Miejsce, którego symbolem jest aligator. "Życie tutaj uczy pokory"
Jej przygoda ze Stanami Zjednoczonymi rozpoczęła się, gdy w loterii wizowej niespodziewanie wygrała Zieloną Kartę. O tym, jak wygląda jej życie na Florydzie i dlaczego nie wyobraża sobie już mieszkać gdzieś indziej opowiada w rozmowie z WP Ania, prowadząca na Instagramie konto "Hula na Florydzie".
Sylwia Król: Twoja przygoda ze Stanami Zjednoczonymi rozpoczęła się od loterii wizowej, w której wygrałaś Zieloną Kartę. Czy kiedy się o tym dowiedziałaś, od razu wiedziałaś, że spróbujesz szczęścia w USA?
Ania: W loterii wizowej wzięłam udział tylko raz i nie był to nawet mój pomysł, a koleżanki, która akurat aplikowała ponownie. Zrobiłyśmy to razem i w ogóle nie spodziewałam się, że mogę wygrać. Szanse na taką wygraną są jak trafienie szóstki w totka. Dlatego gdy okazało się, że wygrałam, byłam w szoku. Pracowałam i mieszkałam wtedy w Krakowie. Pamiętam, jak zadzwonili rodzice, że przyszła jakaś duża, żółta koperta i jest na niej napisane coś po angielsku. Wtedy poczułam, że to się naprawdę dzieje. No i jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. Zaczęłam się przygotowywać do wyjazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Porównała ceny w Polsce i na rajskiej wyspie. "Wynajmowałam pokój za 200 euro, teraz jest to niemożliwe"
Ja wspominasz pierwsze miesiące? Czy myślałaś o powrocie do Polski?
Najpierw pojechałam na wakacje, podczas których zatrzymałam się u znajomych. Dziś bardzo fajnie wspominam ten czas. Po wakacjach wróciłam do Polski, ale już wiedziałam, że będę kontynuować moją przygodę z USA. Czy się bałam? Oczywiście. W końcu zostawiałam wszystko, co znałam i ruszałam w nieznane.
Jednak skoro los dał mi szansę, byłoby nie w porządku z niej nie skorzystać. Szczególnie że tak wiele osób, o tym marzy, więc byłoby to też nie fair wobec nich, że "zabrałam miejsce" i nic z tym nie zrobiłam. Pozałatwiałam zatem swoje sprawy, złożyłam wypowiedzenie w pracy, którą bardzo lubiłam, pożegnałam się z rodziną i przyjaciółmi, spakowałam walizki i ruszyłam w wielki świat.
Jak to się stało, że zamieszkałaś na Florydzie?
Początkowo, przez około pięć lat mieszkałam w Schaumburgu, niedaleko Chicago w stanie Illinois. Bardzo dobrze wspominam ten czas i chyba jedyną rzeczą, której naprawdę nie lubiłam, były zimy. Kiedy przez forum Zielonej Karty poznałam mojego przyszłego męża, oboje wiedzieliśmy, że Illinois to nie jest nasz stan. Dwa lata po ślubie postanowiliśmy więc coś zmienić i wybór padł na Florydę.
Znaleźliśmy dom na Craigslist, wynajęliśmy go na odległość (trochę w ciemno, bo nie widzieliśmy go na żywo), spakowaliśmy dobytek i ruszyliśmy w drogę. Przyjechaliśmy nocą. Jakie było nasze zdziwienie, gdy następnego ranka okazało się, że dom, który wynajęliśmy, jest różowy. Nie miało to jednak znaczenia, bo mamy z tego miejsca mnóstwo wspaniałych wspomnień. Dom był nad wodą, więc zachody słońca były tam po prostu spektakularne.
Floryda nie bez powodu nazywana jest "The Sunshine State". Polacy kojarzą Florydę właśnie z piękną pogodą przez cały rok. Jak wygląda życie na Florydzie na co dzień? Czy jest bezpiecznie?
Rzeczywiście, słońce świeci tutaj niemal codziennie, ale to nie znaczy, że życie na Florydzie to ciągłe wakacje. Latem pogoda potrafi być męcząca – wilgoć, tropikalne burze. Wszystkie minusy skutecznie rekompensują wtedy poranki i wieczory, które są magiczne.
Po przeprowadzce duże wrażenie wywarły na mnie aligatory i spora liczba iguan przechadzających się po trawnikach. Iguany, choć wyglądają spektakularnie, są szkodnikami i nie są tutaj mile widziane. Co do bezpieczeństwa – to wszystko zależy od miejsca. Floryda jest duża i długa w osi północ–południe.
Z Key West, najbardziej oddalonego miejsca na południu stanu, do np. Fernandina Beach, w pobliżu granicy ze stanem Georgia, to jakieś 860 km, więc są tutaj miejsca mniej i bardziej bezpieczne. My mieliśmy to szczęście, że tam, gdzie mieszkaliśmy na Florydzie, zawsze było bezpiecznie. Jedyne "przestępstwa", z jakimi się zmagaliśmy, to speeding (przekroczenie prędkości) i drobne kradzieże.
Czy życie na Florydzie jest drogie?
Tak, zdecydowanie. Czy cała Floryda jest droga? Nie. Jak wszędzie – liczy się lokalizacja. Bo co innego mała miejscowość gdzieś w środkowej Florydzie, a co innego Key West, Miami czy Naples. Im bliżej oceanu, im piękniejszy widok z okna – tym drożej.
