Wzięłam udział w "Trenuj z wojskiem". Zaskoczyło mnie, ile kobiet zgłosiło się na szkolenie
Mimo że z wojskiem miałam jak dotąd niewiele do czynienia, postanowiłam to zmienić i zgłosiłam się do organizowanego przez MON programu "Trenuj z wojskiem". Chociaż początkowo obawiałam się, czy sobie poradzę, szybko okazało, że nie taki diabeł straszny, jakim go malują.
W ostatnim czasie coraz więcej uwagi w przestrzeni publicznej poświęca się kwestiom obrony cywilnej. W związku z tym MON, w porozumieniu z Siłami Zbrojnymi RP, organizuje programy edukacyjne, których celem jest przybliżenie cywilom podstawowej wiedzy w tym zakresie.
Największą popularnością obok "Wakacji z Wojskiem" cieszy się jego krótsza, weekendowa wersja - "Trenuj z wojskiem". Jest to ośmiogodzinne szkolenie dla osób w wieku od 15 do 65 lat, w trakcie którego instruktorzy wojskowi zapoznają uczestników z podstawami posługiwania się bronią, przetrwania w terenie, walki w bliskim kontakcie i medycyny pola walki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożary mogą wystraszyć podróżnych. "Zawsze bezpieczeństwo turystów jest priorytetem"
Zgłoszenie wysłałam z ciekawości
Tegoroczne "Trenuj z wojskiem" odbyło się już po raz szósty, a w planach są kolejne edycje. Kiedy wiosną przypadkowo natknęłam się w mediach społecznościowych na komunikat zachęcający do uczestnictwa w wakacyjnej edycji, pomyślałam: dlaczego nie? Szkolenia w ramach "Trenuj z wojskiem" odbywają się w jednostkach na terenie całej Polski, m.in. w Białymstoku, Lublinie, Poznaniu, Rzeszowie, Warszawie i Wrocławiu.
W zależności od preferencji można więc zapisać się na zajęcia do marynarzy, pancerniaków, spadochroniarzy czy terytorialsów. Szkolenia prowadzone są także w akademiach wojskowych oraz w wojskowym centrum szkoleniowym. Jednostką, którą wybrałam, głównie ze względu na lokalizację, była 1. Warszawska Brygada Pancerna.
Na pewno nie będzie już miejsc – pomyślałam, wysyłając maila. Jednak już wkrótce otrzymałam potwierdzenie, że moje zgłoszenie zostało przyjęte, a bardziej szczegółowe instrukcje, dotyczące m.in. stroju i wymaganych dokumentów, otrzymałam na kilka dni przed rozpoczęciem szkolenia. "Będzie intensywnie, konkretnie i z pewnością niezapomnianie" – przeczytałam i pomyślałam, że zapowiada się ciekawa przygoda.
Szkolenie odbyło się w pięciu blokach tematycznych
W dniu szkolenia, w trakcie rejestracji, która rozpoczęła się punktualnie o siódmej rano, podzielono nas na kilka grup, a następnie przewieziono na teren jednostki wojskowej ciężarówkami. Od razu rzuciło mi się w oczy, jak wiele kobiet w różnym wieku zdecydowało się wziąć udział w szkoleniu. Niektóre towarzyszyły mężom lub partnerom, inne z kolei przyszły z koleżankami lub tak jak ja, same.
Szkolenie rozpoczęło się od powitalnego apelu, w trakcie którego dowiedzieliśmy się, że zajęcia będą realizowane w pięciu blokach tematycznych. Poinformowano nas również o możliwości robienia zdjęć, z zastrzeżeniem, aby nie fotografować żołnierzy i wnętrza pojazdów wojskowych. Następnie każda z grup odmaszerowała wraz z przydzielonym jej opiekunem w kierunku pierwszego bloku tematycznego. Grupa A, w której się znalazłam, rozpoczęła od posługiwania się bronią.
Nauka strzelania, przetrwanie w terenie i pierwsza pomoc
Na początku rozdano nam hełmy i kamizelki. I tutaj zaczęły się pierwsze problemy. – Jak to się zapina? – usłyszałam za plecami szepty i przyznaję, że od razu poczułam się raźniej. W końcu wszyscy uporali się ze sprzętem i czekali na dalsze instrukcje.
– To dobra okazja, żeby coś wam pokazać – rozpoczął instruktor, patrząc w moim kierunku. – Niech pani tutaj podejdzie – powiedział. Rozejrzałam się na boki, ale ewidentnie zwracał się do mnie. – Tak, pani, niech pani podejdzie – powtórzył, wskazując miejsce na środku.
