Trwa ładowanie...

Route 66, Droga Matka. Z wizytą w osadzie górniczej Oatman

Gdzieś w Stanach Zjednoczonych, przy legendarnej Route 66, leży typowa kalifornijska osada górnicza Oatman. Ale atrakcje turystyczne Oatman, które opisuje w swojej książce "Droga 66, Droga Matka" Artur Owczarski, typowe już nie są. Bo czy widzieliście kiedyś wnętrze baru wyłożone banknotami?

Route 66, Droga Matka. Z wizytą w osadzie górniczej OatmanŹródło: Getty Images
d18gqa8
d18gqa8

Do więzienia za dolara

Oatman do 1960 roku kompletnie się wyludniła. Powstała na początku XX wieku dzięki odnalezieniu dużych pokładów złota. Profesjonalna kopalnia cennego kruszcu funkcjonowała kilkadziesiąt lat. Powstała miejscowość z hotelem, barami, sklepami i punktami usługowymi. Było nawet małe więzienie, które obecnie znajduje się na zapleczu sklepu z pamiątkami. Po uiszczeniu opłaty w wysokości 1 dolara można tam na chwilę zajrzeć.

Jajecznica z chodnika

Upał w Oatman był nie do zniesienia. Z całego wyjazdu to właśnie na terenie Mojave najbardziej cierpieliśmy z jego powodu. Ponad 40 stopni Celsjusza w cieniu i tak suche powietrze jak w fińskiej saunie. Aż parzyło w płuca. Trudno sobie wyobrazić, jak górnicy dawali radę pracować na tym pustynnym terenie w tak ekstremalnych warunkach. Jedną z atrakcji organizowanych w mieście jest przeprowadzany w lipcu, coroczny konkurs… pieczenia jajek na chodniku. Można pomagać sobie folią aluminiową lub urządzeniami solarnymi, lecz nie zmienia to faktu, że najważniejsze są słońce i nagrzany chodnik. Tak gorąco jest w Oatman.

Getty Images
Źródło: Getty Images

Nakarm osła

Po kilkudziesięciu latach pokłady złota w okolicach osady się skończyły, zamknięto kopalnie, a później autostrada I-40 ominęła miasteczko. Z czasem zniknęli też mieszkańcy. Pozostały pochodzące od hodowanych przez górników zwierząt jucznych dzikie osły, zwane burros, które do dziś chodzą po ulicach. Są jedną z atrakcji turystycznych. W większości sklepików można kupić dla nich karmę, więc w przerwach między jedzeniem własnych odchodów snują się w poszukiwaniu chętnych nakarmić je turystów. Potrafią być napastliwe, trzeba się mieć na baczności.

Zobacz też: Tajemnica śmierci Amelii Earhart wyjaśniona. Na 99 proc.

Jak zdobyto Dziki Zachód

Nazwa miasta pochodzi od nazwiska czternastoletniej dziewczynki Olive Oatman, porwanej w 1851 roku przez Indian. Do cywilizacji wróciła dopiero po pięciu latach. W trakcie niewoli Indianie wytatuowali jej twarz, przez co wyglądała trochę upiornie. Mural z jej podobizną zdobi dzisiaj jeden z centralnych budynków. Miasteczko wygląda jak żywcem wyjęte z epoki. W 1962 roku między innymi w Oatman nakręcono słynny film Jak zdobyto Dziki Zachód (oryg. How the West Was Won). Jak to zwykle bywa, duży sukces komercyjny filmu przywrócił pamięć o tym miejscu, coraz więcej chętnych chciało je zobaczyć.

Getty Images
Źródło: Getty Images

Noc poślubna Clarka Gable’a

Moda na podróż Route 66 też przyczyniła się do wzrostu zainteresowania, dziś więc cała miejscowość to skansen ze sklepami. Najsłynniejszym zabytkiem w mieście jest Oatman Hotel. Kilka razy odbudowany po pożarach szczyci się mocno niepewną historią pobytu Clarka Gable’a i jego żony Carole Lombard, którzy podobno w 1939 roku spędzili tu noc poślubną. Przez kilka lat wracali do tego miejsca, gdzie ponoć słynny aktor grywał w pokera z górnikami. Wątpliwy historycznie, ale ów przekaz marketingowy zasłużył na inscenizację. Dawne pokoje hotelowe przekształcono w sklep z pamiątkami i quasi-muzeum z pieczołowicie odrestaurowanym pokojem słynnych kochanków. Dziś biznes kręci się wokół sklepu, restauracji i baru, które prężnie funkcjonują na parterze budynku.

Getty Images
Źródło: Getty Images

Dolar do dolara

Osobliwy jest fakt, że wszystkie ściany i sufity pokryte są jednodolarowymi banknotami. Turyści wypisują na nich swoje imiona lub pozdrowienia i przyczepiają do ścian. Tradycja wzięła się podobno od górników, którzy po otrzymaniu wypłaty zostawiali na ścianie banknoty ze swoim imieniem, aby gdy przyjdą gorsze dni, skorzystać z gotówki i zapłacić w barze.

d18gqa8

Tysiące albo dziesiątki tysięcy jednodolarówek wypełniają dziś całe wnętrze restauracji i baru, a ich ilość stale rośnie. Fantastyczny interes dla właścicieli, którzy prawdopodobnie zbierają je raz na kilka lat i jednorazowo spieniężają w banku kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Artykuł stanowi fragment książki Artura Owczarskiego "Route 66, Droga Matka"

Mat. prasowe
Źródło: Mat. prasowe
d18gqa8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d18gqa8