Berlin - warto tam pojechać?
Jaki jest współczesny Berlin? Czy jest to miasto, które można pokochać od pierwszego wejrzenia? A może to tzw. trudna miłość, która wymaga czasu i uwagi, wgryzienia się w tkankę miasta i lepszego poznania żyjących tu nacji? Oto kilka uwag na temat stolicy Niemiec.
Europa na weekend - Berlin
Jaki jest współczesny Berlin? Czy jest to miasto, które można pokochać od pierwszego wejrzenia? A może to tzw. trudna miłość, która wymaga czasu i uwagi, wgryzienia się w tkankę miasta i lepszego poznania żyjących tu nacji? Oto kilka uwag na temat stolicy Niemiec.
Berlin mnie nie oczarował. I nie tłumaczy tego fakt, że ogólnie nie przepadam za dużymi miastami, bo są takie, które od pierwszego widoku, zapachu mnie uwiodły i długo nie pozwoliły o sobie zapomnieć. Takich miast mogłabym wymienić wiele: Budapeszt, Barcelona, Lizbona, Monachium, Praga. Nawet Bukareszt, który jedni kochają, inni nienawidzą, miał dla mnie w sobie to "coś". Postanowiłam nie robić listy najciekawszych, najlepszych miejsc. Tym razem żadnych "naj". Chciałabym w zamian podzielić się kilkoma spostrzeżeniami. Tym, co mnie zaciekawiło oraz zaintrygowało. Było bowiem kilka rzeczy, które rzuciły nam się w oczy. Nad kilkoma długo dyskutowaliśmy. Jedne nas rozbawiały, a inne dziwiły.
Tekst: Anita Demianowicz
_ W subiektywną podróż po Berlinie zabiera nas Anita Demianowicz, autorka bloga B*Anita - Podążam swoją drogą, laureatka Bloga Roku 2012, pomysłodawczyni i organizatorka Spotkań Podróżujących Kobiet - Trampki. Zwykle podróżuje sama, najchętniej do Ameryki Łacińskiej, choć nieobce są jej inne kierunki. Kiedy tylko może podróżuje autostopem lub rowerem, bo właśnie wtedy ma szansę na dużo bliższy kontakt z ludźmi, a to spotkania z nimi w jej podróży są najważniejsze. _
Europa na weekend - Berlin
Przyglądaliśmy się berlińskiej codzienności, wdychając aromat rozwijających się kwiatów w parku Tiergarten oraz zapach tradycyjnego niemieckiego _ carry wurst _ w centrum miasta, który mieszając się ze smogiem ulic, osiadał na naszych ubraniach na dłużej. Odwiedziliśmy ZOO i akwarium, które zaliczane są do jednych z największych. Poprzypatrywaliśmy się deskorolkarzom jeżdżącym po terenie dawnego lotniska Tempelhof, które zamieniono w park i pozachwycaliśmy się pięknymi muralami na pozostałych fragmentach Muru Berlińskiego. Zadumaliśmy się też niejednokrotnie nad historią naszą i naszych sąsiadów. Był "tradycyjny" kebab koalicji turecko-niemieckiej i niemiecki _ Weizen Bier _, wypity w Biergarten.
Europa na weekend - Berlin
Pierwszą kwestią, na którą zwróciłam uwagę, było zachowanie kierowców na ulicy. Niemcy stereotypowo zawsze kojarzyli mi się z niemieckim "ordnungiem" i przestrzeganiem przepisów, a przede wszystkim dobrym wychowaniem. W Polsce to Niemiec pierwszy zatrzymał się przed zebrą, by przepuścić pieszego. Polak, przejeżdżał ze świstem. A tu zdziwienie. Możesz stać człowieku i stać na przejściu i jeśli nie ma świateł, to warto mieć przy sobie książkę, bo stanie może zająć nieco czasu. Trąbienie na pieszych, którzy za bardzo się ślamazarzą i nie nadążają ze zmieszczeniem się w czasie "zielonego", jest na porządku dziennym. Wyprzedzanie na pasach, trąbienie na innych kierowców również. Gdzie ta uprzejmość i niemiecki porządek? I to zaskoczenie pieszych, gdy zatrzymywaliśmy się, by ich przepuścić! A może to "przywilej" stolic, gdzie wszyscy się spieszą?