Dom z widokiem na wodę? Płacisz nie tylko za metry, ale także za styl życia, plus oczywiście większe ubezpieczenie. Dzielnice z dobrą szkołą, niską przestępczością i zadbanym otoczeniem? Automatycznie rosną ceny. To działa dokładnie tak, jak w innych częściach świata – lokalizacja determinuje nie tylko cenę zakupu nieruchomości, ale też koszty codziennego życia: od podatków lokalnych po kawę w pobliskiej kawiarni.
Jacy są mieszkańcy Florydy? Spotkałam się z takim stwierdzeniem, że Floryda to taka bezpieczna przystań dla amerykańskich zamożnych emerytów, to prawda?
To duży skrót myślowy, choć nie całkiem bezpodstawny – są części Florydy przystosowane dla osób w starszym wieku. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na łagodny klimat. Mamy tutaj także tzw. "snow birds" – czyli osoby, które przylatują na Florydę wtedy, gdy w ich drugim miejscu zamieszkania jest zimno. To najczęściej mieszkańcy takich stanów jak Illinois, Wisconsin, Nowy Jork czy New Jersey. Spędzają tutaj zimę i wracają do siebie na wiosnę.
Po pandemii sporo się zmieniło. W ostatnich latach nastąpił prawdziwy napływ rodzin i młodych ludzi, którzy mogli pracować zdalnie i uznali: "Skoro mogę pracować z laptopem – to dlaczego nie pod palmą?". Floryda stała się jednym wielkim placem budowy. Powstają nowe osiedla, domy, apartamentowce, placówki medyczne i edukacyjne. Miasta rozwijają się jeszcze dynamiczniej – widać to szczególnie w południowej części stanu i wokół większych aglomeracji.
Społeczność stała się bardziej zróżnicowana – emeryci, cyfrowi nomadzi, młode rodziny, inwestorzy. Ja na szczęście mieszkam od początku na wyspach. Tutaj sytuacja wygląda nieco inaczej – wysp nie da się powiększyć, więc nie grozi nam taki zalew inwestycji jak na stałym lądzie. To miejsce ma swoje ograniczenia: przestrzenne, środowiskowe i infrastrukturalne, dlatego buduje się tu znacznie ostrożniej, co mnie osobiście bardzo cieszy.
Huragany to dość powszechne zjawisko na Florydzie. Jednak przyznasz, że "sezon na huragany" nie brzmi zbyt optymistycznie. Jak to wygląda w praktyce? Czy wasz dom ucierpiał kiedyś na skutek takiego zdarzenia? Musieliście się ewakuować?
Huragany to część życia tutaj – podobnie jak śnieg na północy. Co roku przygotowujemy się, sprawdzamy sprzęt, mamy plan ewakuacyjny. Liczymy się z tym, co może nadejść. Przez ostatnie 13 lat tylko raz musieliśmy w pośpiechu opuścić dom, bo prognozy były bardzo niepokojące – to było po pięciu latach mieszkania w słonecznym stanie, akurat urodził się nasz syn. Miał tylko tydzień, a córka dwa latka, gdy musieliśmy się ewakuować.
Pakowaliśmy się do auta z przeświadczeniem, że być może nie będzie do czego wracać. Zabraliśmy więc paszporty, jakieś cenniejsze rzeczy, ale wiadomo – nie spakuje się całego życia do auta przez jedną noc. Na szczęście najgorsze prognozy się nie sprawdziły i obyło się bez większych szkód dla domu, a te powstałe pokryło ubezpieczenie. Życie na Florydzie uczy pokory wobec natury. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie teraz życia gdzieś indziej.
Co jest dla ciebie najtrudniejsze w życiu na Florydzie? A za co lubisz to miejsce najbardziej?
Najtrudniejsze? Chyba wilgotność w sierpniu, komary i poczucie oddalenia od bliskich mi osób w Polsce. Coś, czego mi mocno mi brakuje, to góry. Ostatnio coraz bardziej za nimi tęsknię. Na szczęście w zeszłym roku podładowałam nieco baterie, będąc w Kolorado, a całkiem niedawno, będąc w Polsce, weszłam z przyjaciółką na Babią Górę – więc póki co tęsknota złagodzona.
A co lubię? To uczucie, kiedy wychodzę rano z domu i czuję zapach słońca, oceanu i palmy. Słońce naprawdę nastraja pozytywnie do życia. Zachody słońca, które ciężko porównać z innymi na świecie. Życie tutaj to ciągły kontakt z naturą.
Czy myślicie w przyszłości o zmianie stanu? Jeśli tak, na jaki?
Na razie nie – jesteśmy tu szczęśliwi. Byłam w wielu miejscach, widziałam wiele miast, ale jeszcze nie znalazłam takiego, w którym poczułabym to, co czuję do Florydy. Scenariusz idealny? Na przykład Kolorado na lato, Floryda na zimę. A może Polska na lato, Floryda na resztę roku.
Póki co jednak dzieci są jeszcze małe, bo chodzą do szkoły podstawowej, więc w swoich działaniach jesteśmy mocno uzależnieni od kalendarza szkolnego. Lubimy podróżować, więc gdy tylko mamy taką możliwość, ruszamy nasz stan – ale nie tylko. Ameryka ma tak wiele przepięknych miejsc do zaoferowania, że nie sposób się tutaj nudzić. Mówi się, że tam dom, gdzie serce twoje – i tej zasady będę się zawsze trzymać.