Trwa ładowanie...
20-03-2012 16:39

Bali - Wyspa Tysiąca Świątyń

Historia tego niezwykłego kraju ma ponad... milion lat. Liczona jest bowiem od momentu, gdy pithecantropus erectus - praczłowiek zwany też człowiekiem z Jawy - przeszedł z tej wyspy na kontynent azjatycki.

Bali - Wyspa Tysiąca ŚwiątyńŹródło: Licencja Creative Commons, flickr.com: Andy Beal Photography
d3hy30s
d3hy30s

Dzieje państwowości tego archipelagu co najmniej 13,7 tysiąca wysp - źródła mówią też o 17 tysiącach, a tak naprawdę to podobno nikt ich jeszcze dokładnie nie policzył - sięgają "tylko" VII w p.n.e., kiedy zaczęły powstawać na nich niewielkie królestwa. Dopiero jednak około 2 tysięcy lat temu najsilniejsze z nich stały się znaczącymi, chociaż lokalnymi potęgami

W 1511 roku Portugalczycy zaczęli kolonizować ten bogaty region świata, zmagając się na tym polu przez ponad dwa wieki z Holendrami i Anglikami. Indonezja uzyskała niepodległość w 1945 roku, chociaż walka, także zbrojna, o pełną niepodległość trwała jeszcze parę lat. Także liczba ludności - ponad 230 milionów - nie jest dokładna, bo górskich plemion i mieszkańców dżungli nie tak łatwo policzyć. Przy czym składają się na nią: ponad 300 grup etnicznych i wyznawcy kilku religii, z najsilniejszym - około 200 milionów osób - islamem, znaczącymi hinduizmem i buddyzmem oraz mniej od nich licznymi wspólnotami chrześcijańskimi i animalistami.

Konglomerat etniczny i religijny

Indonezja rozciąga się na obszarze ponad 4800 km z zachodu na wschód i 2000 km z północy na południe. Jej dwie największe wyspy: Sumatrę i Borneo (Kalimantan) przecina równik, a ogromna większość mniejszych i niewielkich wysp leży po jego południowej stronie. Z kilku najpopularniejszych szczególnie dużym zainteresowaniem turystów cieszy się niewielka wyspa Bali, która ma kształt grzyba o długości około 150 km ze wschodu na zachód i szerokości 60 km z północy na południe. Wyspa jest oddzielona przesmykiem od położonej od niej na zachód, najgęściej zaludnionej Jawy ze stolicą kraju - Dżakartą. Bali zwana jest Wyspą Tysiąca Świątyń, chociaż w rzeczywistości jest ich na niej - także kaplic i kapliczek - podobno aż 30 tysięcy. W muzułmańskim morzu stanowi ona enklawę hinduizmu, chociaż mieszkają na niej również wyznawcy islamu, chrześcijaństwa i innych religii lub wierzeń, przy czym jest to lokalna, nieznana gdzie indziej odmiana hinduizmu. Religia synkretyczna z przemieszanymi wierzeniami animistycznymi
pierwotnych mieszkańców, którzy przybyli z kontynentu azjatyckiego około 3000 r. p.n.e., z elementami hinduizmu, ale również buddyzmu, mahajany i tantryzmu.

Ta niezwykła wyspa z niezliczonymi zabytkami, ciekawymi obrzędami i zwyczajami nadal żywymi na co dzień, a nie będącymi tylko "cepeliadą" dla gości, z bajecznymi, piaszczystymi plażami nad Oceanem Indyjskim na południu, Morzem Jawajskim na północy oraz cieśniną Bali na zachodzie i cieśninami Bandung i Lombok na wschodzie, jest prawdziwym rajem dla turystów. Oferuje im bowiem znakomity wypoczynek, także aktywny, oraz hotele i ośrodki wypoczynkowe najwyższej światowej klasy, chociaż nie brak także skromniejszych i tańszych, z centrami spa oraz innym zapleczem. Rok 2008 był w turystyce balijskiej jubileuszowy. Przed stu laty pojawili się bowiem na tej wyspie pierwsi turyści, chociaż regularne połączenia morskie z nią uruchomiono dopiero w 1927 roku, a "wielka" turystyka zaczęła się w 1969 roku. Otwarto wtedy międzynarodowy port lotniczy Ngurah Rai w Denpasar na przesmyku łączącym z wyspą półwysep Bukit. Obecnie ma on regularne połączenia z Dżakartą i wieloma innymi portami lotniczymi kraju, a także
europejskimi, azjatyckimi i australijskimi, gdyż głównie tą droga przybywa na Bali po około 1,5 miliona zagranicznych turystów rocznie i większość spośród miliona indonezyjskich.

