MiastaSiedem dni w Gdańsku

Siedem dni w Gdańsku

Pan Artur Szwarc, turysta z Gorzowa Wielkopolskiego, który wybrał się wraz z rodziną na wakacje nad morze, postanowił podzielić się z nami swoimi wrażeniami z pobytu.

Siedem dni w Gdańsku
Źródło zdjęć: © Artur Szwarc

07.09.2011 | aktual.: 02.07.2013 09:15

Pan Artur Szwarc, turysta z Gorzowa Wielkopolskiego, który wybrał się wraz z rodziną na wakacje nad morze, postanowił podzielić się z nami swoimi wrażeniami z pobytu.

Dodajmy również, że Pan Artur zaopatrzył całą swoją rodzinę w Kartę Turysty, dzięki której podczas wakacji zaoszczędził ok. 300 złotych! Zapraszamy do zapoznania się z fragmentami „Subiektywnego przewodnika dla rodziny” autorstwa Pana Artura, któremu serdecznie dziękujemy!

Dzień 1 – Sobota
Jesteśmy spakowani już od piątkowego wieczora. Pobudka o 4.00, ale ciężko wstawać, tym bardziej, że od 3 dni deszcz leje nieustannie. Szybkie śniadanie, kawa w termos i zaczynamy pakowanie samochodu w strugach deszczu. Ostatnie poprawki i około 5:30 udaje nam się wyruszyć z Gorzowa. Jednym z zaplanowanych miejsc, które chcemy odwiedzić jest Malbork. Deszcz leje przez całe 300 km dając nieco wytchnienia przed samym Malborkiem. Dojeżdżamy około 9:30. Udajemy się pod zamek i do kasy. I tu pierwszy profit z KT – bilet zamiast 107PLN (córka do lat 7 wejście darmowe) kosztowały 85,60 – po stronie zysków KT zapisujemy 21,40PLN.
Trafia nam się świetny przewodnik doskonale wyczuwający potrzeby dzieci, których jest więcej w naszej grupie. Mówi tylko o najistotniejszych rzeczach, co rusz zwracając się do dzieci w przystępny dla nich i interesujący sposób. 2,5h mijają bardzo miło i oto największy ceglany zamek w Europie mamy zwiedzony. Jeszcze tylko ciepła strawa w zamkowej restauracyjce „Piwniczka” i ruszamy do Gdańska.

Dzień 2 – Niedziela
Wstajemy wcześnie, małe śniadanko, kawa i czas zacząć zwiedzanie. Za oknem upału nie ma, ale jest słoneczko zatem raźno ruszamy do naszej stacyjki SKM Gdańsk-Żabianka, samochód zostawiamy na bezpłatnym parkingu tuż przy stacji. Mimo wolnego dnia nie musimy długo czekać, żółto-niebieski skład w 15minut dostarcza naszą czwórkę do stacji Gdańsk Główny. Spacerkiem udajemy się w kierunku starówki. Mijamy kościół św. Katarzyny i Halę Targową. Docieramy do ulicy Groblej pod fontannę 4 kwartałów i już mamy przed sobą kolejny ceglany obiekt z kategorii „naj” – największy kubaturowo kościół ceglany w Europie czyli Bazylikę Mariacką. Przeciskamy się urokliwym przejściem między Bazyliką a plebanią gdzie skąpana w porannym słońcu czeka na nas ulica Mariacka z jej cudownym schodkami do wejść kamienic zaczynającymi się zdobionymi filarami oraz z tak charakterystycznymi „rzygaczami”. Dziewięcioletni syn szybko orientuje się skąd ta nazwa. Następnie łączącymi uliczkami docieramy do Długiego Targu i kolejny raz utwierdzam się
w przekonaniu, że to jedno z najładniejszych miejsc w Polsce. Uwielbiam tu bywać! Odwiedzamy siedzibę „Karty Turysty” i aktywujemy karty wygrane na Facebooku.

Karty mamy aktywowane na godzinę 12.00 więc idziemy zwiedzić Bazylikę. Wybija południe i zaczynamy. Na „pierwszy ogień” Ratusz Głównego Miasta. My podziwiamy sale, zdobienia, obrazy, dzieci tymczasem obcują ze sztuką w sposób bardzo bierny ale i spokojny co zostaje im wynagrodzone tymczasową wystawą klocków Lego znajdującą się w niższych kondygnacjach budynku pod przeszklonym dachem. Na koncie zysków z KT (wejście gratis) zapisujemy 20PLN (koszt biletu rodzinnego).
Z ratusza dwa kroki do Dworu Artusa i jego prześlicznych sal. Oszczędność dzięki KT to kolejne 20PLN.

