Mężczyzna spadł z 40 m w Tatrach. 22 ratowników ruszyło na pomoc
Ratownicy TOPR mają tej zimy ręce pełne roboty. Do kolejnego wypadku doszło w czwartek 27 lutego, gdy wspinacz odpadł od ściany i przeleciał aż 40 m. Ze względu na złe warunki, lot śmigłowca był niemożliwy, więc ratownicy wyruszyli do rannego pieszo.
Jak poinformował TOPR w swoich mediach społecznościowych, zgłoszenie o wypadku odebrano o godz. 13:00 w czwartek 27 lutego.
Wypadek w Tatrach
Po pomoc zadzwonił partner wspinacza, który odpadł od ściany. Do wypadku doszło w trakcie prowadzenia jednego z ostatnich wyciągów na drodze Wesołej Zabawy na Progu Mnichowym.
Jak czytamy na stronie Drytooling.pl. jest to trasa "łatwa - godna polecenia dla początkujących taterników zimowych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny w Tatrach. "Górnej granicy nie ma"
W wyniku ok. 40-metrowego lotu, pechowy taternik znalazł się kilkanaście metrów pod stanowiskiem asekurującego go kolegi, doznając przy spadaniu urazów głowy i klatki piersiowej - poinformował TOPR.
Z powodu złych warunków do działań ratunkowych nie można było użyć śmigłowca.
Czytaj także: Śmiertelnie niebezpieczna moda w Tatrach. "Pół biedy, gdy dorośli robią idiotyczne rzeczy"
"Po dotarciu na tzw. Taras Mnichowy opuszczono na linach dwóch ratowników wraz z noszami, których zadaniem było udzielenie pomocy i ewakuacja rannego wspinacza. Ze ściany zwieziono również partnera poszkodowanego" - napisano w mediach społecznościowych.
Mężczyzna został następnie przetransportowany w noszach SKED do schroniska nad Morskim Okiem i dalej samochodem do Palenicy Białczańskiej. Tam został przekazany zespołowi karetki pogotowia.
TOPR poinformował, że w wyprawie, która trwała ok. 8 godz., wzięło udział 22 ratowników.