Trwa ładowanie...
29-06-2012 15:18

Tajemnice birmańskich piękności

Schyłek zimy to okres, gdy polski krajobraz jest wciąż szary i smutny. Tęsknimy za zielenią i słońcem. To dobry czas, aby wybrać się do Tajlandii, która jest krajem, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie

Tajemnice birmańskich pięknościŹródło: flickr.com Creative Commons http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/deed.en
d3e5ed8
d3e5ed8

Zwolennik pieszych wędrówek spędzi czas, przeprawiając się przez azjatycką dżunglę oraz odwiedzając wioski, do których nie zawitała cywilizacja. Miłośnik zabytków odkryje tu wiele interesujących miejsc, w szczególności piękne i klimatyczne buddyjskie świątynie. Każdy odkryje, jakże odmienną od europejskiej, kulturę ludzi wschodu. Okazując sympatię, spotka się z niespotykaną na starym kontynencie życzliwością. W egzotycznym krajobrazie Tajlandii górują piękne świątynie skąpane w soczystej zieleni, położone wśród egzotycznych kwiatów. Można tam odprężyć się przy dźwiękach religijnych pieśni buddyjskich, upajając się zapachem dymu unoszącego się z kadzideł. Tajlandia jest krajem, o pięknie którego można pisać bez końca, jednak dzisiaj chcielibyśmy opowiedzieć historię spotkania z kobietami o długich szyjach, zwanymi inaczej kobietami żyrafami.

Droga do celu

Lądowanie na lotnisku w Mae Hong Son to przeżycie dla posiadaczy mocnych nerwów. Lot tanimi liniami lotniczymi odbiega od standardów europejskich. Siedzimy upakowani niczym sardynki w puszce. "Wybrańcy losu" trafili na fotele lotnicze zaopatrzone w dodatkową atrakcję - siedzenia, które przechylają się we wszystkie strony zgodnie z ruchami pasażera. Lot trochę się opóźnia, bowiem obsługa samolotu ma jakiś problem z zamknięciem włazu. Gdy już wydaje się nam, że szczęśliwie wszystkie przeszkody zostały pokonane, zwracamy uwagę na pęknięcia w drzwiach do samolotu, precyzyjnie zaklejone czarną taśmą. Mamy nadzieję, że ważniejsze elementy statku powietrznego są przymocowane w bardziej trwały sposób. Miasteczko, do którego lecimy, położone jest w otoczonej górami kotlinie. Dla pilotów lądujących tam samolotów to zapewne "chleb powszedni". Dla pasażera ostry zakręt z końcówką skrzydła wycelowaną w ziemię na kilkadziesiąt sekund przed przyziemieniem to spora dawka adrenaliny. Szczęśliwie, stanąwszy na twardym
gruncie, zabieramy swoje plecaki i bezpośrednio na lotnisku wynajmujemy samochód terenowy. Bez zbędnej zwłoki wybieramy się do wioski ukrytej w pokrytych gęstym, tropikalnym lasem górach pogranicza z Myanmarem. To jeden z obozów birmańskich uchodźców, zwanych potocznie Long Neck Karen. Społeczność znana na całym świecie z kobiet o nienaturalnie długich szyjach przyozdobionych mosiężnymi spiralnymi pierścieniami.

Droga poprzez górskie ostępy zajmuje 3 godziny. Kiedy docieramy na miejsce, słońce wyraźnie kieruje się ku horyzontowi, a z otaczającego drogę lasu docierają coraz głośniejsze dźwięki cykad. Niedługo zapadnie wieczór i bramy wioski zastaną zamknięte. Po godzinie 18 nikt z jej mieszkańców nie ma prawa znajdować się po ich zewnętrznej stronie. Jedyne wejście strzeżone jest przez posterunek wojska. Uzbrojeni po zęby strażnicy pilnują stanu liczebnego osady. Mieszkańcy wychodzący rano do pracy są liczeni, a wojskowi pilnują, żeby do wieczora do wsi wróciło dokładnie tyle samo osadników, ilu odnotowano rano. Wolimy nie myśleć, jakie konsekwencje grożą mieszkańcom obozu w przypadku, gdyby któryś z nich wybrał wolność. Strażnicy nie wyglądają na ludzi, którzy wiedzą, co to poczucie humoru, a dodatkowej powagi nadaje im broń zaopatrzona w ostrą amunicję.

