Albania - Góry Przeklęte
Góry Przeklęte - niedostępne i surowe, zbudowane z wapieni i dolomitów. Pomiędzy skałami Gór Wysokoalbańskich kryje się mała wioseczka Theth. Mało kto do niej dociera, bardziej znana jest z opowieści jako odległy, tajemniczy, prawie mityczny cel podróży. Sprawdź, jak piękne i tajemnicza rejony kryją się w sercu bałkańskiego kraju - Albanii.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
Całą dolinę widać jak na dłoni. Siedzimy z Rifatem na ławce, pijemy z małych filiżanek mocną kawę i patrzymy, jak w górze nad doliną Valbonë szybują ogromne orły. W szałasie praca wre. Grube, spracowane ręce zręcznie obrabiają białą kulę i odciskają resztę serwatki do dużego garnka. Potem ser ląduje w solance. Ramiz całe lato spędza ze swoim stadem przy granicy z Czarnogórą, na polanie pod szczytem Maja Rosit. - Jego szałas to dawny posterunek graniczny. Po co miał budować, jak ten stał opuszczony - tłumaczy mi Rifat. Stara i prosta konstrukcja, poukładane na sobie kamienie bez żadnego spoiwa, szpary uszczelnione mchem. Tak tu od wieków budowano. W środku są tylko najpotrzebniejsze rzeczy - łóżko zbite z desek, mała koza do grzania, stolik i półka, na której stoi cukier, kawa, kawałek chleba, ser. Tylko tyle. Przy szałasie jest małe jeziorko, z którego piją zwierzęta. Szliśmy tu z Rifatem, moim przewodnikiem i tłumaczem prawie cały
dzień.
Tekst: Piotr Mojżyszek / wg, www.podroze.pl
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
Przed chwilą Ramiz przyniósł nam drugą kawę i do tego kieliszek raki. Pijemy małymi łyczkami, odpoczywamy i patrzymy na poszarpane skały. - My na te góry mówimy _ Bjeshkët e Namuna _, czyli _ Góry Przeklęte _ - mówi Ramiz i na chwilę zawiesza głos. - Ziemi uprawnej jest mało i niewiele chce na niej rosnąć. Zimą pół roku jesteśmy odcięci od świata. Życie jest tu bardzo trudne. Ja mam swoje owce i krowy - robię ser i potem sprzedaję w dolinie. Wstaje, poprawia koszulę i zaczyna opowieść o tych górach. Mówi, że pod Lugut Ujit rosną najlepsze jagody, zioła zbiera na przełęczy Sheleqeve, ale po czarnogórskiej stronie, bo tam jest mniej wilgoci. A najpiękniejsze krokusy rosną przy jeziorach pod Maja e Jezercës, najwyższym szczytem w tej okolicy, który wznosi się na 2694 m n.p.m.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
W Góry Północnoalbańskie dotarłem kilka dni wcześniej krętą górską drogą od strony granicy z Macedonią. Najpierw wiła się gęstymi lasami. Co chwilę przecinała jakąś małą wioskę albo starą kopalnię miedzi i za chwilę znowu gubiła się wśród gór. Potem długo ciągnęła się przez otwarte przestrzenie wokół jeziora Fierzës i dopiero za Bajram Curri, ostatnim miasteczkiem, wbiła się pomiędzy skaliste zbocza doliny Valbonë. Tutaj droga się kończy, a dolinę zamykają potężne skaliste szczyty. Wszędzie leżą ogromne białe głazy, a ze zboczy sterczą w niebo pionowe turnie. Jednak co jakiś czas pojawia się zielona polana, robi się szerzej i wtedy od razu widać w tych miejscach wysokie domy ze spadzistymi dachami. Stoją powciskane pomiędzy skały, z małymi poletkami uprawnymi obok. Jak pisze w "Fado" Andrzej Stasiuk, wyglądają trochę jak gospodarstwa lądowych Robinsonów Crusoe.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
Do Rifata i jego rodziny trafiłem przez przypadek. Przy drodze zauważyłem napis na małym kartonie: traditional food, cheese, beans, herbs (jedzenie tradycyjne, sery, fasola, zioła). Wszedłem do ogrodu i zacząłem rozmawiać z Valdetą. Nie pozwoliła mi już odejść, musiałem zostać u nich, być ich gościem. Będziemy razem jeść i pić. Będą mi opowiadać, tłumaczyć i pokazywać, jak żyją. Zupełnie bezinteresownie. Na koniec nie wezmą ani grosza.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
W górach mieszkają od pokoleń. Tu jest ich dom i cała rodzina. Sąsiadów także traktuje się jak rodzinę. Na tych niedostępnych terenach górale zachowali dawne tradycje rodowe. - Żyjemy razem i pomagamy sobie nawzajem - mówi mi Valdeta doskonałym angielskim, którego nauczyła się z telewizji. Ich stary kamienny dom otoczony jest sadem i polami uprawnymi. Z tyłu zbudowano zagrodę dla kóz i owiec, wszędzie biegają też kury. Domostwa są tu samowystarczalne, mają wszystko, co potrzebne, żeby przeżyć. Pod jabłonią stoi duży stół, a obok jest palenisko. Już wcześnie rano Valdeta rozpala ognisko i przygotowuje _ fli _ - gruby góralski placek robiony z gęstego ciasta i zapiekany pod gorącym popiołem. Składa się on z kilkunastu warstw - musi być pożywny i dawać energię.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
Jeszcze przed śniadaniem idziemy zbierać zioła na czaj. Gdy wracamy, na stole stoi już gotowana fasola, kukurydziany chleb, grube plastry twardego owczego sera i soczyste pomidory. Jemy wszyscy razem. Z Valbonë droga wiedzie suchym korytem rzeki. Kierujemy się w stronę wysokiej na 1564 m n.p.m. przełęczy Quafa Pejës. Po drugiej stronie leży mała wioska Theth i właśnie tam, jak przekonuje Rifat, zachowały się jeszcze stare domy-wieże. Nie spieszy nam się, rozmawiamy ze spotkanymi pasterzami, wpadamy z wizytą do kilku domów, popijamy kawę i znaczymy na mapie źródła z dobrą wodą - to ważna wiedza. Na końcu doliny koryto rzeki znika i dalej poruszamy się po pajęczynie starych pasterskich ścieżek.
Życie wśród Gór Północnoalbańskich
Znaczonych szlaków jest tu niewiele i trzeba wiedzieć, gdzie iść. Na przełęczy robimy dłuższą przerwę i nie bardzo chce się nam ruszać dalej w drogę. Kładziemy się na nagrzanych kamieniach, wyciągamy jedzenie i w ciszy patrzymy na skalne półki poprzecinane małymi wysepkami kwiatów i ziół. Rifat na trzy dni w góry zabrał jedynie kawałek sera, chleb, małą buteleczkę wody, dwa jabłka i kawałek kiełbasy. Po południu rozbijamy namiot u jego rodziny w Theth. Swój stary dom zamienili na gospodarstwo agroturystyczne. Mają kilka pokoi, w sadzie pod drzewami ustawili stoliki, przy których podają nam ugotowanego kurczaka, świeżo upieczony chleb i miseczkę z oliwą do maczania. Nad głową wiszą jabłka, dookoła góry, nic więcej nie trzeba.
Tekst: Piotr Mojżyszek, www.podroze.pl