7C, czyli karpacka serpentyna
Olbrzymia asfaltowa serpentyna, zbudowana w celach wojskowych cztery dekady temu. Dzisiaj gości turystów 3 miesiące w roku, oszałamiając spektakularnymi widokami przez 151 kilometrów.
Olbrzymia asfaltowa serpentyna, zbudowana w celach wojskowych cztery dekady temu. Dzisiaj gości turystów 3 miesiące w roku, oszałamiając spektakularnymi widokami przez 151 kilometrów.
Lamborghini na rumuńskiej szosie
Ekipa filmowa brytyjskiego show telewizyjnego Top Gear kręci kolejny odcinek swojego programu we włoskich Alpach Wschodnich. Jeremy Clarkson, jeden z prowadzących program, określa drogę na przełęczy Stelvio jako „najlepszą na świecie drogę do jazdy samochodem”. W dwa lata później, testując najnowsze modele Aston Martina, Ferrari i Lamborghini na rumuńskiej Szosie Transfogaraskiej, Clarkson przyznaje, że się okrutnie pomylił.
Drumul National 7C, czyli Szosa Transfogaraska, jest liczącą 151 km długości drogą, przecinającą z północy na południe Góry Fogaraskie w rumuńskiej części Karpat. Łączy ona region Muntenii z Transylwanią i osiąga w swym najwyższym punkcie 2042 m.n.p.m. W całej Rumunii wyżej dochodzi tylko tzw. Transalpina, która w przeciwieństwie do „siódemki”, nie jest pokryta w całości asfaltem.
Niezwykłości położenia Szosy Transfogaraskiej dopełnia fakt, iż przebiega ona pomiędzy dwoma najwyższymy szczytami w kraju: liczącym 2544 m.n.p.m. Moldoveanu oraz 7 metrów niższym Negoiu. I chociaż ciężko będzie na niej ujrzeć przejeżdżające Ferrari czy Lamborghini, to w żadnej mierze nie odbiera to uroku temu nad wyraz majestatycznemu miejscu, które, jak się zdaje, z wolna zaczyna zapominać o swych mrocznych początkach.
Przygotowania na wojnę
Gdy w 1968 r. wojska Układu Warszawskiego przeprowadziły inwazję na Czechosłowację, w Rumunii rządy sprawował Nicolae Ceaucescu. Odmówił on udziału w ataku, mimo iż Rumunia formalnie była także członkiem Układu. Zarówno potępienie operacji Dunaj, jak i inne akty buntu wobec ZSRR, spowodowały napięcie stosunków między Bukaresztem a Moskwą.
Ceaucescu zaczął brać pod uwagę ewentualność stawienia czoła podobnej inwazji, przeprowadzonej tym razem na jego kraj. Wiedział, że w takiej sytuacji nieoceniona będzie możliwość sprawnego transportu wojsk między południową, a północną częścią kraju. Pomiędzy nimi znajdował się trudny do przebycia pas Karpat. Podjęto decyzję, iż należy wybudować drogę, która umożliwi tego typu operację.
Budowę Szosy Transfogaraskiej rozpoczęto w roku 1970. Droga miała odgrywać ściśle militarną rolę, toteż nadzór nad budową sprawowało wojsko. Prace przy budowie drogi trwały cztery lata. W tym czasie zużyto 6 milionów kilogramów dynamitu, a wg oficjalnych danych śmierć poniosło 40 osób.
Sezonowa trasa
Szosa Transfogaraska jest przecinającym skałę na długości 151 km szlakiem, wiodącym prosto w chmury i z powrotem. Jest gigantyczną serpentyną, skąpaną w śniegach przez dziewięć miesięcy w roku, przejezdną zaś przez pozostałe trzy. Nierzadko pośród mgieł i deszczu.
W wyższych punktach drogi nawet w lipcu śnieg nie jest niczym niezwykłym. Absolutnie spektakularne są za to widoki, których przez całą długość trasy nie sposób uniknąć. Pomaga w tym ograniczenie prędkości do 40 km/h. A jest ona i tak trudna do osiągnięcia. Dzieje się tak, gdyż im wyżej jesteśmy, tym większe napotykamy natężenie ruchu, a rozpościerające się krajobrazy co rusz namawiają do postoju w zatoczkach, których na drodze są setki.
