Sylwester za kołem polarnym
Sylwester w Norwegii jest obchodzony mniej hucznie niż w wielu innych krajach naszego kontynentu. Na Północy dominują kameralne przyjęcia rodzinne i prywatki w gronie przyjaciół – kluby czy restauracje nie przeżywają takiego oblężenia, jak w Polsce.
Sylwester w Norwegii jest obchodzony mniej hucznie niż w wielu innych krajach naszego kontynentu. Na Północy dominują kameralne przyjęcia rodzinne i prywatki w gronie przyjaciół – kluby czy restauracje nie przeżywają takiego oblężenia, jak w Polsce.
Ale i w Norwegii przyjął się zwyczaj wspólnej zabawy pod chmurką, w oczekiwaniu na Nowy Rok. Największa tego typu impreza odbywa się na Placu Ratuszowym w sercu Oslo, tuż nad brzegiem Oslofjordu. Gdy wskazówki zegara na ratuszowej wieży zgodnie ułożą się na godzinie 12, rozpoczyna się pokaz sztucznych ogni. A trzeba dodać, że ze względu na chłód i zimowy deficyt światła potomkowie wikingów uwielbiają ogniska i fajerwerki. Jeśli temperatura spadnie poniżej zera, oprócz szampana warto rozgrzać się doskonałym norweskim grzańcem – gløggiem.
Aby spędzić wyjątkowego Sylwestra, trzeba pojechać daleko za koło polarne. Jeśli nie na Svalbard, to chociaż do widocznego na zdjęciu Tromsø. Doświadczymy tam atmosfery, będącej zderzeniem surowego oblicza przedsionka Arktyki z witalnością mieszkańców stolicy północnej Norwegii. To właśnie w Tromsø mamy szansę na podziwianie najbardziej efektownego, noworocznego spektaklu. Bo nawet eksplodujące nad głowami pióropusze fajerwerków nie są w stanie przyćmić świateł zorzy, królującej w czasie nocy polarnej na tamtejszym niebie.