Waverly Hills Sanatorium - najbardziej przerażający szpital na świecie
"Najbardziej przerażające miejsce na świecie", "najbardziej nawiedzone miejsce w Ameryce Północnej", "święty Graal zjawisk paranormalnych" - to tylko nieliczne z określeń najbardziej ponurego, mrocznego i mrożącego krew w żyłach miejsca na świecie - byłego szpitala dla chorych na gruźlicę w Louisville w Stanach Zjednoczonych.
Waverly Hills Sanatorium jest dla ghost-hunterów i wielbicieli nawiedzonych lecznic tym samym, czym dla ufoentuzjastów Roswell. "Najbardziej nawiedzony szpital na świecie" to miejsce-legenda i najbardziej rozpoznawalny opuszczony szpital, w którym rzekomo po dziś dzień mają miejsce przerażające zjawiska paranormalne.
Waverly Hills Sanatorium to prawdziwy gigant wśród szpitali. Monumentalny kolos, wyglądający niemal jak wojenna forteca, niepokoi samym już wyglądem zewnętrznym. Ponure sanatorium na wzgórzu wygląda jednak o wiele bardziej przerażająco wewnątrz. System ciemnych, pustych korytarzy z odrapanymi ścianami i śladami dawnej świetności, staromodne drzwi i okna, puste sale, gabinety lekarskie, jadalnie, hole, place… Niegdyś miejsce to przepełnione było życiem, a raczej wolą życia, płynącą z ust chorych na gruźlicę kuracjuszy. Dziś nie ma już łóżek, a w sali dla dzieci nikt nie bawi się zabawkami. Czas zmienił to miejsce w niszczejącą świątynię. Cierpienie tysięcy umierających, wszechobecny ból i rozpacz w sposób szczególny odcisnęły swoje piętno w każdym zakątku tego obiektu. Będąc w Waverly Hills rzekomo możemy to poczuć, usłyszeć i zobaczyć na własne oczy…
Początki - "Wzgórze Waverley"
Sanatorium *Waverly Hills *znajduje się w południowo-zachodniej części hrabstwa Louisville/Jefferson w stanie Kentucky w USA. Przed budową szpitala ziemia ta stała się w 1883 roku własnością niejakiego Thomasa H. Haysa. Zakupił on parcelę w celu budowy rodzinnego domu. Dom Haysa znajdował się jednak daleko od najbliższych szkół, a ponieważ córki właściciela musiały zacząć uczęszczać na zajęcia, Hays zdecydował się otworzyć na miejscu własną szkołę. Zaczęło się od jednopokojowej salki, gdzie nauczycielka Lizzie Lee Harris rozpoczęła kształcenie pociech Haysa. A ponieważ Harris miała sentyment do nowel Waltera Scotta o Waverley, szkołę nazwano właśnie Waverley School. Haysowi tak bardzo spodobała się nazwa, że podobnie ochrzcił cały swój majątek – Waverley Hill czyli "Wzgórze Waverley".
"Biała Plaga"
Na początku XX wieku Jefferson nawiedziła epidemia gruźlicy. Hrabstwo położone było nisko w dolinie - nieopodal bagien, co okazało się doskonałą pożywką dla różnej maści bakterii. Ze względu na konieczność izolacji chorych i zapewnienia im warunków do terapii klimatycznej, sanatoria dla gruźlików budowane były zazwyczaj w otoczeniu zieleni, na wzgórzach, łąkach, w pobliżu lasów. Waverley Hill było idealną lokalizacją, w związku z tym właściciele zdecydowali się sprzedać majątek pod budowę ogromnego szpitala, który mógłby pomieścić maksymalną liczbę ofiar epidemii. Władze obiektu zdecydowały się nie zmieniać nazwy miejsca. Jedynie, z niewiadomych do dzisiaj przyczyn, zniknęła gdzieś literka "e" w nazwie obiektu. Budowę szpitala rozpoczęto w 1908 roku, a otwarto go dwa lata później. Początkowo kompleks ten mógł przyjąć ok. 40-50 pacjentów. Jednak wobec rozprzestrzeniającej się epidemii zaistniała konieczność rozbudowy szpitala, by mógł on przyjąć większą liczbę pacjentów.