Na każdej z nich można napotkać grupę turystów spragnionych ujrzenia majestatu górskiej natury. Ludzka ingerencja ograniczyła się tutaj jedynie do koniecznych czynności, które w sposób nieinwazyjny zmieniły estetykę krajobrazu.
Według licznych opinii, trasa prezentuje się najokazalej, gdy startujemy od strony północnej, w pobliżu niewielkiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Cârtisoara. Znajduje się ona w połowie drogi między Sybinem a Braszowem.
Po stronie południowej, w Muntenii, droga C7 zaczyna swój bieg w okręgu Argeș, tuż przed miastem Pitești. Po tej też stronie znajduje się większość atrakcji niezwiązanych bezpośrednią z Szosą, a jedynie ulokowanych w zasięgu wzroku przejezdnych.
Dracula na poboczu
Najważniejszą z nich jest zamek Poenari, ściślej zaś mówiąc jego ruiny. Choć i to słowo nie wydaje się w pełni zasadne, gdyż mury i wieże wciąż są w dobrym stanie. Cytadela ta jest o tyle interesująca, że była niegdyś siedzibą Włada Palownika, hospodara wołoskiego będącego w późniejszym czasie pierwowzorem postaci Drakuli. Właśnie to miejsce można faktycznie nazwać jego fortecą, mimo iż dzisiejsze broszury turystyczne w ten sposób określają zamek w Bran, w którym hospodar najprawdopodobniej spędził ledwie dwa dni. Jako więzień.
Niecałe 10 km na północ od zamku zaczyna się jezioro Vidraru, powstałe w 1965 roku w wyniku budowy zapory na rzece Argeș. Leży ono na wysokości ponad 800 m.n.p.m., rozciąga się na długość 14 km, a jego głębokość dochodzi do 155 m. Sama zapora również robi niemałe wrażenie. Na porządku dziennym jest widok ludzi skaczących z niej na bungee.
Normą sa również pikniki i niewielkie kempingi rozbijane na malutkich poboczach, jakich na trasie sporo, czy wręcz na samej drodze. Dla tych bardziej wygodnych nie pozostaje nic innego, jak dotrzeć do szczytowego punktu Szosy, gdzie obok skromnego polodowcowego jeziora Bâlea znajdują się dwa schroniska (otwarte cały rok) oraz hotel zbudowany z… lodu i śniegu. Choć obecnej tam stacji meteorologicznej oraz kolejki linowej raczej nie można zaliczyć do głównych atrakcji turystycznych, to najdłuższy w Rumunii tunel z pewnością tak. Dostaniemy się nim na północną stronę Szosy Transfogaraskiej. Jego stalowe wrota „kuszą” obietnicą 887 metrów wiecznie mokrego, nieoświetlonego i nie pokrytego pasami asfaltu. Za to po opuszczeniu tunelu po raz kolejny witają nas powalające widoki Gór Fogaraskich.
I całe szczęście, że asfalt na większości odcinków jest w na tyle dobrym stanie, że tak naprawdę wszystkie pejzaże możemy podziwiać z wnętrza samochodu bez zbytniej troski o własne bezpieczeństwo. Wątpię jednak, by komukolwiek udało się przejechać te 151 kilometrów bez choćby kilku postojów na spokojne rozejrzenie się dokoła i kilkuminutowy "szczękopad". Warto jedynie zadbać zawczasu, by postój ten nie okazał się przykrą koniecznością, bo na długości całej trasy nie ma nawet jednej stacji benzynowej.
Nietrudno zauważyć, że Szosa Transfogaraska jako całość jest dzisiaj przede wszystkim wielką atrakcją turystyczną. Niestety w pełni przejezdną tylko przez trzy miesiące w roku, co potwierdza jej niezwykłość. Jesienią, zimą i wiosną najwyższym dostępnym punktem po północnej stronie jest oddalony od „szczytu” o ok. 4 km wodospad Bâlea.
Z atrakcji tej Rumunia bez wątpienia mogłaby być w stu procentach dumna, gdyby nie okryta cieniem historia drogi C7. Cieniem, bo poza tym, że jest ewidentnie mroczna, prawdopodobnie jest też po części skrzętnie zatajona. Według oficjalnych danych śmierć przy budowie poniosło 40 osób. W przeprowadzonym w 2008 roku wywiadzie z 89-letnim Ionem Răducanu, który był jednym z budowniczych Szosy Transfogaraskiej, człowiek ten wyjawił między innymi, że „przy samej tylko tamie zginęło ze 400 chłopaków”.