Oni zajrzeli w oczy śmierci

Na urodziny, wakacje życia lub krótką wycieczkę. Każdy wyjazd może zamienić się w koszmar rodem z filmów grozy. Jeśli podróż zostanie niezbyt dokładnie zaplanowana, wtedy jej los jest w rękach Opatrzności. Oto prawdziwe historie, w których ich bohaterowie otrzymali od losu drugą szansę dzięki łutowi szczęścia, odwadze, determinacji lub splotowi wszystkich tych czynników.

Obraz
Źródło zdjęć: © Animal Planet

Na urodziny, wakacje życia lub krótką wycieczkę. Każdy wyjazd może zamienić się w koszmar rodem z filmów grozy. Jeśli podróż zostanie niezbyt dokładnie zaplanowana, wtedy jej los jest w rękach Opatrzności. Oto prawdziwe historie, w których ich bohaterowie otrzymali od losu drugą szansę dzięki łutowi szczęścia, odwadze, determinacji lub splotowi wszystkich tych czynników.

Fatalna pomyłka
W lutym 1992 roku James i Jennifer Stolpa otrzymali smutną wiadomość o śmierci babci Jamesa. Młode małżeństwo wraz ze swoim 5-miesięcznym synem Claytonem wyruszyło w długą drogę z Kalifornii do Idaho, by uczestniczyć w pogrzebie. Była sroga zima, a rodzina musiała pokonać ponad 1400 kilometrów, w tym bardzo trudny odcinek przez góry w stanie Newada. Gdy małżeństwo wczesnym rankiem wyruszyło w długą drogę, żadne z nich nie przypuszczało, że będzie to najgorsza podróż w ich życiu. Z każdym kilometrem robiło się bowiem coraz zimniej, śnieg gęstniał, a tuż po zapadnięciu zmroku rozpętało się prawdziwe śnieżne piekło. James nie zauważył w wichurze ostrzeżenia o zablokowanej drodze i samochód wylądował w zaspie śnieżnej w nieczynnym zimą Parku Narodowym. Auto utknęło na dobre, ale małżonkowie nie tracili nadziei, że lada moment ktoś nadjedzie i ich uwolni.

Po czterech dobach spędzonych w samochodzie, młodzi ludzie z przerażeniem uświadomili sobie, w jak koszmarnej sytuacji się znaleźli. Kończyły im się zapasy jedzenia i wody. Nie wiedzieli, gdzie dokładnie się znajdują, a pomoc nie nadchodziła. Po przestudiowaniu mapy James podjął dramatyczna decyzję. Postanowił, iż rodzina pieszo dojedzie do drogi, która według jego szacunków miała znajdować się za najbliższym wzgórzem. Ogromne było zdziwienie i przerażenie pary, gdy po całym dniu marszu dobrnęła do szczytu. Ich oczom ukazała się bowiem bezkresna przestrzeń Parku Narodowego, a nie szosa. James i Jennifer znaleźli się w punkcie wyjścia i musieli zadecydować - iść przed siebie czy zawrócić. Małżonkowie zdecydowali się na drugie rozwiązanie. Niestety zbliżał się wieczór i temperatura gwałtowanie spadła – rodzinę Stolpa czekała noc pod gołym niebem.

Po kilku godzinach niespokojnego snu, zagubieni na nowo podjęli trudną wędrówkę. Jednak organizm Jennifer zaczął buntować się przeciwko ekstremalnym warunkom, a odmrożone nogi odmawiały posłuszeństwa. James znowu musiał wybierać – zwolnić marsz czy samemu udać się w poszukiwaniu pomocy. Mimo że Jennifer płaczem błagała go, by nie zostawiał jej i synka, James wyruszył w samotną podróż. Rodzinę ukrył w jaskini i obiecał roztrzęsionej żonie, że wróci po nich. Wiedziony tym przyrzeczeniem pokonywał kolejne kilometry. Jednak mózg zaczynał sprawiać mu figle, miał omamy słuchowe i wzrokowe. Gdy nagle zobaczył nadjeżdżająca ciężarówkę, również był przekonany, że to fatamorgana. A jednak ostatkiem sił zmusił się do krzyku. Auto nie zniknęło, tylko zatrzymało się, a kierowca przez CB radio wezwał pomoc. Półprzytomny ze zmęczenia James powiedział, gdzie zostawił żonę i zemdlał. Na szczęście ekipie ratunkowej udało się odnaleźć Jennifer i Claytona. W szpitalu okazało się, że dziecko wyszło z całej dramatycznej przygody
prawie bez szwanku, rodzice natomiast przez 3 tygodnie dochodzili do siebie. Po latach wspomnienia feralnego wyjazdu nadal budzą w nich wielkie emocje.