Kobiety żyrafy

Gdy przybywamy na miejsce, nikt nie spodziewa się turystów. Mamy zatem niepowtarzalną okazję zobaczyć prawdziwe życie w osadzie, nie zakłócone przez tłumy ciekawskich. Kontrola na posterunku tajskiego wojska jest rutynowa, ale dokładna. Jej celem nie jest chronienie wioski przed osobami niepowołanymi, lecz uniemożliwienie wydostania się z niej członkom plemienia Padaung. Żołnierze zaglądają do samochodu, przy użyciu luster zaglądają pod podwozie, dyskutują o czymś z kierowcą, po czym pozwalają nam ruszać dalej. Plemię Padaung przebywa tu na specjalnych prawach. To grupa uchodźców z położonej w niedalekiej Birmie prowincji Karen. Obóz mogą opuścić jedynie na parę godzin dziennie, aby pracować poza osadą. Po godzinie osiemnastej mieszkańcom nie wolno przebywać poza wioską, do osady nie może też dostać się nikt z zewnątrz. Rutynowa kontrola, uzbrojeni po zęby żołnierze oraz informacja ostrzegająca przed minami i niewypałami, których pełne są okoliczne lasy, sprawia, że można poczuć się nieswojo. Plakat
zawierający ostrzeżenia jest stary i zniszczony, jednak nic nie wskazuje na to, żeby okolica kiedykolwiek została rozminowana, przestroga jest zatem aktualna.

d3e5ed8

W obliczu wciąż istniejącego zagrożenia życie w obozie toczy się swoim trybem. Kobiety opiekują się dziećmi i zajmują domami, młodzież żyje w świecie marzeń, których prawdopodobnie nigdy nie uda im się zrealizować, łamiąc zasady wpajane przez dorosłych, a mężczyźni dbają, aby w domu nie zabrakło jedzenia, co oczywiście nie jest łatwym zadaniem w sytuacji, w jakiej przyszło im żyć. Rodziny zamieszkują domy, których ściany zbudowane są z pni bambusa, a dach pokrywają liście drzewa teakowego. Przed domami znajdują się paleniska, w których gotuje się wieczorny posiłek dla całej rodziny. W takich warunkach żyją niezwykłe kobiety, kobiety które przez większą część życia noszą na szyjach ciężkie, mosiężne spirale. Za sprawą tej oryginalnej biżuterii ich szyje robią wrażenie nienaturalnie długich. Spiralne naszyjniki zakłada się dziewczynkom już w wieku 5 lat, przedłużając je co roku aż do ukończenia 16 roku życia. Skutkiem tego szyja ulega stopniowemu "wydłużeniu". Dzieci dumnie noszą metalowe ozdoby. Dla małej
dziewczynki, która zakłada pierwszy naszyjnik, niewątpliwie jest on wspaniałą ozdobą. Na drobnych dziecięcych szyjach dostosowane do wieku naszyjniki wyglądają jednak na zbyt masywne i ciężkie. Ciężar bycia kobietą żyrafą docenić można dopiero, gdy weźmie się do ręki spiralę, której waga przekracza 5-6 kilogramów. Drobna kobieta z trudem utrzymuje taki ciężar w jednej ręce. Naszyjniki powodują pewne ograniczenia ruchowe. Przy dużej ilości zwojów nawet jedzenie jest utrudnione. Możliwe jest wkładanie do ust niewielkich porcji ryżu, a pić można jedynie przy użyciu słomki. Kobiety noszące te wyszukane ozdoby nauczyły się funkcjonować normalnie: piorą, sprzątają, gotują i wychowują dzieci. Dowodzi to faktu, że choć wydaje się to niemożliwe, do wszystkiego można się przyzwyczaić, a dodatkowe sześć kilogramów może dodać urody.

