Trwa ładowanie...
22-01-2010 12:09

Odkryto tajemnicę mrozów?

Za najzimniejsze miejsce na Ziemi, od 1983 roku, uznawany jest rejon rosyjskiej stacji badawczej Wostok na Antarktydzie. Jednak naukowcy podejrzewają, że znacznie zimniej może być w okolicach Dome Argus. Szacuje się, że temperatury w tym rejonie mogą spadać nawet do minus 100 stopni Celsjusza. Dome Argus jest najwyższym punktem pokrywy lodowej we Wschodniej Antarktyce, położonym na południe od Lodowca Szelfowego Amery'ego, znajdującym się na wysokości 4091 m n.p.m.

Odkryto tajemnicę mrozów?Źródło: sxc.hu, fot: WP
d2qf51z
d2qf51z

Za najzimniejsze miejsce na Ziemi, od 1983 roku, uznawany jest rejon rosyjskiej stacji badawczej Wostok na Antarktydzie. Jednak naukowcy podejrzewają, że znacznie zimniej może być w okolicach Dome Argus. Szacuje się, że temperatury w tym rejonie mogą spadać nawet do minus 100 stopni Celsjusza. Dome Argus jest najwyższym punktem pokrywy lodowej we Wschodniej Antarktyce, położonym na południe od Lodowca Szelfowego Amery'ego, znajdującym się na wysokości 4091 m n.p.m.

Oficjalnie, palma pierwszeństwa należy jednak do stacji Wostok, położonej nad Jeziorem Wostok, na wysokości 3488 m n.p.m. Stacja została założona w 1957 roku, a najniższy rekordowy spadek temperatury do minus 89 stopni Celsjusza odnotowano 21 lipca 1983 roku.
Wynik ten trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Od tamtego czasu zagadka gigantycznego chłodu wciąż pozostaje tajemnicą.

Skąd więc bierze się tak wielki chłód na rosyjskiej stacji badawczej?

Jak się okazuje, tak niskie spadki temperatur są możliwe m. in. dzięki lokalizacji stacji. Jest ona położona w miejscu, które chroni ją przed falami ciepłego powietrza znad oceanu - twierdzą naukowcy. Ponadto położenie stacji na wysokości aż 3488 m n.p.m. ma również wpływ na panujące tu temperatury. Dla nas – 20 stopni Celsjusza staje się katastrofą, tu jednak - 60 stopni Celsjusza, podczas antarktycznej zimy, jest na porządku dziennym.

Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak srogich zim jakie panują, w naszym kraju w ostatnim czasie, jednak w porównaniu z temperaturami panującymi podczas zimowych miesięcy w przeszłości, to naprawdę nie powinniśmy się niczym przejmować.

d2qf51z

Czy teraz jest naprawdę zimno? Jaka była najniższa temperatura zanotowana w naszym kraju, w XX wieku?

Historia zimy pokazuje, że w Polsce było jeszcze chłodniej. Dużo chłodniej aniżeli jest teraz. 11 stycznia 1940 roku zanotowano rekordowo niską temperaturę w naszym kraju. W Siedlcach słupek na termometrze, w stacji meteorologicznej, spadł do -41 °C Celsjusza. Zakładając, że czujniki w klatkach meteorologicznych znajdują się na wysokości około 2 metrów, można przyjąć, że temperatura przy gruncie była jeszcze niższa.

Polacy zapamiętali jednak bardziej zimę stulecia z 1929 roku. Termometry pokazywały wówczas - 40,6 stopni Celsjusza. Był to absolutny rekord. Później, w 1963 roku, nastała długa, ale już nie tak sroga zima. Temperatury w lutym 1963 roku, w Polsce oscylowały wokół – 35 stopni Celsjusza. Również zima w 1987 r. dała się nam mocno we znaki. Temperatury spadały w całym kraju do ponad – 30 stopni Celsjusza.

Takie temperatury i zimy wciąż są tak naprawdę niczym w porównaniu z pogodą panującą podczas małej epoki lodowcowej czy w Nowym Jorku w 1888 roku.

Czym była mała epoka lodowcowa?