Europa na weekend - Berlin
Przypadł mi do gustu sposób sprzedaży papierosów. Sama nie palę, ale często widzę, jak ktoś kupuje paczkę w dużym sklepie. Pani sprawdza i okazuje się, że nie ma przy swojej kasie takiej, którą pragnie kupujący, więc biegnie do następnej kasy i szuka tych fajek. A ludzie w kolejce czekają. W Berlinie (może nie w każdym sklepie, ale w kilku widziałam) wybiera się odpowiedni kartonik, imitujący paczkę papierosów, którą chce się posiadać, płaci się za niego, a potem wędruje się do maszyny, już poza kasami i wymienia kartonik na "śmiertelną" paczuszkę. Bez zbędnego czekania i wstrzymywania kolejki.
Europa na weekend - Berlin
Co do siedzenia na ławeczkach i wdychania atmosfery. No cóż, z tymi ławeczkami to różnie bywało. Może byliśmy w złej części parku, ale spacerując długo po Tiergarten, nie naliczyliśmy zbyt wielu. Najwięcej zwykle stało w centralnych punktach przy pomnikach, ale tak żeby gdzieś w głównych alejkach, albo chociaż jakiejś bocznej, nad oczkiem wodnym - jedna co kilkanaście metrów. I tak chodziliśmy po tym parku, szukając czegoś, żeby przysiąść, odpocząć i zjeść kanapkę. U nas ławki stoją co krok. Czy to wynika z niemieckiej aktywności i założenia, że park jest do spacerowania, a nie do przesiadywania w nim, czy może z dowolności rozkładania się na każdym skrawku zielonej trawki w ramach własnego kocyka?
Europa na weekend - Berlin
Berlińskie lotnisko. Wielki szarobury gmach. Zero nowoczesności, ale też zero jakiegokolwiek "ducha". No i jeszcze brak darmowego netu. Byłam mocno zaskoczona.
Europa na weekend - Berlin
Niedawno trafiłam na statystyki, które przedstawiały Berlin jako jedną z najtańszych stolic w Europie. I faktycznie nie ma tam wygórowanych cen. Oczywiście miejsca turystyczne rządzą się, jak wszędzie, swoimi prawami, ale nawet i w turystycznych granicach można było zjeść za całkiem przyzwoitą cenę. Nie dziwiło mnie więc, że tak wielu berlińczyków przesiaduje w knajpkach i w nich się żywi. Za około 4-5 euro już można coś przekąsić, a nawet najeść się do syta, zwłaszcza jeśli zamówi się "tradycyjnego" niemieckiego kebaba.
Europa na weekend - Berlin
"O, zobacz! Jaka ciekawa instalacja" - rzuciłam pokazując na różowe rury, biegnące wzdłuż ulicy, na długości co najmniej kilkudziesięciu kilometrów. Znów jakiś artysta zaszalał z innowacyjnością, pomyślałam. Potem, gdy zaczęłam dostrzegać kolejne różnokolorowe instalacje, zwłaszcza w okolicy placów budowy, zrozumiałam, że to nie żadna artystyczna instalacja, mająca ubarwić miasto, a zwyczajne rury do transportu wody na budowę. A muszę przyznać, że tych placów budowy w Berlinie nie brakuje.
Europa na weekend - Berlin
Kolejny charakterystyczny obrazek z Berlina - setki, jeśli nie tysiące rowerów, stojących w każdym zakątku miasta, na niemal każdym rogu, skrzyżowaniu. Stoją przy każdym słupie, który może stanowić nie tylko oparcie dla pojazdu, ale przede wszystkim daje możliwość przymocowania go odpowiednim zapięciem i uchronieniem w ten sposób przed kradzieżą. I znów nie mogę się powołać na żadne statystyki, ale miałam wrażenie, że w Berlinie rowerów nie kradnie się, a już na pewno nie na jakąś dużą skalę. Ludzie nie kupują super pojazdów. Rower ma służyć przemieszczeniu się z punktu A do punktu B, a do tego najprostszy rower miejski w zupełności wystarcza. A jak pojazd tani, to i złodziei nie kusi.
Tekst: Anita Demianowicz
Więcej na blogu: B*Anita - Podążam swoją drogą