Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

"Byłam w Himalajach" jest zwrotem nieodmiennie wywołującym podziw na twarzach słuchaczy. Przywołuje wyobrażenie majestatycznych szczytów, zapierającej dech w piersiach przyrody, przygód. Rzadziej mówi się o szarej, prozaicznej części takiej wyprawy: spaniu, jedzeniu, chorobie wysokościowej.

Obraz

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

„Byłam w Himalajach” jest zwrotem nieodmiennie wywołującym podziw na twarzach słuchaczy. Przywołuje wyobrażenie majestatycznych szczytów, zapierającej dech w piersiach przyrody, przygód. Rzadziej mówi się o szarej, prozaicznej części takiej wyprawy: spaniu, jedzeniu, chorobie wysokościowej.

(A.K.)

Jeśli byliście w ciekawych miejscach i chcecie podzielić się swoimi opowieściami i zdjęciami - piszcie do nas na adres: turystyka@serwis.wp.pl*turystyka@serwis.wp.pl *

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

Wybierając się w góry, warto wynająć przewodnika, chociaż nie jest to konieczne. Rozgarnięty turysta doskonale poradzi sobie sam, tyle że straci niepowtarzalną okazję, by zbliżyć się nieco do autochtonów. A Nepalczycy to ludzie niesamowicie serdeczni, ale też zachowujący dystans wobec obcych. Nasz przewodnik nazywał się Mani i był właścicielem najbardziej promiennego uśmiechu na wschód od Uralu. I uśmiech ten oddawał cały jego charakter. Był również niezrównanym gawędziarzem. Snuł opowieści o wszystkim: ludziach, życiu, bogach, turystach, Nepalu i górach.

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K..

Każdy dzień trekkingu wyglądał podobnie: pobudka o świcie, pakowanie, śniadanie, od pięciu do dziewięciu godzin marszu z przerwa na obiad gdzieś po drodze. Zwykle około 17.00 docieraliśmy do kolejnego miejsca noclegowego, gdzie można się było umyć (zwykle...), potem kolacja, chwilka w stołówce i mniej więcej o dwudziestej chodziłyśmy spać.

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

Noclegami w górach przejmować się nie ma sensu. Trasa do ABC (Annapurna Base Camp) usiana jest guest housami, położonymi od siebie w odległości 2-4 godzin. Tutejsze nazywają się "lodge", wszystkie mają podobny standard, a ceny rosną proporcjonalnie do wysokości. Pokoje są malutkie, miejsca starcza na łóżka, rzadko jakąś półkę, raczej trzy haki w ścianie robiące za garderobę.

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

Wraz z wysokością menu nie tylko drożeje, ale i ubożeje. Najbezpieczniejszą potrawą jest dal bhat (ryż i zupa z soczewicy), dobre i rozgrzewające są też inne zupy: pomidorowa, czosnkowa, grzybowa. No i odkrycie wyjazdu - gurung, czyli rodzaj słodkawego chleba, a może bardziej placka? W każdym razie przepyszny! Woda jest bezpłatna, ale niebutelkowana. Można też oczywiście używać kranówki, po uprzednim jej odkażeniu. Słodkie energetyki lepiej wziąć ze sobą. W górach ich cena zbliżona jest do ceny obiadu.

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

Wbrew pozorom bardzo ciężko było o samotność, nie tyle na szlaku co już w samej lodżii. Wszyscy tam dzielą jeden ogromny, wspólny stół i jedzą kolację o tej samej porze. Ma to swoje uzasadnienie oczywiście, bo lodżia nie działa jak restauracja, bardziej jak przydomowa kuchnia. Zamówienie należy złożyć parę godzin wcześniej, tak by gospodarze mogli sobie spokojnie wszystko rozplanować i przygotować. Zwykle mają tylko dwa palniki do dyspozycji i dania przygotowują po kolei, a nie jednocześnie. Stąd jedna pora jedzenia dla wszystkich turystów. Gdy skończą, miejsce przy stole zajmują przewodnicy i tragarze, jedzą również domownicy - wszyscy to samo danie, którym jest dal bhat.

/ 7Podróże Internautów: Gorzki smak Himalajów

Obraz
© A.K.

A poza lodżią jest jeszcze walka ze strasznym wrogiem, grawitacją. I z mniej strasznym - chorobą wysokościową. Miejscowi mają własne na nią sposoby: doradzają picie dużej ilości wody czy też herbatkę z dodatkiem masła. To dla tych z żelaznym żołądkiem. Przy mądrze zaplanowanej wędrówce choroba wysokościowa objawia się jedynie lekkim osłabieniem. No i „twarzą chomika”, czyli sporą opuchlizną, która przeszkadza jedynie na zdjęciach. Piękno, którego się doświadcza rekompensuje to jednak po stokroć.

(A.K.)

Wybrane dla Ciebie

W Tatrach już się zaczęło. Przerażeni turyści dzwonią na numer alarmowy
W Tatrach już się zaczęło. Przerażeni turyści dzwonią na numer alarmowy
Spodziewają się rekordowej liczby turystów. Europejska stolica ma plan
Spodziewają się rekordowej liczby turystów. Europejska stolica ma plan
Jest najstarsza w Polsce. Zorganizują jej wielką imprezę
Jest najstarsza w Polsce. Zorganizują jej wielką imprezę
Tragiczny wypadek na wyspie. Nie żyje 55-letni Polak
Tragiczny wypadek na wyspie. Nie żyje 55-letni Polak
Prace nie zwalniają. Nowa atrakcja w turystycznym mieście może być hitem
Prace nie zwalniają. Nowa atrakcja w turystycznym mieście może być hitem
Sensacyjne odkrycie w Bartążku. Archeolog wymienia znaleziska
Sensacyjne odkrycie w Bartążku. Archeolog wymienia znaleziska
Leśnicy apelują. "Z małych pluszaków wyrastają groźne bestie"
Leśnicy apelują. "Z małych pluszaków wyrastają groźne bestie"
Ogromny problem na Kanarach. Tłuką się bez opamiętania
Ogromny problem na Kanarach. Tłuką się bez opamiętania
Poleciały na Majorkę. Oto, co je spotkało
Poleciały na Majorkę. Oto, co je spotkało
Gran Canaria. Tragedia na parkingu przy lotnisku
Gran Canaria. Tragedia na parkingu przy lotnisku
Ruszyła sprzedaż biletów RegioJet. Za 49 zł do Krakowa
Ruszyła sprzedaż biletów RegioJet. Za 49 zł do Krakowa
Idealny kierunek na wrzesień. "Zachwyca na każdym kroku"
Idealny kierunek na wrzesień. "Zachwyca na każdym kroku"