Po wyjściu z Dworu Artusa, kierujemy się na Długie Pobrzeże aby zwiedzić kolejny obiekt „naj” – tym razem najstarszy portowy żuraw w Europie. Tyle razy byłem w Gdańsku ale w Żurawiu nigdy, zatem jest wreszcie okazja. Zwiedzamy kolejne kondygnacje, oglądamy koła napędowe, liny i wyglądamy na Motławę z najwyższego okienka nad wciągiem „dźwigu”. Oczywiście wszystko w ramach wejścia przysługującego dla posiadaczy KT. Z żurawia dwa kroki na prom, który podczas minutowego rejsu przewozi nas na drugi brzeg. Zwiedzamy pierwszy zbudowany w PRL statek „Sołdek” – nie lada atrakcja dla dzieci oraz Centralne Muzeum Morskie w Spichlerzach. Za cały komplet obiektów zapłacilibyśmy 56PLN i tyleż dopisujemy do kolumny „zyski z KT”.

Nasze (a zwłaszcza dzieci) nogi zaczynają informować o zmęczeniu i niwelować chęci oglądania czegokolwiek, a żołądki też upominają się o swoje. Wracamy promem i z przewodnikiem KT w ręku zaglądamy w menu wymienionych tam restauracji. Posileni i wypoczęci serwujemy dzieciom lody, a sami udajemy się do kawiarni Costa na kawę – zniżka 10% dla posiadaczy KT. Najmniejsza kawa to aż 330ml czyli więcej niż standardowy kubek. Wystarczająco. Mamy czas, więc jeszcze dom Uphagena – prześliczny wystrój, mimo, że dzieci tego nie doceniły to my moglibyśmy tam zostać na długie godziny (czytelnia w niebieskiej tonacji mnie oczarowała!) Warte uwagi jest to, że zmienia się podejście muzeów do zwiedzających i we wszystkich oddziałach MHMG kustosze ubrani są w stylowe stroje z epoki, co znacznie podnosi atrakcyjność zwiedzania i pomaga wczuć się w odpowiedni klimat – zysk dzięki KT to kolejne 20PLN.

Jeszcze spacer po Długiej i wizyta w „fabryce” cukierków gdzie akurat trafiamy na pokaz produkcji i wystarczy na dzisiaj, mamy późne popołudnie i czas wracać do domu. (zniżka na zakup cukierków to aż 25% - w ten sposób oszczędzamy 14PLN.

Dzień 3 - poniedziałek
Dzisiaj mamy zaplanowane ZOO, ale od rana leje jak z cebra. Cóż począć? W planach na inny dzień jest skansen w Szymbarku z jego domem do góry nogami i podobno ogromnymi kolejkami. Wpadamy na pomysł, że deszcz nam nie przeszkadza w staniu w kolejce a może dzięki takiej pogodzie będzie ona mniejsza. 50 km jedziemy w strugach deszczu, ale na miejscu tylko lekko mży. Zakładamy kurtki przeciwdeszczowe i udajemy się do kasy. Zniżka dla posiadaczy KT to 20% - bilety po 15PLN bez względu na to czy dziecko czy dorosły czyli 60PLN, dzięki zniżce oszczędzamy 12PLN.

Nie pomyliliśmy się – wczesna pora (przed 10.00) i pogoda sprawiają, że do domu do góry nogami wchodzimy bez kolejki. Tu przekonujemy się jak łatwo jest oszukać nasz mózg, który stara się wyrównywać pion i poziom do krawędzi, które zna… z tym, ze owe krawędzie (np. okna) nie dość, że są ustawione „do góry nogami” to jeszcze pod skosem. Tracimy równowagę i orientację co wywołuje salwy śmiechu i niedowierzanie. Jednak po kilkunastu minutach nasze błędniki stanowczo domagają się ewakuacji, co z chęcią czynimy.

Pogoda się poprawia zatem jedziemy do ZOO co latorośle przyjmują z dużym optymizmem a ja z obawami czy dadzą radę tyle spacerować po dość rozległym ogrodzie zoologicznym. Dzięki Karcie Turysty wstęp jest darmowy i na konto zysków wędruje aż 45PLN! Zoo jest tak atrakcyjną sprawą, że dzieci nie odczuwają żadnych objawów zmęczenia i bólu nóg… cud jakiś chyba.

