Armagedon na Mierzei Wiślanej. Turyści wszędzie pomiędzy ujściem Wisły, a granicą z Rosją w Piaskach

W sierpniowy długi weekend nad morze przyjechały tłumy. W restauracjach nie było wolnych stolików, w pensjonatach wolnych noclegów, a na polach namiotowych nawet kawałka wolnej trawy. Na plażach było tak gęsto, że między parawanami dzieci traciły orientację i nie mogły znaleźć rodziców.

 W długi weekend na Mierzei Wiślanej były tłumy Fot. NaMierzeje.pl

Długi weekend na Mierzei Wiślanej udowodnił, że turyści kochają polskie morze niezależnie od cen. Od Stegny aż po Krynicę Morską przez trzy dni był istny armagedon, jakiego dawno nikt tu nie widział - na ulicach, plażach i w restauracjach widoczne były korki, tłumy i kolejki.

Tłumy w kolejkach

Przed restauracjami, barami, a nawet przyczepami z fast foodem albo lodami przez trzy dni długiego weekendu ustawiały się długie wężyki ludzi. W godzinach gastronomicznego szczytu na zapiekankę albo kebaba trzeba było czekać nawet kilkadziesiąt minut. Zdobycie stolika w restauracji dla kilkuosobowej rodziny w wielu miejscowościach graniczyło z cudem. Działo się tak pomimo, że na ten jeden weekend wielu przedsiębiorców podniosło ceny, chcąc w ten sposób odbić sobie słaby sezon.

- W ciągu trzech dni sprzedaliśmy ok. 700 zapiekanek, ledwo nadążaliśmy z krojeniem bułek – mówi Wojtek z foodtrucka "Zapieksy u Wojtasa" z Kątów Rybackich, przed którym w sobotnie popołudnie bez przerwy stało ok. 20 osób. Ogromne obłożenie potwierdzają też właściciele wielu innych barów z fast foodem na całej Mierzei Wiślanej. Mówią o kilkuset kilogramach mięsa do burgerów czy kebabów i workach ziemniaków na frytki, które zniknęły w kilkadziesiąt godzin.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Śpią w samochodach albo wracają do domu. Wszędzie brak miejsc

Na brak pracy nie narzekali też właściciele restauracji. Przy głównej ulicy w Krynicy Morskiej przed wejściami do najbardziej znanych lokali czy kawiarni ustawiały się kilkudziesięcioosobowe kolejki. Na stolik trzeba było czekać nawet godzinę. Na profilach społecznościowych barów regularnie pojawiały się wpisy o treści zbliżonej do "Dzisiaj sprzedaliśmy wszystko. Dziękujemy i zapraszamy jutro".

Kolejka przed restauracją w Stegnie Fot. NaMierzeje.pl
Kolejka przed restauracją w Stegnie Fot. NaMierzeje.pl

To nie ceny, to pogoda

Długi weekend obalił jeden z mitów powtarzanych przez wielu od dawna jak mantrę - "pusto od maja, bo za te pieniądze wszyscy wolą all inclusive w Turcji". Rzeczywiście, nad polskim morzem od początku tegorocznego sezonu urlopowego było zdecydowanie mniej turystów. Do połowy sierpnia na palcach jednej ręki można było policzyć gorących dni. O ciepłych wieczorach nawet nie wspominając, bo tych nie było wcale.

Tłumy na plaży w Stegnie w długi weekend fot. NaMierzeje.pl

Jednak ten weekend pokazał, że to nie pieniądze i ceny grają decydującą rolę. Wystarczyło, że termometry pokazały przez dwie dni 30 st. C i Mierzeja Wiślana nagle zamieniła się w mrowisko.

Turyści byli wszędzie, przybywali z każdego możliwego kierunku i całkowicie opanowali pas pomiędzy ujściem Wisły, a granicą z Rosją w Piaskach. To nie ceny jedzenia czy noclegów, ale pogoda decyduje o tym, czy sezon jest dobry, czy lepiej o nim jak najszybciej zapomnieć.

Macie coś wolnego?

Mierzeja Wiślana z roku na rok oferuje coraz więcej miejsc noclegowych. Powstają tu nowe apartamentowce, osiedla domków letniskowych czy nowe pensjonaty. Mimo to, w najbardziej gorący weekend w roku znalezienie noclegu już kilka dni wcześniej graniczyło z cudem.

- Wyprzedanych było 100 proc. noclegów, nie zostało absolutnie nic. Mieliśmy mnóstwo pytań, maili i telefonów do ostatniej chwili. Widać, że część turystów planowała w tym roku długi weekend w ostatniej chwili. Co ciekawe, wciąż zdarzają się tacy, którzy wchodzą do biura z ulicy. Pytają, czy mamy coś wolnego, bo nie mają wcześniejszej rezerwacji, tylko po postu wsiadają w samochód i przyjeżdżają nad morze – mówi Agata Stefańska z Apartamenty Mierzeja, jednego z największych operatorów noclegowych w regionie.

W ten weekend sprzedana była część pokojów nawet w miejscowościach położonych w odległości kilku czy kilkunastu kilometrów od plaży, które zazwyczaj nie są brane pod uwagę przez turystów planujących wypoczynek nad morzem.

