Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Niby dwie góry i droga pośrodku, do tego trochę lasu i kilkanaście ścieżek, kilka ruin schronisk i osiedla ludzkie dookoła. Czasem jakieś wyziewy, czy lodowczyk. Brzmi banalnie? Wchodzisz, wychodzisz, bez zmyły i problemu? No i prawie tak jest, z jednym małym „ale” – obie góry mają ponad 5000m.n.p.m.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Niby dwie góry i droga pośrodku, do tego trochę lasu i kilkanaście ścieżek, kilka ruin schronisk i osiedla ludzkie dookoła. Czasem jakieś wyziewy, czy lodowczyk. Brzmi banalnie? Wchodzisz, wychodzisz, bez zmyły i problemu? No i prawie tak jest, z jednym małym „ale” – obie góry mają ponad 5000m.n.p.m, lasu jest więcej niż w TPN-ie i można w nim zdrowo pobłądzić, zanim gdziekolwiek się wyjdzie, mniej więcej tak jak udało się to mnie i Lenemu.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
trzeba dodać skąd się wzieły druga i trzecia pod względem wysokości góry Mexyku, czyli Popocatepetl i Iztaccihuatl. Otóż dawno dawno temu , w wiadomej galaktyce na wiadomej planecie żyła sobie indianka imieniem Iztaccihuatl (dla przyjaciół Izta). Jej Ojciec widząc zalety niejakiego Popocatepetl (ksywa Popo) wysłał go na wojne do Oaxacy (pewnie poszło o ser – przysmak z którego słynie Oaxaca) i jak to zwykle bywa obiecał mu Izte za żonę gdy tylko powróci po zwycięskiej kampanii.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Niedoszły teściu zamiast cieszyć się z przewag wojennych przyszłego zięcia nakłamał córce o jego śmierci , na co ona zareagowała jak każda porządna bohaterka legend – zmarła z rozpaczy. Gdy Popo powrócił w domowe pielesze i dowiedział się o śmierci ukochanej nie pozostało mu nic innego jak tylko popełnić harakiri.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Bogowie Azteccy wzruszeni tą historią przemienili naszą parę w wulkany, przykryli śniegiem i tym samym połączyli na zawsze. Teraz, Iztaccihuatl śpi sobie smacznie, czym zasłużyła na przydomek„La Mujer Dormida” (śpiąca kobieta) , a Popo pilnuje z boku by nic się jego ukochanej nie stało.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Nasza dzielna dwuosobowa ekipa, po wczesnej pobudce udała się taryfa do bramy parku Iztaccihuatl i zaczęła podejście – do szczytu brakowało bagatelka 2,5 km w górę i do tego kilka km w przód. Pierwszym przystankiem na naszej drodze miało być miejsce zwane Nexcoalanco (3420m), czyli polanka przy akwedukcie, gdzie co weekend rozkładają się rozmaite garkuchnie i pielgrzymują tłumy żadne wypoczynku, a przynajmniej wyżerki na łonie natury.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Następnym etapem miały być ruiny schroniska Laminas – pracownicy zajmujący się akweduktem powiedzieli, że droga jest prosta jak strzelił nam jednak w pewnym momencie koncepcja zdobycia góry załamała się zupełnie.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
O świcie obudziła nas świadomość, że jest sobota a w niedziele wieczorem Lenny ma samolot do Juarez, tak więc teraz albo nigdy. Objuczeni szpejem chyżo pomykaliśmy granią przez "Las Agujas" czyli Igły, drogą zrobiona po raz pierwszy przez Oscara Peraza 15 września 1935 roku. Ni mniej ni więcej znaczy to, że jak na wulkany na które udokumentowane wejścia były już za czasów Corteza (tego z komiksu) nasza droga była „niedawno ukończonym projektem o nie wykrystalizowanej jeszcze ocenie trudności”. Kolejne parę godzin zajął nam marsz lub osuwanie się po piargach, aż ostatecznie po przekroczeniu wysokości 5000m, stanęliśmy pod ścianą.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Początkowo nasz plan wyglądał następująco – na północnej ścianie Głowy jest sześć stumetrowych dróg, o trudnościach od III do VI, ambitnie chcieliśmy połączyć je w łańcuchówke i dzielnie załoić w jeden dzień. Niestety nasze dwudniowe szukanie szczytu, spowodowało, że musieliśmy swoje plany zredukować do jednej drogi – za to nowej, własnej, polskiej.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Po chwili wspin był skończony, wierzchołek La Cabeza (Głowy) to szara, płaska przestrzeń z kilkoma stertami żwiru oraz obowiązkowymi krzyżami. Zejście droga klasyczną, które ułatwiliśmy sobie jednym zjazdem, prowadziło na przełęcz Cuello (Szyja), a następnie poprzez kilka progów i piargów do doliny gdzie leży schronisko Chalchoapan (4455m).
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Rankiem trafiliśmy na właściwy szlak, nawet udało nam się znaleźć kluczowe dla podejścia miejsce – otóż stojąc w punkcie gdzie zaczyna się akwedukt należy przebić się przez krzaki na wzniesienie między dwoma strumieniami – tam zaczyna się szlak prowadzący do Laminas Hut, oznaczony kawałkami białego materiału przytwierdzonego do drzew.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Meksykanie mają w sobie coś takiego, że wszystko kryją – kiedyś chowali skarby Montezumy przed Hiszpanami, a teraz maskują szlaki przed turystami, no cóż siła tradycji. Na polance Nexcoalanco działału już weekendowe garkuchnie, więc załapaliśmy na pyszne papu i podbudowani nim szybko wybyliśmy z parku i dotarliśmy do naszej bazy.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Nasza dwumiesięczna podroż po Meksyku wypełniona była zwiedzaniem, jedzeniem, zabawą, jedzeniem i jedzeniem. Zobaczyliśmy ile się dało, pewnie jeszcze więcej nieświadomie pominęliśmy, ale ostatecznie po miesiącu kręcenia się po plażach, górach, piramidach, dżunglach , miastach i miasteczkach Meksyku, poczuliśmy, że nadszedł czas by dać upust górskim żądzom i wturlać się na najwyższe wzniesienia w szeroko pojętej okolicy.
Iztaccihuatl. Duża Mex Góra
Orizaba poddała się po pierwszym szturmie, na tapetę wzięliśmy na cel bardziej ambitny i niosący w sobie pierwiastek prawdziwego wspinu – Iztaccihuatl. Tam to, kierując się wskazaniami naszej wulkanicznej Biblii („Mexico"s Volcanoes” – R.J Sector) spodziewaliśmy się znaleźć wertykalne pole do popisu.