Trwa ładowanie...

Jasna Polana, czyli luksusy pani Johnson. "Ostatni pałac Ameryki" był jak Wersal, tylko polski

Barbara Piasecka Johnson, wyjeżdżając z Polski w głębokim PRL-u, zarzekała się, że jeśli wróci, to tylko rolls-roycem. No więc wróciła i wracała jeszcze wiele razy. A mimo to w Stanach tworzyła sobie namiastkę kraju. Pełną blichtru, przepychu, ociekającą złotem.

Jasna Polana, czyli luksusy pani Johnson. "Ostatni pałac Ameryki" był jak Wersal, tylko polskiŹródło: materiały prasowe
d4gexp6
d4gexp6

Słyszeliście kiedyś o Jasnej Polanie? Pewnie tak, bo to znany na całym świecie rodzinny majątek Tołstojów. To tu, na zachodzie Rosji, pod Tułą, urodził się, wychowywał, tworzył i został pochowany słynny Lew, autor "Anny Kareniny" i "Wojny i pokoju".

Gdy zapytano Barbarę Piasecką Johnson, czy luksusowa Jasna Polana, którą sobie urządziła w Princeton (New Jersey, USA), była w jakiś sposób zainspirowana oryginałem, odparła, że skądże, nie ma takiej opcji. Co by mogło się zgadzać, bo wielką miłością do Rosjan nie pałała.

Brama przed wejściem do posiadłości
Brama przed wejściem do posiadłości

Niektórzy zauważali jednak z przekąsem, że pochodząca z rodziny niezamożnych polskich rolników milionerka nie tylko nie wiedziała o istnieniu posiadłości Lwa Tołstoja, ale także nie znała jej nazwy. Ale kto by się przejmował takimi złośliwostkami. Wypowiadali je z pewnością ci, którzy nie mieli w swoich pałacach złotych klamek - głównie z tego powodu, że nie mieli pałaców. Ani domowej kolekcji mistrzów pokroju Picassa, Rembrandta, Moneta czy Tycjana. A ona, owszem, miała.

Zobacz też: Luksusowe rezydencje

Johnson kontra Johnson

Barbara Piasecka Johnson (ur. 25 lutego w 1937 r. w Staniewiczach) "karierę" w USA zaczęła w 1968 r. od stanowiska kucharki. A ponieważ nie umiała gotować, wkrótce została żoną. Co prawda trzecią, ale za to ostatnią (ma to znaczenie dla dalszego rozwoju zdarzeń). W 1971 r. 34-letnia Polka poślubiła 76-letniego Johna Sewarda Johnsona, syna i spadkobiercę współzałożyciela koncernu farmaceutycznego i kosmetycznego Johnson&Johnson.

d4gexp6

Milionerowi nie przeszkadzało, że zatrudniona u niego kucharka nie miała zamiłowania do garów. Wkrótce mianował ją kuratorką swojej kolekcji dzieł sztuki, potem się rozwiódł, a następnie się pobrali. Całą fortunę zapisał Basi, zaś swym dzieciom z poprzednich małżeństw zalecił niezależność finansową i nie zostawił nic poza rachunkami powierniczymi (z angielska zwanymi trustami). No więc, gdy umarł w 1983 r., zrobiła się chryja jakich mało.

Procesem sądowym Johnson przeciw Johnson (potomstwo Sewarda kontra macocha z Polski) emocjonowało się pół świata. Było pranie brudów i publiczne wylewanie szamba. Finał finałów, sąd przyznał Barbarze 350 mln dolarów, czyniąc ją najbogatszą wdową w USA. Ale żeby nie było - sumę pomnożyła i przed śmiercią miała na koncie już 3,6 mld dolarów.

Amerykanie się trochę pastwili, że jest "chciwą pokojówką" (bo to stanowisko też nie było jej obce). Polacy jednak podziwiali i mówili: filantropka, dobrodziejka, nasza pani. Piasecka Johnson finansowała stypendia rodakom, płaciła czesne. Wspierała "Solidarność" i planowała kupić Stocznię Gdańską, co się jej jednak nie udało. Ufundowała budowę Domu Matki i Dziecka w Gnieźnie, wyłożyła kasę na kaplicę na Jasnej Górze, na Zamku Królewskim dwukrotnie pokazywane były jej kolekcje dzieł sztuki.

d4gexp6

Polska z dala od Polski

Bo choć wyjeżdżając z ojczyzny w głębokim PRL-u, zarzekała się, że jeśli wróci, to tylko roll-roycem, to ta Polska do niej bezustannie wracała. Mało tego, na odległym kontynencie Barbara kreowała sobie jej namiastkę.

W Princeton, gdzie uwiła gniazdko dla siebie (bardziej) i (mniej) dla Sewarda, kraj swego dzieciństwa kultywowała do granic. Urządzając Jasną Polanę, jedną z najdroższych rezydencji w Ameryce, zadbała, by w neoklasycystycznym pałacu rodzimych akcentów nie brakowało.