Na polach namiotowych i kempingach brakowało nawet wolnego kawałka trawy, a większość tego typu miejsc wywieszała tabliczkę "brak miejsc" na płocie.

Dużo turystów, dużo kłopotów

Niestety taki najazd turystów stwarza też dodatkowe zagrożenia. Na plażach leżą tysiące ludzi, którzy często wpadają w – jak mówią lokalni przedsiębiorcy – wakacyjny tryb, czyli stan absolutnej beztroski połączonej z uśpieniem zdrowego rozsądku. W zestawie z trudnymi warunkami i niemożliwym do opanowania żywiołem morza, taki tryb stanowi śmiertelne zagrożenie. Prądy wsteczne potrafią wessać nawet tych, którzy stoją w wodzie po łydki.

Czerwona flaga oznacza zakaz kąpieli fot. NaMierzeje.pl

- No bez przesady. Chyba jak wejdę po kolana to nic mi się nie stanie, przecież na własną odpowiedzialność wchodzę – słyszymy urywek rozmowy jednej z turystek z ratownikiem, który gwizdkiem daje sygnał, żeby wyjść z morza na plażę. Ratownicy rozkładają ręce, bo nie mają żadnych narzędzi, którymi mogą ukarać nieposłusznych. Mają za to obowiązek ratować wszystkich, nawet tych pływających poza wyznaczonymi kąpieliskami.

- Nie jest łatwo wytłumaczyć turystom, że nie można się kąpać. Jest ciepło, świecie słońce, a oni przyjechali tu na weekend, często pokonując kilkaset kilometrów i po prostu chcą wejść do wody. Nie rozumieją, że w morzu czeka na nich wiele zagrożeń, z których nie zdają sobie sprawy. W ten weekend mieliśmy wyjątkowo trudne warunki zarówno dla kąpiących się, jak i ratowników. Są bardzo silne prądy wsteczne i wysokie fale – tłumaczy ratownik z plaży w Jantarze Katarzyna Kozanecka.

Do tragedii doszło w niedzielny poranek na plaży w Sztutowie. Utonęła 69-letnia kobieta, która przyszła na plażę z grupą znajomych. Znajomi postanowili przejść się brzegiem, a podczas ich nieobecności kąpiąca się kobieta została wciągnięta przez wsteczny prąd na głęboką wodę. Niestety trwająca kilkadziesiąt minut akcja ratunkowa nie przyniosła efektów. Nie żyje też 48-latek, który wbiegł do wody w Stegnie, by ratować córki. Im udało się wyjść z wody. Jego na brzeg wyciągnęli świadkowie. Pomimo udzielonej pomocy i reanimacji mężczyzna zmarł.

Podczas weekendu doszło też do kilkunastu przypadków zaginięć dzieci, które straciły orientację w gąszczu parawanów i tłumach wylegujących się na plaży. Wszystkie skończyły się szczęśliwie.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

W Chinach otworzono nową kawiarnię. Wyjątkowe miejsce
W Chinach otworzono nową kawiarnię. Wyjątkowe miejsce
Chcesz uniknąć kłopotów w obcym kraju? Musisz znać zasady
Chcesz uniknąć kłopotów w obcym kraju? Musisz znać zasady
Pływające pomosty, ścieżki rowerowe i park linowy. Nowa atrakcja w stolicy otwarta
Pływające pomosty, ścieżki rowerowe i park linowy. Nowa atrakcja w stolicy otwarta
Tragedia w Disneylandzie. Nieszczęśliwy Wypadek na jednej z atrakcji
Tragedia w Disneylandzie. Nieszczęśliwy Wypadek na jednej z atrakcji
Miesiąc do długiego weekendu. "Oferta kurczy się z każdym dniem"
Miesiąc do długiego weekendu. "Oferta kurczy się z każdym dniem"
Skoczył z tarasu widokowego w Warszawie. "Aż mi się słabo zrobiło"
Skoczył z tarasu widokowego w Warszawie. "Aż mi się słabo zrobiło"
Polskie miasto hitem. Przyciąga Niemców, Hiszpanów i Włochów
Polskie miasto hitem. Przyciąga Niemców, Hiszpanów i Włochów
W planie była Grecja, ale miłość miała inne plany. "Zakochałam się w tym kraju"
W planie była Grecja, ale miłość miała inne plany. "Zakochałam się w tym kraju"
Afera w Zakopanem. "To może oznaczać zagładę"
Afera w Zakopanem. "To może oznaczać zagładę"
Średniowieczny skarb pod Iławą. Odkryła miecz z czasów krzyżackich
Średniowieczny skarb pod Iławą. Odkryła miecz z czasów krzyżackich
Rewolucja na Teneryfie. Nowe zasady uderzą w turystów
Rewolucja na Teneryfie. Nowe zasady uderzą w turystów
Nietypowa trasa Wizz Aira. Przewoźnik oferuje loty z Gdańska do stolicy Tatr
Nietypowa trasa Wizz Aira. Przewoźnik oferuje loty z Gdańska do stolicy Tatr