Trwa ładowanie...
d4j0kmt
16-01-2009 13:41

W sercu grobowca Północy

Na mapach z początku ubiegłego wieku Workuta jeszcze nie widnieje. W 1931 r. z Uchty wyruszyła kilkunastoosobowa grupa, która miała za zadanie rozpocząć eksploatację złóż węgla, odkrytych wcześniej w okolicach rzeki Workuty, setki kilometrów za kręgiem polarnym. Na miejscu zbudowali obóz, w którym przetrwali zimę.

d4j0kmt
d4j0kmt
(fot. Kamil Otocki/Globtroter)
Źródło: (fot. Kamil Otocki/Globtroter)

Pociąg od dwóch dni mknie na północ… Świadomość, że tory, po których jedziemy, były położone przez więźniów sowieckich łagrów; że mijane po drodze miasta (Uchta, Peczora, Inta) były od podstaw wybudowane przez tych samych zeków (od rosyjskiego słowa zakluczonnyj – skazany na łagry); że kilkudziesięciotysięczne miasto, do którego jedziemy, nie ma połączenia drogowego z resztą Rosji – wszystko to powoduje, że jesteśmy przygotowani na jeszcze bardziej przygnębiające sceny, niż te, które widzieliśmy na Półwyspie Kolskim.

(fot. Kamil Otocki/Globtroter)
Źródło: (fot. Kamil Otocki/Globtroter)

Na mapach z początku ubiegłego wieku Workuta jeszcze nie widnieje. W 1931 r. z Uchty wyruszyła kilkunastoosobowa grupa, która miała za zadanie rozpocząć eksploatację złóż węgla, odkrytych wcześniej w okolicach rzeki Workuty, setki kilometrów za kręgiem polarnym. Na miejscu zbudowali obóz, w którym przetrwali zimę. Po kilku miesiącach założyli pierwszą kopalnię, która dała początek jednemu z największych i najcięższych obozów pracy w całym ZSRR. Niespełna sześć lat później w kopalniach Workuty pracowało już ponad 15 tys. więźniów, a w 1951 r. ponad 70 tys., wśród nich wielu Polaków. Z okien pociągu widzimy ogromne bagna, bezkresną tundrę i koryta rzek i strumieni. Miasto wyrasta przed nami zupełnie nagle. Na małym dworcu widzimy duży napis „Workuta wita Was!”. Pada deszcz, pomimo tego, że jest przełom lipca i sierpnia gwiżdże wiatr, a termometr wskazuje 5°C. Jest szaro, ponuro. Zatrzymujemy się w największym hotelu w mieście. W większości pokojów czas zatrzymał się w latach siedemdziesiątych. Są tu też
oczywiście luksusowe, wyremontowane, ale na te nas nie stać. Na północy wszystko co dobre, kosztuje bardzo dużo. Wszystko oprócz węgla trzeba tutaj transportować tysiące kilometrów.

Perła północy

(fot. Kamil Otocki/Globtroter)
Źródło: (fot. Kamil Otocki/Globtroter)

Pierwszy spacer po mieście, które jest naszą bazą wypadową na Ural Polarny. Na co drugim budynku widzimy napisy:. „Workuta – perła północy!”, „Chwała narodowi sowieckiemu – narodowi pracy!”, „50 lat ruchu stachanowskiego!”, „Pokój Światu!”. Na innej ścianie: „Zdobywcom obszarów podbiegunowych – chwała!” Prawie nikt tu nie pamięta kto „zdobywał” te obszary płacąc najwyższą cenę. Sowieckie symbole znajdują się dosłownie wszędzie: na latarniach, na bramach, na ogrodzeniach. Współczesne hasła i billboardy to głównie te związane z górnictwem. „Bohaterów swoich Workuta nie zapomni!”, „Mocne ręce górników trzymają ciebie, Workuto!” W promieniu kilkunastu kilometrów porozrzucane są ogromne kopalnie, które powstawały dzięki pracy zeków – oni w latach trzydziestych i czterdziestych wydobywali węgiel łopatami i kilofami, a potem wywozili na drewnianymi taczkach. Z kilkunastu kopalni działających w czasach ZSRR, dzisiaj są czynne tylko cztery. Władze chcą je połączyć, a wszystkich ludzi z mniejszych osad górniczych
przesiedlić do Workuty. Wachtowy sposób pracy jest bardziej opłacalny.

