Aż takich tłumów się nie spodziewali. "Ludzi jest niewyobrażalna masa"
Watykan od początku roku przyciąga niespotykaną dotąd liczbę pielgrzymów. Według danych papieskich liczba odwiedzających przekroczyła 30 mln. To wynik, który przekroczył nawet najbardziej optymistyczne prognozy związane z trwającym Rokiem Jubileuszowym. Rozmawiamy na ten temat z Magdaleną Wolińską-Riedi, korespondentką telewizji EWTN, która od ponad 22 lat mieszka w Rzymie.
Katarzyna Wośko, Wirtualna Polska: Obserwuje pani z bliska to, co dzieje się w Rzymie. Gdzie są największe tłumy, jakie miejsca lub wydarzenia przyciągają najwięcej osób?
Magdalena Wolińska-Riedi: W związku z trwającym Rokiem Świętym Rzym jest pełen ludzi - turystów, pielgrzymów z bardzo daleka i z niedalekich regionów na terenie Półwyspu Apenińskiego. 87 proc. gości koncentruje się w historycznym centrum Rzymu - tam, gdzie znajduje się zdecydowana większość najważniejszych zabytków. Trzeba sobie zdawać sprawę, że to centrum zajmuje jedynie 0,3 proc. całej powierzchni Rzymu. To pokazuje, jak niewyobrażalna koncentracja ludzi występuje na tych wąskich uliczkach, niewielkich placach.
Jeśli chodzi o konkretne punkty, ogromnym zainteresowaniem cieszą się cztery bazyliki papieskie, w których znajdziemy Święte Drzwi. Pragnieniem zdecydowanej większości osób odwiedzających w tym roku Rzym jest symboliczne przejście przez te drzwi ze względu na trwający jubileusz, który zdarza się jedynie raz na 25 lat. Te bazyliki to Św. Paweł za Murami, Św. Jan na Lateranie - tzw. katedra Rzymu, Santa Maria Magiore, która dziś przyciąga zdecydowanie większą liczbę pielgrzymów ze względu na fakt, że tam chciał być pochowany papież Franciszek i tam jest jego grób; no i oczywiście Watykan z bazyliką Św. Piotra.
W tej ostatniej zainstalowany jest specjalny system liczący osoby przechodzące Drzwi Święte - do końca września przekroczyło je 30 mln pielgrzymów. To jest liczba, którą szacowano, jako całkowitą sumę osób mających odwiedzić Rzym w czasie Roku Świętego, tymczasem osiągnięto ją już we wrześniu.
Niesamowite zjawisko nad morzem. W zeszłym roku było ich 20. W tym 10 tys.
Bazylika i plac św. Piotra wzbudzają zainteresowanie nie tylko pątników i nie tylko katolików, ale także turystów innych wyznań, również ateistów. Po prostu jest to bardzo duża atrakcja turystyczna, podobnie jak cała okolica - przejście przez Tybr, most Św. Anioła, słynne mauzoleum Hadriana, czyli zamek Św. Anioła plus muzea watykańskie. Wszędzie są ogromne kolejki, trzeba się przedzierać przez wielkie tłumy w każdym miejscu prowadzącym do Watykanu.
Oblegane są także niezwiązane z religią najsłynniejsze miejsca Rzymu, takie jak Koloseum z Forum Romanum, które odwiedziło w ubiegłym roku 15 mln ludzi (w tym roku będzie dużo, dużo więcej), słynna fontanna di Trevi, do której dostęp jest teraz reglamentowany, plac Hiszpański, Panteon czy plac Navona.
Jak pani ocenia, skąd taki "boom"? Czy jest to kwestia dostępności taniego podróżowania, czy raczej próba poszukiwania na nowo religijnych wartości?
Myślę, że ani jedno, ani drugie. Wydaje mi się, że tak wiele osób przybywa do Rzymu, bo jest to rok wyjątkowy dla miasta i to poczucie wyjątkowości przyciąga ludzi. Rzym nabiera w tym roku znaczenia niezwykłego i po prostu warto w tym okresie pojawić się w Wiecznym Mieście - takie są wyniki sondaży prowadzonych pośród osób przybywających tutaj.
Myślę, że nie chodzi tu o poszukiwanie wartości religijnych na nowo, ale raczej o ugruntowanie ich wśród katolików, których jednak są na świecie setki milionów. Przybywają zarówno indywidualnie, jak również bardzo często w grupach pielgrzymkowych organizowanych przez parafie, diecezje, stowarzyszenia religijne, grupy oazowe czy inne wspólnoty. Wszystkie te osoby zdają sobie sprawę z tego, że następna taka okazja Roku Jubileuszowego nadarzy się dopiero w 2050 r. Choć prawdopodobnie w 2033 roku będziemy mieli w Kościele Nadzwyczajny Rok Święty, ale to jednak co innego.
Pamiętam, jak byłam wolontariuszką jako młoda dziewczyna w 2000 r. i przekraczaliśmy próg nowego tysiąclecia jeszcze z papieżem Janem Pawłem II. Przypominam sobie, jak stałam ostatniego dnia, gdy już kończyłam miesięczną posługę wolontariuszki, patrzyłam na plac Św. Piotra przed odjazdem i myślałam: "Następny jubileusz za 25 lat. Boże, gdzie ja wtedy będę, w jakim momencie mojego życia, jaka już będę stara...". I sądzę, że wiele osób ma taką refleksję, jak ja wtedy, że ćwierć wieku to jest kawał czasu i dlatego chcą właśnie podczas jubileuszu tutaj być.
