Trwa ładowanie...
12-07-2013 15:28

Turcja - świat podwodnego bogactwa

Turcja to wymarzone miejsce na urlop, zwłaszcza dla miłośników gorących plaż i nurkowych atrakcji. Który bowiem kraj, w tak stosunkowo bliskim dla nas sąsiedztwie, pochwalić się może dostępem do plaż aż czterech mórz?

Turcja - świat podwodnego bogactwaŹródło: © Can Balcioglu - Fotolia.com
d14x5nr
d14x5nr

_ Przebyłem długą drogę, by przybyć tu z pomocą Przybyłem z odległej Lykii i Xanthos wśród fal Gdzie zostawiłem drogą mi żonę, dzieci i interesy _

Tak przywitał trojańskiego księcia Hektora wódz przybywających mu na pomoc wojsk z południa. _ \"[...] Lyków prowadził Sarpedon, a razem z nim Glaukos bez skazy - wiedli ich z Lykii dalekiej, znad brzegów Xanthos krętego\" _ - tak ich obecność w armii obrońców opisał Homer, przedstawiający w swojej Iliadzie wydarzenia sprzed ponad trzech tysięcy lat.

Ziemie Licji widziały niejedno. Przez tysiąclecia przyglądały się wzrostom i upadkom imperiów Egipcjan i Persów, Greków i Rzymian. Prowadzono wymianę handlową z Kartagińczykami i wojny z piratami. Krainę dewastowały wojny i trzęsienia ziemi. Ale aż do naszych czasów przetrwały niezliczone ilości budowli ukazujących potęgę i bogactwo tych ziem.

Słońce stało już wysoko w zenicie, upiornie nagrzewając całą okolicę i zmuszając do poszukiwania najmniejszych choćby skrawków cienia, gdy wypłynęliśmy z małego porciku w Kas. Kurs przyjęliśmy na Neptun Reef. Nie było to daleko, więc zamiast podziwiać widoczny za rufą antyczny, grecki amfiteatr, skupiłem się na klarowaniu sprzętu. Jeszcze kilka minut i łomot lecącego przez kluzę do wody łańcucha kotwicznego obwieścił przybycie na miejsce. Gruba, 7-milimetrowa pianka wyciskała w czasie zakładania siódme poty. W tym upale lało się ze mnie, jakbym był w jakiejś kreskówce, a nie w realnym świecie. Z ulgą wyskoczyłem z rufy za burtę, by po odebraniu aparatu fotograficznego zanurzyć się w chłodnych, błękitnych wodach Morza Śródziemnego.

Turcja - nurkowanie
W dole łagodnie opadające zbocze przechodziło w piaszczyste dno. Opadałem w dół, gdy moją uwagę przyciągnęły jakieś skorupy. Leżały rozrzucone, czasem pojedynczo, częściej w grupach. Jedne mniej, inne bardziej zdewastowane.

d14x5nr

Amfory! Przez setki i tysiące lat najpopularniejsze naczynia do przewozu wina i oliwy. A uszkodzone, nadtłuczone wędrowały za burtę. W pobliżu śródziemnomorskich portów zawsze jest ich pełno. Także tu było ich bez liku. Z różnych okresów historycznych i różnego przeznaczenia. Niektóre smukłe, z długimi szyjkami, inne okrągłe i grube. Część z nich tak wrosła już w skały, że nijak nie dawała się poruszyć. Opłynąłem dużą formację skalną, gdy na wprost, na piaszczystym dnie moją uwagę przykuł jakiś ruch. Triggerfish kręcił się wokół sporego dołu, który wykopał na gniazdo dla swoich młodych. W dole widniała mała piramidka złożonej już ikry. Zdenerwowana matka co chwilę podpływała w moją stronę, szczerząc groźnie dwa białe ząbki. Nie zamierzałem naruszać jej prywatności, zwłaszcza że w oddali zmaterializował się Jurek, nerwowo przywołujący mnie w kierunku wielkiej sterty kamieni. Nad nią niczym na posterunku krążył Paweł. Wciągniętym palcem wskazywał wąską szczelinę. Siedząca w kryjówce ośmiornica spojrzała na
mnie bardzo nieprzyjaźnie. Nie była to chyba najlepsza pora na odwiedziny, bo kilka ramion zafalowało nerwowo, wyrażając pełną dezaprobatę dla błysków mojej lampy. Ustąpiłem, w końcu jak by nie patrzeć, miała dwa razy więcej odnóży niż ja i lepiej było jej nie irytować...

