Nurkowanie w Jordanii
Moje ambitne plany, aby dotrzeć do Jordanii drogą morską promem z Nuweiby, spaliły na panewce. Okazało się, że prom kursuje w dość niekorzystnych godzinach, a w dodatku dzieją się tam dantejskie sceny. Pozostała więc droga lądowa przez Izrael.
Nurkowanie w Jordanii
Moje ambitne plany, aby dotrzeć do Jordanii drogą morską promem z Nuweiby, spaliły na panewce. Okazało się, że prom kursuje w dość niekorzystnych godzinach, a w dodatku dzieją się tam dantejskie sceny. Pozostała więc droga lądowa przez Izrael.
Nurkowanie w Jordanii
Niejeden z nas, będąc dzieckiem, latał z kijem po lesie, bawiąc się w wojnę albo budował czołg z foteli, używając miotły jako lufy. A wszystko za sprawą powyższego serialu i jego bohaterów. Potem wprawdzie wydorośleliśmy, ale przecież duzi faceci lubią duże zabawki. Jeśli nie można czołgiem pojeździć, to może uda się go chociaż pooglądać? A już najlepiej w sposób, który my nurkowie lubimy najbardziej - czyli pod wodą! :)
Nurkowanie w Jordanii
Już od dłuższego czasu „ostrzyłem sobie zęby” na tego typu podwodną atrakcję. Niby to nic wielkiego, ale... Myśl o czołgu ciągle nie dawała mi spokoju, plącząc się gdzieś po głowie, podsycana dodatkowo wieściami o powojennych znaleziskach w naszych jeziorach.
Nurkowanie w Jordanii
„Wejdziecie sobie do wody, kierując się na tę białą bojkę. Czołg leży na sześciu metrach, kilkadziesiąt metrów w prawo. Na pewno traficie, to nic trudnego.” – miejscowy divemaster, ubrany w puchową kurtkę, trząsł się z zimna. Zresztą nie tylko on. Temperatura powietrza wynosiła 8ºC! Dodatkowo wiał bardzo silny wiatr. Miny moich towarzyszy nie wskazywały, że marzą o wejściu do wody, ale postanowiliśmy się nie poddawać.
Nurkowanie w Jordanii
Po chwili zobaczyłem przed sobą stalową bryłę. Czołg wyglądał rewelacyjnie! Skąpany w promieniach słońca mienił się świetlnymi refleksami, ślizgającymi się po jego powierzchni. Otwarte włazy zachęcały do rzucenia okiem do wnętrza.
Nurkowanie w Jordanii
Patrząc na wrak, pozazdrościłem Jordańczykom. Pozazdrościłem nie wraku, lecz króla, który naprawdę dba o rozwój turystyki. W Polsce nie mamy raf koralowych ani zbyt wielu podwodnych atrakcji. Większość pozostałości po minionej wojnie albo zalega pod grubą warstwą mułu, albo została wyciągnięta w celu pozyskania złomu. Tyle się mówi o ekoturystyce i szansie, jaką ona niesie ze sobą. Dobrze by było, gdyby i u nas ktoś wreszcie wpadł na pomysł, aby stworzyć takie podwodne „wojenne muzeum”.