Lizbona - co warto zobaczyć?
Lizbona urzeka. Pięknem, muzyką i nastrojem. Tu spróbujemy też słynnych Pastéis de Belém i "najlepszych czekoladowych ciastek świata". Nazwa opatentowana i zasłużona!
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Miguel tylko się uśmiecha. Nie chce zdradzić sekretu. Pasteis de Belem wypieka się w Antiga Confeitaria *od 1837 r. według tajnej receptury, którą znają tylko trzy osoby. Oprowadzający mnie po fabryce Miguel, syn właściciela, jest jedną z nich. Nie ma możliwości, by sprzedał komuś tajemnicę. Tradycja i dziedzictwo nie mają wszak ceny. Kruche ciasteczka z jedwabistym kremem wymyślili mnisi w dzielnicy *Belem *na przełomie XV i XVI w. Dziś najlepszych można spróbować właśnie w *Antiga Confeitaria. Za smakołyk płaci się tu 1,05 euro. Ale co to jest jedno ciastko? Lepiej od razu kupić więcej i przy kawie delektować się ich smakiem i kremowym nadzieniem.
Tekst: Anna Olej-Kobus, www.podroze.pl
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Wraz z Carmo, moją przewodniczką po Lizbonie, idziemy do pobliskiego klasztoru Jeronimos, uważanego za największą atrakcję turystyczną miasta. Olśniewający bielą i bogactwem zdobień kryje w sobie grobowce królewskie i kamienny sarkofag Vasco da Gamy, a koronkowe krużganki wyglądają niczym naszkicowane piórkiem. Wydają się równie ulotne jak fado. Pieśni tęsknoty i smutku to kolejna z wizytówek Portugalii, choć sami mieszkańcy żartują z dyżurnego wizerunku fado: na pamiątkowym kubku pieśniarka tryska łzami jak fontanna.
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Ale gdy zaczyna się śpiew na żywo, o żartach nie ma mowy! Restauracja _ Maria da Mouraria _ma raptem 6 stolików stłoczonych w jednej salce i drugie tyle na zewnątrz. W pewnym momencie gaśnie światło, między gośćmi staje młoda dziewczyna w dżinsach i zaczyna śpiewać. Właścicielka piorunuje wzrokiem klienta, który w trakcie występu podnosi widelec do ust. Co za nietakt, profanacja muzyki! Dopiero gdy skończy się pieśń, można powrócić do jedzenia. Przez ponad godzinę przeplata się uczta dla ciała i ducha. Gdy błądzę uliczkami Alfamy, co krok mijam podobizny najsłynniejszych muzyków. To ich dzielnica, tu dorastali i śpiewali. Współcześni oddali im hołd, umieszczając na fasadach domów portrety pieśniarzy. Fado i dzielnica Alfama to idealne zakończenie dnia. A jego początek?
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Oczywiście kawa. Często podawana z laską cynamonu - dawniej synonimem bogactwa. W modnej kawiarni _ A Brasileira _ od rana tłum. Tu pobieram kolejną lekcję życia (i wydawania pieniędzy!): kawa przy barze kosztuje 0,60 euro, przy stoliku 1 euro, a podana na zewnątrz - 1,50. Wąż w kieszeni syczy, a rozum podpowiada, by zostać przy barze. Gdy tak zastanawiam się, gdzie najlepiej się usadowić, odkrywam wnękę w ścianie pełną gazet i papierosów. Maleńki sklepik sprzed stu lat wygląda uroczo. Jego właściciel ledwie się w nim mieści, ale jak twierdzi, to najlepsza praca pod słońcem: wokół ludzie, samo życie, a ilu historii się tu nasłucha. Równie dobrym miejscem obserwacji są lizbońskie kioski. Jakby żywcem przeniesione z XIX-wiecznego Paryża, jednak wbrew nazwie nie serwują prasy, lecz... likiery. W tym najsłynniejszy z lizbońskich trunków - wiśniową _ ginjinhę _. Wystarczy szklaneczka, by świat nabrał kolorów! Ale Carmo ma dla mnie kolejną niespodziankę: spacer bocznymi uliczkami.
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Nie od dziś wiadomo, że często to, co najciekawsze w mieście, jest nieopisane w przewodnikach, a boczne drogi są najlepszym szlakiem do przygody. Travessa da Queimada na mapie wygląda jak zwykła ulica, ale dla mnie jest miejscem zaczarowanym. Przez otwarte okno widać pracownię krawiecką, gdzie po sufit piętrzą się teatralne rekwizyty, właścicielka uśmiecha się znad maszyny. Przez sąsiednią witrynę widzę dziewczynę w trampkach i sukni do ziemi, czesaną do sesji fotograficznej. Kolorowe graffiti na pół ściany reklamuje aptekę, a nieopodal _ azulejos _ilustrują portugalskie tradycje. Obok siebie istnieją przeszłość i przyszłość, radość i nostalgia. Kwintesencja współczesnej Lizbony.
Lizbona, Portugalia - nieznośna słodkość bytu
Drugim takim miejscem jest dla mnie placyk między Teatrem Narodowym a kościołem de Sao Domingos. Gdy przystaję, by zrobić zdjęcie, podchodzi do mnie mężczyzna z kieliszkiem wina i mówi: _ Saude _! Posyła mi promienny uśmiech. Obok zbiera się grupa studentów w mundurkach, którzy chyba chcą wspólne świętować zdanie egzaminów, za nimi siedzą barwnie ubrane Afrykanki.
Tekst: Anna Olej-Kobus, www.podroze.pl