Buenos Aires spowite dymem
Argentyńską stolicę od kilku dni spowija dym z pastwisk, wypalanych przez ranczerów. Mieszkańcy Buenos Aires skarżą się na łzawienie oczu i ból gardeł. W sobotę widoczność nie przekraczała w mieście 500 metrów.
_ Argentyńską stolicę od kilku dni spowija dym z pastwisk, wypalanych przez ranczerów. Mieszkańcy Buenos Aires skarżą się na łzawienie oczu i ból gardeł. W sobotę widoczność nie przekraczała w mieście 500 metrów. _
Dym powoduje opóźnienia w komunikacji lotniczej, a także coraz większe korki na ulicach. Krajowe lotnisko kieruje nadlatujące samoloty na położone dalej za miastem lotnisko międzynarodowe, na którym zresztą również zanotowano opóźnienia.
Gęsty dym na szosach w rejonie na północ od Buenos Aires jest powodem wielu wypadków. W piątek władze informowały o dziewięciu ofiarach śmiertelnych.
Władze zapewniają wprawdzie, że dym nie jest trujący, bowiem powstaje podczas spalania substancji organicznych, ale na wszelki wypadek odwołuje się zajęcia z wychowania fizycznego w szkołach oraz zawody sportowe.
Szacuje się, że choć jest to zabronione, ranczerzy wypalają pastwiska na obszarze 70 tysięcy hektarów. Władze zapowiadają ściganie winnych.
Na zdjęciach satelitarnych widać biały pas dymu, niesiony przez wiatry nad argentyńską stolicę i dalej, aż po Urugwaj. Meteorolodzy ostrzegają, że w najbliższych dniach utrzyma się północny wiatr. Nie ma też co liczyć na deszcz, który zgasiłby ognie.
(PAP)
az/ ro/