W wielkim skrócie można uznać ją za najdłuższą i najbardziej surową zimę w północnej Europie. Zima lat 1564 -1565 dała się ludziom bardzo we znaki. Przez następne 150 lat zimy na Starym Kontynencie były bardzo srogie. Okres ten był najdłuższym pod względem niskich temperatur od czasów ostatniej epoki lodowcowej. W Alpach lodowce osiągały maksima połykając pastwiska, a nawet całe wioski. By złagodzić skutki klimatyczne, mieszkańcy Chamonix modlili, się do swoich panów: "Przerażają nas lodowce, które poruszają się do przodu cały czas i właśnie pochowały dwie nasze wioski, a jedną zniszczyły doszczętnie”. W tamtych czasach ludzie radzili sobie ze śniegiem i mrozem, znacznie lepiej niż my w XXI wieku , doświadczając paraliżu komunikacyjnego, gdy spadnie powyżej 1 cm białego puchu.

d2qf51z

To, jak mroźna i bezwzględna potrafi być zima, doskonale widać na przykładzie Nowego Jorku. W XIX wieku, dokładnie pod koniec marca 1888 roku, zaraz po najcieplejszym dniu w roku, zamiecie śnieżne zasypały metropolię. Zasypane zostało także wszystko w promieniu ponad 160 kilometrów od miasta. Burza rozpoczęła się w poniedziałek 12 marca, zaraz po północy. Prędkość wiatru podczas tragicznej w skutkach zamieci śnieżnej dochodziła do 72 km/h. Zaspy powstałe w wyniku burzy sięgały nawet 15 metrów. W Nowym Jorku w ciągu jednej nocy spadło 127 cm śniegu.

Miasto zostało kompletnie sparaliżowane. Pomimo tak trudnych warunków pogodowych ludzie chcieli dostać się do pracy. Wyskakiwali więc z okien ryzykując, tym samym życie. Linie kolejowe prowadzące do miasta, zostały zablokowane przez zaspy, które miejscami były wyższe niż same pociągi. Pomimo silnych wiatrów i zamieci, niektórzy próbowali iść wzdłuż torów. W centrum miasta samochody były porzucane przez kierowców. Wiatr był tak silny, że ci, którzy próbowali ratować się, idąc pieszo, byli dosłownie zdmuchiwani w zaspy śniegu, z których nie mogli się sami wydostać. W porcie 198 statków zostało zatopionych lub uszkodzonych. W wyniku tragicznej śnieżycy zmarło ponad 400 osób, w tym 200 w Nowym Jorku.

Skąd się wzięły takie mrozy tej zimy?

Przyczyną wielkiej fali chłodów na północnej półkuli globu jest rzadka "blokada" atmosferyczna. Specjaliści ocenili, że mroźna fala powinna minąć za kilka tygodni.

d2qf51z

- Masy powietrza poruszają się z północy na południe. Kiedy taka fala jest bardzo rozległa, osiąga skalę planetarną i utrzymuje się kilka tygodni, mówi się o zablokowaniu - powiedział Omar Baddour, meteorolog z WMO.

Według specjalisty obecnie są trzy takie fale: masy zimnego powietrza zstępującego bezpośrednio od bieguna północnego ku Stanom Zjednoczonym i Meksykowi, a z drugiej strony pokrywające całą Europę Zachodnią (od krajów skandynawskich po kraje nad Morzem Śródziemnym, obejmujące Wielką Brytanię, Francję, Niemcy i Hiszpanię) oraz nad obszarem wschodu Rosji po Chiny.

- Nieczęsto dochodzi do zablokowania na taką skalę, można powiedzieć, że co 30-50 lat - podkreślił ekspert i sprecyzował, że meteorologowie przypisują je wewnętrznym zjawiskom atmosferycznym, których działanie jest bardzo złożone.

d2qf51z

Według Baddoura obecnie jest za wcześnie, żeby mówić o interakcjach z El Nino - okresowym zaburzeniem równowagi termicznej Ziemi, które ma wpływ na zmiany pogody na całej kuli ziemskiej. Pojawienie się tej występującej co kilka lat anomalii pogodowej WMO ogłosiła kilka miesięcy temu.

Według specjalisty z WMO obecne zablokowanie zmierza ku końcowi. - Generalnie jest to kwestia kilku tygodni, miesiąca - półtora. Zaczęło się w grudniu, więc pomału zbliżamy się do końca tego epizodu - zapewnił Baddour.

Jednak wiele wskazuje na to, że naprawdę srogie zimy dopiero przed nami. Karty historii zwykły nie kłamać, a historia lubi się powtarzać.

(wilczek)

d2qf51z
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2qf51z