Teoria pierścieni

Dlaczego kobiety noszą te niezwykłe mosiężne pierścienie? Jest wiele teorii i legend, zmierzających do wyjaśnienia tajemnicy pochodzenia tej tradycji. Niestety określenie, która z nich jest chociaż po części zgodna ze stanem faktycznym, jest dziś niemożliwe. Każda z nich wydaje się równie prawdopodobna, a mieszkańcy Long Neck Karen nie znają prawdy lub nie chcą jej ujawniać obcym. Jedna z teorii mówi o tym, że dawno temu, w pełnej dzikich zwierząt Birmie, naszyjniki chroniły kobiety przed nieoczekiwanym atakiem tygrysa, który atakując przegryzał ofierze gardło. Ale czy w starciu z wygłodniałym tygrysem takie "zabezpieczenie" mogłoby uratować kobiecie życie? Trudno przewidzieć, chyba że znajdzie się chętny, aby sprawdzić ten mit.

Inna historia mówi o tym, że spiralne naszyjniki miały zapewnić dochowanie wierności mężowi. W przypadku zdrady mosiężne, masywne spirale były zdejmowane, a kobieta umierała straszną śmiercią, gdyż osłabione mięśnie nie były w stanie utrzymać ciężaru głowy. To z pewnością mogło powstrzymać kobietę przed zdradą lub zachęcić do trzymania jej w głębszej tajemnicy. Ciekawe tylko, dlaczego nie istnieją legendy o karach, które spadają na zdradzających mężów?

Kolejna i chyba najbardziej tajemnicza wersja mówi o tym, że kobiety noszące tradycyjne naszyjniki składają hołd legendarnej matce plemienia - smoczycy o imieniu Naga, posiadaczce długiej i pięknej szyi. Według tej legendy smoczyca zniosła trzy jaja. Z jednego z nich wykluł się król Birmy Pyusawti, z drugiego Wielki Cesarz Chin, a z trzeciego wysypały się wszystkie birmańskie rubiny. Sprawą gustu pozostaje, czy wydłużona za sprawą mosiężnej biżuterii szyja dodaje czy ujmuje urody. Niewątpliwie mieszkanki górskich wiosek są kobietami o egzotycznych rysach. Jeśli wierzą, że dzięki optycznemu wydłużenia szyi staną się jeszcze piękniejsze, stanowi to drastyczny przykład determinacji, z jaką kobieta potrafi walczyć o swoją urodę, a w efekcie o mężczyznę. Noszenie takiej ozdoby jest dla tych drobnych kobiet kłopotliwe i bolesne. Powoduje nieodwracalne zmiany systemie kostnym, które de facto doprowadzają do trwałego kalectwa.

d3e5ed8

Medyczny punk widzenia

Poświęćmy chwilę na zastanowienie, jaki wpływ na aparat ruchu ma wieloletnie noszenie ciężkich, ograniczających ruchy, metalowych naszyjników. Aby rozwikłać tę zagadkę, przeprowadzono szczegółowe badania, których wyniki były przedmiotem konsultacji chirurgiczno-ortopedycznych w Belgii. Wykonano prześwietlenie kręgosłupa jednej z kobiet noszącej mosiężny pierścień od 38 lat. Długość szyi badanej kobiety nie odbiegała w żaden sposób od długości szyi zdrowego człowieka. Jak zatem jest możliwe, że wizualnie ta część ciała wydaje się być dłuższa niż fizjologiczna norma? Otóż okazuje się, że noszenie przez wiele lat opartej o ramiona, ciężkiej mosiężnej spirali wywołuje ogromny nacisk na pas barkowy oraz żebra, powodując ich odchylenie w dół pod kątem 45°, podczas gdy u zdrowego człowieka kąt ten wynosi około 90°. Osunięcie się żeber i obojczyków powoduje wizualny efekt wydłużonej szyi. Wnioski wynikające z przeprowadzonych badań nie zdziwiły lekarzy. Oczywistym jest, że jakakolwiek ingerencja powodująca
wydłużenie kręgosłupa szyjnego doprowadziłaby do natychmiastowego paraliżu.

