Trwa ładowanie...
d45gjnz
22-07-2008 07:34

Galicja - inne oblicze Hiszpanii

Wszystko tu kręci się wokół różnorakich peregrynacji: pielgrzymka do Santiago, podróże Kolumba, uganianie się za wpółdzikimi końmi.

d45gjnz
d45gjnz

[

]( \"http://www.poznajswiat.com.pl\" )

(fot. Dariusz Raczko/Poznaj Świat)
Źródło: (fot. Dariusz Raczko/Poznaj Świat)

Ziemia zadrżała pod stopami, gdy stado ze źrebakami wyskoczyło z lasu i przebiegło obok nas. Mężczyźni na osiodłanych po kowbojsku koniach, wymachujący dębowymi kijkami, nawoływali się raz po raz w eukaliptusowym lesie. Echo niosło ich okrzyki po okolicznych wzgórzach, gdy pędzili dziko żyjące konie w stronę wielkiej kamiennej zagrody zwanej curros. Zgodnie z wielowiekową tradycją odbywało się Rapas das Bestas, czyli chwytanie dzikich zwierząt.

d45gjnz

Patrzyłam na dziesiątki koni skłębionych w zagrodzie. Niektóre pasły się spokojnie, inne parskały złowrogo, niezadowolone, że przerwano im ich spokojne życie w górach. Sierść źrebaka, który zaplątał się między nami, była aksamitna, cudowna w dotyku. Trzeba chwilę pogłaskać takiego małego po pysku, a po chwili uspokaja się i staje przyjacielem. Po przeciwnej stronie zagrody ktoś chwycił byczka za ogon i jest przez niego ciągnięty po trawie. Coraz bardziej rozzłoszczone zwierzę, pozbywszy się intruza, ruszyło pędem w naszą stronę, w moją stronę! Źrebak zniknął, ludzie się rozproszyli, ratowałam się ucieczką na mur.

Pozostałam na nim do końca, oglądając wszystko z góry. Konie spędzają w zagrodach dobę, młode na pewien czas są oddzielane od matek, znaczone. Dorosłym obcina się kity i grzywy, które później sprzedawane są na aukcjach. Na koniec dnia organizowane są walki ogierów, kiedy samce walczą na oczach ludzi o dominację w stadzie, ale czasem walczą i z ludźmi.... Dookoła odbywa się wielki rodzinny piknik, są kiełbaski, piwo, ludzie jeżdżą na rowerach, biegają psy. To zupełnie nie pasowało mi do wyobrażeń o dzikich koniach, którym życzyłam szybkiego powrotu w góry, do wolności i wiatru w grzywach. Ich spokój znów zostanie zakłócony za rok.

Konno można udać się także na pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Aby uzyskać certyfikat jej ukończenia – wydawany w biurze pielgrzymkowym przy katedrze na podstawie pieczątek i wpisów z kościołów i klasztorów napotyklanych po drodze, czyli na „camino” – należy pokonać w siodle co najmniej 100 km.

To samo dotyczy pieszych pielgrzymów, których jest oczywiście najwięcej – w 2007 r. było ich 115 tys. Można też pielgrzymować na rowerze, ale wtedy trzeba już pokonać dystans 200 km. Podąża się za charakterystycznymi znakami – żółtymi strzałkami i symbolem muszli, zwanej tu vieira. Nocować można w spec-jalnych hostelach dla pielgrzymów, które jeszcze do niedawna były darmowe (ale tylko na jedną noc), zaś od marca pobiera się w nich opłatę 3 Euro.

d45gjnz

Nazwa Campostela nawiązuje do objawienia: ponoć pewnej nocy spadł deszcz gwiazd na wzgórze zamieszkiwane przez pustelnika Pelayo (było to około 813 r.). Na zlecenie ówczesnego biskupa Teodomira zbadano sprawę i odkryto kamienny grobowiec zawierający szczątki męczennika – św. Jakuba, które trafiły w te okolice niesione łodzią bez wioseł, na skrzydłach anielskich. Potem kolejni królowie Asturii, Galicji i Portugalii, budowali coraz większe i coraz piękniejsze świątynie.

Dzisiejsza katedra ma w sobie elementy romańskie, przede wszystkim gigantyczne kolebkowe sklepienia i perełkę sztuki romańskiej – Portico de la Gloria, czyli wejściowy Portal Glorii, ale z zewnątrz budowla jest głównie barokowa, z pięknymi i widocznymi z daleka wieżami. Wewnątrz, poza licznymi wspaniałymi ołtarzami i domniemanym grobem św. Jakuba, znajduje się także wielkie jak serce dzwonu kadzidło botafumeiro, które poza celami liturgicznymi, służyło dawniej do wypędzania niepożądanego w świątyni odoru umęczonych pielgrzymką ciał, a pątnicy nocowali często w samej katedrze. Dziś jego użycie jest wielką atrakcją dla przybyszów z dalekich stron.

Santiago jest tylko jedno, ale w każdej miejscowości stoi wiekowy kościółek. Urzekł mnie romański Santa Maria de la Lanzada z XII w. stojący na atlantyckim klifie, przy najdłuższej plaży Galicji. Patrzyłam z niego na horyzont, który przez wieki był „końcem świata”. Pielgrzymi maszerujący do Santiago de Compostela z początku nie kończyli marszu przy grobie św. Jakuba. Po oddaniu mu czci, szli dalej, aż do końca znanego im świata. Patrzyli, jak słońce znika za horyzontem bezkresnego Atlantyku, palili na brzegu pątnicze szaty i obmywali się w oceanie, co symbolizowało śmierć starego i narodziny nowego człowieka. Tak było do czasu, aż Kolumb powrócił ze swej wyprawy w poszukiwaniu Indii.

d45gjnz

Maleńka La Pinta, okręt odkrywcy Nowego Świata (przynajmniej patrząc z europejskiej perspektywy), dopłynęła zpowrotem do rodzimych brzegów w galicyjskiej Baionie. Po wiekach pielgrzymek kończących się nad oceanem pozostał jednak wyraźny ślad – biała i płaska muszla vieira, którą współcześni pątnicy przytwierdzają sobie do całkiem już nowoczesnych plecaków.

_ Tekst: Monika Dyba Źródło: Poznaj Świat _

d45gjnz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d45gjnz