Trwa ładowanie...

Wakacje z dziećmi to nie dramat. "Wolimy mieć fajne wspomnienia niż czyste auto"

8-letnia Józia, 5-letni Henio i 2-letni Kazio. Z tą trójką dziennikarka Pola Madej-Lubera nie rozstaje się w żadnej podróży. A jeździ dużo – głównie po Polsce i Europie – przekonuje, że wyprawy z dziećmi naprawdę nie muszą być straszne. Pod warunkiem, że poznasz kilka patentów.

Wakacje z dziećmi to nie musi być dramat. Wszystko zależy od podejściaWakacje z dziećmi to nie musi być dramat. Wszystko zależy od podejściaŹródło: Pola Madej-Lubera
ducfd1f
ducfd1f

Anna Jastrzębska: Podróże z dziećmi wydają mi się być koszmarem. Ty przekonujesz, że są fajne.

Pola Madej-Lubera: Każda podróż, niezależnie od tego, czy z dziećmi, czy bez nich, może być koszmarem. Wszystko zależy od nastawienia i przygotowania. Wydaje mi się jednak, że podróż to jest wielkie słowo. Dla mnie podróż jest wtedy, kiedy ktoś z plecakiem przemierza Patagonię. A ja praktykuję wyjazdy, wycieczki, wypady z dziećmi. Małymi kroczkami wypracowałam sobie system, który jest dla nas wszystkich wygodny.

Zacznijmy od środka transportu.

Nie jestem wielbicielką podróży samolotem; wspominam moment, kiedy podczas pewnego wyjazdu moje dziecko chciało wysiąść i nie mogło, a lot był 5-godzinny. Lubimy też pociągi, ale dla wygody częściej wybieram auto. Nie ukrywam, że bardzo przydaje nam się duży samochód, dzięki czemu nie ma takiej sytuacji, kiedy nie możemy zabrać jakichś sprzętów czy zabawek, bo nie ma miejsca. Kiedy podróżowałam mniejszym autem, dzieci czuły się trochę klaustrofobicznie, w takiej sytuacji trzeba częściej robić przystanki.

Pola Madej-Lubera z dziećmi Pola Madej-Lubera
Pola Madej-Lubera z dziećmiŹródło: Pola Madej-Lubera

Jak wyglądają same przygotowania do wyjazdu?

Wyruszając na wycieczkę, zaczynam od rozmawiania z dziećmi. Przede wszystkim upewniam się, że im to pasuje. A jeśli miejsce wydaje się bardziej atrakcyjne dla dorosłych niż dzieci, długo z nimi dyskutuję, wyjaśniam, dlaczego chcę ich tam zabrać.

ducfd1f

Zawsze też zachęcam dzieci do tego, żeby same się pakowały. Wtedy wybierają rzeczy, które będą im stwarzały rozrywkę przez przynajmniej część podróży. To oczywiście często oznacza zabieranie takich rzeczy, które brudzą auto, jak chociażby plastelina. Dla wielu osób być może jest to kwestia nie do przeskoczenia, nie pozwalają dzieciom na takie rzeczy, dla nas jednak ważniejsze od czystego samochodu są fajne wspomnienia. Natomiast warto wspomnieć, że na koniec angażuję dzieci do sprzątania auta, więc są zmotywowane do tego, żeby jak najmniej w środku rozrabiać.

Nadchodzi dzień wyjazdu i…?

Rzadko wyjeżdżam z samego rana, dlatego że jeśli dzieci są wybiegane, zmęczone, są bardziej skłonne do tego, żeby zasnąć – a ponieważ najczęściej prowadzę auto i jestem sama z trójką dzieci, to jest to duże ułatwienie. Jeżeli jednak wyjeżdżamy rano, staram się zapewnić dużo atrakcji w trasie. Mój odwieczny patent to dużo jedzenia, różnorodnych przekąsek, z którymi dzieci same sobie poradzą. Pakuję w pojemniki pokrojone warzywa owoce, naleśniki, pierogi, do tego zawsze mam obiad w termosie – to wymaga przygotowania, ale bardzo pomaga w podróży.