Waverly Hills Sanatorium
Po rozbudowie Waverly Hills był uznawany za najnowocześniejszą lecznicę gruźlicy w całym kraju. Ze względu na dużą zakaźność tej choroby, sanatorium zostało praktycznie całkowicie odizolowane od reszty świata. Było niemal samowystarczalne - obiekt posiadał własną pocztę, własny system uzdatniania wody pitnej, ogród owocowo-warzywny oraz prowadził masarnię i piekarnię. Mimo trwałej izolacji pacjenci szpitala utrzymywali kontakt ze swoimi rodzinami. Członkowie rodzin składali wizyty swoim chorym krewnym w ściśle określonych terminach. Władze szpitala i personel medyczny nie były jeszcze świadome tego, że gruźlica przenosi się skutecznie przez wdychane powietrze (drogą kropelkową). Krewni wracali więc do swoich domów, nierzadko przenosząc zarazę na kolejne skupiska ludzkie.
Do dziś historia Waverly Hills jest niejasna i nie do końca znana. Wszelka dokumentacja medyczna szpitala została niemal doszczętnie zniszczona w trakcie pożaru. Dr J. Frank W. Stewart, były dyrektor szpitala, w swojej autobiografii wspomina jednak o 152 zmarłych miesięcznie. Mówi się, że aż 63 tys. pacjentów, zamiast opuścić sanatorium w dobrym fizycznym stanie przez frontowe drzwi budynku, opuściło lecznicę inną, nieco mniej "wygodną" drogą wyjścia tzw. "zjeżdżalnią ciał".
Eksperymenty medyczne
Pacjenci Waverly Hills leczeni byli w sposób eksperymentalny. Chorzy zmuszani byli do poddawania się różnym, często bardzo bolesnym zabiegom. Niedoświadczeni jeszcze w walce z chorobą lekarze eksperymentowali na pacjentach, bardzo często doprowadzając do ich okaleczania. Duża część chorych opuszczała takie "sesje" pokryta głębokimi bliznami, ze zniekształconymi członkami ciała. Niektórzy trafiali bezpośrednio na stół operacyjny. Wykonywano na nich m.in. zabiegi torakoplastyki, czyli usunięcia części żeber (dziś stosuje się ten zabieg w leczeniu gruźlicy odpornej na leki). Do płuc wszczepiano także specjalne balony, które wypełniano powietrzem. Miało to służyć wywołaniu sztucznej odmy płucnej i było traktowane jako "ostatnia deska ratunku" dla chorego. Niestety najczęściej zabieg ten kończył się śmiercią. Tylko kilku pacjentów przetrwało tego typu operację.
Na początku XX wieku wierzono, że klimat i światło słoneczne mogą pokonać chorobę lub choćby w części zminimalizować jej zgubny wpływ na organizm. Leczenie to zwane było helioterapią. Dlatego też Waverly Hills posiadało tzw. "słoneczne pokoje", w których pacjenci wystawiani byli na działanie naturalnego bądź sztucznego światła. Niektórych wystawiano bezpośrednio na dach lub werandy, by cieszyli się słonecznymi kąpielami i świeżym powietrzem. Był tylko jeden problem - ten sposób leczenia praktykowano o każdej porze roku. Zażywających "słonecznych kąpieli" pacjentów widywano więc czasami okrytych kocami i częściowo pokrytymi... śniegiem.
"Death Tunnel"
Jedną z najbardziej mrocznych tajemnic szpitala był "tunel śmierci" nazywany też "zjeżdżalnią ciał". Powstał po to, by dyskretnie i sprawnie pozbywać się ciał zmarłych pacjentów - w tajemnicy przed resztą kuracjuszy oraz opinią publiczną. Odkrycie prawdy o dziesiątkach ciał "wędrujących" tunelem mogłoby spowodować wybuch paniki wśród reszty pacjentów. Tunel łączył szpital z torami kolejowymi, znajdującymi się w dolnej części wzgórza. Martwe ciała wywożone były stamtąd specjalnymi pociągami.