d3hy30s

Perła Małych Wysp Sundajskich

Bali zwana jest również Perłą Małych Wysp Sundajskich. Gdy wylądowałem na niej po 2,5-godzinnym locie z Singapuru samolotem znakomitych Singapur Airlines, podczas którego po raz kolejny przekroczyłem równik i od ręki otrzymałem wizę na 30 dni, oraz powitany zostałem wielkim naszyjnikiem ze świeżych kwiatów, od razu poczułem się jak w raju. To poczucie wzmocnił hotel Grand Hyatt Bali w Nusa Dua, do którego dotarłem po 20 minutach jazdy z lotniska. Południowa część Bali: wspomniany już półwysep Bukit i rejony na północ od niego nad cieśniną Bandung oraz Kuta na południowo-zachodnim wybrzeżu to miejsca najpopularniejsze, z najpiękniejszymi plażami. Przy wjeździe na rozległy teren kompleksu wypoczynkowego samochód poddany został ścisłej kontroli, ze sprawdzaniem lusterkami na długich prętach, czy nie ma pod nim bomby lub czegoś innego, niebezpiecznego. Ta rutynowa czynność powtarzana jest za każdym razem, przy każdym wjeździe do strzeżonych hoteli i obiektów. Bali i jej turystyka stanowiąca bardzo ważną część
gospodarki wyspy, zbyt boleśnie odczuła bowiem skutki terrorystycznego zamachu bombowego w popularnej miejscowości wypoczynkowej Kuta 12 października 2002 roku. Tragedię tę upamiętnia okazały pomnik z nazwiskami ponad 200 ofiar, w większości Australijczyków oraz turystów z 20 innych krajów, w tym jednej Polki - warszawskiej dziennikarki Danuty Beaty Pawlak - oraz 38 Indonezyjczyków. Kilkaset osób zostało rannych i poparzonych. Od tamtej pory kontrole antyterrorystyczne są wszędzie, gdzie tylko może pojawić się zagrożenie. Goście muszą być w pełni bezpieczni i czuć się bezpiecznie. Zespół hotelowo-wypoczynkowy składa się z 30 obiektów, w tym 4 "wiosek" z luksusowymi bungalowami, apartamentami i pokojami. Jest centrum kongresowe, są restauracje, kawiarnie i kluby, baseny, obiekty sportowe i rekreacyjne. Dodam, że restauracje serwują dania kuchni europejskiej i azjatyckiej, a także lokalne przysmaki. Królują wśród nich zwłaszcza ryby i owoce morza - od małż, królewskich krewetek i ośmiornic po ogromne homary z
rusztu. Całość obejmuje obszar 40 akrów - ponad 160 tys. mkw. bajecznych, kwitnących ogrodów z basenami, tuż przy plaży nad Oceanem Indyjskim. Drugi z hoteli tej sieci - Bali Hyatt, starszy i nieco mniejszy, chociaż składa się z 31 obiektów i dysponuje 390 pokojami i apartamentami w Sanur, około 50 km na północ od pierwszego, też na wschodnim wybrzeżu, specjalizuje się w odnowie biologicznej, ale także organizacji konferencji i wypoczynku. Warunki w nim są również fantastyczne: 36 akrów ogrodów z ponad 600 gatunkami starych drzew i kwitnących krzewów, tuż przy szerokiej, piaszczystej plaży. Piękno w drewnie i kamieniach

"Na Bali głównymi atrakcjami są: wspinaczka na Gunung Agung, nurkowanie wokół wraku Liberty i surfing na wysokiej fali Ulu Watu" - przeczytałem w przewodniku Pascala. Dla mnie jednak okazała się ona przede wszystkim wyspą wspaniałych zabytków, krajobrazów i plaż, z widocznym niemal z każdego miejsca, chociaż przeważnie skrytym w chmurach, najwyższym szczytem "Świętej Góry" - wulkanu Gunung Agung. Obecnie ma on wysokość 3014 m n.p.m. - o 128 metrów niższym niż przed ostatnią wielką erupcją w 1963 roku, z owalnym kraterem o średnicy około 700 metrów na szczycie. Niestety, znajdował się zbyt daleko jak na czas, jaki miałem do dyspozycji. Wymagał ponadto nocnego wejścia, z pokonaniem około 2000 metrów różnicy poziomów i tyluż w drodze powrotnej. Z tej atrakcji musiałem więc zrezygnować.

