Trwa ładowanie...
02-04-2012 13:09

Marek Tomalik: może byłem Aborygenem

Rozmawiamy z Markiem Tomalikiem o Australii jak narkotyk i o tym, dlaczego uwielbia buszmeńskie wynalazki. O "Pojechanych podróżach" - pospolitym ruszeniu pasjonatów i o "Trzech żywiołach".

Marek Tomalik: może byłem AborygenemŹródło: Archiwum Marka Tomalika, fot: WP
d3cllgj
d3cllgj

Rozmawiamy z Markiem Tomalikiem o Australii jak narkotyk i o tym, dlaczego uwielbia buszmeńskie wynalazki. O "Pojechanych podróżach" - pospolitym ruszeniu pasjonatów i o "Trzech żywiołach".

Jesteś jedynym polskim podróżnikiem, który najbardziej kojarzony jest z Australią. Od ponad trzydziestu lat systematycznie jeździsz do Australii. Dlaczego? Bo jest jak narkotyk? *
Pewnie w poprzednim wcieleniu byłem *
Aborygenem
, toteż ta czerwona ziemia piątego kontynentu tak mnie od lat wsysa :-)

Ale Australię zwiedzałeś według różnych kluczy mi.in. śladami Strzeleckiego. Wielokrotnie byłeś za to nagradzany Kolosami...

W zasadzie zawsze jest jeden klucz: każdy pretekst, aby tam pojechać był i będzie dla mnie dobry. Niemniej od czasu do czasu wpadałem na ciekawy pomysł i konsekwentnie go realizowałem. Ta kreacja wyjazdu to też podróż. Daje niesamowitą frajdę. Planując też się można spalać...

Organizujesz komercyjne wyprawy w Outback (pod hasłem: "Wyprawy w sedno sprawy"). O jakie sedno chodzi?

W czasie eskapad "wwiercamy się" w jeden lub w dwa regiony, ale tak mocno - aż poczujemy tętno ziemi, jej zapach i smak. I aż zrozumiemy ludzi tam mieszkających. W wielu przypadkach skutecznie wtapiamy się w ich życie. W sedno sprawy - to pospolite ruszenie pasjonatów, którzy starli zęby na takim czy innym zakątku świata. Poświęcili mu kawał życia i są mu wierni. Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy biurem podróży. Kierunków jest więcej niż tylko Australia. Ja prowadzę ludzi do Australii, bo się na tym znam. Inni moi kumple wiodą w swoje sedna.

*Od ponad dziesięciu lat wracasz na pustynię, do buszu, w Outback w Australii Zachodniej. Po co? Co Ci to daje? *
Daje tlen. Ładuje akumulatory witalności na jakiś czas. Zaspokaja uzależnienie. Spełnia marzenie. Pozwala realizować kolejne trasy, które zacierają jasne plamy na mojej mapie Australii. Wracam, bo najwidoczniej tego potrzebuję. Organicznie...

Są Kolosy, Travelery, a Ty przy współpracy z innymi zorganizowałeś następny festiwal podróżników Trzy Żywioły. Czym się różni Wasz festiwal od innych?

Energią! Trzy Żywioły - to przepływ spontanicznej energii i wzruszeń o wielkiej skali. Festiwal słynie z żywiołowej, globtroterskiej atmosfery, bezpretensjonalności prowadzenia – w miękkich oparach absurdu – oraz bardzo wysokiej jakości prezentacji, zdjęć i filmów. Podkreślę, że to miejsce spotkań podróżników a nie jurorów. Zresztą jak zmierzyć przygodę? Kwantowo? Trzy Żywioły przyznają tylko jedną nagrodę - "Czwarty Żywioł" - nagrodę publiczności. I tylko taka ma sens.

Jaka jest naczelna idea świeżo wydanej przez Pascala książki "Pojechane Podróże", w której maczałeś palce?

Nawet ją wymyśliłem :-) Festiwal Podróżników Trzy Żywioły niesie ze sobą emocje, które jednak po zakończeniu kolejnej edycji ustają. Pomysł tej książki to próba zatrzymania w czasie i wskrzeszania prawdziwych, niesamowitych historii. Szkoda, aby przepadły, skoro mogą dawać radość czytania, a także inspirować do własnych wyjazdów.

Twoja ostatnia książka: "Australia, gdzie kwiaty rodzą sie z ognia" odniosła sukces... Jaki ma magnes?

Naturalnym magnesem jest bardzo silna emocja, która łączy mnie z Australią. Życzliwi twierdzą, że się dobrze czyta, że ma dobre zdjęcia i jest dobrze "złamana" - i pewnie tak jest. To nie tylko moja zasługa, ale i Wydawnictwa Otwartego. I chyba nam się udało. To wszystko jest jednak wtórne do emocji, która rządzi tą książką. To materia z moich trzewi. I ta emocja ciągnie mnie dalej - niebawem kolejna książka o Australii. Zdecydowanie bardziej "pojechana"...