Sanatorium Waverly Hills jest miejscem, w którym niewątpliwie ogrom ludzkiego cierpienia i tragedii pozostaje niewymierny. Tysiące ludzi, którzy przekraczali próg szpitala w nadziei na szybkie wyzdrowienie, w bólach i mękach oczekiwało na swój koniec w posępnych salach obiektu. Trawiąca ich organizm ciężka choroba przykuwała ich do metalowych łóżek, czyniąc całkowicie zależnymi od personelu medycznego, który często nie był w stanie im pomóc. W historii Waverly Hills pojawiają się wzmianki o bestialsko traktowanych kuracjuszach – mężczyznach, kobietach i dzieciach, o bezpodstawnym stosowaniu elektrowstrząsów, wyniszczającym placówkę przeludnieniu, stosowaniu kar cielesnych, a także tajemniczych samobójstwach. Czy zatem to właśnie charakter tego niezwykłego miejsca oraz ogrom nieszczęść, jakie wydarzyły się w murach sanatorium, sprawiło, że w Waverly Hills zaczęto odnotowywać anomalie, których po dziś dzień nie sposób wyjaśnić naukowo?
Tajemnica piątego piętra
O piątym piętrze Waverly Hills krążą niesamowite wręcz legendy. Jedna z nich opowiada o przełożonej pielęgniarek, która w roku 1928 popełniła samobójstwo przez powieszenie się w pokoju nr 502. Dziewczyna miała 29 lat i była w ciąży. Nie była zamężna i prawdopodobnie dowiedziała się również o tym, że zachorowała na gruźlicę. Nie mogąc pogodzić się z dramatyczną sytuacją, w jakiej się znalazła, postanowiła odebrać sobie życie. Podobno jej wiszące ciało nie zostało znalezione od razu, a dopiero po dłuższym czasie. Nie wiadomo jednak, jak długo martwa dziewczyna wisiała w pokoju 502.
W roku 1932 inna pielęgniarka miała rzekomo spaść z patio na dachu na piątym piętrze. Jej ciało znaleziono na dziedzińcu szpitala. Do dziś nie wiadomo, dlaczego miał miejsce ten wypadek. Najbardziej znana wersja tej historii mówi o tym, że dziewczyna nie popełniła samobójstwa, ale została zepchnięta celowo. Podobno na piątym piętrze budynku odebrało sobie życie znacznie więcej osób. To właśnie tutaj najczęściej słyszano dziwne głosy, widziano tajemnicze światła oraz ruch, obserwując szpital z poziomu dziedzińca.
Dlaczego piąte piętro Waverly Hills miałoby być pod jakimś względem wyjątkowe? Przede wszystkim dlatego, że w tym miejscu izolowano psychicznie chorych gruźlików. Znajduje się duże przeszklone patio, przez które do środka szpitala wpada spora ilość światła. Dzięki temu ta (niebezpieczna) grupa pacjentów – będąc odizolowana od reszty – mogła również korzystać z zalecanej przez lekarzy helioterapii.