Proces wydłużenia szyi nie jest nieodwracalny. Po zdjęciu mosiężnych pierścieni, kości (dzięki elastycznym, chrzęstnym połączeniom) - podobnie jak siłą odkształcona sprężyna - stopniowo wrócą do swojej pierwotnej pozycji. Oczywiście warunkiem jest, że znajdzie się sposób na podtrzymywanie głowy do momentu odbudowania lub wzmocnienia mięśni ją podtrzymujących. Niestety, nie ma rady na inne zmiany spowodowane przez lata ingerencji w naturalną pozycję kośćca - skrzywienia kręgosłupa. Przy tak dużych zmianach kobieta żyrafa będzie odczuwała ból do końca życia.

Sprawa wielkiej wagi

Nadciąga wieczór. W otaczającym wioskę lesie budzi się życie. Gdzieś w głębi osiedla słychać dźwięki gitary. Podchodzimy bliżej. Widok znajomy: młodzież, gitara i piwo. Egzotycznie wyglądają jedynie naszyjniki zdobiące nastolatki. Jaką przyszłość mają nastoletnie mieszkanki wioski? Ich szyje już zawsze będą musiały być podtrzymywane przez mosiądz. Obręcze są ciężkie, ważą kilka kilogramów, powodują obtarcia, siniaki. Czy dochody, jakich dostarcza fakt kultywowania starej tradycji, wynagradzają ból? Posiadaczki długiej szyi nie musi ciężko pracować w polu. Sprzedają pamiątki i pozwalają się fotografować turystom. Zarobione w ten sposób środki oddają Narodowo-Wyzwoleńczej Armii Karenu, która prowadzi działania zmierzające do odłączenia ich rodzimego regionu od terenu Birmy. W zamian kobiety żyrafy otrzymują co miesiąc skromną pensję, która pozwala zaledwie na utrzymanie się przy życiu. Jaka jednak jest prawdziwa cena bycia kobietą żyrafą? Klimat, w którym nosi się tak specyficzną biżuterię, sprzyja
odparzeniom. Nie wiemy ile jeszcze muszą znosić kobiety żyrafy. Jako mieszkańcy kraju, w którym przywiązanie do tradycji jest równie mocne, czujemy współczucie. Kobiety o długich szyjach zamieszkują Tajlandię od lat. Żyjąc tu, mają świadomość tego, że jest to tylko tymczasowe miejsce pobytu. Głęboko wierzą, że wkrótce będą mogły powrócić do rodzinnych stron. Być może niektóre z nich wierzą, że w wiosce pojawi się ktoś, kto zabierze je gdzieś, gdzie życie jest łatwiejsze, lepsze. Jako uchodźcy wspierają walkę z juntą wojskową w Birmie. Noszenie spiralnych naszyjników jest więc sprawą wielkiej wagi. Dosłownie, bowiem noszenie codziennie sześciokilogramowej ozdoby przynosi dochody, które zapewniają środki na walkę z wojskową dyktaturą w ich ojczyźnie. Totalitaryzm sprawia, że codziennością Birmy są aresztowania, prześladowania i tortury. Ludzie są przymusowo przesiedlani i siłą zabierani do obozów pracy, z których część z nich nigdy nie wraca. Za rozmowę z turystą, za słowa skargi na "idealną władzę" można w
Birmie zapłacić więzieniem. Do wojska wcielane są nawet dzieci. Każdego dnia łamane są prawa człowieka. Wiele rodzin podejmuje dramatyczną decyzję opuszczenia własnych domów, aby żyć poza tym swoistym więzieniem bez krat. Brak prawa do osiedlenia się w Tajlandii na innych warunkach niż uchodźca, sprawia że ich sytuacja jest niewiele lepsza niż w Birmie. Są jednak pogodni i wydają się być szczęśliwi. W Tajlandii żyją spokojnie i nie są prześladowani. Wierzą, że niedługo wrócą do swojego ojczystego kraju. Wolny świat niewiele robi w sprawie łamania ich praw. Ciężkie mosiężne pierścienie noszone na ramionach, to krzyk o pomoc i wsparcie. Czy jednak pomoc dotrze na czas?

Tekst: Agnieszka i Marek Langowie Wydanie internetowe: www.magazynvip.pl

d3e5ed8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3e5ed8