Boso - ale w ostrogach czyli Teksas

Cokolwiek by nie mówić o tym, że mamy XXI wiek, i że Teksas będąc stanem USA, jest w tym wieku głęboko zakorzeniony - Polak pojedzie tam po to, by pooddychać specyficzną atmosferą, przywodzącą na myśl czasy dziewiętnastowiecznych westernów.

|
| --- |
| rel="nofollow">

|
| |[

Zadarte nosy

Najważniejsze jednak jest chili. Chili to potrawa, która w 1977 roku została oficjalnie uznana za Stanowe Danie Teksasu, powstaje na bazie fasoli, mięsa i jarzyn. \"Kto był w Teksasie, a nie zna smaku chili - nie był w Teksasie\", mówią znawcy tematu.

No więc wcinamy to chili (jest super) pod obstrzałem obcych spojrzeń, które są mieszaniną ciekawości i nieufności. Wreszcie ktoś nie wytrzymuje i podchodzi. Potem następny... Po dwóch godzinach znamy wszystkich. Teksańczycy są świetni!

Skąd się wzięli?

Rodowity Teksańczyk to rezultat osadnictwa Meksykanów, Anglosasów i wielu innych, którzy na tym terenie rozpanoszyli się gdzieś na początku XIX wieku. Wprawdzie początkowo mieszkańców nie było wielu - w 1822 roku jedynie 150 osób - ale przetarli szlak innym i już dwadzieścia lat później liczba osadników wzrosła do 36. tysięcy. Konie i bydło sprowadzone jeszcze przez hiszpańskich odkrywców, rozmnożyły się tu pięknie i stanowiły prawdziwą gratkę dla każdego, kto tylko chciał sobie je złapać. Żyzna i rozległa ziemia też nęciła wielu.

Burzliwe dzieje dzisiejszego Teksasu można by opisywać długo, gdyż mieszkańcy zajmując teren nadgraniczny, opanowany początkowo przez Hiszpanię, dzielili losy to zwierzchników, to sąsiadów. To walczyli o niepodległość, to starali się o opiekę silniejszego. Ponad to, teren ten stał się przysłowiowym tyglem, w którym mieszały się różne narodowości i kultury - co dodatkowo zagęszczało atmosferę. Proklamacja Teksasu jako stanu USA, w 1845 roku, nie tylko nie uspokoiła sytuacji, ale przeciwnie - doprowadziła do wojny meksykańsko-amerykańskiej. Jednakże od czasu zwycięstwa Amerykanów, Teksas miał już tylko jedno, najważniejsze zadanie - unifikację. Stopniowo zapuszczano tu już wspólne, solidne korzenie i zapominano o pochodzeniu. Wojna secesyjna dodatkowo zatarła różnice między osadnikami meksykańskimi, anglosaskimi i czarnoskórymi. Był to już po prostu Teksas, z rodowitymi mieszkańcami tych ziem - Teksańczykami; ta nazwa stała się wtedy synonimem kowboja.

|
| --- |
| rel="nofollow">

|
| |[

- Mam dla was niespodziankę - oswaja nas Albert. - Prawdziwa gratka dla takich mieszczuchów jak wy.
No nie, chyba mu jednak przywalę w dziób.
- A co to takiego? - pyta słodko Gośka, kopiąc mnie boleśnie w kostkę.
- Pojedziemy na zakupy, muszę dokupić kilka owiec i dwa konie. Zabiorę was ze sobą. - dodaje Albert łaskawie, czekając na oklaski.

Targ

Targ żywcem w Teksasie nie przypomina w niczym targów polskich. Szesnastodniowa impreza połączona z wieloma atrakcjami typu wesołe miasteczko, parady, występy, zawody itd. jest raczej podobna do znanej mi z mojego kraju wystawy psów. Tyle, że rozmach większy, a zamiast szczeniąt występują wypucowane i wypielęgnowane prosiaki, krowy, byki, konie, barany i licho wie, co jeszcze. Ogromne, kryte pomieszczenie zwane potocznie Żywym sklepem wygląda imponująco. Pod dachem szereg czyściutkich, nowiusieńkich boksów, wysypanych to piachem, to trocinami, to sianem, a w nich, jak się wydaje, szeroko uśmiechnięty żywiec. Świniaki zwykle śpią zakopane ryjkami w trocinach, natomiast bydło leży i żuje. Owce są najbardziej niespokojne – nie wiem dlaczego. O oznaczonych godzinach, na środkowej arenie odbywają się pokazy i turniej piękności.

Trzeba zobaczyć ten stoicki spokój zwierząt i nerwy właścicieli. Gra toczy się o wysoką stawkę, bo o kilka, kilkanaście tysięcy dolarów nagrody głównej. Najbardziej wzruszające są wystawiające swoich ulubieńców dzieci. Mali kowboje, którzy często śpią ze swoimi pupilami w zagrodach, by określonego dnia odpowiednio je zaprezentować...

Patrzę z podziwem na ten \"targ\" i z zazdrością na Alberta. Albert chyba spodziewał się takiej reakcji, bo wcale nie jest zdumiony.

Dziś

Dziś Teksańczycy z politowaniem patrzą na mieszkańców innych stanów. Są nie tylko dumni ze swojego miejsca zamieszkania, ale wręcz współczują tym, którzy zmuszeni są mieszkać gdzie indziej. Teksas jest ogromny – dopóki Alaska nie stała się częścią USA, był największym stanem. Zdecydowanie. Ma powierzchnię równą dwóm Polskom, a ludności dwa razy mniej. Ze stolicą w Austin, znaczącymi miastami Houston, Dallas i San Antonio, najwyższym szczytem – Guadalupe (2667 m n.p.m.), główną rzeką Rio Grande, obfitymi pastwiskami i dużą ilością szybów naftowych, Teksas ma się czym pochwalić. Jest tu więcej farm i ziemi uprawnej, niż w jakimkolwiek innym stanie. Tu hoduje się najwięcej bydła i owiec, produkuje najwięcej wełny i ropy naftowej. Na wybrzeżu są wspaniałe piaszczyste plaże. W Zatoce Meksykańskiej można wyruszyć na łowy marlinów i tarponów. Środkowy i zachodni Teksas oferuje doskonałe tereny do polowań, a miejscem największych targów stanowych w całych USA jest Dallas.

|
| --- |
| rel="nofollow">

|
| |[

Carramba

|
| --- |
| rel="nofollow">

|
| |[

Na koniec

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)