Ale nie ze świątyń, przynajmniej kilku najważniejszych, oraz zobaczenia balijskich miasteczek i wiosek, które na pierwszy rzut oka też przeważnie wyglądają jak zespoły świątynne, byłem najbardziej zadowolony. Tutejsza architektura przypomina bowiem pagody: z ozdobnymi drzwiami, niezliczonymi posągami i dekoracjami. Zapotrzebowanie na nie jest tak duże, że są całe miejscowości zajmujące się ich wytwarzaniem. Przejeżdżając przez nie mija się tysiące posągów z kamienia, betonu i innych ciężkich materiałów czekających na nabywców. Balijczycy są bowiem mistrzami rzeźby, także - a może przede wszystkim - tej filigranowej w drewnie. W sklepach przy pracowniach i warsztatach artystów obejrzeć można, nierzadko zamierając z zachwytu nad artyzmem ich wykonania, przepiękne dzieła sztuki.

Niestety są one przeważnie bardzo drogie. Za te, które mi się najbardziej podobały, a rozmiary pozwalałyby na zabranie ich do samolotu, żądano po 2-3 tysiące dolarów i więcej. Kilka, a nawet kilkanaście razy więcej niż za podobnie piękne na Cejlonie, w południowo-wschodniej Azji czy na południu Afryki. A próby targowania nie kończyły się zadowalającymi mnie rezultatami. Nie brak na wyspie również artystów malarzy, znakomitych jubilerów, wytwórców batików itp. Jest więc w czym wybierać. Nie wspominając o pięknie zdobionych, wykonanych ze znakomitej jakościowo bawełny i bardzo - na "chińskim" poziomie - tanich miejscowych T-shirtów, wzorzystych koszul i bluzek, sarongów, tkanin "z metra" i wielu innych ciekawych pamiątek.

d3hy30s

Mocne wrażenie zrobiły na mnie balijskie świątynie, zwłaszcza wielki ich zespół w sanktuarium Pura Besakih, świątynia Puira Goa Gajach z XI wieku w okolicach Ubudu - miasta słynnego z galerii, muzeów, lokali oraz ciekawych wiosek w jego okolicach, czy Tanah Lot zbudowana na przybrzeżnej wysepce na Oceanie Indyjskim, dostępnej pieszo tylko podczas odpływów. "Świątynia Matka" Pura Besakih, położona na zboczach najwyższej balijskiej góry Gunung Agung, na wysokości około 1000 m n.p.m., jest niezwykle interesującym zespołem 23 sanktuariów. Ich świątynie i kaplice, zbudowane w charakterystycznym stylu z kamienia i drewna, trochę zaskakują bardzo skromnym zdobnictwem. Dotarcie do nich wymaga pokonania ponad kilometra drogi pod górę. Konieczne jest wypożyczenie sarongu, aby okryć nogi, bo w krótkich spodniach czy spódnicach nie wolno wchodzić na górę.

Dookoła pielgrzymów i turystów krążą tubylcy na motocyklach, oferujący podwiezienie i szybko opuszczający cenę za tę usługę, gdy brak chętnych. Bo "drogę pielgrzymów" nawet turystom wypada jednak pokonać na własnych nogach. Do wnętrza świątyń, a nawet na ich dziedzińce, innowiercy nie mają wstępu. Zabytki te mogą oglądać tylko z zewnątrz, podobnie jak większość świątyń hinduistycznych w Indiach czy Nepalu. Chociaż... Gdy z należytym szacunkiem wchodziłem tam owinięty sarongiem, nikt mnie - co prawda nie był to żaden z tradycyjnych dni pielgrzymkowych - nie wypędzał ani nie zwracał mi uwagi na niestosowność takiego postępowania. Udało mi się więc zobaczyć i sfotografować wiele miejsc normalnie niedostępnych.