Czwarte i trzecie piętro - galeria zjaw
Z kolei piętro trzecie i czwarte sanatorium Waverly Hills *znane jest z widywanych tam różnego rodzaju zjaw. Zwłaszcza jeśli chodzi o piętro czwarte, gdzie odbywały się fatalne w skutkach operacje na chorych pacjentach. Niezwykle niepokojące są szczególnie doniesienia o postaci małej dziewczynki pozbawionej oczu, błąkającej się w solarium znajdującym się na trzecim piętrze. Wielu świadków zeznaje, że w murach ponurego szpitala widziało zjawę małego chłopca Timmy'ego. Podobno, jeśli rzuci się na podłogę piłeczkę, która poturla się po korytarzu, wróci ona do właściciela, popchnięta malutką dziecięcą rączką. W *Waverly Hills widywano także błagającą o pomoc kobietę z krwawiącymi nadgarstkami oraz stary karawan na tyłach budynku. W szpitalnej kuchni miano widzieć człowieka w białym fartuchu, krzątającego się po pomieszczeniu. Wielu odwiedzających to miejsce zeznaje, że widziało spacerującą pustymi korytarzami młodą kobietę o imieniu Mary, którą zidentyfikowano jako Mary Lee. Przyjechała ona do Waverly
Hills jako zdrowa osoba, zachorowała na gruźlicę i zmarła w murach sanatorium. Podobno jej zjawę widziano kilkakrotnie – w holu głównym budynku, w oknach obiektu oraz poza szpitalem.
Zmierzch Waverly Hills
Upadek Waverly Hills rozpoczął się wraz ze spadkiem zachorowań na gruźlicę w kraju i na świecie. Ogromne lecznice dla gruźlików przestały być opłacalne i Waverly Hills Sanatorium również musiało zamknąć swoje podwoje w 1962 roku. Rok później szpital otwarto ponownie, jednak już jako Woodhaven Geriatria Sanitarium, będący domem starców. Przez lata obiekt przechodził z rąk do rąk. W roku 1983 deweloper J. Clifford Todd kupił posiadłość za kwotę ok. 3 mln dolarów. Todd wraz z architektem Miltonem Thompsonem planowali przebudować obiekt na więzienie, jednak projekt porzucono po sprzeciwie mieszkańców. W 1996 roku Waverly Hills zostało kupione przez Roberta Alberhasky'ego, który miał w planach stworzenie największej figury Jezusa na świecie, wzorując się na Jezusie Zbawicielu górującym nad Rio de Janeiro w Brazylii. Na szczęście plan nie doszedł do skutku, ponieważ darowizny na remont okazały się niższe niż zakładano i w 1997 roku definitywnie odstąpiono od tego pomysłu. W roku 2001 szpital został zakupiony
przez Charliego i Tinę Mattingly. W obiekcie zaprowadzono względny porządek, przywrócono wyłamane okna i drzwi, a także wykonano niezbędne prace remontowe, dzięki czemu Waverly Hills jest dziś otwarty dla turystów. Właściciele dawnego sanatorium przygotowali dla spragnionych wrażeń turystów dość bogatą ofertę zwiedzania. Od marca do sierpnia z piątku na sobotę biuro oferuje dwugodzinny spacer po obiekcie. Możliwy jest również prywatny dwugodzinny spacer z przewodnikiem (22 dolary za osobę). Dla wytrwałych – czterogodzinna wycieczka lub pół nocy „ghost-huntingu” w różnych częściach obiektu (50 dolarów za osobę w przypadku czterogodzinnego, 100 dolarów za osobę za „ghost-hunting”). Istnieje też możliwość jednodniowej eksploracji za jedyne 100 dolarów od osoby.
Sanatorium może być w rzeczywistości miejscem niczym nie różniącym się od reszty opuszczonych starych szpitali, jednak wycieczki do Waverly Hills nie wzięły się znikąd. Masowo pojawiające się zeznania świadków, jakoby w murach sanatorium miały miejsce dziwne anomalie, zapoczątkowały prawdziwą histerię na tle tego miejsca. Ekipy ghost-hunterów nawiedzają obiekt dość regularnie i odnotowując dziwne anomalie w różnych częściach budynków. Są to zazwyczaj zmiany termalne otoczenia, zarejestrowane na video poruszające się obiekty oraz masa nagrań typu EVP. Ogromna liczba odwiedzających szpital doświadcza tu zjawisk, których nie jest w stanie wyjaśnić. Większość turystów, którzy postanowili wejść do środka obiektu, deklaruje, że nigdy więcej do Waverly Hills nie powróci.
Źródło: www.catinthewell.pl
pw/if