Dzień 4 – wtorek
Po deszczowym poniedziałku zapowiada się ciepły, słoneczny dzień a w planie jeszcze sporo atrakcji. Jak wcześniej zostawiamy samochód przy SKM Gdańsk Żabianka. Wysiadamy na stacji Gdańsk Główny. Punkt pierwszy dzisiejszego dnia to Centrum Edukacji Archeologicznej "Błękitny Lew" przy ulicy Chmielnej, a więc spory kawałek od dworca.

Nie ma co obciążać nóg skoro jest możliwość podjechania tramwajem, którego przystanek na Podwalu Przedmiejskim znajduje się 100m od muzeum. Wstęp z KT również bezpłatny i na konto wędruje 26PLN. Uliczka Hanzeatycka robi na nas ogromne wrażenie, fantastycznie wykonane postaci, warsztaty, stragany, do tego dobiegające zewsząd dźwięki ludzi, płaczących dzieci, pracujących rzemieślników czy kościelnych dzwonów działają jak wehikuł czasu pozwalający na moment cofnąć się o kilkaset lat! Wypada tylko pogratulować takiej wystawy!

Potem kierujemy się nad Motławę, by wyruszyć w rejs na Westerplatte. Korzystamy z usług oferowanych przez stylizowane galeony „Lew” i „Perła”. Dzieci mają okazję przepłynąć się pirackim statkiem, więc mamy dwie atrakcje w jednej. Karta Turysty oferuje zniżkę 10% ale w ten akurat dzień okazuje się, że wszystkie bilety są w cenie ulgowych (w każdym innym dniu byłaby to oszczędność 12,40 dzięki KT). Na pokładzie ścisk ale udaje nam się zająć miejsca na skrzyni przy sterniku. Podczas rejsu przepływamy obok ogromnych statków, które z bliska robią naprawdę spore wrażenie, a gdy z naprzeciwka zbliża się galeon „Perła”, załoga „Lwa” szykuje się do salwy. Okręty ostrzeliwują się, co pasażerowie kwitują gromkimi brawami. Od nabrzeża, do którego przybijają statki turystyczne należy przejść około 800m do miejsc, które ponad 60 lat temu ostrzeliwał pancernik Schleswig Holstein.

Spacer daje nam się we znaki i z utęsknieniem wypatrujemy galeonu, który zawiezie nas z powrotem do Gdańska. Okazuje się, że z zatłoczonego statku mało kto wysiadł i wszystkie miejsca są zajęte – wracamy na stojąco, a na osłodę słuchamy szant granych na żywo na pokładzie „Perły”.

Po przybiciu do brzegu zwiedzamy Muzeum Bursztynu (kolejne 20PLN na konto Karty Turysty) a w sklepiku na dziedzińcu muzeum żona i córka kupują bursztynowe drobiazgi, na zakup których karta Turysty oferuje 12% rabat (w naszym przypadku jest to jakieś 10PLN). Pogoda jest na tyle przyjemna, że jedziemy do Jelitkowa na plażę – mamy mnóstwo miejsca do gry w piłkę, freesby oraz przyjemnego wsłuchiwania się w plusk fal przybijających do brzegu.

Dzień 5 – środa
Do godziny 12.00 mamy jeszcze możliwość skorzystania z darmowej oferty jaką proponuje 72 godzinna Karta Turysty. Utartym sposobem jedziemy do Gdańska i kierujemy nasze kroki ku Centrum Hawelianum na Górze Gradowej.
Rozpościera się stamtąd wspaniały widok na Gdańsk. W miejscu dawnego fortu w poszczególnych niszach znajdują się elementy bardzo ciekawej wystawy nawiązującej do dziejów tego miejsca i Gdańska. Wszystko podane w nowoczesny multimedialny sposób. Dzieci, które jeszcze nie miały historii w szkole, jedynie pobieżnie zapoznają się z tematem, a my dowiadujemy się między innymi, że w Gdańsku przebywał sam Napoleon Bonaparte!

Kończąc spacer po forcie odwiedzamy wystawę „Energia, Niebo Słońce”, która w przystępny i ciekawy sposób pozwala dzieciom (dorosłym również) zapoznać się ze zjawiskami fizycznymi (i nie tylko) towarzyszącymi nam na co dzień. Można tu wszystkiego dotknąć i przekonać się jak działa i dlaczego. Wstęp z KT darmowy – oszczędność 18PLN.

