Rafał Kośnik - "Amazonia - piekielne piękno"
Amazonia fascynuje i przeraża. Kusi i odpycha. Wyprawa w ten dziki region świata wymaga dobrego przygotowania i odwagi. Jeszcze większej wymaga samotne przepłynięcie Amazonki, jednej z najbardziej niebezpiecznych rzek na kuli ziemskiej. The New York Times napisał kiedyś, że jej samotne pokonanie o własnych siłach porównywalne jest do zdobycia bieguna północnego, Mount Everestu, a nawet do postawienia stopy na księżycu. Rafał Kośnik postanowił sprawdzić, jak bardzo groźna i nieobliczalna jest Amazonka. Wybrał się w podróż okraszoną walką z żywiołem, spotkaniami z dzikimi plemionami Indian i niosącymi śmierć zwierzętami.
WP: Szerokość Amazonki miejscami dochodzi do kilkudziesięciu km. Obrośnięta jest dookoła nieokiełznaną gęstwiną. Nie dziwią więc głosy, że Amazonia to przedsionek piekła.
Wyprawa do Amazonii to morderczy upał, niemal codzienne gwałtowne burze i równikowe sztormy rzeczne. Kiedy po raz pierwszy trafiłem na wody Amazonki, okazało się, że pojawiła się susza, jakiej nie było tam od 50 lat. Rzeka wyschła do tego stopnia, że na jej środku wpadałem na mielizny. Bywało jednak, że woda po burzach niosła ze sobą wszystko. Jej wiry były tak silne, że miejscowi na łodziach z silnikiem nie dawali rady przeprawić się z jednej strony rzeki na drugą. Takie widoki mnie przerażały, szczególnie, że do wykorzystania miałem zaledwie ręcznie robioną, drewnianą łódź. Sztormy, które trwały po kilka godzin, wywoływały fale niczym na morzu. Burze potrafiły przyjść nagle i przynosiły deszcze, które wydawały się nie kończyć. Kiedy byłem kilka kilometrów od brzegu, trudno było przed nimi uciekać. Napływająca woda z dżungli potrafiła zawrócić bieg rzeki, która nagle zaczynała płynąć w drugą stronę. Lekceważenie przyrody skutkowało dramatami. Kiedy wywróciła się moja łódź, straciłem większość sprzętu, całą
żywność i wodę do picia. Cudem odzyskałem łódź, choć straciłem wiosło. Potem zastąpiła mi je niespodziewanie deska, która przypłynęła do mnie nie wiadomo skąd. Strach przed kolejną wywrotką i pogoda, która nie chciała się wyciszyć sprawiły, że musiałem płynąć 36 godzin bez przerwy. Pokonałem wtedy trasę o długości 300 km.
WP: Dwa razy podjąłeś próbę przepłynięcia Amazonki. Drugi raz z sukcesem.
W 2010 r., po długich przygotowaniach, zdecydowałem się na wyprawę życia. O dotknięciu Amazonii marzyłem od dzieciństwa. Planowałem pokonać kajakiem Amazonkę na dystansie 5,5 tys. km, ale przegrałem ze zdrowiem. Kontuzja kręgosłupa i poparzenie nóg przez słońce sprawiły, że musiałem zrezygnować po przepłynięciu 1,5 tys. km. Nie byłem w stanie zapewnić sobie noclegu czy pożywienia. Kiedy przestałem czuć się bezpiecznie, postanowiłem zakończyć podróż. Amazonia jednak tkwiła mi w głowie. W ubiegłym roku podjąłem kolejną próbę jej pokonania. Tym razem plan był nieco inny. Inspirowałem się podróżą Aleksandra von Humboldta, który w latach 1799-1804 odbył odkrywczą ekspedycję po Ameryce Południowej. Postanowiłem przepłynąć z południa na północ przez dwa najpotężniejsze dorzecza świata. W sumie 7,7 tys.km. Start wyznaczyłem w Boliwii, płynąc kolejno przez rzekę Beni, Madeire, Amazonkę, Negro, Casiquiere, Orinoko do ujścia w Morzu Karaibskim. Trasę pokonywałem w różny sposób – tradycyjną łodzią indiańską lub
większymi z lokalnymi przewodnikami, a na największych arteriach lub fragmentach, na których woda płynęła „pod prąd”, jako pasażer na statkach i środkami komunikacji publicznej.
WP: Łódkę kupiłeś u miejscowych?