Portret Barbary Piaseckiej Johnson PAP
Portret Barbary Piaseckiej Johnson Źródło: PAP, fot: Adam Warżawa

Jak w książce "Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson" wylicza Ewa Winnicka, swojski rys rezydencji nadawały m.in. brama wjazdowa do złudzenia przypominająca bramę pałacu Potockich, kute ogrodzenie inspirowane architekturą Gdańska i wiele innych elementów, które każdego dnia miały przypominać o ojczystej ziemi. Zresztą za prace, które trwały przez 7 lat, a kosztowały 30 mln dolarów, odpowiedzialni byli polscy robotnicy, rzemieślnicy i artyści, niektórzy sprowadzani bezpośrednio z Rzeszowa czy Warszawy. Ba, nawet budulec miał być transportowany do Princeton spod Wrocławia. Ostatecznie jednak z racji zamkniętego kamieniołomu Piasecka Jonson musiała się zadowolić marmurem z Carrary.

d4gexp6

Choć o samych polskich wątkach w Jasnej Polanie można by napisać rozprawę, nie można zapomnieć o innych atrakcjach "ostatniego pałacu Ameryki", jak z miejsca ochrzcili go dziennikarze.

Rzymsko, polsko, muślinowo

Zacznijmy od zewnątrz. Przydomowy ogród miał wielkość Pola Mokotowskiego - bez cienia przesady. A w nim: osiołek i stado saren, stuletnie cedry (choć posadzone niedawno), magnolie z Maryland, róże z Pensylwanii. Fontanna na dziedzińcu oraz w pełni wyposażony schron, mający ochronić Barbarę, Sewarda, ich dobytek i menażerię przed potencjalną zagładą atomową.

Zdjęcie wnętrza posiadłości Wikimedia Commons
Zdjęcie wnętrza posiadłości Źródło: Wikimedia Commons, fot: CC BY-SA 3.0

Niestety, na panewce spłonęły plany położenia stu kilometrów rurociągu między Jasną Polaną a Atlantykiem, który zasilałby domowy basen morska wodą. Z powodu burzy śnieżnej nie wypalił też ruchomy dach nad kortami tenisowymi. Ale mimo tych niedociągnięć gospodyni była przekonana, że nawet pałac w Wilanowie nie umywał się do Jasnej Polany.

d4gexp6

A jak było w środku? Cytowana przez Winnicką minister kultury Izabella Cywińska wspominała: "słonecznie, złotawo, empirowo, rzymsko, polsko, biało, muślinowo, aksamitnie, marmurowo".

Wrażenia Wersalu dopełniały najdroższe dzieła sztuki na ścianach (obok Moneta, Gaugina czy Modiglianiego byli Chełmoński i Witkacy), a poprzeczki nie obniżał basen pływacki o olimpijskich wymiarach, a także używany rzekomo przez Marię Antoninę francuski buduar oraz 36 toalet. Do tego złote wieszaki na ręczniki, staroangielskie meble, podgrzewane marmurowe posadzki. I klimatyzowany domek dla psów. A w nim materace szyte na miarę, lodówka, piecyk i podłoga - ogrzewana, a jakże.

Kto wyznacza złote zasady?

Jak pisze Ewa Winnicka, odkąd Barbara zaczęła angażować się w inwestycje i filantropię w Polsce, coraz rzadziej wracała do Stanów.

d4gexp6

W 1996 r. rada planowania przestrzennego w Princeton zatwierdza wniosek o przebudowę i przekształcenie Jasnej Polany w ekskluzywny kub golfowy. 60 tys. dolarów - tyle wynosi wpisowe. Od 2015 r. tereny można wynajmować także na rodzinne uroczystości. 35 tys.dolarów - tyle minimum trzeba zapłacić za 3-godzinną imprezę dla 100 gości. Chętnych do płacenia nie brakuje, a ochronę ów ośrodek ma taką, że James Bond mógłby się tu szkolić.

Klub golfowy TPC Jasna Polana Facebook
Klub golfowy TPC Jasna Polana Źródło: Facebook, fot: TPC Jasna Polana

No, ale co się dziwić. Złote zasady wyznaczają ci, którzy mają złoto - jak mawiał Seward Johnson, próbując tłumaczyć kiedyś brak zamiłowania żony do oszczędności. 25 lutego Barbara Piasecka Johnson obchodziłaby 83. urodziny, niestety zmarła w 2013 r. po długiej walce z chorobą. Nie bez cienia uśmiechu mawiała, że gdyby wyszła za mąż po raz drugi, zrobiłaby to dla pieniędzy. Ale ten pierwszy był z miłości.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d4gexp6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4gexp6