Pastéis de Belém. Ukryty skarb Lizbony

Wiedeń ma swój tort Zachera, Warszawa W-Z-tkę, a Lizbona - słynne pastéis de Belém. To właśnie chęć spróbowania tych niesamowitych smakołyków przyciąga prawdziwe tłumy turystów, które pielgrzymują do najsłynniejszej portugalskiej ciastkarni.

Pastéis de Belém. Ukryty skarb Lizbony
Źródło zdjęć: © Marta Legieć www.pojechanewakacje.pl

11.09.2014 | aktual.: 09.11.2019 22:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niemal wszystkie lizbońskie cukiernie kuszą niewielkimi ciastkami z budyniowym nadzieniem. Pachnące na odległość i przyjemnie ciepłe pasteis de nata dostaniemy też w wielu punktach miejscowego metra. Niewielkie stoiska rozstawione są niemal wszędzie. Niemal w biegu można więc rozkoszować się smakiem słodkich wypieków.

Jednak babeczki z kruchego ciasta z cudownym budyniowym nadzieniem nie smakują tak dobrze, jak w najsłynniejszej lizbońskiej cukierni – Pastéis de Belém. Tylko w tym miejscu wyrabia się oryginał, którego recepturę od setek lat znają zaledwie trzy osoby. Dostępne z całym mieście pastéis de nata to swojego rodzaju wariacja (lub jak mawiają niektórzy – podróbka) na temat słynnego specjału – pastéis de Belém.

Ciastka nazywają się tak samo jak cukiernia. Są wypiekane na miejscu, a ich receptura jest niezmienna od niemal 200 lat. Twórcami tych pyszności przed wiekami byli mnisi z klasztoru Hieronimitów. Duchowni stworzyli recepturę, a później bardzo jej pilnowali. Z czasem mogły ją poznać zaledwie trzy osoby. Można przypuszczać, że przepis kolejnym cukiernikom jest przekazywany niejako w spadku.

Dziś babeczki z budyniowym nadzieniem ciągle przygotowywane są według oryginalnego przepisu sprzed 200 lat. I wciąż sprzedawane są w tym samym miejscu. Wszystko zaczęło się na początku XIX w. W pobliżu Klasztoru Hieronimitów znajdowała się niewielka rafineria cukru trzcinowego i równie niewielki sklep. Rewolucja liberalna w 1834 r. doprowadziła do zamknięcia wszystkich klasztorów w Portugalii. Słodkie ciastka w przyklasztornym sklepie, były jedyną szansą na utrzymanie się mnichów. Słodki wypiek szybko zdobył popularność. Nawet dziś, gdy minęło wiele lat, na pyszny smakołyk trzeba odczekać swoje w długiej kolejce. Ogonek łasuchów z całego świata ciągnie się daleko na ulicę. Wszyscy stoją cierpliwie, wiedząc, że u mety czeka ich wspaniała nagroda. Bo nie tylko pastéis de Belém sprzedawane są w tym miejscu. W ich towarzystwie dobrze smakuje kawa lub kieliszek porto.

Gdy dochodzimy do kasy, mamy dwie opcje – kupić ciastka na wynos lub zjeść je na miejscu, okraszone cynamonem i cukrem pudrem. Smakołyki zjemy w składającej się z wielu pomieszczeń kawiarni, która niemal zawsze wypełniona jest po brzegi – pełno tu turystów i portugalskich rodzin. Warto jednak pokusić się o znalezienie stolika. Szukając go, zwiedzimy przy okazji zabytkowe wnętrza i zobaczymy, jak przy pracy uwijają się piekarze. Część kuchni jest bowiem oszklona i otwarta na gości.

Pastéis de Belém znajduje się kilkanaście kroków od pięknego Klasztoru Hieronimitów w dzielnicy Belém. To punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Lizbony. Trzeba tu wstąpić, choćby dla zobaczenia grobowca podróżnika Vasco da Gama. Jednym z miejsc, do których trzeba dotrzeć podczas wizyty w tej dzielnicy, jest też wieża Torre de Belém, warta zobaczenia z zewnątrz i wewnątrz, wybrana jako jeden z siedmiu cudów Portugalii. Postawiona w epoce wielkich odkryć geograficznych, odgrywała rolę strażnicy lizbońskiego portu, była też punktem orientacyjnym dla wracających do ojczyzny żeglarzy i symbolem morskiej potęgi Portugalii. Czego jeszcze nie można pominąć w Belém? Zdjęcie przy Pomniku Odkryć Geograficznych będzie zwieńczeniem spaceru po jednej z najpiękniejszych dzielnic stolicy Portugalii.

Marta Legieć pojechanewakacje.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (34)
Zobacz także