Od początku taki miałem plan. Wiedziałem, że nie pokonam całej trasy na jednym sprzęcie. Kupienie łodzi, a potem sprzedanie jej, było mniej kosztowne niż wożenie ze sobą kajaka, co zrobiłem podczas pierwszej wyprawy. Sama łódź to wydatek ok. 100 dolarów (ok. 360 zł). Zresztą przy jednym sprzedającym nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Brałem co było. Na szczęście łódź, choć ręcznie robiona, była w miarę solidna.
WP: Wody Amazonki na takiej łodzi to samo, co Wisła w kajaku?
Może cię zaskoczę, ale podobieństw jest wiele. No, może sprzęt jest nieco inny. Jednak samo wiosłowanie tam nie różni się niczym od wiosłowania po niewielkiej rzece na Kociewiu. Warunek jest jeden – rzeka musi być spokojna. Kiedy się z nią zaprzyjaźnisz, poznasz jej charakter, jest łatwiej.
WP: Spotykałeś wielu ludzi, zapewne nie zawsze tobie życzliwych. Przypominam sobie wyprawę pary trójmiejskich kajakarzy, którzy właśnie w Amazonii zostali bestialsko zamordowani.
Kajakarze ci trzy miesiące po mnie płynęli trasą, którą przemierzałem podczas pierwszej wędrówki. Dramat, jaki ich spotkał dowodzi, że nie zawsze jest tam bezpiecznie. Wioski w Amazonii usytuowane są co 50-100 km. I choć wiedziałem, że mogę znaleźć tam pomoc, założyłem sobie, że będę jak najmniej zatrzymywał się u ludzi.
WP: Spotkałeś kogoś, kto zagrażał twojemu życiu?
Tacy ludzie nawet mnie gonili. Kiedy pewnego razu spokojnie płynąłem, usłyszałem nagle za plecami cichy chlupot. Odwróciłem się i zobaczyłem dwóch mężczyzn z bronią. Uciekałem przed nimi ponad 15 km, aż odpuścili. Niebezpieczne było też spotkanie z kłusownikami, którzy łapali papugi w sieci. Mieli broń, a ja ich zaskoczyłem podczas uprawiania nielegalnego procederu. Kiedy udało mi się jednak wytłumaczyć, że im nie zagrażam, zaprosili mnie na polowanie na papugi. Nie skorzystałem, bo widok był dramatyczny. W ciasnych klatkach były setki umęczonych i martwych ptaków.
WP: Noce spędzałeś samotnie, w namiocie, w środku bezkresnej dżungli?
Nie miałem wyjścia. Niemal zawsze towarzyszyły mi miliardy komarów. Było ich tak wiele, że obawiałem się, że kiedy tylko otworzę usta, nałykam się ich. Za ciemną nocą skrywały się też polujące jaguary i grasujące małpy, które raczej trzymają się od człowieka z daleka. W wodzie groźne bywają raje, czyli płaszczki. Często leżą nieruchomo na dnie. Trzeba uważać, aby nie stanąć na nie nogą. Mogą przewrócić dorosłego człowieka, a ich jad, umieszczony w kolcu na ogonie, zadaje nieopisany ból. Czasami takie spotkanie może skończyć się śmiercią. Raz, przez przypadek nastąpiłem na jedną, ale na szczęście nic mi się nie stało. Uważać też musiałem na mrówki strzałowe, inaczej zwane dwudziestoczterogodzinnymi. Ból po ich ugryzieniu porównywany jest do tego po postrzale z broni palnej i trwa niekiedy przez dobę.
WP: Nie zaprzyjaźniłeś się z dzikimi zwierzętami?
Być może trochę z delfinami, których jest tam całe mnóstwo. Kiedy płynąłem, niemal zawsze były obok mnie. Były sympatyczne i ciekawskie. Wieczorami żerowały przy brzegach rzek. Słyszałem ich oddech, który przypomina ludzkie dyszenie i postękiwanie. Właśnie dlatego miejscowi nie polują na nie. Wierzą w ich nocną przemianę w człowieka.
Rozmawiała Marta Legieć
AMAZONIA - PIEKIELNE PIĘKNO. KIEDY PRZYGODA ZDERZA SIĘ Z ŻYCIEM
Po obu wyprawach powstała książka "Amazonia - piekielne piękno. Kiedy przygoda zderza się z życiem". Zaskoczeniem jest to, że jest dwugłosem. Kierowana jest do Niej – Czytelnika i do Niej – Czytelniczki. Poza ekstremalnymi przygodami podróżnika oraz typowo męską relacją z obu wypraw, poznajemy świat kobiety, która czeka… Autorami książki są Rafał i jego żona Sylwia. Zderzenie dwóch światów. Czy można je połączyć? Dla niektórych to książka przygodowa, dla innych – o miłości…