Szalenie ważnym czynnikiem, który wpłynął na popularność Rzymu jest też sytuacja, w której znalazł się Kościół: śmierć papieża Franciszka, okres wakatu, czyli słynne sede vacante - oczekiwania na to, co teraz będzie, kto zostanie następcą, a potem sam proces konklawe, tłumy dziennikarzy (6 tys. akredytowanych), dziesiątki tysięcy wiernych podczas wyboru nowego papieża, no i ta świeżość związana z wyborem Leona XIV. To pierwszy papież z Ameryki Północnej, papież medialny, który kocha spotykać się z ludźmi, z wielkim zaangażowaniem i oddaniem pełni swoją misję. Co tydzień w środy na placu Św. Piotra czeka kilkadziesiąt tysięcy wiernych, aby się z nim spotkać na audiencjach. Za papieża Franciszka czegoś takiego nie doświadczaliśmy.
Ciekawostką jest, że dotychczas tylko raz — w 1700 r. — zdarzyło się, że inny papież otwierał Rok Święty, a inny go kończył. Mamy więc drugi raz w historii do czynienia z taką sytuacją, że jeden papież otwiera drzwi święte, a inny je zamyka.
Dodatkowo atmosferę bardzo podkręcił też film "Konklawe". Pozwolił zajrzeć za kulisy tego, co się dzieje, gdy jeden papież odchodzi, a drugi dopiero ma się pojawić i ci, którzy film obejrzeli, nagle, podczas konklawe, poczuli się, jakby brali udział w jakiejś niesamowitej inscenizacji, niejako w fabule.
Jak radzą sobie z tymi tłumami pielgrzymów i turystów mieszkańcy? Utrudnia wam to życie?
Na pewno dla mieszkańców historycznego miasta Rzymu, w tym również dla mnie, bo mieszkamy 100 m od placu Św. Piotra, jest to ogromne utrudnienie. Ludzi jest niewyobrażalna masa. Z trudem można się przecisnąć.
W pierwszej połowie roku tłumy pojawiały się wtedy, gdy organizowano jakieś duże wydarzenie, gdy były uroczyste msze z papieżem i poszczególne ceremonie jubileuszowe. Natomiast teraz permanentnie, każdego dnia ludzie stoją w ogromnej kolejce. W czwartek 16 października grupy Polaków ustawiły się w oczekiwaniu na poranną mszę św. przy grobie Jana Pawła II z okazji rocznicy jego wyboru o 3 rano! Bramki otwierano po 7. Mam wrażenie, że wynika to wszystko z poczucia, że Rok Jubileuszowy dobiega końca i każdy jeszcze chce zdążyć.
Ponadto wrzesień i październik, ze względu na bardzo przyjemną pogodę, to zawsze najbardziej oblegane miesiące w Rzymie, więc i w tym roku to nasilenie widać. Rozumiem to jako mieszkanka tego miasta już od blisko 23 lat, bo ja tu żyję na co dzień, pracuję, spaceruję, załatwiam sprawunki, ale nie złoszczę się, bo rozumiem, że ktoś tu przybywa być może raz w życiu, by przeżyć tylko kilka godzin w tak wyjątkowym miejscu.
W związku z tym nawałem ludzi mamy też niemałe utrudnienia w transporcie publicznym. Moi współpracownicy, którzy dojeżdżają do redakcji usytuowanej przy placu Św. Piotra, każdego dnia opowiadają, jak ogromne są problemy z dotarciem do pracy, jak wielki tłok panuje w metrze czy na dworcu kolejowym oraz w autobusach miejskich.
A jak jest z cenami w mieście? Wzrosły w ostatnich miesiącach?
To dość naturalne, że wzrosły. Dotyczy to zarówno cen noclegów, jak i innych usług. Jest w tym sporo żerowania na turystach. Przykładowo: w ubiegłym sezonie ceny pokoi oscylowały od 90 do 600 euro za noc, teraz to jest przedział od 140 do 1200 euro. Drugim sektorem, gdzie wzrosty stawek widać najbardziej, jest gastronomia. Widać tu jeszcze wyraźniej próbę wykorzystania turystów - kawa czy capuccino w cenie pięciu euro, to w normalnym okresie jest absolutnie niedopuszczalne! W sklepach pojawił się asortyment przygotowany pod turystów - zapakowane kanapki, pokrojone owoce - wszystko to ma bardzo wysokie ceny.
Część miejscowych przestała korzystać z kawiarni czy restauracji i mówią: "jak się skończy to wariactwo, to zaczniemy znowu tu przychodzić, ale teraz się nie da".
Czy przy takich tłumach nie ma obawy o zatracenie religijnego wymiaru Roku Świętego? Nie przekształcił się on w kolejny pretekst do czysto turystycznej przygody dla wielu osób?
Takim punktem symbolicznie pokazującym, jak bardzo religijny charakter mają te wizyty w Rzymie, jest urządzony na Via della Conciliazione specjalny szlak pokutny, którym przechodzą pielgrzymi, idąc do Świętych Drzwi. Na końcu tej ulicy grupy pątników odbierają krzyż i ostatni kilometr wędrują z nim, więc każdy, kto chce ten pobyt przeżyć w sposób duchowy, może tego doświadczyć w dużym skupieniu, z modlitwą ze wzruszeniem. I nawet mimo ogromnego tłumu, czasem 80 czy 100 tys. osób na placu Św. Piotra, to ludzie przeżywają religijne uroczystości w pełnym skupieniu i modlitwie. I ja to widzę. I to jest piękne.
Katarzyna Wośko, dziennikarka Wirtualnej Polski