Biały Bór - ukraińska stolica Polski
Miejsce, które przyjeżdżają oglądać architekci z całego świata. Człowiek, który tworzył „Ogniem i mieczem”. Ludzie, którzy całe życie walczą o zachowanie tożsamości narodowej. Oto Biały Bór, ukraińska stolica Polski!
Mieszka tu człowiek, który tworzył „Ogniem i mieczem” i ludzie, którzy całe życie walczą o zachowanie tożsamości narodowej. Na dodatek podziwiać tutejszą cerkiew przyjeżdżają architekci z całego świata. O Białym Borze, ukraińskiej stolicy Polski, opowiada Jakub Rybicki.
„Zapraszam dzieci z internatu do domu na obiady, bo nie chcę, żeby czuły się u nas obco” – mówi Irena Drozd, długoletni dyrektor ukraińskiej szkoły w Białym Borze. Maria Fil, nauczycielka ukraińskiego, opowiada o „perewertniach”, czyli ludziach wyrzekających się własnych korzeni. W Białym Borze trwa nieustanna walka o zachowanie ukraińskiej tożsamości narodowej wśród trzeciego już pokolenia przesiedleńców.
W tym ośrodku życia ukraińskiego spotkałem ludzi, którzy całe swoje życie poświęcili sprawie podtrzymywania tożsamości narodowej wśród rodaków przybyłych tu z Kresów. Po II wojnie światowej jedną trzecią osadników, którzy zaludnili Biały Bór *i okoliczne wsie, stanowili Ukraińcy, przesiedleni tu w ramach *akcji „Wisła”. Władze celowo rozrzucały ich po Ziemiach Odzyskanych, chcąc przyspieszyć asymilację i uniemożliwić potencjalne bunty. Raczej mało prawdopodobna była sytuacja, by dwaj sąsiedzi „zza Buga” spotkali się ponownie po dwóch stronach płotu. Mimo rozproszenia i dezinformacji, Ukraińcom z okolic Białego Boru udało się po pewnym czasie zorganizować i wkrótce miasteczko wyrosło na centrum kultury i oświaty ukraińskiej w tej części Polski. Symbolami kultywacji rodzimej tradycji i kultury jest szkoła ukraińska i słynna nie tylko w w naszym kraju cerkiew grekokatolicka projektu Jerzego Nowosielskiego.
8 rano. Wschodzące słońce mozolnie próbuje przedrzeć się przez obłoki. „Śnieżne chmury” – mówią babuszki przed cerkwią. Uczestniczymy w porannej liturgii, oprócz nas jest tylko 5 starszych kobiet, śpiewających pieśni. Niezwykłe, mistyczne doznanie, dostępne dla każdego, kto zechce wstać rano i wejść do świątyni innego obrządku.
Zmarły w 2011 roku Jerzy Nowosielski to bezsprzecznie jeden z największych artystów polskich przełomy XX i XXI wieku. Oprócz malarstwa zajmował się również pisaniem ikon i tworzeniem wystrojów wnętrz świątyń różnych wyznań. Cerkiew w Białym Borze to budynek wyjątkowy na skalę światową. Niezwykła jest już fasada, pomalowana w jaskrawe, kontrastowe kolory. „Jest ona sama w sobie ikonostasem, na którym raz w roku odprawiamy mszę” – opowiada ksiądz Jarek, oprowadzający nas po wnętrzu po odprawieniu porannej mszy. Miałem tam wrażenie, jakbym przeniósł się do wnętrza jednego z obrazów Nowosielskiego.
Tuż obok cerkwi mieszczą się kompleksy szkół - imienia Henryka Sienkiewicza i Tarasa Szewczenki. Sienkiewicza przywiózł do miasta Jerzy Hoffman, kręcąc tu sceny z „Pana Wołodyjowskiego”. Przy „Ogniem i mieczem” reżyser poprosił o pomoc mieszkańca Białego Boru, Andrzeja Drozda, który odpowiadał za choreografię polskiej superprodukcji. To jemu miliony polskich uczniów zawdzięczają niezapomnianą scenę, gdy niewyobrażalnie długi warkocz Heleny oplata w tańcu Skrzetuskiego…
Co robi dziś pan Andrzej? Stara się wychowywać młodych ludzi tak, aby nie zapomnieli o swoich korzeniach. Jest dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących z ukraińskim językiem nauczania i ma na głowie poważniejsze problemy, niż niesforne włosy Izabelli Scorupco.
Jego matka szefowała szkole przez 25 lat, borykając się z nieprzychylnością władz i trudnymi warunkami materialnymi. Ostre, nie znoszące sprzeciwu spojrzenie, które w mgnieniu oka łagodnieje, gdy zaczyna mówić o uczniach. Kobieta tak twarda, że nawet funkcjonariusze SB bali się z nią zadzierać. Dziś warunki są o niebo lepsze i najprawdopodobniej nikt nie szpieguje dyrektora, pojawiły się za to nowe problemy. Szkoła, podobnie jak placówki oświatowe w całym kraju, boryka się z niżem demograficznym. Wiele dzieci z mieszanych małżeństw jest posyłanych do polskich szkół, gdzie zapominają języka ukraińskiego. Na stołówce nie znaleźliśmy barszczu ukraińskiego, ale polski rosół. Również w zwykłych domach narodowe specjały pojawiają się raczej od święta.
Chociaż Ukraińcy są najliczniejszą mniejszością narodową w Polsce, istnieją zaledwie 4 szkoły podobne do tej w Białym Borze. Z drugiej strony, mała liczba uczniów to doskonałe warunki dla rozwoju młodych ludzi. Placówka, w której dyrektor zna każdego nie tylko z imienia i nazwiska, ale wie również doskonale, co dzieje się z nim długo po ukończeniu szkoły, to w naszym kraju prawdziwy ewenement. Klasy liczą tu od kilku do kilkunastu uczniów, co zapewnia komfort również nauczycielom. Szkoła organizuje szereg imprez kulturalnych, czyniąc z Białego Boru pulsujący życiem ośrodek. Choć przez lata komunizmu nie mieli łatwego życia, to dziś staje przed nimi poważniejsze zagrożenie – własna apatia i brak chęci do podtrzymywania tradycji. Być może sposobem na jej ratowanie są turyści, którzy mogą naocznie przekonać się, że Polska nie jest etnicznym monolitem.
Tekst: Jakub Rybicki/ if/udm