Surowsze oblicze BałtykuŹródło: Anna Ochremiak
d3qxltk
d3qxltk

Przy wiatrochronie nad piaszczystym brzegiem zatoczki Kälaviken chłopak z dziewczyną niespiesznie pakują plecaki. Biwakowali tu, teraz ruszają dalej. Dokąd idą? W tygodniowej wędrówce przemierzą Szlak Wysokiego Wybrzeża (Höga Kusten), 130-kilometrową trasę wzdłuż jedynego obszaru nad szwedzkim Bałtykiem, gdzie brzeg stromo opada ku morzu.
My nie pójdziemy aż tak daleko. Mamy czas tylko na 20-kilometrową pętelkę po Parku Narodowym Skuleskogen: to najciekawszy fragment Wysokiego Wybrzeża, blisko 300 m wznoszący się ponad poziom morza. W tym miejscu ląd wypiętrza się, a brzeg morski podnosi się w tempie 6 mm rocznie.

Czy da się to zauważyć? Na pewno nie z dnia na dzień, ale tak. W przewodniku przeczytaliśmy, że by dostać się na przybrzeżną Ptasią Wyspę (Tärnättholmarna), będziemy musieli zdjąć buty i przejść po płytkiej wodzie zatoki. Niechętnie odnieśliśmy się do tego pomysłu, bo dzień, choć czerwcowy, był po prostu zimny – ledwie 8°C, lodowaty wiatr – Skandynawia. Gdy jednak dotarliśmy do przeprawy okazało się, że wyspę łączy z lądem wąski pas poprzetykanego kamieniami piasku. Odpływ? Na Bałtyku nie ma pływów. Po prostu przewodnik miał już swoje lata. Od czasu, gdy go pisano, ziemia się tu podniosła.

Efekt jojo

Jak wytłumaczyć to niezwykłe zjawisko? To właśnie w tym miejscu, nad Zatoką Botnicką, był szczyt okrywającego Skandy nawię i sięgającego aż na nasze ziemie lądolodu. Trzykilometrowej grubości czapa ważyła swoje. Pod jej naciskiem ląd wgniótł się w tym miejscu o 800 m poniżej dzisiejszego poziomu. Kiedy lód odpuścił, a było to niespełna 10 tys. lat temu, wybrzeże zaczęło się dźwigać. Teraz proces ten zwolnił, ale trwa. Przechodząc na dawną wyspę suchą nogą znaleźliśmy potwierdzenie tego zjawiska.

W pierwotnym lesie

Ścieżka prowadzi w górę. By dostać się na wysoki ląd musimy pokonać ponad dwustumetrowe podejście. Idziemy przez las: dziki, prawie pierwotny. Pod nogami poszycie tak soczyście zielone, że aż trudno uwierzyć, że ta zieleń pochodzi z natury. Wśród drzew dominują sosny i świerki, sporo jest wszędobylskiej brzozy. Z gałęzi zwisają zielone kłaczki, które potęgują wrażenie pierwotności tego lasu. Te kłaczki to brodaczka (łac. usnea). Kiedyś te delikatne porosty rosły także w polskich lasach, ale teraz ich u nas nie ma. Brodaczka, by żyć, potrzebuje niezwykle czystego, wolnego od cywilizacyjnych zanieczyszczeń powietrza. I takie znajduje w Skandynawii.

d3qxltk

Las w Skuleskogen wcale nie jest stary: ponad sto lat temu wycięto go prawie w pień, a drzewo wykorzystano na potrzeby startującego szwedzkiego przemysłu. Gdy zasoby surowca się skończyły, porzucono to miejsce i zostawiono w spokoju. Z dala od ludzi odrodził się sam, w swej pierwotnej postaci.

Im wyżej, tym więcej głazów. Czerwone kamienie, które na dole nieśmiało wystawały z zielonego poszycia tu tworzą rozległe gołoborza, tam wyrastają ponad las, wreszcie worzą zwartą płytę płaskowyżu. Ten kamień to czerwony granit rapakiwi, stosunkowo miękka skała, łatwo poddająca się erozji. Mówi o tym jej nazwa: rapakiwi to fińskie słowo oznaczające „zgniły kamień”. Większe i mniejsze głazy mają bardzo regularne kształty, gołoborza wyglądają jakby usypane z otoczaków. Skraj klifu tworzą nagie obłe skały. W łagodnie wyrzeźbione szczeliny próbują wciskać korzenie tylko najbardziej zawzięte na życie karłowate drzewka.

Tu ziemia pękła

Największą osobliwością Parku Narodowego Skuleskogen jest skalna szczelina, długa na 200 m, szeroka na 7, głęboka na 40 – Slåttdalsskrevan. Wygląda tak, jakby zbudowana z czerwonego granitu płyta pękła, a jej brzegi rozstąpiły się, tworząc wysypaną piargiem wyrwę. Uczeni jednak twierdzą, że powstanie niezwykłej szczeliny jest wynikiem erozji, która wypłukała miękką skałę. Może tak było. Ale kiedy wędrujemy jej dnem, nie możemy się oprzeć wrażeniu, że jej brzegi zejdą się znowu, ściskając nas między pionowymi ścianami.

U górnego wylotu spotykamy dwie dziewczyny. Jedna tańczy na dnie w zwiewnej sukience, druga kręci film. Co robią? Wygrały grant na program promujący najciekawsze obszary przyrodnicze nad Zatoką Botnicką. Gdy skończą tu, przeniosą się do Finlandii, na drugą stronę zatoki.

Ze skalnej platformy nad szczeliną spoglądamy na morze. To Bałtyk, ale zupełnie inny, niż znamy z naszego wybrzeża.
Stromy klif, a niżej wody zatoki usiane mniejszymi i większymi szkierami: jedne wysepki są skaliste, inne porasta las.
Groźnie i niesamowicie wygląda ten nasznie nasz Bałtyk pod pochmurnym niebem, nad jego drugim końcem. Wracamy.

Tekst i zdjęcia Anna Ochremiak

d3qxltk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3qxltk