Teraz mam taki patent, że kiedy mojemu 5-letniemu synowi zaczyna się nudzić, włączam GPS i on mnie nawiguje. Mówi mi: teraz jedźmy prosto, zaraz będzie zakręt. To jest dla niego rozrywka, a jednocześnie obserwuje drogę, uczy się koncentracji.

Pola Madej-Lubera z dziećmi Pola Madej-Lubera
Pola Madej-Lubera z dziećmiŹródło: Pola Madej-Lubera

Czego poza jedzeniem nie może zabraknąć w samochodzie, by przetrwać podróż z dziećmi?

Oczywiście książek. Dla dzieci, które nie czytają (u mnie czyta na razie tylko najstarsza córka), zabieram książki obrazkowe. Bardzo mi to pomaga, kiedy prowadzę, bo rozmawiam z chłopakami o tym, co właśnie oglądają, nie muszę ich bezustannie animować. Zwykle mamy też w aucie przybory do rysowania, to świetnie zajmuje maluchy w drodze. Niestety ostatnio wyczytałam, że dziecko dwuletnie nie powinno patrzeć w ekran dłużej niż przez 20 minut dziennie. Nie ukrywam, że mnie to zszokowało i zaczęłam być bardziej restrykcyjna jeśli chodzi o telewizor, komórkę, iPada.

Wiem, że masz też fajny sposób na zapewnienie maluchom ruchu w trakcie podróży.

By zrównoważyć dziecku godziny spędzone w bezruchu, w dłuższe podróże zawsze staram się zabierać rowerek. Byliśmy kiedyś w podróży samochodem przez Europę, droga wiodła przez kilka państw. Wtedy właśnie zabraliśmy rowerek biegowy dla młodszego synka i większy rower dla starszej córki. Kiedy miały dość siedzenia w samochodzie, zatrzymywaliśmy się, wyjmowałam rowery i dzieci mogły się poruszać. Wiadomo, wszystko wtedy trwa dłużej, ale uważam, że w takiej podróży, jak ta nasza przez Europę, można to postrzegać jako atrakcję!

ducfd1f

Europa jest tak piękna, że niemal w każdym jej zakątku można odkryć coś ciekawego, a domyślam się, że gdyby nie rowerki, w wielu miejscach nigdy byśmy się nie znaleźli. Dlatego na następny dłuższy wyjazd zabieram też rowerek dla najmłodszego synka, zobaczymy, czy i w jego przypadku się sprawdzi.

Józia na rowerze Pola Madej-Lubera
Józia na rowerzeŹródło: Pola Madej-Lubera

To wszystko wydaje się jednak być męczące. Nie masz czasem ochoty, żeby zarezerwować wczasy all inclusive, dzieci zostawić animatorom zatrudnionym w hotelu, a na wyjeździe po prostu odpocząć?

Byliśmy kilka razy na takich typowych wakacjach all inclusive, z obsługą hotelową i udogodnieniami. Czasami mamy taką potrzebę – nawet niedawno, podczas pobytu na Roztoczu, któregoś dnia zapragnęłam przenieść się z naszej agroturystyki choć na chwilę do hotelu ze śniadaniami w Zamościu. Bo zaczynanie każdego dnia od obsługi trójki dzieci bywa męczące. Dlatego absolutnie nie chcę występować w roli osoby oceniającej, która wersja wypoczynku – aktywna czy spędzona nad basenem – jest słuszna.

ducfd1f

My jednak jesteśmy rodziną, która lubi aktywnie spędzać czas. Poza tym w naszym przypadku dzieci jest więcej niż dorosłych, a ponieważ zazwyczaj nie da się zaspokoić potrzeb wszystkich, to zaspokajamy potrzeby większości. Dzieci potrzebują ruchu, atrakcji, nie pobytu w hotelu. Poza tym wydaje mi się, że takie "zorganizowane wczasy" to jest wydatek, który przy małych dzieciach nie ma większego sensu.