Nasi Internauci często pytają podróżników: skąd Pan bierze na wyprawy pieniądze?

Z determinacji. Jak już sobie coś bardzo umyślę, to pieniądze nie stanowią bariery. Biorę pełną odpowiedzialność za te słowa. Nieusatysfakcjonowanym tą odpowiedzią cicho podpowiem: nigdy mi nie zbywało i chyba tak już zostanie.

*Jakie mądrości, złote myśli przydają Ci się w życiu i w podróży? *
Uważam, że każdy powinien spróbować poszukać siebie samego. Mieć na siebie pomysł i konsekwentnie go realizować. Innych obserwować, ale ich nie naśladować. Nie ścigać się. Otwarty i uwolniony umysł podpowie, którą drogę wybrać. "Go as you flow" mówią niektórzy Australijczycy.

*A jakie gadżety zabierasz w podróż? *
Nóż, majtki, kawałek mydła, pastę do zębów, mały ręcznik. Kilka ciuchów, latarkę, zapalniczkę i aparat fotograficzny. Pakuję się szybko i zabieram do plecaka mało. Uwielbiam jednak te buszmeńskie wynalazki, które mieści auto terenowe - kociołek Billy do gotowania herbaty, ogniskowe tostery, żeliwne garki do pieczenia chleba itp. Im bagaż jest mniejszy, tym czuję się lepiej. :-)

A jakie masz guru podróżnicze, autorytety, z których czerpiesz? Podobno: Paweł Edmund Strzelecki, Ernest Shackleton, Franek Dolas...?

Strzelecki *- bo radość podróżowania łączył z pasją odkryć naukowych. *Shackleton *- to niedościgniony wzór szefa wyprawy, dla którego bezpieczeństwo podopiecznych było najważniejszym celem. Dolasa lubię za styl, jego filmowym przygodom towarzyszyło perwersyjne poczucie humoru. Z żyjących najbardziej cenię *Ryszarda Czajkowskiego, który w wieku 81 lat nie utracił swoich ideałów, pogody ducha i nie ustaje w swoich podróżach. Wśród "nieco młodszego pokolenia" cenię żelazny charakter Piotra Chmielińskiego *(pierwszy człowiek, który pokonał kajakiem *Amazonkę) i ułańską fantazję Marcina "Kaktusa" Obałka, który w podróż po *Ameryce Południowej *wybrał się traktorem Ursusem.

Gdzie jest Twoje miejsce na ziemi, a gdzie dom, do którego wracasz w Polsce? *
Moje miejsce na ziemi to przepastny australijski Outback, ale zawsze wracam w *
Karpaty
. Mieszkałem w różnych miejscach, ale zawsze blisko gór. Beskid Żywiecki uważam za epicentrum swojej "ojczyzny", uwielbiam odwiedzać pustkowia i rozdroża Beskidu Niskiego.

A gdzie w podróż zabrałeś swoje dzieci? *
Kuba pojechał do reżimowej Birmy, miał niespełna dwa lata. To była trudna, ale bardzo dobra decyzja. Wszystkie drzwi Azji z dzieckiem, w szczególności blondasem, są otwarte. Ludzie uwielbiają tam dzieci. Jak miał pięć lat, a Mikołaj trzy, pojechaliśmy do Australii. Miki niewiele z tego, co się tam działo, złapał, ale Kuba owszem, utwierdził się jako obywatel świata. Potem były dziesiątki wyjazdów landryną po bezdrożach wschodniej Polski, północnej *
Rumunii *i zachodniej *Ukrainy
. Często sami wytyczali trasy i wybierali miejsca na dziki nocleg. Teraz Kuba zdobywa kolejne nagrody fotograficzne, a Mikołaj jest moim najlepszym recenzentem.

d3cllgj

(Marbo)

Marek Tomalik - podróżnik, dziennikarz prasowy i radiowy, z wykształcenia geolog. Pasjonat i znawca Australii, do której jeździ systematycznie od 1989 roku. Organizuje wyprawy w Outback. Współtwórca Festiwalu Podróżników „Trzy Żywioły”. Organizator imprez artystycznych (kino, koncerty, festiwale). Menadżer zespołów rockowych. Pisze o podróżach i muzyce. Publikuje m.in. w National Geographic i Jazz Forum. Autor książek o podróżach .Przez 15 lat prowadził w Radiu Kraków program podróżników „Globtroter”, przez kilka miał stałą rubrykę w Przekroju „Nastaw uszu”. Zasiadał w jury Travelerów - prestiżowych nagród przyznawanych przez National Geographic. Laureat Kolosów. Australia to jego „miejsce na ziemi”, zawsze jednak wraca w Karpaty. Przemierzył: Australię, Malezję, Tajlandię, Birmę, Laos,Indonezję, Indie, Nepal, Sikkim, Syberię (J. Bajkał), Laponię, Egipt, Syrię, Liban, Algierię, Brazylię, Meksyk, Peru, Boliwię i kraje Europy.

d3cllgj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3cllgj