Byłem i w innych balijskich świątyniach. Najstarszą z nich, z XI wieku, trochę zaniedbaną, była Pura Goa Gajach - Grota Słonia - na zboczu wzgórza, około 4 km od centrum miasta Ubud. W świątyni tej zachowały się, obecnie puste, ale nadal otoczone świętymi posągami, baseny do rytualnych kąpieli, zaś miejscem najważniejszym w niej jest właśnie Grota Słonia z wykutym w skale frontonem oraz dwiema komorami wewnątrz. W jednej stoi kamienny posąg hinduistycznego boga z głową słonia - Ganeśa, w drugiej trzy bazaltowe lingi - symbole płodności.

d3hy30s

Malownicze obrzędy

Jeżdżąc po wyspie, mijałem pola ryżowe w różnym stadium wegetacji. Ryż sadzi się tam i zbiera kilka razy do roku: w górach na tarasach, a na nizinach na rozleglejszych polach. Widziałem żniwa i omłoty oraz odwiewanie ziarna wprost na polach, najczęściej metodami stosowanymi od wieków. Ale nieoczekiwanie trafiałem na malownicze obrzędy. Dodam, że Balijczycy kochają się w nich i w ogóle w świętowaniu. Towarzyszą im one od okresu prenatalnego po pogrzeb, a nawet dłużej. Dosłownie. Pierwszy obrzęd dotyczący dziecka odbywa się bowiem po... 6 miesiącach od jego poczęcia . Wielkim świętem są narodziny, chociaż przez pewien czas po nich zarówno matka - przez 42 dni, jak i ojciec oraz noworodek - przeważnie 3-4 dni, uważani są za istoty "nieczyste". Łożysko po urodzeniu się dziecka jest płukane, a następnie wkładane do wnętrza orzecha kokosowego, zawijane w poświęconą tkaninę i zakopywanie w pobliżu domu rodziców. Podobnie pępowina. Uroczyste są nadawanie dziecku imienia, pierwsza rocznica urodzin - po 210 dniach,
gdyż tyle liczy rok balijski. Później pojawienie się pierwszego ząbka, postrzyżyny, o ślubie czy pogrzebie, który w tej kulturze nie jest uroczystością smutną i żałobną, nie wspominając. Czci się także pamięć zmarłych.

Wrócę jednak do malowniczych obrzędów, na które trafiłem przypadkowo w wiosce Tampak Spring. Chodzi tu o Święto Plonów Penasaran Odolan, czyli lokalne dożynki. Podobne, nie będące widowiskami dla turystów, lecz odwiecznym obyczajem, odbywają się w setkach innych miejscowości. Ich centrum była hinduistyczna świątynia, w której kapłani odprawiali z wiernymi modły i święcili owoce, warzywa oraz nasiona, a na jej wewnętrznym dziedzińcu tańczono obrzędowe tańce. Najpierw w wykonaniu dziewcząt i kobiet w jednakowych, szarozielonych sarongach do ziemi opasanych dodatkowo czerwonymi szarfami, później przez chłopców w białych strojach i szpiczastych, ozdobionych kwiatami czapkach oraz żółto-czarnych jak gdyby surdutach bez rękawów i zielonych haftowanych szarfach przypominających stuły. Tańczyli z dzidami i bez nich, a obserwowali to świątecznie ubrani mieszkańcy oraz nieliczni przypadkowi, jak ja, goście. Zaś na głównym dziedzicu świątyni kapłani kontynuowali błogosławienie plonów ułożonych na talerzach bądź w
miskach. Po czym tłum wylał się ze świątyni na wiejską ulicę. Kobiety niosły do domów na głowach poświęcone produkty, ułożone przeważnie w mniejsze lub większe piramidy, nawet ponad 1,5-metrowej wysokości.

To, co zdołałem zobaczyć na Bali, stanowiło tylko część tego, co tam zobaczyć warto. Najważniejsze na wyspie świątynie, najbardziej popularne miejscowości i miejsca wypoczynkowe oraz kilka z tak licznych i ciekawych obrzędów. Jak tylko więc będę miał ponowną okazję, polecę znowu na tę rajską wyspę, aby zobaczyć ją ponownie oraz znakomicie wypocząć.

Tekst: Cezary Rudziński Wydanie internetowe: www.magazynvip.pl

d3hy30s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3hy30s