W tych hotelach all inclusive, w których byliśmy za granicą, frustrowało mnie chociażby to, że codziennie do jedzenia dzieci wybierały to samo, a posiłki były takie jak w resortach wszędzie indziej na świecie. Dla mnie ważne jest, żeby na wyjazdach uczyć się i poznawać nowych rzeczy. Dlatego prawie zawsze wybieram miejsca, w których sami możemy sobie przygotowywać posiłki, jest taniej, wygodniej, praktyczniej. A żeby zaspokoić potrzebę poznawania nowych smaków i specyfików, zawsze odwiedzamy kilka restauracji, żeby spróbować lokalnych specjałów.

Józia, Henio i Kazio na wakacjach Pola Madej-Lubera
Józia, Henio i Kazio na wakacjachŹródło: Pola Madej-Lubera

Jakie sprawdzone kierunki możesz polecić?

Jestem wielką fanką podróżowania po Polsce. Myślę, że na pierwszy wyjazd z dzieckiem to jest najlepsze rozwiązanie. Uwielbiam i polecam Lubelszczyznę, z której pochodzi moja rodzina. Ostatnio bardzo eksploruję ten region, uważam, że ma bardzo wiele do zaoferowania, a jednocześnie nie jest tak bardzo zadeptany jak inne rejony Polski. Wciąż pozostaje dziki, nieskażony. Lubię mówić, że Lubelszczyzna to są małe Włochy, bo jest tam pagórkowaty krajobraz, są winnice, włoska spuścizna kulturowa – i w dawnej Ordynacji Zamojskiej, i w Kazimierzu Dolnym można podziwiać renesans lubelski. Dla mnie to przepiękne miejsce, wciąż mało promowane i mało odkryte.

ducfd1f

Poza tym zachęcam, by podróżować lokalnie, na własną rękę, stawiając na turystykę zrównoważoną, wspieranie indywidualnych przedsiębiorców, ekologię. Zwłaszcza w czasie ekonomicznej zapaści jest to ważna kwestia. A dzieci potrafią zachwycić się najbardziej nieoczywistymi dla nas miejscami. Podoba im się za granicą, nad ciepłym morzem, ale są też szczęśliwe w Poleskim Parku Narodowym, gdzie w niszowym muzeum nie ma prawie nic poza wypchanymi żurawiami. Po wizycie tam moje dzieci powiedziały, że to była najlepsze wycieczka ich życia (śmiech).

Wspominałaś, że często jeździsz sama z dziećmi. Co byś poradziła matkom, które boją się samodzielnie ruszyć w świat z maluchami?

Często słyszę takie pytania. Piszą do mnie dziewczyny, które mają jedno, dwoje dzieci i mówią, że boją się wyjść z nimi dalej niż na plac zabaw. Mnie też to nie zawsze przychodziło łatwo. Natomiast wychodzę z założenia, że strach jest najgorszą motywacją w macierzyństwie, on nas bardzo często ogranicza. Kiedy mam jakiś problem, zadaję sobie pytanie: czy moją motywacją jest strach, czy moją motywacją jest miłość. I jeśli okazuje się, że za jakąś decyzją stoi strach, próbuję go przezwyciężyć.

ducfd1f

Współcześnie panuje takie przekonanie, że dzieciom nie wolno absolutnie serwować żadnego stresu, że dzieci w żadnej sytuacji nie mogą poczuć się niekomfortowo. A gdy ja byłam mała, podczas podróży z rodzicami wielokrotnie doświadczałam dyskomfortu. Bo nie było picia, nie było stacji benzynowej, trzeba było czekać w kolejce na granicy itd. Dorośli uważali wtedy, że dziecko musi się trochę dostosować. Ja absolutnie nie chcę narażać moich dzieci na żadne niewygody i rozczarowania, ale staram się też zachowywać zdrowy rozsądek. Nawet siedząc w domu, nie unikniesz dyskomfortu. Musiałam to w sobie przepracować.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

WPodróży: Niemcy Północne, czyli idealny pomysł na weekendowy wyjazd cz. II

ducfd1f
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
ducfd1f