Kanion wyczerpania
W czerwcu 1996 roku grupa pięciu nastoletnich chłopców wraz z trzema przewodnikami ruszyła na wycieczkę w dół Wielkiego Kanionu. Piechurzy wytyczyli sobie bardzo ambitną trasę. Po zejściu do rzeki Kolorado i uzupełnieniu zapasów wody, grupa miała wrócić na szczyt Kanionu. Pełni optymizmu, zapału i werwy młodzi ludzie ochoczo ruszyli na spotkanie przygody. Jednak organizatorzy nie przewidzieli, że temperatura nad Wielkim Kanionem w dzień będzie sięgać nawet do 40 stopni Celsjusza. Zapasy wody szybko się kończyły i z każdym krokiem młodzi wędrowcy uświadamiali sobie, że ich sytuacja staję się coraz bardziej dramatyczna. Gdy jeden ze starszych przewodników z wyczerpania nie był w stanie iść dalej, grupa stanęła przed trudnym wyborem: zostawić swojego kompana, czy iść w poszukiwaniu wody i ratunku.

Odważni chłopcy nie chcieli się poddać i ruszyli dalej. Jednak droga była długa, a każdy przebyty kilometr osłabiał ich organizmy. Gdy kolejni piechurzy chcieli przerwać drogę, by zebrać siły, trójka nastoletnich przyjaciół postanowiła, że nie ustanie w drodze. Chłopcy poszli dalej, mając nadzieję, że życiodajna rzeka jest blisko. Po kilku godzinach ich oczom ukazał się upragniony widok: błękitna wstęga przecinająca Wielki Kanion. Niestety dostępu do niej bronił liczący 2 tys. metrów stromy klif. Młodzi ludzie ponownie byli zmuszeni dokonać trudnego wyboru – zostać i czekać na cud czy ruszyć skalną ścianą w dół. Wola przeżycia ponownie okazała się silniejsza i mimo braku liny oraz umiejętności wspinaczkowych, przyjaciele zaczęli schodzić.

Gdy pierwszy z nich stanął u stóp klifu, odżyła w nich nadzieja, że wszystko skończy się dobrze. Niestety do rzeki pozostało im jeszcze kilka kilometrów marszu. Co gorsza, jeden z przyjaciół - David Philips - zaczynał mieć objawy przegrzania organizmu. Jego usta i skóra stały się ekstremalnie suche, pojawiły się zaburzenia wzroku. W oddali było jednak słychać szum rzeki. Przyniosła ona nie tylko upragnioną wodę, ale także ratunek. Jeden z chłopców dostrzegł grupę kajakarzy, która zaalarmowała służby ratunkowe o pechowej wyciecze. Niestety los okazał się łaskawy nie dla wszystkich piechurów. Jeden z wycieńczonych młodzieńców - David - zmarł.

Poznaj ludzi, którzy znaleźli sposób, by oszukać przeznaczenie. Oglądaj program „O krok od śmierci” o godz. 21.30 na kanale Animal Planet.

Wybrane dla Ciebie
Nie ma dnia bez trzęsienia ziemi na europejskim archipelagu. Winny podwodny wulkan
Nie ma dnia bez trzęsienia ziemi na europejskim archipelagu. Winny podwodny wulkan
Sensacyjne odkrycie w Gdańsku. Tego nikt się nie spodziewał
Sensacyjne odkrycie w Gdańsku. Tego nikt się nie spodziewał
Uważaj na hotelowe suszarki. Mogą kryć więcej bakterii niż myślisz
Uważaj na hotelowe suszarki. Mogą kryć więcej bakterii niż myślisz
To jedyna taka okazja w roku. Przez cały miesiąc zwiedzisz za darmo
To jedyna taka okazja w roku. Przez cały miesiąc zwiedzisz za darmo
Niszczycielski żywioł na Karaibach. Polka mówi, co dzieje się na miejscu
Niszczycielski żywioł na Karaibach. Polka mówi, co dzieje się na miejscu
Rewolucja na egipskim niebie. Powietrzne taksówki dla turystów
Rewolucja na egipskim niebie. Powietrzne taksówki dla turystów
Stewardesa zdradza, dlaczego podają wodę po cichu. "Jest zaraźliwa"
Stewardesa zdradza, dlaczego podają wodę po cichu. "Jest zaraźliwa"
Wcześniej Kraków, teraz Warszawa. Będą promować polskie miasto
Wcześniej Kraków, teraz Warszawa. Będą promować polskie miasto
Greckie wyspy chcą wprowadzić opłaty. Turyści nie będą zadowoleni
Greckie wyspy chcą wprowadzić opłaty. Turyści nie będą zadowoleni
Darmowe podróże po Europie. Może skorzystać jedna grupa wiekowa
Darmowe podróże po Europie. Może skorzystać jedna grupa wiekowa
Tragiczny wypadek na Lanzarote. Brytyjczyk nie żyje
Tragiczny wypadek na Lanzarote. Brytyjczyk nie żyje
Tragedia w Hobart. Mężczyzna nie żyje
Tragedia w Hobart. Mężczyzna nie żyje