*Turcja - sjesta zupełnie rozleniwia*

Leniwe popołudnie upływało na przyjemnym nic-nie-robieniu. Kebaby, podane w formie naleśnika pełnego mięsa, cebuli, pomidorów i papryki, dawno już zjedliśmy. Nawet świeżo wyciskane soki z pomarańczy i grejpfruta już się prawie skończyły, a nadal nikomu nie chciało się poprosić o dolewkę. Pod starym platanem po drugiej stronie gościńca rozłożył się rudy kot. Wielki, wyliniały sierściuch spod zmrożonych powiek spoglądał na zamarły w upale świat. Tylko uliczny sprzedawca migdałów uparcie krążył ze swoim wózkiem po prawie pustych ulicach, jakby nie dostrzegał, że przecież trwała sjesta.

Sjesta... Ten wspaniały wymysł śródziemnomorskiej kultury zupełnie rozleniwiał. Zgodnie z planem mieliśmy przecież podejść w góry, obejrzeć stare grobowce Lyków... Ale temperatura, jedzenie i wizja nieodległej konieczności zejścia do portu, by ruszyć na kolejne nurkowanie, jakoś skutecznie \"wyleczyła nas\" z tego pomysłu. Może jutro? Na razie ostatkiem sił zamówiłem kolejny sok. Tym razem z arbuza. Pycha!

d14x5nr

Za grotą zaczynała się długa, szeroka może na 3 metry skalna szczelina. Wysokie, czarne ściany pięły się na ponad 25 metrów w górę, kończąc się jasną plamą niebieskiej toni. Kanion. Daleko z przodu pokazała się sylwetka Apo. Zwolnił na chwilę, zawisł w toni, jakby się namyślał, i znów ruszył przed siebie. Dno opadało łagodnie i gdy wypłynąłem z rozpadliny, byłem już prawie na 40 metrach. Płynęliśmy jeszcze kawałek w kierunku otwartego morza, gdy zza załomu wyłonił się wrak małego kabotażowca. Wełna, na której przewożeniu upłynęło całe przypadające na pierwszą połowę ubiegłego stulecia życie statku, dawno już gdzieś zniknęła. Pęknięty kadłub i zrujnowane śródokręcie nie wyglądały najlepiej. W przeciwieństwie do części rufowej, na której zachowane fragmenty relingów i wyposażenia pokładu przywodziły na myśl dawno przebrzmiałe lata świetności. Czas było wracać. Powoli oddalałem się od statku, a jego obraz, początkowo bardzo wyraźny, coraz bardziej zlewał się z tłem, by po chwili rozmazać się zupełnie. Lustro
wody było tuż-tuż, gdy z przodu zamajaczyły kalmary. Całe ich stadko szybkimi unikami nie dopuszczało, bym podpłynął zbyt blisko. Czarne plamy dużych oczu przypatrywały mi się uważnie. Nie miałem szans. Nie pozostało nic innego jak nawrócić i ruszyć w kierunku widocznego w pewnym oddaleniu kadłuba naszej łodzi.

Nurkowy tydzień zleciał błyskawicznie. Jeszcze ostatniego dnia przed wylotem zrobiliśmy całodniowy wypad do ruin antycznego miasta Myra, niszczonego na przestrzeni wieków przez liczne najazdy i trzęsienia ziemi (w tym jedno z większych, w 141 roku naszej ery, które zamieniło gród w zupełną ruinę). Nad wielkim amfiteatrem z 35 rzędami siedzeń wznosiły się w górę ruiny wykutych w skale katakumb. Godzinę później i raptem 6 kilometrów dalej, w centrum miasteczka, w tłumie zwiedzających wciskaliśmy się do wnętrza bizantyjskiej (z IV wieku) bazyliki świętego Mikołaja, w której ten bliski nam wszystkim święty znalazł swój wieczny spoczynek. Gdy następnego dnia opuszczaliśmy gościnne tureckie wybrzeże, cały ten pobyt jawił nam się jako wielki, wspaniały prezent. Mimo że nie był to 6 grudnia...

_ Tekst i fot.: Marcin Trzciński _

Marcin Trzciński
Nurkuje od 1995 r.
CMAS *, PADI AOWD, PADI Nitrox
Absolwent Wydziału Zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim
Zainteresowania: fotografia, nurkowanie, lotnictwo, podróże, historia, literatura.

Oficjalne wydanie internetowe www.nurkowanie.pl

d14x5nr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d14x5nr