Miru – Mir

(fot. Kamil Otocki/Globtroter)
Źródło: (fot. Kamil Otocki/Globtroter)

Nazajutrz jedziemy do na wpół opuszczonej miejscowości Zapolarnyj. Widok trochę nas przygnębia. Ciągle wieje, mży, nie zanosi się, żeby choć na chwile słońce wychyliło się zza ciężkich, niskich chmur. Mijamy puste ulice, sklepy, budynki mieszkalne, wszystko jest podupadłe, ale ma się wrażenie, że jeszcze niedawno ktoś tu mieszkał. W mieszkaniach bez drzwi i okien stoją meble, leżą zabawki i podręczniki. Na przystanku autobusowym całkiem czytelny rozkład jazdy autobusów. Najbardziej zniszczone budynki to piekarnia i szpital. Na końcu ulicy widzimy zdewastowaną szkołę muzyczną, której ściany ozdobione są malunkami kluczy wiolinowych i śpiewających ptaków. Pomiędzy budynkami ziejącymi czarnymi dziurami zamiast okien, spacerują dwie młode mamy z wózkami… Moja żona nie chce więcej na to patrzeć. Podążam dalej sam. Mijam osadę Zapadnaja, a właściwie to, co z niej zostało – plac pokryty gruzem. Na odległym o około dwa kilometry wzgórzu, w surowej tundrze, widniej ogromny napis: „Miru – Mir!” czyli „Pokój Światu!”.
Do miejscowości Komsomołskij wchodzę od strony budynku miejscowej administracji. Parterowe okna zamurowane. Wszystkie szyby wybite. Widać jednak, że druga część osady, ta położona bliżej działającej jeszcze kopalni, jest zamieszkana. W małym sklepiku wywołuję zaciekawienie. Zagadują mnie miejscowi. Są weseli. Twierdzą, że nie pozostało im nic innego, jak tylko się śmiać. Nie jest to jednak śmiech człowieka szczęśliwego, lecz bezsilnego. Kierowca, z którym wracałem pod koniec dnia, swoją sytuację opisał krótko, ale wymownie: „Mój dziadek siedział tu w obozie, mój ojciec siedział tu w więzieniu, to czemu ja miałem stąd wyjeżdżać?”. Wysadził mnie obok cmentarza, gdzie pochowane są ofiary zbiorowego mordu, jaki miał miejsce 1 sierpnia 1953 r. Więźniów politycznych, którzy tego dnia odmówili wyjścia do pracy, spędzono na główny plac obozowy i ze wszystkich wież wartowniczych otworzono ogień z broni maszynowej. Wśród zabitych najwięcej było Litwinów i Łotyszy. Na głównym obelisku widnieje napis: „Zabitym w obozach
Workuty i ofiarom mordu w kopalni Jur-Szor w 1953 r.”. Obok stoi monumentalny pomnik ku czci ponad trzydziestu górników, którzy zginęli w pobliskiej kopalni Centralnaja w 1989 r. podczas wybuchu metanu. Kopalnię zamknięto. Zrobiono na niej hałdę wyrobiskową. Ludzi z miasteczka wysiedlono, tworząc tym samym kolejne martwe miasto w obrębie zagłębia Workuckiego. Krajobrazy jak z filmu katastroficznego. Opuszczone bazy wojskowe, stare anteny łączności troposferycznej i nowoczesne radary obsługujące rakiety wystrzeliwane z okrętów wojennych Floty Północnej rosyjskiej marynarki wojennej.

Przyroda, nie dość, że uboga, to jeszcze bardzo zniszczona przez przemysł. Tundra w tych okolicach poprzecinana jest ogromną ilością linii elektrycznych, rur ciepłowniczych, torów kolejowych, tragicznej jakości dróg. Zimą, kiedy wszystko zakrywa śnieg, podobno jest ładniej…

Magazyn Podróżników „Globtroter” był patronem medialnym wyprawy ROSJA POLARNA 2008

_ Tekst i zdjęcia: Kamil Otocki _

d4j0kmt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4j0kmt