Wróciwszy do dworca przechodzimy tunelem na drugą stronę i udajemy się do pobliskiej wystawy „Drogi do wolności” (zniżka na KT 50% - płacimy jedynie 5PLN za rodzinę, oszczędzając kolejne 5PLN). Wystawa jest niewielka i nie dla dzieci ze względu na zbyt trudne informacje, zbyt drastyczne filmy i opisy zatem nie przebywamy tam zbyt długo mimo, że robi dość duże wrażenie. Pokazujemy dzieciom jedynie zainscenizowany sklep z lat 80’ PRLu, puste półki, dziwną kasę sklepową, butelki od mleka i oranżady jakie pamiętamy z naszego dzieciństwa i kobietę z wianuszkiem papieru toaletowego – dzieci zadają pytania a my tłumaczymy jak to było, że nic nie było…

Posileni i zadowoleni jedziemy z dziećmi na podobno największy plac zabaw w Trójmieście „Kraina Zabawy”… w końcu nie samym zwiedzaniem człowiek (a zwłaszcza dziecko) żyje!

No ale żeby nie było tak dobrze to jedziemy jeszcze do Parku Oliwskiego. W katedrze w sezonie letnim o pełnych godzinach odbywają się 20minutowe darmowe koncerty organowe. Zostajemy, aby posłuchać dźwięku oliwskich organów oraz zobaczyć ruchome elementy tego przepięknego instrumentu.

Dzień 6 – czwartek
Dzisiaj pora na Gdynię. Dzieci pierwszy raz widzą na żywo trolejbus – cóż za atrakcja! Naszym oczom ukazuje się jeden z moich ulubionych trójmiejskich „gwoździ programu” – niszczyciel ORP „Błyskawica”. Syn jest zachwycony, córka mniej, ale też jej się podoba. Dzieci z zainteresowaniem słuchają ciekawostek, zadają pytania, oglądają elementy okrętu – działa, miny, bomby głębinowe, maszynownię oraz modele zaprezentowane na wystawach.

Z „Błyskawicy” idziemy do akwarium, które w swoim czasie robiło na mnie spore wrażenie a tym razem jesteśmy z żoną nieco zawiedzeni. Dzieci natomiast są zachwycone zarówno żywymi okazami jak i niektórymi wystawami w obiekcie. Ulubieńcem rodziny staje się „urocza” ośmiornica sporych rozmiarów.

Spacerkiem wracamy do dworca i tym razem pokonamy kolejką cały odcinek Gdynia-Gdańsk. Dodatkowym elementem podnoszącym morale młodszej części rodziny jest fakt, że dzisiaj obiad będzie znów w fastfoodzie (tym razem innej sieci).

Po powrocie na kwaterę decydujemy, że czas na stały punkt rodzinnych wakacji czyli „nocne zwiedzanie”. Niestety podczas tej wyprawy musimy zawiesić część elementów wychowawczych bo wracamy grubo po 22.00 a i lody spożywane nocą na świeżym powietrzu spowodowały niedowierzanie naszych latorośli – ale w końcu możliwość zwiedzenia gdańskiej starówki nocą jest tego warta.

*Dzień 7 – piątek *
Okazało się, że z zaplanowanych do zwiedzania miejsc zostało nam jeszcze tylko Centrum Nauki „Experyment” w Gdyni Redłowie. (zniżka na KT 50% - oszczędzamy kolejne 9PLN) Tym razem wybieramy się samochodem i poznajemy kolejne prawa rządzące zjawiskami przyrody oraz szeroko pojętą nauką. Zapoznajemy się ze złudzeniami optycznymi, próbujemy zrozumieć fizykę, a przy tym dobrze się bawimy.

A po południu czas na odpoczynek po tygodniu pełnym wrażeń. Jutro zaczyna się Jarmark Dominikański, a my musimy opuścić Trójmiasto. Zapewne w następnych dniach i tygodniach będzie tu mnóstwo ciekawych imprez i występów, ale to już zobaczą inni. Czas wyjechać, dzieci mają smutne miny i my w sumie troszkę też. Na pewno tu wrócimy, no bo jak nie wracać do Trójmiasta, które za każdym razem, co kilka lat pokazuje inne swoje oblicze. A jeszcze tyle miejsc nie widzieliśmy – nadrobimy następnym razem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)