Niechętnie wyłoniłam się z szeregu, mamrocząc, że jeszcze nic się właściwie nie rozpoczęło, a już zrobiłam coś nie tak. – Proszę państwa, tak wygląda źle dopasowana kamizelka – oznajmił, regulując jednocześnie paski tak, że rzeczywiście poczułam różnicę. – Jeśli kamizelka nie będzie prawidłowo dopasowana, wówczas nie będzie spełniać swojej roli – wyjaśnił, a wszyscy ze zrozumieniem pokiwali głowami. Następnie pokazano nam, jak należy trzymać broń, jaką przyjąć pozycję i jak przygotować się do oddania strzału.
Na kolejnym stanowisku mieliśmy okazję poćwiczyć celowanie i oddać strzał treningowy z wykorzystaniem urządzenia Cyklop. Jednym szło lepiej, innym gorzej, ale zdecydowanie było to najciekawsze zadanie w tym bloku tematycznym. Mieliśmy jeszcze okazję zapoznać się z karabinkiem Grot.
Instruktor pokazał nam, jak prawidłowo rozłożyć i złożyć broń. Zrobił to tak sprawnie i szybko, że wśród uczestników dało się słyszeć ciche głosy podziwu. Niestety zabrakło czasu, aby każdy mógł spróbować zrobić to sam, bo rozpoczął się kolejny blok tematyczny, czyli przetrwanie w terenie.
Tutaj zdecydowanie najciekawsza była nauka rozpalania ognia. Każdy uczestnik otrzymał krzesiwo i nóż, przy pomocy których musiał rozpalić ogień, używając do tego kory brzozy. To zadanie okazało się łatwiejsze, niż sądziłam. Dowiedzieliśmy się także kilku praktycznych ciekawostek na temat przetrwania w lesie i uzdatniania wody.
Kolejnym blokiem tematycznym przed przerwą na regenerację była medycyna pola walki. Ćwiczyliśmy m.in. zabezpieczenie rannego, założenie opaski uciskowej, transport na noszach i resuscytację. Kwestie wydawać by się mogło oczywiste, ale warto było je sobie przypomnieć i dowiedzieć się, jak wygląda udzielanie pomocy w bardziej wymagających warunkach. W trakcie części praktycznej żołnierze opowiadali nam, jak na co dzień wygląda ich praca w karetce wojskowej, w trakcie zabezpieczania wydarzeń na terenie jednostki wojskowej, jak również w trakcie działań na granicy polsko-białoruskiej, w których również uczestniczyli.
Niektórzy uczestniczą w "Trenuj z wojskiem" więcej niż raz
Kiedy nadszedł czas na przerwę, każdy uczestnik otrzymał prowiant, w skład którego wchodziła konserwa, chrupkie pieczywo, batonik i sok w kartoniku. Może niezbyt wyszukana przekąska, ale absolutnie nikt nie narzekał. W trakcie przerwy mieliśmy też okazję porozmawiać z innymi uczestnikami. Jak się okazało, dla niektórych to nie pierwsza przygoda z "Trenuj z wojskiem".
– Dla mnie to już trzecia edycja – usłyszałam od kobiety, która na szkolenie przyszła z mężem. – Za każdym razem byłam w innej jednostce i za każdym razem szkolenie wyglądało nieco inaczej – wyjaśniła, widząc moje zdziwienie.
Przedostatnim blokiem tematycznym była walka w bliskim kontakcie. Poprzedziła ją kilkuminutowa rozgrzewka, po której ćwiczyliśmy już w parach. Ta część szkolenia kompletnie nie przypadła mi do gustu, ale z tego, co zauważyłam, wielu osobom bardzo się podobała.
Na zakończenie mieliśmy jeszcze okazję zapoznać się ze sprzętem wojskowym. Największym zainteresowaniem cieszyły się czołgi Abrams, które stanowią wyposażenie 1WBP. Pozwolono nam wejść do środka, co jak się okazało wymaga nie lada gimnastyki. Dowiedzieliśmy się także, jak wygląda dzień w pracy żołnierza, ile czasu spędza on na treningach, ile na szkoleniach. No i co trzeba zrobić, aby zostać członkiem załogi czołgu. Padło też kilka konkretnych pytań, m.in. o wojnę w Ukrainie. Szkolenie zakończyło się apelem, w trakcie którego każdy uczestnik odebrał imienny certyfikat.
Pierwsze koty za płoty
Choć początkowo obawiałam się, że nie dam sobie rady, nie miałam żadnych problemów z ukończeniem szkolenia i na pewno nie żałuję, że wzięłam w nim udział, bo zajęcia odbyły się bardzo sympatycznej atmosferze. Czy ośmiogodzinne szkolenie jest wystarczające, aby nauczyć się podstaw obrony cywilnej? Na pewno nie, ale może być tym przysłowiowym pierwszym krokiem w tym kierunku. A tych, którzy będą czuli niedosyt, na pewno zainteresuje inny program " Wakacje z wojskiem", umożliwiający odbycie 27-dniowego szkolenia wojskowego w okresie wakacyjnym.